Złoty Kompas [Cykl "Mroczne Materie"] Philipa

1
Wczoraj skończyłem trzeci tom.



Zabawne, że tyle się mówi o w ogóle nieznanej, nowej (3 tom wydano w 2000 roku, więc to żadna klasyka) powieści tylko dlatego, że powstał marny film... Cóż, nigdy się nie przyzwyczaję do ekranizacji i tego co oznacza dla rynku i głupich mas.



Dla niewtajemniczonych: Kościoły chrześcijańskie od ukazania się tej trylogii "dla dzieci" przestrzegają przed treściami ateistycznymi, antykościelnymi i w ogóle "propagandą zła". Oczywiście musiałem to przeczytać. ^^



O technikaliach w skrócie: świetna narracja, bardzo ciekawe światy, żywi bohaterowie których łatwo polubić. Pobudza wyobraźnię i zachęca do myślenia. Z literackiego punktu widzenia - perełka jakich mało.



A teraz o tym, co nas wszystkich najbardziej interesuje.



Jeśli cykl "Mroczne Materie" ma być "programem", lub, jak "Narnia" formą (nie bójmy się tego słowa) pewnej indoktrynacji, to ja już całkiem nie wiem, na czym ten cały ateizm polega.



Będą spoilery.



Bo w świecie, który kreuje Pullman, pełno jest rzeczy nadprzyrodzonych i nadnaturalnych, w które (według definicji) ateista raczej wierzyć nie powinien. Autor przesadził z liczbą wątków i warstw, dzięki czemu co prawda każdy znajdzie dla siebie coś ciekawego, ale też dzięki czemu jakiekolwiek przesłanie inne niż "róbta co chceta", albo "seks jest podstawą wszechświata" przestaje w ogóle być czytelne.



Najpierw bóg jest. Czyli nie ateizm. Potem okazuje się, że to nie bóg, tylko pierwszy anioł. Czyli też nie ateizm. Potem ktoś mówi, że Pył też skądś się musiał wziąć. Więc też nie ateizm. Potem, że pył jest inteligentny i ma wielką moc. No, to już podchodzi mi pod jakieś new age'owskie kulty... Wszędzie pełno wahadełek (aletheiometr), I-Ching'ów i pseudo-fizyki molekularnej.

Jednocześnie, mimo tak złożonego obrazu światów, autor zadziwia... Brakiem wyobraźni. Nie potrafi sobie wyobrazić nic nie-fizycznego, czym nie raz ubawił mnie podczas lektury, zawzięcie opisując anioły jako istoty ze światła, chude i słabe (no bo nie mają wagi, nie?), albo opisujący kretyńsko wręcz fizyczny świat Umarłych. Czyli nie istnieje dla niego absolutnie żadna dziedzina, której nie można zmierzyć lub obejrzeć - wiara naiwna i bardzo uboga.



Nie przeszkadza to jednak autorowi roztaczać komicznych wręcz wizji "inteligentnego kosmicznego pyłu". Okej. To co, mam zmienić jedną bajkę na inną? Wiarę w boga na wiarę w jakiś chrzaniony pyłek? :D



Wszelkie odniesienia co do wiary chrześcijańskiej są kalekie i ekstremalnie subiektywne. Od faktu absolutnego, stu procentowego pominięcia roli Jezusa w tej religii, przez debilne (wybaczcie, trudno to nazwać inaczej) przykładanie suwmiarki do boga i duchowości, aż do wyciągania ciążących, niezwykle istotnych dla fabuły wniosków na podstawie dawno już obalonych mitów a'propos domniemanej nauki kościoła (np. że uważa seks za grzech. Czyli mit z okolic XIV wieku), co mnie na przykład skutecznie odbierało przyjemność z lektury. Nim się coś napisze, powinno się przynajmniej odrobinę zbadać temat, żeby nie wyjść na ignoranta - najwyraźniej Pullman jest zagorzałym antykatolikiem od dawna, i "faktów" uczy się z ich odpowiednika "Faktów i Mitów" miast opracowań naukowych.



