16

Latest post of the previous page:

Zazwyczaj unikam czytania książek, które oceniane są jako kiepskie, więc jakiś szczególnych porażek nie było... Może "Septimus Heap: Zakazana Magia" - niby się dało czytać, ale odebrałem tą książkę jako popłuczyny po popłuczynach.

17
To ja dorzucę na stertę "Byłem masonem" Maurice Caillet. Kupiłem, bo interesowałem się, 'z daleka', teoriami spiskowymi, zjawiskami paranormalnymi, itp. i pozycja wydała mi się ciekawa.



Maurice Caillet napisał książkę zadziwiającą.

Opowiada w niej historię swojego życia - życia człowieka niewierzącego, nieochrzczonego, masona i czcigodnego loży Wielkiego Wschodu, różokrzyżowca. Caillet w sposób czynny interesował się niemal wszystkimi formami parapsychologii, a jego nawrócenie dokonało się pod wpływem wstrząsu wywołanego propozycją szatana złożoną mu podczas seansu spirytystycznego.

Jako człowiek wykształcony, lekarz i wykładowca, bardzo sugestywnie pokazuje różnorodne doświadczenia człowieka uprawiającego przez długi czas najróżniejsze formy okultyzmu.

Wraz z nim przeżywamy burzliwą i niebezpieczną duchową przygodę z "happy endem", którego blask rzuca światło na wszystko, co wydarzyło się wcześniej.


Brzmi ciekawie? Szkoda tylko, że zanim dotrzecie do samego opisu różnych rytuałów MUSICIE PRZEBRNąć PRZEZ PONAD Pół KSIążKI RELIGIJNEGO BEłKOTU I GLęDZENIA O MIłOśCI JEZUSA, bo książka jest napisana w odwrotnej kolejności, czy jakoś tak.

Szczerze mówiąc, niewiele z tego pamiętam, właśnie dlatego, że wydarzenia nie były opisywane chronologicznie. Najpierw bodajże opisane było co się działo, gdy zaczął wierzyć, z mnóstwem wstawek, które dodatkowo wszystko gmatwały.

I właśnie przez ten szajs nie chciało mi się brnąć na tyle, że nawet nie popatrzyłem, co było dalej. Teraz trochę pogrzebałem, i po za pseudonaukowym bełkotem nie ma tam nic, czego nie można by znaleźć na internecie.



Serdecznie odradzam, chyba, że ktoś lubi religijny bełkot.
"No! I must kill the demons" he shouted

The radio said "No, John. You are the demons"

And then John was a zombie.

18
Ja nie polecam Różanego labiryntu Titanii Hardie. W zeszłym roku przed Bożym Narodzeniem poszłam z mamą do Empiku, bo ona chciała, żebym sama sobie wybrała książkę, którą dostanę na Gwiazdkę. No i tak sobie chodzę i znów dostaję kota, łagodnie mówiąc, bo książek, które chcę, jest tam za dużo. Wkurzam się i biorę pierwszą z brzegu - w tym przypadku był to właśnie Różany labirynt pani Hardie.
Żałuję (jak zawsze, zresztą)! Książka nudna jak flaki z olejem! Niby to jest o jakimś kolesiu, który "szuka prawdy w sercu różanego labiryntu", ale na początku książki on ginie i potem jest o jego bracie kardiologu i jakiejś babie, która przechodzi operację serca. Potem mamy jakąś mafię, której członkowie niby chcą stworzyć "lepszy świat" itp. itd.
Szczerze? Strasznie się męczyłam przy tej książce. Jedyne jej plusy to to, że zawiera gratis karty z cytatami Szekspira i tych takich tam, i to, że jest twarda i świetnie służy mi za podkładkę, o.
Ale tak ogólnie NIE POLECAM.
Każdego ranka, każdej nocy
Dla męki ktoś na świat przychodzi.
Jedni się rodzą dla radości,
Inni dla nocy i ciemności.

Wieczność kocha dzieła czasu.


– William Blake

19
Tajemnica Gaudiego - podobał mi się pomysł, zwłaszcza miasto-las-labirynt ale sposób realizacji jest nudny, zły, pełen zadziwiającego szczęścia dopisującego bohaterom. Jakiś na siłę i nudny wątek miłosny.

Bractwo świętego całunu - jak wyżej, ale o ile Gaudiego jeszcze zmogłam, o tyle całun zatrzymał mnie na stronie bodaj dwudziestej którejś i skutecznie, już nie mogłam, mimo dwu czy trzykrotnego podejścia.

Pan Szatan - hm, hm. Przeczytane. Zmogłam, nie polecam.

