61

Latest post of the previous page:

Ej, to nie moje słowa. Tym bardziej, że ja nie mam takiego zdania o pracy Skibniewskiej.
Panie, zachowaj mnie od zgubnego nawyku mniemania, że muszę coś powiedzieć na każdy temat i przy każdej okazji. Odbierz mi chęć prostowania każdemu jego ścieżek. Szkoda mi nie spożytkować wielkich zasobów mądrości, jakie posiadam, ale użycz mi, Panie, chwalebnego uczucia, że czasem mogę się mylić.

62
O rany. Przepraszam bardzo. Zupełnie nie wiem, jak to się stało. Zaznaczyłem tekst i dałem cytuj... W takim razie proszę jakiegoś modka o poprawienie tego. Bardzo proszę i jeszcze raz przepraszam. :)

[ Dodano: Czw 03 Cze, 2010 ]
Albo całkiem przypadkiem odkryłem jakiegoś buga... Bo jak tak teraz sprawdzam, to mogę zaznaczyć twój tekst, a kliknąć "cc" przy kimś innym i... no właśnie. :)
[img]http://www.cdaction.pl/userbar/strona/userbar/15j3pcp0_user6.jpg[/img]
----------------------------------------------------------------------
[img]http://www.cdaction.pl/userbar/strona/userbar/15j3phuz_userbar(2)b.jpg[/img]

63
Dla mnie mistrzem pióra jest Peter V. Brett, autor cyklu o Malowanym Człowieku. Gościu potrafi tak wciągnąć czytelnika, że po prostu poezja. Zazdroszczę mu tego talentu, oj bardzo zazdroszczę. Za każdym razem, kiedy sięgam po jego książki i zaczynam je czytać, nie mogę przestać. Po prostu trudno mnie oderwać od lektury. A jak kończę czytać, to czuję ogromny niedosyt i chcę jeszcze i jeszcze. I strasznie mi odbija po lekturze jego książek, oczywiście w pozytywnym sensie.
Polecam, naprawdę, polecam książki Bretta.
Każdego ranka, każdej nocy
Dla męki ktoś na świat przychodzi.
Jedni się rodzą dla radości,
Inni dla nocy i ciemności.

Wieczność kocha dzieła czasu.


– William Blake

64
Moim mistrzem pióra jest, bez wątpienia, Michaił Bułhakow, autor "Mistrza i Małgorzaty". Chociaż napisał tylko tę jedną książkę, to bez wątpienia bije na głowę wielu innych pisarzy. Jest bardzo oryginalny, nie powtarza wątków, które przewinęły się w wielu innych książkach. Sama jego determinacja jest godna podziwu. "Mistrzu i Małgorzacie" poświęcił większą część swojego życia. Sowiecka cenzura miała do tego dzieła wciąż zastrzeżenia i znacznie wyszczuplała książkę. A on w końcu ukazał ją w pełni, pisząc kilkanaście wersji, aż doszedł do tej, którą udało się wydać.
Zachęcam do przeczytania jego książki, naprawdę warto.

[ Dodano: Nie 27 Cze, 2010 ]
Moim mistrzem pióra jest, bez wątpienia, Michaił Bułhakow, autor "Mistrza i Małgorzaty". Jest bardzo oryginalny, nie powtarza wątków, które przewinęły się w wielu innych książkach. Sama jego determinacja jest godna podziwu. "Mistrzu i Małgorzacie" poświęcił większą część swojego życia. Sowiecka cenzura miała do tego dzieła wciąż zastrzeżenia i znacznie wyszczuplała książkę. A on w końcu ukazał ją w pełni, pisząc kilkanaście wersji, aż doszedł do tej, którą udało się wydać.
Zachęcam do przeczytania jego książki, naprawdę warto.

65
Lobo - a kto w takim razie jest autorem zamieszczonych poniżej (dla ułatwienia dodałem jeszcze rok ich pisania)


* Notatki na mankietach (1920-1922)
* Zapiski młodego lekarza (1925-1927)
* Morfina (1927)
* Czerwona korona (1922, opowiadanie)
* Diaboliada (1924)
* Biała gwardia (1924)
* Fatalne jaja (1925)
* Mieszkanie Zojki (1925, sztuka teatralna)
* Psie serce (1926)
* Dni Turbinów (1926, sztuka teatralna)
* Bieg (1928, sztuka teatralna)
* Szkarłatna wyspa (1928, sztuka teatralna)
* Zmowa świętoszków (1929 sztuka teatralna o Molierze)
* Adam i Ewa (1931, sztuka teatralna)
* Błogostan (1934, sztuka teatralna)
* Ostatnie dni (1934 sztuka teatralna o Puszkinie)
* Batumi (1935, sztuka teatralna o młodości Stalina)
* Iwan Wasiljewicz (1935, sztuka teatralna)
* Mistrz i Małgorzata (1928-1940)
* Życie pana de Moliere (wydane w 1962)
Władysław "Naturszczyk" Zdanowicz

66
Naturszczyk, wiem, pomyliłem się, ale zbyt późno zdałem sobie sprawę z błędu i nie jestem obecnie w stanie tego poprawić.

