Latest post of the previous page:
Te wszystkie argumenty o księgarniach, wzroście poziomu czytelnictwa i zakupu książek to jest tylko sztuczna mgła.Podparta oczywiście ustawodawstwem europejskim i wynikami regulacji na rynkach krajów zachodnich (nie mnie oceniać ich wiarygodność).
Na rynkach branżowych pojawienie się jakiegoś projektu aktu prawnego oznacza zazwyczaj jakąś grę kogoś przeciwko komuś.
Za tym konkretnym projektem stoi Polska Izba Książki, samorząd gospodarczy branży księgarskiej. Bynajmniej nie stanowi on monolitu, nie zrzesza też wszystkich podmiotów uczestniczących w rynku książki.
Szalenie intrygujące jest to, że twarzą projektu jest właściciel wydawnictwa BOSZ, które gra w lidze okręgowej.
Co skłaniałoby do wniosku, że gra jest prowadzona przeciwko dużym - tak wydawnictwom, jak dystrybutorom (o nich można przeczytać na stronie Wydawnictwa Wolters Kluwer, którego prezes jest jednocześnie prezesem PIK)
Zatem zapewne otrzymamy rozkład głosów, opinii mniej więcej taki sam, jak w przypadku relacji sklepy wielkopowierzchniowe - sklepy osiedlowe.
A efekty będą takie, o jakich mówi przytomnie Grimzon. Rezerwa potencjału dużych spokojnie wystarczy na dalsze promocje i wyzwoli niezwykłą pomysłowość w ich konstruowaniu. Mali wydawcy znowu będą się musieli przystosować, w efekcie nie uzyskają nic. W tyłek zapewne dostanie część księgarń internetowych, sytuacja największych i tych, które obsługują nisze tematyczne pozostanie bez zmian.
Jest jeszcze kwestia podręczników, na które przewiduje się rabaty do 15%. Z tym też lepiej poradzą sobie duzi (efekt skali).
No i pominięcie ebooków też wydaje się ciekawe...
W sumie, jak dla mnie - ustawa-ciekawostka, która nijak nie zrealizuje oczekiwań jej ojców. Przynajmniej tych oficjalnie deklarowanych.