Uwolnienie gotyckich akcesoriów

1
Zamczysko

Na próżno pukasz

Zamknięto bramy - -

Kruk odział suknię,

Siedzi na tronie.

Starym,

Kamiennym.

Na próżno czekasz.

Widzisz, jak płonie

Ognik pokunie? - -

Choć stare, przecie

Mury ma grube.

Dotknij na próbę - -

Uciekaj, dziecię!

Zamczysko,

Ptaszysko,

Skrzeczy szalone.

Małe rusałki

Wiszą na sznurze.

Odcięte,

Przeklęte

Skrzydła bezpióre.

śmieją się buzie.

śmierć, młoda pani!

światło księżyca

Przez okna wpływa,

Strachy i dziwa

W zamek przemyca.

Skruszony,

Zniszczony.

Nie ma już klucza - -



Czy pójdziesz ze mną?

Tu nic nie wskórasz.



Mała dziewczynka

Mała dziewczynko, śliczna dziewczynko,

Skąd twoja suknia? Na bal skrojona?

Skrzą się diamenty, nagie ramiona

Pokryte pyłem, srebrnym brokatem.

Na bal iść miałaś, a nie w las zatem.



Mała dziewczynko, śliczna dziewczynko,

Za duża suknia, pewnie mamusi

Z szafy zabrałaś – zbrudzić się musi.

Chciałaś tu tańczyć w świetle księżyca,

Ogień rozpalić – wiem, on zachwyca.

Aby rusałki cicho śpiewały

I żeby w usta cię całowały.



Mała dziewczynko, głupia dziewczynko...

Gałęzie mają drzewa ponure

Ostre, złośliwe, potną ci skórę.

Upiór, gdy nocą wynidzie z grobu,

Nie będzie tańczył, szkoda zachodu.

Ni martwe serce, ni kości stare

Nie są podległe, nie splączesz czarem

Małym, tęczowym, co eter wije.

Straszydło przyjdzie, ukręci szyję!

A gdyby szczęście ci dopisało,

Czy twoje zmysły to nie za mało?

Nie szkoda sukni, pyłu gwiezdnego?

Mało tu czaru w sobie samego?

Las przecie pachnie przepiękną wonią,

Gdy nieskażony jest ludzką dłonią

(Chciał człowiek kruka trzymać na smyczy

Oko wydziobie – człowiek zaryczy!)

Las chciałaś, głupia, prosić na bale -

Teraz już nie wiesz, gdzie idziesz wcale.

Mała dziewczynko, śliczna dziewczynko...



Przejażdżka

Dalej w kolaskę! Puchacz stangretem,

Na lejcach trzyma jelonka żuka.

Dalej, pędzimy! Czujesz podnietę?

Noc straszna tak, że wyzionąć ducha

Byłoby łatwo. Popatrz do góry!

Ponad korony drzew, jak tam pędzą

Czarne, ponure, ospałe chmury

Słuchaj, opowiem historię jedną:



Było raz dziewcze, była noc głucha

Zimno jesienne i zawierucha.

Dziewczę zbłądziło gdzieś między drzewa,

Jest przestraszone i już nie śpiewa.

Gąszcz nieprzebity, w koło nikogo,

Liście i dziuple patrzą złowrogo.

Jak tutaj pusto, zabrakło życia,

Nie kwilą ptaki, hen, tam z poszycia.

Sił już brakuje, głowę zmęczoną

Złożyła drżącą pod drzewa łono.

Sen gwałtem wpłynął jej pod powieka

Z każdym oddechem życie ucieka.

A drzewo to, co rosło tak blisko,

Najstarsze było na uroczysku.

Tronem też było leśnego dziada -

Patrz, jak się Leszy cichutko skrada.

Zbudził go szelest i serca bicie;

Poczuł, jak z dziecka ucieka życie.

Spojrzał na lica, gniew zniknął z niego.

Była tak słaba, może dlatego

Zamiast udusić, tchnął nowe siły.

Na powrót lica się rumieniły.

Ta dzika magia ją odmieniła -

Wszak leśna, inna to była siła.

Las wnet zapomniał zapach jej ciała -

Wprost przezroczysta, nikła sie stała.

A kiedy nie ma nikogo w koło,

Czas jest na harce, tańczyć wesoło

Wychodzić z cienia, w mroku sie chować

Racz nas od tego, Boże, uchować!

Nie wiem, co działo sie tam do rana,

Lecz już na zawsze była spętana

Smętnym szaleństwem, wciąż drżała cała

I widząc drzewa z lękiem krzyczała.



Hola, puszczyku! Koniec podróży,

Człowiecze światła mrużą się w dali.

Idź już do domu, niech sie nie dłuży

Droga. Nie wracaj – rozum ocalisz.

Mała dziewczynko, śliczna dziewczynko

Klucz jest zniszczony, zamknięto bramy.

Mała dziewczynko, śliczna dziewczynko

I suknię schowaj do szafy mamy.



Paweł Mateja

Polska Cerekiew, Gliwice, Rybnik

październik 2007

ODPOWIEDZ

Wróć do „Poezja rymowana”

cron