Sonet - Na obronę Wertera

1
Postanowiłem napisać mały sonecik po przeczytaniu Cierpień młodego Wertera, Goethego. Uważam, że to świetna książka, która niesie mnóstwo uniwersalnych wartości, a w której współcześni widzą, jedynie strzelającego sobie w łeb, głównego bohatera.

W sonecie mowa o skarbie bolońskim. Jest to nawiązanie do tego co pisał raz Werter o miłości, a brzmi tak: Dzisiaj nie mogłem pójść do Loty, gdyż musiałem przyjąć nieuniknionych gości. Nie było rady. Posłałem jej służącego, byle tylko mieć obok siebie człowieka, który się dziś znalazł w jej pobliżu. Z ogromną niecierpliwością wyczekiwałem jego powrotu i powitałem go z niewysłowioną radością! Chętnie byłbym objął rękami jego głowę i ucałował, gdybym się tylko nie wstydził.

Opowiadają, że kamień boloński wystawiony na słońce, wciąga jego promienie i potem świeci w nocy przez czas pewien. Tak się dla mnie rzecz miała ze służącym. Świadomość tego, że spojrzenie jej spoczęło na jego twarzy, policzkach, guzikach i kołnierzu jego surduta, uczyniło mi go tak świętym i drogim, że za tysiąc talarów nie pozbyłbym się był tego chłopaka. Czułem się tak dobrze w jego towarzystwie! Nie śmiej się z mych słów na miły Bóg! Wilhelmie, czyż może być urojeniem to, co nam daje zadowolenie?


Na obronę Wertera

Wędrowcze po tej ziemi, wiecznym Tyś pielgrzymem.
Wzgardzony jesteś dzisiaj, lecz ja Cie rozumiem,
Pojmować listy Twoje, zaiste już umiem,
I wiem, że Tyś miłości, kochania olbrzymem.

Tyś godzien monumentu, odo do radości,
Bo Tyś oczyma sługi, Lotcie wysłanego,
Uczucia widział blaski, skarbu bolońskiego;
Nadzieją żyłaś duszo, tak wielkiej czułości.

Ochraniać Cię zamierzam, bronić sprawiedliwie.
Dzisiejszy gmin oziębły, wzgardza Twych wartości,
Powtarza jeno ciągle, tak zrzędzi kąśliwie,

Żeś głupcem był w kochaniu, piewcą namiętności.
I pamiętają tylko, jakobyś wzgardliwie,
Nad oko prawe strzelił, ujmując celności.

Sonet - Na obronę Wertera

4
Goethe to to nie jest (w doskonałości formy), ale zgadam się z myślą, no i ogólnie utwór też fajnie skomponowany, mimo braku bardziej wyszukanych rymów. Cóż... przekleństwo większości lektur szkolnych, dziedzictwo profesora Bladaczki. W szkole się "przerabia", nie "omawia", młody człowiek się zniechęca, a potem jak dorosły, nie wraca.
"Naucz się, że można coś innego roznosić niż kiłę. Można roznieść światło, tak?"
Robert Brylewski
ODPOWIEDZ

Wróć do „Poezja rymowana”