Bajki filozoficzne Leszka Kołakowskiego

1
13 bajek z królestwa Lailonii dla dużych i małych oraz inne bajki, Warszawa 1998, 145 ss.
Koleżanka podarowała mi kilka lat temu, gdy leżalem w szpitalu po zabiegu korekty przegrody nosowej. Bardzo oryginalna lektura. Inteligencja, dowcip i styl autora podziałał na mnie tak, że na trochę prawie zapomniałem, że miałem wówczas nos o kształcie i kolorze dojrzałego pomidora :)
"Właściwie było to jedno z tych miejsc, które istnieją wyłącznie po to, żeby ktoś mógł z nich pochodzić." - T. Pratchett

Double-Edged (S)words

2
Lubię bajki Kołakowskiego. :) Najbardziej tę o człowieku, który odmówił bycia szczęśliwym w niebie, skoro jego brat cierpi w piekle. I "Rozmowy z diabłem" też bardzo lubię.
Oczywiście nieunikniona metafora, węgorz lub gwiazda, oczywiście czepianie się obrazu, oczywiście fikcja ergo spokój bibliotek i foteli; cóż chcesz, inaczej nie można zostać maharadżą Dżajpur, ławicą węgorzy, człowiekiem wznoszącym twarz ku przepastnej rudowłosej nocy.
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium

Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka

3
W takim razie dorzucę tu jeszcze Klucz niebieski albo opowieści biblijne zebrane ku pouczeniu i przestrodze. Zabawne i mądre. Mam w wydaniu Prószyńskiego i s-ki sprzed paru lat, ale były też w zbiorze Bajki różne Kołakowskiego z 1990 roku.
Ja to wszystko biorę z głowy. Czyli z niczego.

4
Ja ząś dla odmiany nie uważam "Bajek" i "Klucza niebieskiego" za najlepsze dzieło, gdy je czytałem, było dla mnie niekiedy zbyt hermetyczne i mało zrozumiałe. A! Wspomniana bajka o facecie, co nie chciał do nieba... ograny motyw wyeksplatowany np. w "Sednie sprawy" Grahama Greene'a. Jakiś krytyk, bodaj Chesterton, powiedział, że ludzie wzięli się za takie zagadnienia, gdy przestali wierzyć w istnienie nienawiści, realność radykalnego zła i samego piekła. Czy jakikolwiek niebianin, choćby i z najbliższej rodziny, ofiarowałby siebie za kogoś, kto autentycznie zasługiwałby na miano potępieńca? Wątpię. :)
\

5
Bajka o facecie, co nie chciał do nieba - to bardzo stary motyw, jeszcze przedscholastyczny. W każdym razie, z głębi średniowiecza, a może nawet wcześniejszy. Nie tak na 100% nie chciał, lecz wiedział, że nie będzie szczęśliwy w niebie, skoro jego brat cierpi wśród potępionych.
Jest i lustrzane odbicie tej wersji - że radość zbawionych w niebie jest tym większa, im gorsze są cierpienia potępieńców, gdyż w ten właśnie sposób realizuje się Boża sprawiedliwość.

Takie rozważania to Leitmotiv katechezy moralizatorskiej. Tracą nieco na znaczeniu wówczas, kiedy miejsce sprawiedliwości zajmuje nadzieja na miłosierdzie ;)
Ja to wszystko biorę z głowy. Czyli z niczego.

6
rubia pisze:Takie rozważania to Leitmotiv katechezy moralizatorskiej.
Mnie się ta bajka podoba dlatego, że jej ton na pozór zupełnie nie przystaje do tematyki. Przecież ten facet mówi głosem obrażonego, tupiącego dziecka! I ten kontrast nadaje bajce świeżość i moc. :)
Oczywiście nieunikniona metafora, węgorz lub gwiazda, oczywiście czepianie się obrazu, oczywiście fikcja ergo spokój bibliotek i foteli; cóż chcesz, inaczej nie można zostać maharadżą Dżajpur, ławicą węgorzy, człowiekiem wznoszącym twarz ku przepastnej rudowłosej nocy.
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium

Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka
ODPOWIEDZ

Wróć do „Czytelnia”