Imię bestii - przeczytane, bez emocji. Pan Komuda lepiej wygląda niż pisze, niestety.
w podskokach poprzez las, do Babci spieszy Kapturek

uśmiecha się cały czas, do Słonka i do chmurek

Czerwony Kapturek, wesoły Kapturek pozdrawia cały świat

20
Robert J. Szmidt - wszystko.
Panie, zachowaj mnie od zgubnego nawyku mniemania, że muszę coś powiedzieć na każdy temat i przy każdej okazji. Odbierz mi chęć prostowania każdemu jego ścieżek. Szkoda mi nie spożytkować wielkich zasobów mądrości, jakie posiadam, ale użycz mi, Panie, chwalebnego uczucia, że czasem mogę się mylić.

21
Marcin Firlej, Jacek Kaczmarek - Szum skrzydeł Azraela

Wyhaczona przeze mnie w taniej książce, oparta na faktach historia głośnego porwania polskich dziennikarzy w czasie wojny w Iraku. Sam temat oczywiście frapujący, dużo ciekawych obserwacji... ale napisane jest to fatalnie. Banalny styl, przetykany frazesami, bardzo ciężko się to czyta, jeśli człowiek przyzwyczajony jest do literatury hmm profesjonalnej. Przydałby się panom jakiś ghost writer, który ładnie opakowałby ten produkt. Niestety odradzam...

22
"Dwunatu" Jasper Kent - Do strony 150 czytało się przyjemnie. Swoisty fenomen w moich oczach - nie zdawałem sobie sprawy z tego, że można tak zaprzepaścić genialne podstawy ciekawej powieści i zrobić z tego mdłą, przewidywalną, ęczącą, nielogiczną opowiastkę. Ni to horror, ni to historyczne fantasy. Zagadką dla mnie jest zachyt prasy nad tym "dziełem". Brak jakiejkolwiek satysfakcji z przeczytania. Zmarnowany czas.
"13 anioł" Anna Kańtoch - Co się stanie, jak wrzucimy do miksera wszytko co mamy w lodówce? Wyjdzie coś smacznego i niepowtarzalnego, albo eliksir na całodniową biegunkę. W książce pani Kańtoch jest za dużo ciężkostrawnych rzeczy dla mnie. Elfy aktorzy, biznesmeni bankruci, anioły, getteimskie zespoły muzyczne grające nowy rodzaj muzyki (trudny do wymówienia). Za dużo tego. To tak jakby na siłę pchać puzzla tam, gdzie nie pasuje. Ale znam osoby, którym "13 anioł" siępodobał.
"Opowieści okrutne" Paweł Siedlar - Po przeczytaniu tego zbioru opowiadań targały mną na przemian nienawiść do autora i nadzieja na wydanie własnych wypocin. Nadzieja, dlatego, że "całe sześć opowiadań" jest całkowicie beznadziejnych. Tragedia. I choć jestem skromny i mam bardzo niskie mniemanie o sobie, to wiem, że napisałbym rzeczy dużo lepsze. Druga sprawa. Czemu nienawiść a nie żal i współczucie z powodu braku jakichkolwiek umiejętności pisarskich autora? Ano dlatego, że dokonał profanacji moich Mistrzów - Lovecrafta i Poego. Swój zbiór zatytuował "Opowieści okrutne", co od razu skojarzyło mi się z "Opowieściami niesamowitymi" Poego i "Opowieściami o makabrze i koszmarze" Lovecrafta. Tytuł jak i okładka wprowadzają w błąd, tak samo jak zachęty zPilipuka z drugiej strony okładki: "Zbiór opowiadań Pawła Siedlara przenosi nas do krainy strachu. Czytając je, bez trudu odnajdziemy własne lęki". Kłamstwa, wierutne kłamstwa! Żadnego napięcia, żadnej grozy... nic! I na każdym kroku nieudolnie nawiązuje do Mistrzów ("Ostatni autobus do Thunder" momentalnie skojarzył mi się z początkiem kultowego "Widma nad Innsmouth"). Jak sobie to wszystko przypomnę, to aż krew mnie zalewa i rozwija sięwe mnie cham, który przy spotkaniu z autorem trzepnąłby go jego włanym "dziełem" w pustą łepetynę zaprzątniętą jedynie żądzą zysku i perfidnym naciąganiu.
These dreams in which I'm dying are the best I ever have.

I'd like to learn how to play irish melody on flute.

"Dreaming dreams no mortal ever dare to dream"
E.A. Poe "The Crow"
ODPOWIEDZ

Wróć do „Czytelnia”