Pan Jabłeusz, czyli nowy zajazd na Wschodzie (wypisy, część 1 i 2/4)

1
(mała zabawa z 2014 roku, kiedy zaczęło się dziać na Wschodzie)

Wiosną się wieść po kniejach przepastnych rozniosła,
że na wschodzie znów hydra swój łże-łeb podniosła
Zajęta pracą w polu, wpierw nie miała zdania
w powadze chwili szlachta, po dworach rozsiana.
Lecz gdy czas siewów minął i lato nastało,
to co niby dalekie, zbyt bliskie się stało.
- Jabłek naszych tam nie chcą! - wieść gruchnęła trwożna.
(A lato urodzajne - zebrać aż nie można).
- Toż z sadów nasz zarobek, z czego zimę przeżyć?
Wieść była tak złowroga, że mało kto wierzyć
w hioby chciał na początku. Lecz wnet Sędzia dostał
stoliczne potwierdzenie. Urzędowi sprostał
i w dwa dni zebrał szlachtę w Jabłeusza dworze,
w którym izba największa. Zacni przy komorze
rozsiedli się, gdzie jadło i napitki przednie,
nie bacząc na skry zaszłe i swary sąsiednie.
Usiadła reszta szlachty oraz domownicy.
Nie zabrakło znacznego z całej okolicy.
Był Asesor i Rejent, był też Podkomorzy.
Wszyscy wieścią przejęci, więc sen ich nie morzył.
Była też Telimena i Zosia przejęta,
ubrana nie zwyczajnie, lecz w suknię od święta
(gdyż Jabłeusz poprosił młódkę po kryjomu,
by pełniła dziś rolę gospodyni domu).

Kiedy wszyscy już siedli, Sędzia zaczął mowę.
- Jak wszystkim tu wiadomo, przyszły wieści nowe,
że na wschodzie ciemnieje, a na nasze jabłka
odwidziała się władcy tamtejszemu chrapka
- To pewnie im Asesor zgniłe lobo sprzedał -
wtrącił się do przemowy Rejent. - Znowu nie dał
im tego, co w umowie stało. Ja, sprzedając
najpiękniejsze szampiony, o renomę dbając,
nigdy tak bym nie zrobił. Na przykład, mój Kusy
po szampionach jest rączy. Sadzi takie susy,
że inne charty widzą jego zadek tylko.
Aż zerwał się Asesor – Chcesz asan w swe ryłko?!
Moje jabłka są zgniłe?! To szampion waszeci,
ledwie z drzewa zerwany, już zgnilizną leci!
Mój Sokół, kiedy lobo pożre na śniadanie,
imię biegiem potwierdza. Ot prawda, mospanie!
– Szampiony moje gniją?! Kładłem na talerze,
rok na słońcu leżały, dalej były świeże!
Waszeci lobo szkodzi i na um już pada.
Zdrowie po moich zyskasz, to za darmo rada!
– Hę?! Po szampionach zdrowie?! Chyba żeś, waćpanie,
w nocy dzisiaj spać nie mógł. Biorę niedospanie
za powód, że przez gardło przeszły ci te słowa.
Jeszcze swoje odszczekasz, już moja w tym głowa!
– Odszczekam ja pod stołem?! – Rejent aż się zatchnął,
zakolebał się w przody, do tyłu się wahnął,
na twarzy spurpurowiał i już, już się zrywał,
lecz wzgląd na panie obok jeszcze go powstrzymał.
Zmełł przekleństwa jak w żarnach, zazgrzytał zębami,
i by się uspokoić, wsparł w ławę rękami.
– Odszczekiwać kto będzie, wnet się przekonamy.
Masz waćpan dziś moc szczęścia, że tu siedzą damy.
Dla Sokoła zaś forów mogę dać dwie staje,
i tak Kusy go dojdzie w dwie wiorsty, mospanie!
cdn
Piszę. Wspomnienia. Miniaturki. Satyriady. Drabble. Fraszki. Facecje. Podobne. Wystarczy.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Poezja rymowana”