Wynurzył się

1
Wynurzył się półprzytomny i siny
Ponad powierzchnię gęstej zawiesiny
Rozpusty. I, nie bez poczucia winy,
Usnął w cieniu pobliskiej gęstwiny.

Od gorzały obolały, zostawiony sam sobie
Snem spał niespokojnym, obfitym w koszmary.
Ocknął się przespawszy prawie pełną dobę;
Bez panny, pieniędzy, pracy i bez wiary.

Wtem, paląc tytoń, poczuł jaką zmianę.
(Bóg szczyptę soli wysypał na ranę).
I mimo że poważnie na duszy ranny,
Ruszył. Gdzie? Ino szukać swej panny.

Odnalazł ją wreszcie gdzie na krańcu świata
Rzekł: „ Kocham”, na co ona: „Twoja strata”.
Wołał za nią: „Błagam panią! Ja szalenie kocham ciebie!”,
Usłyszał: „Co za gamoń... Spójrzże ty na siebie...”.

Cuchnące bezmocą, jak loch ciemne jęki
I szloch, te męki po stracie panienki
Pachnące w nim nocą do takich wielkości,
Że mógł się już tylko pogrążyć w żałości:

Wczesnym rankiem się przemknął przez bramę
Zobaczyć wybrankę, kwiatów narwaszy do ręki.
Ze spazmem rozpaczy dał stokrotki zebrane.
Rzekła mu z sarkazmem: „Stokrotne dzięki!”.

Cuchnące bezmocą, jak loch ciemne jęki
I szloch, te męki po stracie panienki
Puchnące w nim nocą do takich wielkości,
Że musiał rozpłynąć się w obojętności.

(Wniosek pierwszy taki, że samiec brudny
Sporo nie zdziała, choćby był przecudny.
A mędrzec przyzna, że na nic charyzma,
Skoro na dupsku nieświeża bielizna).

Wtem paląc tytoń pomyślał, że mądrze
Byłoby oddać do antykwariatu
Swe książki, zaś za zarobione pieniądze
Całemu światu dać do wiwatu.

Nazajutrz tak zrobił, choć żałował książek
I marny był za te książki pieniążek;
Do zakupu porshe raczej nie skłaniał -
Starczyło na nienajgorsze ubrania.

[Pachnąc jak rozkosz]: smutek porzucił
I wskutek odnowy pewności nabrał.
Odmowy dźwięk by go już nie zasmucił,
Swój lęk niczym plamę by zaprał.

Spał całkiem nieźle, choć sypiał samotnie,
Jadł coraz więcej: na śniadanie naleśniki,
Tosty z serem na kolację - albo i odwrotnie.
Odegnał również pijackie nawyki.

[Pachnąc jak rozkosz]: porzucił także
Inny pewien swój nawyk - czytanie.
Chcąc niechcąc, książki - a jakże! a jakże! -
Wszystkie sprzedane za nowe ubranie.

(Tym oto sposobem jest drugi już wniosek:
Skarb duszy nic nie wart przy modnych ubraniach.
Dostojewski rzekłby: „No proszę, no proszę,
<<Zbrodnia i kara>> za grosze sprzedana”).

Wtem paląc tytoń - nie chwaląc go wcale! -
Zapragnął mieć pracę, otoczyć dostatkiem
Swe życie, nie zaś jak ogrodowe krasnale
W bezruchu je spędzić - szorstko gładkie.

Poszedł do biura, z deszczu - pod rynnę;
I tak gówno z tego, bo było nieczynne.
Inne? Tak samo: wieczorem i rano.
Krzyczał: o mamo! o mamo! o mamo!
ODPOWIEDZ

Wróć do „Poezja rymowana”

cron