James Joyce

1
O rany. W ramach obowiązkowego poznawania klasyków tym razem wziąłem się za Joyce'a. Coś strasznego.
Najpierw przebrnąłem przez "Dublińczyków", jego debiutancki zbiór opowiadań z początku XX w. Nie doznałem ich - głównie dlatego, że Joyce nie stosuje tam klasycznego dramatycznego rozwiązania wątku typowego dla gatunku jakim jest opowiadanie, tylko po prostu... kończy akcję i tyle. Czytelnik zostaje z pustymi rękoma i sam musi dochodzić o co chodziło autorowi. Poza tym jest tam dużo nawiązań do ówczesnej sytuacji politycznej Irlandii, zwłaszcza do Pernella. Ciężka lektura.
Nie mniejszym wysiłkiem był męczony przeze mnie przez miesiąc "Portret Artysty Jako Młodego Człowieka", rzekomy klasyk powieści Bildunsroman. Nie mam zamiaru się sprzeczać, że Joyce posiadł zdolność operowania językiem jak mało kto - to jest oczywiste, widać to też w tłumaczeniu, o wersji oryginalnej nie wspominając. Natomiast treść - cóż, do przebrnięcia jest straszna. Problem w tym, że fabuła egzystuje tam w szczątkowej postaci. Jedyną postacią pojawiającą się przez całą powieść jest gł. bohater, Stefan Dedalus, ponoć alter ego samego autora. Wszystko inne jest tłem mającym uwypuklić proces jego psychicznego rozwoju. Trudno się czyta powieść, w której wszystkie postacie drugoplanowe pojawiają się jedynie na chwilę, a potem znikają. O ile same przemyślenia Dedalusa zostały napisane po mistrzowsku, o tyle gdy po raz KOLEJNY czyta się, podczas, dajmy na to, opisu przejścia Stefana przez ulicę, o czym on myśli i jakież to on ma egzystencjalne rozterki (które nie mają ŻADNEGO znaczenia dla fabuły) to można już dostać odruchów wymiotnych. A do tego dochodzą jeszcze wyjątkowo nudne i niekreatywne dialogi...
Zdaję sobie sprawę, że dzieła tego autora mnie po prostu przerosły niż, że są złe, no ale :) Teraz czeka na mnie magnum opus Joyce'a, czyli "Ulysses", ale chyba sobie na razie odpuszczę, bo obawiam się, że nie przebrnę przez te 800 stron...
Ktoś czytał może? :)

2
Będąc w podstawówce uzyskałam prawo do swobodnego przemieszczania się między półkami biblioteki i wyboru książek. W ten sposób w moje ręce trafił wspomniany "Ulisses". Do dzisiaj pamiętam, jak wyglądała okładka i że doczytałam tylko do połowy. Poza tym nic nie pamiętam i może to dobrze.
https://pisarzdowynajecia.com

3
Pamiętam, był taki wrzesień, 2 tygodnie września... Dzień w dzień impreza u kumpla od 19 do 9-10, potem kilka godzin snu, obiad i wreszcie "Ulisses" do 19 i znowu. Były w tym dni, że się czytało ciężko po kilkanaście stron, były takie że jednym tchem pochłaniałem 100 (choć oczy puchły a łeb nawalał jak dziki). To było coś jak inny świat, przez 2 tygodnie czułem się jakbym sam żył w powieści, jakby każdy głupi gest, każda rozmowa i każdy wypity Ciechan stawały się literaturą, kolejnym przeczytanym zdaniem. Gdyby to trwało choć o jeden dzień dłużej mógłbym sfiksować. Szkoda, że już nigdy nie będzie takiego pożegnania lata (choć "Finnegans Wake" jeszcze teoretycznie przede mną...).

