OFICYNKA - casus redakcji tekstu

1
Sądząc z promocyjnych fragmentów powieść fatalnie zredagowana. Jest po premierze, mleko się wylało.

Za jakość powieści całkowicie odpowiada autor własnym nazwiskiem na stronie tytułowej, to oczywiste. Co jednak dalej, Kochana Redakcjo?
Granice mego języka bedeuten die Grenzen meiner Welt.(Wittgenstein w połowie rozumiany)

2
Po redakcji językowej nie przysłali tekstu z zaznaczonymi zmianami do korekty autorskiej?

Normalna, porządna praktyka to redagowanie tekstu w porozumieniu z autorem, przysłanie poprawionego tekstu do akceptacji, a później jeszcze przysłanie do akceptacji zupełnie ostatecznej wersji, tej, która idzie do druku - już po korekcie i składzie.
Między kotem a komputerem - http://halas-agn.blogspot.com/

3
Ignite pisze:Po redakcji językowej nie przysłali tekstu z zaznaczonymi zmianami do korekty autorskiej?
Mówiąc otwarcie - nie wiem, bo rzecz nie dotyczy mojego tekstu.
Podejrzewam, że przysłano, bo to dobra praktyka wydawnictwa.

Problem w tym, że tekst już poszedł z babolcami i pozamiatane. Mam dwa dylematy:
1. Odpowiedzialność wydawnictwa jest wobec autora niewielka, publikacja taka jedynie rzutuje na jego (wydawnictwa) wizerunek. Przyjmując do wydania powieść zbagatelizowano redakcję, puszczono niedoświadczonego pisarza i... (nie wiem, co dalej)
2. Reparacja szkód na tekście wydanym (ponowna redakcja, dodruk) jest powiedzmy możliwa i ... (nie wiem, co dalej).

Nie moje małpy i cyrk, ale zaintrygowało mnie to jako zjawisko. Zastanawia mnie dialog autora z wydawnictwem w takiej sytuacji. Domniemany, bo przecież nie ma obowiązku, musu, w moim przekonaniu pretensje autora też byłyby prawnie nieuzasadnione.
Granice mego języka bedeuten die Grenzen meiner Welt.(Wittgenstein w połowie rozumiany)

5
Jeśli autor odesłał korektę autorską bez żadnych zastrzeżeń, to zgodził się na publikację tekstu w takim kształcie, więc nie może żądać reparacji szkód, IMO.

Pytanie, czy babolce są dziełem autora, a redaktor je tylko przepuścił, czy też są twórczym wkładem redaktora w dzieło ;) Tak czy inaczej to autor ma obowiązek dopilnować, czy mu w tekście nie narozrabiali.
Między kotem a komputerem - http://halas-agn.blogspot.com/

6
W sumie racja. I Twoja, Ignite, i Romka.
Autor zaakceptował, wydawnictwu może wisi... Szkoda.
Granice mego języka bedeuten die Grenzen meiner Welt.(Wittgenstein w połowie rozumiany)
ODPOWIEDZ

Wróć do „Wydawnictwa”