Anua86 pisze:Epejos, czy mógłbyś mi przybliżyć tematykę tych książek?
"Wstęp do semiotyki" Jerzego Pelca to wykład podstawowy na temat NAUKI O ZNAKACH. Książka ma jakieś 450 stron, jest napisana językiem stosunkowo prostym. Jednak im dalej się czyta, tym trudniej ogarnąć to zagadnienie jednym spojrzeniem. Jak miałem 19 lat zacząłem się zajmować semiotyką w znaczeniu bardziej ogólnym niż to, które zostało nakreślone przez Jerzego Pelca. Dopiero potem okazało się, że piszę książkę o semiotyce. Myślałem, że doszedłem do czegoś innowacyjnego, nowego systemu filozoficznego, tymczasem okazało się, że wszystko do czego doszedłem jest już spisane, skatalogowane i przemyślane (chaotycznie, bez charyzmy, lecz jest). Nawet terminologię ustaliłem podobną. Cóż, spóźniłem się o jakieś 80 lat.
Całą SEMIOTYKE można sprowadzić do relacji:
RZECZ - OBRAZ TEJ RZECZY
Człowiek stworzył OBRAZ RZECZY po to, by móc mówić, pisać i myśleć o rzeczach w sytuacji, gdy nie ma do nich bezpośredniego dostępu.
Słowo to obraz rzeczy.
Zdanie to obraz stanu rzeczy.
A język to (mówiąc najogólniej) obraz całej rzeczywistośći.
OBRAZ może być w zależności od kontekstu znakiem, oznaką, symbolem, wskaźnikiem, ikonem, symptomem, słowem, wyrażeniem, zdaniem, sygnałem, podobizną, rzutem, objawem, etc.
Podział znaków jest szeroki i każdy semiotyk tworzy w tym zakresie własną terminologię.
Dla nas - początkujących (bądź zaawansowanych) pisarzy - semiotyka ma elementarne znaczenie, bo pisać to znaczy wykonywać operacje na znakach.
"Wszystko jest znakiem" - mówi Amerykański semiotyk
Pierce.
***
"Nieobecna struktura" Umberto Eco'a to jakieś 400 stron na temat zasygnalizowany powyżej, lecz dużo bardziej hermetycznie i dużo bardziej niekomunikatywnie. Autor opisuje semiologię reklamy, architektury i generalnie semiologię komunikacji wszelakiej.
Miałem jak najlepsze chęci w stosunku do tej książki, jednak musiałem skapitulować po przeczytaniu mniej więcej 1/4 całości. Nie uważam się za niekompetentnego czytelnika. Wina musiała leżeć albo po stronie Umberta Eco'a albo po stronie tłumacza, który z rzeczy mało skomplikowanej uczynił coś na wzór scholastycznej metafizyki. Może pojęcia były przetłumaczone na lewą stronę, a może wywód klarowny w języku włoskim okazał się być niestrawny w języku polskim. Bo jak powszechnie wiadomo te same myśli mają różne kształty w różnych językach i czasami włosko-języczna percepcja świata najnormalniej w świecie rozmija się z polsko-języczną percepcją świata.
Szczerze odradzam.
***
Dzisiaj wypożyczyłem dwie książki:
1)
Stanisław Ignacy Witkiewicz "Listy do żony (1923 - 1927)" i
2)
Alfred Adler (światowej sławy psycholog) "Sens życia".
Treści szczegółowej nie znam, więc się nie wypowiadam. Trzymam je właśnie na kolanach i jestem podniecony tym faktem do granic możliwości. Książki zawsze wywoływały we mnie quasi-seksualny dreszcz. Każdy rozmiłowany czytelnik wie o czym mówię.