Sorry za te sentymentalizmy, o samej powieści innym razem.
o tyle gdy po raz KOLEJNY czyta się, podczas, dajmy na to, opisu przejścia Stefana przez ulicę, o czym on myśli i jakież to on ma egzystencjalne rozterki (które nie mają ŻADNEGO znaczenia dla fabuły) to można już dostać odruchów wymiotnych.
Życie, panie kolego. Na tym polega piekło realizmu Joyce'a, że on nie dzieli zjawisk na mniej i bardziej ważne. Szedł ulicą 13 razy, to 13 razy.
Ciebie nie przyprawia o mdłości jak chodzisz dzień w dzień tym samym szlakiem? Mnie tak, dlatego rozumiem.
- Nie skazują małych dziewczynek na krzesło elektryczne, prawda?
- Jak to nie? Mają tam takie małe niebieskie krzesełka dla małych chłopców... i takie małe różowe dla dziewczynek.

4
No rozumiem. Cóż, skoro przebrnąłem przez całego Dostojewskiego to przez Ulissesa też powinienem. Tym niemniej obawiam się zetknięcia z tą powieścią :P
Tak, mnie też wkurza, gdy któryś raz idę gdzieś tą samą drogą. Tylko, że nie darzę moich ówczesnych przemyśleń jakie chodzą mi po głowie szczególnym sentymentem, a już na pewno nie uważam, że mogłyby być interesujące dla kogoś innego niż mnie :P

5
Dostojewski a Joyce to zupełnie inna bajka, inne rozumienie realizmu. na mnie swego czasu wrażenie zrobili obaj (przy czym Joyce okazał się jednak bardziej inspirujący, no i bliższy czasowo), ale myślę że ludzi którzy uwielbiają jednego, a drugiego nie mogą strawić są jednak tysiące.
a już na pewno nie uważam, że mogłyby być interesujące dla kogoś innego niż mnie :P
No ja to rozumiem. Ale interesujące/nieinteresujące to nie jest kryterium Joyce'a. Na tym polega siła przycigania i odpychania "Ulissesa", że tam w ogóle nie ma kryteriów tego typu.
- Nie skazują małych dziewczynek na krzesło elektryczne, prawda?
- Jak to nie? Mają tam takie małe niebieskie krzesełka dla małych chłopców... i takie małe różowe dla dziewczynek.

6
Jak przejdziesz "Ulissesa" to nic cię już nie złamie :D Wypożyczyłem kiedyś tam, pół roku męczyłem około 300 stron, ale leży nadal, jeszcze powalczę.
Tych wszystkich którzy upajają się zgiełkiem mass mediów, kretyńskim uśmiechem reklamy, zaniedbaniem przyrody, brakiem dyskrecji wyniesionym do rzędu cnót, należy nazwac kolaborantami nowoczesności.

7
Jak przejdziesz "Ulissesa" to nic cię już nie złamie :D
A "Finnegans Wake"? ;)
- Nie skazują małych dziewczynek na krzesło elektryczne, prawda?
- Jak to nie? Mają tam takie małe niebieskie krzesełka dla małych chłopców... i takie małe różowe dla dziewczynek.

8
Ale tego nie można przeczytać bo z tego co wiem tłumaczenie nie istnieje :p
Tych wszystkich którzy upajają się zgiełkiem mass mediów, kretyńskim uśmiechem reklamy, zaniedbaniem przyrody, brakiem dyskrecji wyniesionym do rzędu cnót, należy nazwac kolaborantami nowoczesności.

9
To czytaj oryginał. Tym bardziej cię złamie.
Panie, zachowaj mnie od zgubnego nawyku mniemania, że muszę coś powiedzieć na każdy temat i przy każdej okazji. Odbierz mi chęć prostowania każdemu jego ścieżek. Szkoda mi nie spożytkować wielkich zasobów mądrości, jakie posiadam, ale użycz mi, Panie, chwalebnego uczucia, że czasem mogę się mylić.

10
Pamiętacie mnie jeszcze? No.

Przeczytałem 500 stron Ulissesa.

Jeszcze tylko 300...

[ Dodano: Nie 20 Lis, 2011 ]
Prawie dokładnie rok po poprzednim poście zakończyłem lekturę :D :D :D :D
ODPOWIEDZ

Wróć do „Czytelnia”