I tak to leci. Z jednej strony inteligencja i odwaga bohaterów, z drugiej kompletne debilizmy, w rodzaju Lorda Asriela (lat około 40), który w parę miesięcy stworzył armię zdolną zagrozić Autorytetowi. Kuszami i pistoletami. -_-' Szkoda, że nie pomyślał o słoniach, bóg na pewno narobiłby od razu ze strachu w gacie.

W ogóle Lord Asriel i jego aspiracje były chyba najlepszym niezamierzonym elementem komicznym w książkach.



Jednocześnie ciekawe i głupie. Skłaniające do przemyśleń i nie przemyślane. Mistrzowsko poprowadzona fabuła, z wielkimi błędami faktograficznymi i logicznymi u podstaw.



Pozostaje mi tylko polecić wszystkim inteligentnym ludziom.
Pozdrawiam
Nine

Dziewięć Języków - blog fantastyczny
Portfolio online

2
Oj, to tak, Nine, to tak.



Pamiętam, że przez cały okres czytania "Mrocznych Materii" towarzyszyło mi uczucie: "Cholera, to on robi takie żenujące błędy czy ja jestem za głupia i nie rozumiem?"^^



Powiedzmy, że to jest również powieść dla mniej inteligentnych.



[Spoiler, bi kerful]



Jeśli ktoś nie do końca rozumie, iż książki prowadzą troszkę danobrownową polemikę z Kościołem katolickim, zawsze zostają mu takie rzeczy jak:

- przygody głównej bohaterki

- całowanie się głównej bohaterki z głównym bohaterem

- urocze stworzonka Mary Malone

- uroczy Willy

- sexi wiedźmy

- sweet dajmony



... o czym zresztą, w części, powiedziałeś.



I, tak, jestem gotowa potwiedzić, że to akurat jest lepem na czytelników, bo przynajmniej połowa z mojej krótkiej listy zainteresowała czytelniczki, z którymi rozmawiałam.



Pozdro.
"Tymczasem zaś trzymajcie się ciepło i bądźcie dla siebie dobrzy".

Przedmowa - list do Czytelnika z "Zielonej mili" Stephena Kinga.



"Zawsze wiedziałem, że jestem cholernie wyjątkowy".

Damon Albarn

3
Coro pisze:- przygody głównej bohaterki

- całowanie się głównej bohaterki z głównym bohaterem

- urocze stworzonka Mary Malone

- uroczy Willy

- sexi wiedźmy

- sweet dajmony
...I propagowanie seksu wśród 13-latków. ^^



No co? Ja naprawdę myślę, że jeden całus nie wystarczył, żeby naprawić Pył. Tyle się napieprzył autor o tym "grzechu pierworodnym" który błędnie rozumie jako po prostu seks, że potem, jak jest scena kiedy dzieciaki zostają na tej polance na parę godzin, to wydaje mi się, że chodziło o coś więcej.



Jak dla mnie to jest mocno disturbing. Bardzo, bardzo disturbing.
Pozdrawiam
Nine

Dziewięć Języków - blog fantastyczny
Portfolio online

4
Oj, tam. Jak się tak uprzeć, to wszystko, WSZYSTKO, WSZYSTKO, WSZYSTKO da się potem podciągać w tym tekście pod seks.



a) Od czegoś Pani C. musiała być seksowną babką

b) Lyra jakoś musiała przyjść na ten świat, chyba że w alternatywnym Oksfordzie inaczej dochodzi do narodzin dzieci

c) Opisują tego tam Asriela jako takiego, takiego a takiego gościa Bóg wie ile razy. Ok, był piękny, mhrooczny i w ogóle, kiedy będą się kochać?



I tak dalej. O polance nie wspominając, chociaż... Czy ja wiem, czy to akurat ta scena uczy młodych czytelników: "O, patrzcie, tam są podteksty! Ona pachniała owocami, to na bank znaczy coś więcej! Seks, słoneczka Wy moje, seks!"? Osobiście, kiedy dotarłam do tej sceny, ziewałam z nudów. Tak, wiem, skąd się biorą dzieci. Nie wciągnęła mnie jej konstrukcja, nie mogłam stwierdzić: "Nie podoba mi się, ale warsztatowo to kawałek naprawdę świetny".