68
Uwielbiam niejaką Jennifer Lynch - co prawda jest to z zawodu reżyserka i scenarzystka, napisała świątną książkę "Sekretny dziennik Laury Palmer". Może i napisała tylko jedną książkę, ale z całą pewnością jest to dzieło wybitne, przynajmniej jak na mój gust.

Oprócz tego przepadam za Virginią Andrews i jej serią "Hudson". Pisała głównie powieści obyczajowe, za którymi za bardzo nie przepadam, jednakże jej styl jest świetny i łatwo przy jej książkach zapomnieć o całym świecie i przeżywać uczucia bohaterów :)

72
Ewenement ze mnie żaden; moimi mistrzami są Dostojewski i Hłasko. Mam jeszcze innych twórców, którzy mnie inspirują i stawiam ich za wzór, ale ta dwójka jest dla mnie szczególna.

73
Fiodor Dostojewski - za "Braci Karamazow" i że nie pozwala mi przeczytać swojej książki szybciej niż w miesiąc, zmuszając do pracy mózgu
Vladimir Nabokov - za uroczego doktora Pnina i narracje na najwyższym poziomie
Bruno Schulz - za poezję i magię, która ujawnia nowe znaczenie języka

74
Bruno Schulz - za poezję i magię, która ujawnia nowe znaczenie języka
Zdaje mi się, że pleciesz głupoty. Ja osobiście w Schulzu widzę karykaturę Yoyce'a, tak czy siak, nieudolną. Obraziłaś poetów i poezję, bo ani Yoyce ani Schulz poetami nie byli. O ile ten pierwszy bazgrał trochę z sensem, powiedzmy, to Schulz był zwykłym snobem, który specjalnie i na siłę gmatwał język i tworzył otoczkę jakiejś głębi, którą czuć może tylko bardzo naiwna osoba. Długie, tandetne metafory, trudne wyrazy; to jest to nowe znaczenie języka? Proszę cię. (Do moderatorów: chciałem zauważyć, że i tu nikogo nie obrażam, więc proszę nie wjeżdżać mi tu z kolorem czerwonym. Dziękuję :-) )

75
To i ja dodam kilka swoich ulubionych.
Na pierwszym miejscu Clive Staples Lewis.
Potem naturalnie Pratchett. Ktoś już o tym wspominał. Śmieję się na każdej stronie.
Prócz tego Riordan, Flanagan, Mac Hale. No i Amanda Quick, oczywiście!
A oprócz nich Frances Hodgson Eliza Burnett.
Z rodzimych to Kornel Makuszyński za jego słodki przedwojenny styl (używał słów typu "zasię", "zaiste", "wybornie" w znaczeniu "cool"). Jego książki wzruszają mnie dosłownie do łez i do łez rozśmieszają.To nad książką jego autorstwa po raz pierwszy się rozpłakałam.

Przy okazji dodam kogoś, kto mnie odstręcza. To taki "antymistrz" pióra. Przeczytałam jedną jego książkę i mam dość na resztę życia. To Jacek Komuda. Brr, niedobrze się robi na samo wspomnienie!

76
merdevsky pisze:daje mi się, że pleciesz głupoty. Ja osobiście w Schulzu widzę karykaturę Yoyce'a, tak czy siak, nieudolną. Obraziłaś poetów i poezję, bo ani Yoyce ani Schulz poetami nie byli. O ile ten pierwszy bazgrał trochę z sensem, powiedzmy, to Schulz był zwykłym snobem, który specjalnie i na siłę gmatwał język i tworzył otoczkę jakiejś głębi, którą czuć może tylko bardzo naiwna osoba. Długie, tandetne metafory, trudne wyrazy; to jest to nowe znaczenie języka?
Odpowiadam na pytanie: NIE.
I ten on (co bazgrał z sensem) nazywał się Joyce.
Granice mego języka bedeuten die Grenzen meiner Welt.(Wittgenstein w połowie rozumiany)

Wróć do „Czytelnia”