Wiersz ten, napisałem jakiś czas temu, lecz dopiero ostatnio nabrał on, szczególnego dla mnie znaczenia i postanowiłem go tutaj zamieścić. Zapraszam do czytania.
"Król"
Wielki i stary, jest ten Król
Wciąż nie rozumiem skąd ten ból
Zjadliwy, cień otacza myśli Me
A gdzie podziały się uczucia twe?
Rozmawiałem z Nim wczoraj
Ja mówiłem, On milczał
Ja słuchałem, On nie słuchał
Ja błagałem, On nie prosił
I wnet, jak Ziemia, olśnienia doznałem
Już nie mówiłem, już nie śłuchałem, już nie błagałem
Bo to wszystko za marność uznałem
Kochałem, kochałem, kochałem
Co mam czynić dalej?
Trwać w szarości?
Czy w gnuśności?
A może, normalności całej?
Będę trwał, gdziekolwiek
Gdyż dusza moja silna jest
A za wzór posłuży Mi ten człek
Który przeszedł już swoisty test
Królu mój, nie opuszczaj mnie
Oddaje życie w ręce twe...
Pozdrawiam...
2
Hm. Szczerze mówiąc, nie podoba mi się...
Próbujesz na siłę wciskać w każdym wersie przerzutnię, co miesza w szyku wiersza. Pierwszą strofę źle skomponowałeś.
Wielki i stary, jest ten Król
Wciąż nie rozumiem skąd ten ból
Zjadliwy, cień otacza myśli Me
A gdzie podziały się uczucia twe?
Skąd przecinek w pierwszym wersie? Nie urywaj tego: "wielki i stary" mają określać króla. Dopiero po tym dostaw przecinek. "Me" z małej litery, to nie apostrofa.
Rozmawiałem z Nim wczoraj(kropka, średni, dwukropek).
Ja mówiłem, On milczał.
Ja słuchałem, On nie słuchał.
Ja błagałem, On nie prosił.
Tylko ostatni wers musi być zakończony kropką.
Dalej podobnie. Raz piszesz kropkę, raz przecinek, raz to olewasz. Zdecyduj się. Albo wszędzie będziesz kończył wersy jakimś znakiem, albo nie stawiaj go nigdzie.
Jeśli chodzi o wrażenie ogólne, jest takie jak napisałem na początku. Ogólnie nie podoba mi się, mieszasz cały czas wątki i nie wiem co ma związek z czym. W sumie to bardziej wygląda na coś w rodzaju skrawka tekstu, którego jedynym celem jest posiadanie rymów. Zaczyna się od opisu króla i nagle przechodzi w scharakteryzowanie bólu niewiadomego pochodzenia. Do tego doczepione pytanie o uczucia. A tu najlepsze:
Rozmawiałem z Nim wczoraj - Zrozumiałe.
Ja mówiłem, On milczał - Zrozumiałe.
Ja słuchałem, On nie słuchał - Skoro "ja" słuchałem, to on miał mówić, a nie słuchać...
Ja błagałem, On nie prosił - Ee... To tu pasowałoby "on nie słuchał" - w sensie, że ignorował błagania.
Co mam czynić dalej?
Trwać w szarości?
Czy w gnuśności?
A może, normalności całej?
Dalej - całej. Szarości - gnuśności.
6-5-5-9. Brzyyydal
Będę trwał, gdziekolwiek
Gdyż dusza moja silna jest
A za wzór posłuży Mi ten człek
Który przeszedł już swoisty test
...Gdziekolwiek gdyż dusza moja silna jest...
YYY! Masło maślane.
Ogólnie jakieś bąkanie o królu, ale i tak nie wiadomo o co chodzi.
Pozdrawiam.
Próbujesz na siłę wciskać w każdym wersie przerzutnię, co miesza w szyku wiersza. Pierwszą strofę źle skomponowałeś.
Wielki i stary, jest ten Król
Wciąż nie rozumiem skąd ten ból
Zjadliwy, cień otacza myśli Me
A gdzie podziały się uczucia twe?
Skąd przecinek w pierwszym wersie? Nie urywaj tego: "wielki i stary" mają określać króla. Dopiero po tym dostaw przecinek. "Me" z małej litery, to nie apostrofa.
Rozmawiałem z Nim wczoraj(kropka, średni, dwukropek).
Ja mówiłem, On milczał.
Ja słuchałem, On nie słuchał.
Ja błagałem, On nie prosił.