Ostatni tom był najgorszy, czasami odnosiłam wrażenie, iż dorwałam się naprawdę do takiej taniej sensacji a'la Dan Brown. "GłównodowodzącyAniołNimfomanem? W takim razie Will i Lyra na pewno coś zrobią".



Być może przesadzam.



Tak, trochę.



Polubiłam Pullmana. Lyra wydawała mi się sztuczna, gdyby nie przesadzać z nią oraz wywalić tę otoczkę "Kościół to ZUO!" (aczkolwiek, jestem prawie pewna, że "Materie" wyszły za granicą wcześniej, niż "Kod", w Polsce na pewno), wywaliłabym Tolkiena (za ładne wydanie... Ee... Postawiłabym na dolnej półce, o) oraz zaczęła krucjatę na rzecz czytania Pullmana.



Na razie jestem na etapie krucjaty Gaimanowej.



Pozdro.
"Tymczasem zaś trzymajcie się ciepło i bądźcie dla siebie dobrzy".

Przedmowa - list do Czytelnika z "Zielonej mili" Stephena Kinga.



"Zawsze wiedziałem, że jestem cholernie wyjątkowy".

Damon Albarn

5
A ja się przyznam, że przez trzeci tom nie przebrnęłam. Pierwszy mnie zachwycił (ogólnie i nie wdając się w szczegóły), drugi ostudził mój zapał a podczas czytania trzeciego "ziewałam z nudów" (jak to ładnie ujęła Eitai).



O scenie seksu słyszałam jedynie od kumpeli, która mi owe książki pożyczyła i szczerze mówiąc, nawet perspektywa dowiedzenia się, czymże to autor ma zamiar wytłumaczyć seks między dwoma trzynastolatkami, nie skusiła mnie do kontynuowania lektury.



Moim skromnym zdaniem jest to książka przekombinowana, nieprzemyślana i niespójna. Chociaż przyznaję, że miała wielki potencjał, nie zaliczyłabym jej do kategorii "must read". I doszukiwanie się w niej głębszych znaczeń, w żaden sposób jej nie pomaga.
"To, co poczwarka nazywa końcem świata, reszta świata nazywa motylem." Lao-Cy, Księga Drogi i Cnoty

"Litterae non erubescunt." Cyceron

6
Dla mnie trylogia "Mroczne materie" była niesamowicie nudna. Nie wiem dlaczego, ale po prostu nienawidzę książek, w których bohaterami są dzieci. Przyznam, że bardzo męczyłam się, czytając "Mroczne materie", a zwłaszcza "Bursztynową lunetę". Nie, nie. Taka lektura zdecydowanie nie dla mnie. Kupiłam te książki tylko ze względu na ładne okładki.
Każdego ranka, każdej nocy
Dla męki ktoś na świat przychodzi.
Jedni się rodzą dla radości,
Inni dla nocy i ciemności.

Wieczność kocha dzieła czasu.


– William Blake

7
Z Mrocznymi materiami problem jest taki, że Pullmann niby stworzył cały bardzo pomysłowy świat od podstaw, ale w książce wiele rzeczy jest tylko zaakcentowanych, ograniczonych do haseł. Nie czuć tu tej totalności kreacji co u naszego Dukaja na przykład. Pomysł z Pyłem, dajmonami etc. jest świetny, antyreligijność również ma ciekawe konsekwencje, choć tutaj tezy Pullmanna bywają dziurawę (konkretów nie podam, bo czytałem 2 lata temu); mnie najbardziej doskwierała uboga strona jezykowa. Widać, że to książki pomyślane na bestsellery dla masowego odbiorcy i lingwistycznie cała trylogia stoi na bardzo przeciętnym poziomie. Pomysł - tak, wykonanie - nieszczególnie.

8
Jedne z moich ulubionych książek. Dla czego? Nie będę wnikał w szczegóły kościelno-doktrynalne czy ateistyczne. Spodobała mi się po prostu historia. Było to coś zupełnie nowego, innego niż czytałem do tej pory.
Choć rozumu nie przedają,
I chłopowie rozum mają.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Czytelnia”