4
autor: ravva
Legenda pisarstwa
znam kossakowska z 'zakon krańca swiata'.
dwa tomy wydziergała, grzywa sie podniecał siewcą wiatru, wmawial mi, ze genialne, etc. no, ale on sie achaja zachwycał, wiec tu na obiektywizm liczyć nie można.
a prawda z 'zakonem...' jest taka, ze bohater (ten od pryzów, mega wielki tFardziel) byl niedorobiony.
parafrazując - niby był gościem, przy którym brudny harry narobiłby w gacie, a gadał, mędził jak pensjonarka od mniszkówny. i dokładnie tak się zachowywał.
autorka ewidentnie opisywała jakiegośtam swojego 'faceta idealnego', ale zabrakło jej konsekwencji w trzymaniu się wizerunku.
za każdym razem, gdy dawał się wrobić, pokonac, próbował komuś pomóc, dokopac (niewlaściwe skreślić) robił to na pół gwizdka, co się w tekscie czuło.
podobnie jak to, ze autorka własciwie nie umie wykrzesać z siebie opisu takiej bezwzględności, jaka powinien się łowca charakteryzować (np. pierońsko irracjonalny motyw, gdzie po uwięzieniu w zapadłej dziurze przez lokalnego burmistrza, gośc - po wypuszczeniu jakiegoś rzeźnickiego paskudztwa i wspólnym z, nomen omen, burmistrzem jego zakatrupieniu - zamiast przywalić mu w mordę i zwiać, zaprzyjaźnia się z wyżej wymienionym.
gdzie tu sens?
gdzie logika?
...
gdzie tinky winky?
Serwus, siostrzyczko moja najmilsza, no jak tam wam?
Zima zapewne drogi do domu już zawiała.
A gwiazdy spadają nad Kandaharem w łunie zorzy,
Ty tylko mamie, żem ja w Afganie, nie mów o tym.
(...)Gdy ktoś się spyta, o czym piszę ja, to coś wymyśl,
Ty tylko mamie, żem ja w Afganie, nie zdradź nigdy.