Smoke pisze:jestem pewien, że Bułhakow dużo myślał o parce Woland- Stalin, by to wypośrodkować tak, żeby nie przesadzić, a pozwolić czytelnikowi na odnalezienie tego związku.
I znowu teza bez jakiegokolwiek pokrycia w faktach, oparta wyłącznie na Twoim mniemaniu. Nb. zdradzająca dramatyczny brak znajomości realiów w jakich żył Bułhakow. Bułhakow był całkowicie zależny od Stalina, więcej: od Stalina zależało nie tylko jego życie, ale i życie ( w dosłownym tego słowa znaczeniu) jego żony, przyjaciół i bliskich. Nigdy nie odważyłby się sportretować Stalina jako postaci dwuznacznej, znaczy w nieoczywisty sposób pozytywnej. Nigdy! Ergo: Woland może być kimkolwiek, ale na pewno nie Stalinem...
Smoke pisze:I jak już mówiłem, nie jestem zwolennikiem takiego czytania i coś tam coś tam.
Jeśli masz na myśli wiedzę na temat kulisów powstawania powieści, to szkoda. Bo poznawszy pewne fakty nie stawiałbyś absurdalnych tez. Co do skojarzeń z Wolandem: żona Bułhakowa zapisała w pamiętniku, że jej mąż czytał przyjaciołom książkę ( już po ostatecznej redakcji). Audytorium stanowili wybitni ludzie kultury: dramaturdzy, literaturoznawcy, literaci itp. I poszedł zakład ( po przeczytaniu części tekstu) kim jest Woland. Uczestnicy zabawy wynotowali odpowiedzi na karteczkach, później odczytano je publicznie. Odpowiedź brzmiała: diabeł"/ "szatan", w żadnym wypadku "Stalin". Takie ówcześni ludzie mieli
realne skojarzenia.
Smoke pisze:
A to mam pytanie: naprawdę sądzisz, że Bułhakow nie pomyślał o tym, że te dwie postacie mogą być w oczach czytelnika powiązane? Naprawdę myślisz, że nie bał się, iż przesadzi? Myślisz, że był nieświadomy tego? Myślisz, że nie bał się cenzury w tej kwestii?
I znowu teoria spiskowa czystej wody: ówczesna cenzura była superpodejrzliwa - gdyby w postaci Wolanda można było dopatrzeć się choćby najmniejszych cech Stalina, Bułhakow nie umarłby własną śmiercią, a w obozie, albo katowni NKWD. Przy czym autor cały czas miał nadzieję, że książka zostanie wydana jeszcze za jego życia, tam po prostu nie mogło być takich aluzji. Do sowieckiej rzeczywistości - tak, w tym nie było niczego specjalnie niebezpiecznego bo komunistyczna propaganda cały czas walczyła z tym co Bułhakow opisywał: korupcją, cwaniactwem, oszustwami mieszkaniowymi, natomiast aluzje personalne do najwyższego kierownictwa to absurd. Należy zauważyć wreszcie, że Bułhakow w swojej powieści bardzo ostrożnie obchodzi się z władzą. Nawet nie tą najwyższą typu Stalin do którego nieustannie słał listy błagalne ( w sprawie pracy, wyjazdu za granice, prześladowania przez krytyków), ale ze zwykłą milicją czy bezpieką:
piekielne siły nigdy nie wygrywają z organami bezpieczeństwa! W razie konfrontacji, wycofują się ( jak w scenie gdzie Behemot reperuje prymus). Żaden z tajnych agentów nie ginie, nie ponosi szwanku... A na temat Stalina napisał Bułhakow pochwalna sztukę "Batumi", która bardzo się wodzowi spodobała, ale zabronił jej wystawiania ze względu na nadmierne podkreślanie wyjątkowości tegoż właśnie Stalina... Nb. Bułhakow był tak ostrożny, że pominął w sztuce wszelkie okoliczności, które mogłyby przedstawić Stalina w dwuznacznym świetle ( pisał sztukę na podstawie książki "Batumska demonstracja 1902 roku") min. epizod gdzie Stalin fałszuje legitymację tajnego agent, aby zorganizować ucieczkę ( prawdopodobnie rzeczywiście współpracował z carską policją) czy słowa Stalina które popchnęły do akcji demonstrantów, co skończyło się ich masakrą. To wszystko Bułhakow zakreślił przezornie czerwonym ołówkiem, aby nawet przez przypadek nie naruszyć dobrego imienia wodza...
Edit:
A teraz już naprawdę EOT, bo odpisywanie zajmuje mi za dużo czasu

Każdy czytający ten wątek, może przecież samodzielnie ocenić argumenty obu stron, nie mam ani zamiaru, ani ochoty przekonywać na siłę, myślę, że dostatecznie jasno wyłożyłem swoje zdanie.
Panie, ten kto chce zarabiać na chleb pisząc książki, musi być pewny siebie jak książę, przebiegły jak dworzanin i odważny jak włamywacz."
dr Samuel Johnson