Tylko ostatni wers musi być zakończony kropką.
Dalej podobnie. Raz piszesz kropkę, raz przecinek, raz to olewasz. Zdecyduj się. Albo wszędzie będziesz kończył wersy jakimś znakiem, albo nie stawiaj go nigdzie.
Jeśli chodzi o wrażenie ogólne, jest takie jak napisałem na początku. Ogólnie nie podoba mi się, mieszasz cały czas wątki i nie wiem co ma związek z czym. W sumie to bardziej wygląda na coś w rodzaju skrawka tekstu, którego jedynym celem jest posiadanie rymów. Zaczyna się od opisu króla i nagle przechodzi w scharakteryzowanie bólu niewiadomego pochodzenia. Do tego doczepione pytanie o uczucia. A tu najlepsze:
Rozmawiałem z Nim wczoraj - Zrozumiałe.
Ja mówiłem, On milczał - Zrozumiałe.
Ja słuchałem, On nie słuchał - Skoro "ja" słuchałem, to on miał mówić, a nie słuchać...
Ja błagałem, On nie prosił - Ee... To tu pasowałoby "on nie słuchał" - w sensie, że ignorował błagania.
Co mam czynić dalej?
Trwać w szarości?
Czy w gnuśności?
A może, normalności całej?
Dalej - całej. Szarości - gnuśności.
6-5-5-9. Brzyyydal

Będę trwał, gdziekolwiek
Gdyż dusza moja silna jest
A za wzór posłuży Mi ten człek
Który przeszedł już swoisty test
...Gdziekolwiek gdyż dusza moja silna jest...
YYY! Masło maślane.
Ogólnie jakieś bąkanie o królu, ale i tak nie wiadomo o co chodzi.
Pozdrawiam.
3
"Już nie mówiłem, już nie śłuchałem, już nie błagałem"
Po pierwsze "słuchałem", po drugie, może jeszcze więcej tych sylab, co? 15 to za mało </ironia>
Już w piosenkach dla dzieci są ciekawsze rymy niż:
me- twe
doznałem - błagałem - uznałem - kochałem
i inne.
Najgorsza z tego wszystkiego była właśnie forma. Nie podobało mi się.
Po pierwsze "słuchałem", po drugie, może jeszcze więcej tych sylab, co? 15 to za mało </ironia>
Już w piosenkach dla dzieci są ciekawsze rymy niż:
me- twe
doznałem - błagałem - uznałem - kochałem
i inne.
Najgorsza z tego wszystkiego była właśnie forma. Nie podobało mi się.
4
Właśnie. Nie wiadomo, jak to zinterpretować. żadnych, chociaż najmniejszych aluzji, kim może być ten Król. Co? Sumienie? Przyjaciel? Matka? Toksyczna miłość? Chłopak, który jest totalnie niedżentelmeński?*
*O, Obywatelka się na tym zna, to mi powie. Może chodzić o związki damsko-męskie (albo inne, peace, love, being tollerant)?
*O, Obywatelka się na tym zna, to mi powie. Może chodzić o związki damsko-męskie (albo inne, peace, love, being tollerant)?
"Tymczasem zaś trzymajcie się ciepło i bądźcie dla siebie dobrzy".
Przedmowa - list do Czytelnika z "Zielonej mili" Stephena Kinga.
"Zawsze wiedziałem, że jestem cholernie wyjątkowy".
Damon Albarn
Przedmowa - list do Czytelnika z "Zielonej mili" Stephena Kinga.
"Zawsze wiedziałem, że jestem cholernie wyjątkowy".
Damon Albarn
5
Państwo przede mną już Ci szpilek pod paznokcie nawkładali, to i jedna ode mnie, cobyś wolniej pisał. Bo jak człowiek pisze powoli, to więcej błędów widzi i nad formą się zastanowi, nad rymami popracuje. A nie tak: hop. Ni ładu tu, ni mądrości wielkich. A to wystarczy posiedzieć trochę i podłubać przy formie. Choćby jeden wieczór. Ja wiersz piszę najkrócej godzinę (trasa Rybnik - Racibórz w pkp), ale wtedy zawsze trzeba dużo poprawiać. A czasem to i kilka dni mi schodzi, czasem jeden rym mnie na kilka dni zatrzymuje. Może po prostu brak mi lekkości, ale coś w tym jest, samo nic nie wyjdzie z siebie.
No to: szpileczka
No to: szpileczka
