"Wurt" Jeffa Noona

1
Książka mało znana i bardzo mało doceniana w Polsce. Z całej trylogii wyszły tylko dwa tomy: "Vurt" i "Pollen" [odpowiednio: "Wurt" i "Pyłki"]



Wspominam o niej, bo sądzę, że to właśnie niszowe, zdawałoby się nic nie znaczące książki mają największy wpływ na naszą twórczość.

świat Jeffa Noona to bardzo już przebrzmiały gatunek literacki zwany Cyberpunkiem. Znawcy natychmiast przypomną sobie "Neuromancera" Gibsona.



Moim nieskromnym zdaniem "Wurt" bije Gibsona na głowę.



O ile zachwyt nad matematycznym, wirtualnym wszechświatem u Gibsona niósł przesłąnie o tym, gdzie kończy się człowiek, a zaczyna jego dzieło, o tyle u Noona ta granica zostaje całkowicie zniesiona.



Zamiast używać skomplikowanej terminologii i potężnych komputerów bohaterowie wchodzą w inne światy dzięki nowemu narkotykowi: Wurtowi, złożonemu z "mgły snów" i aplikowanego na ptasie pióra. Pióra te należy ssać, aby wejśc do Wurta i przeżywać niezwykłe, oniryczne sytuacje i przygody.



Ale Wurt to nie tylko zabawa. Istnieją różne rodzaje piór, a niektóre z nich potrafią zrobić Ci krzywdę. Co więcej - nie wiadomo dlaczego, ale z tych wirtualnych rzeczywistości czasem coś wychodzi...



Nie chcę zagłębiać się w fabułę, bo chociaż jest bardzo wciągająca i niesamowita, to język tej powieści najbardziej przyciągnął moją uwagę.



Noon pisze o przyszłości poetyckim językiem ulicy, który w odbiorze bardzo przypomina mi poezję Slamową. W efekcie całość czyta się płynnie i z prawdziwą przyjemnością.

Podsumowując "Wurt" to książka dla każdego, kto sądzi, że fantastyka to tylko nudny Tolkien i trudny Lem.
Pozdrawiam
Nine

Dziewięć Języków - blog fantastyczny
Portfolio online
ODPOWIEDZ

Wróć do „Czytelnia”