Temat: "zielono mi w rowie i mlecze w nim kwitną, na kratkę z betonu rzucane z ogrodu"
Gatunek: dowolny
Limit znaków: ok. 10 000
Czas: 14 lipca 2017
Użytkownicy mogą przyznawać opowiadaniom punkty wg schematu:
Pomysł - max 20 punktów.
Styl - max 20 punktów.
Realizacja tematu - max 10 punktów.
Schematyczność - max 10 punktów. (im więcej punktów, tym mniejsze chodzenie utartymi ścieżkami)
Błędy - max 20 punktów. (ort, gram, styl oraz językowe; im więcej punktów, tym mniej błędów)
Ogólnie - max 20 punktów. (wrażenia ogólne, przesłanie, wartości, itp.)
Ocena końcowa - zsumowane punkty
Oceniać można przez tydzień od wstawienia, tak więc w tym przypadku ostateczny termin wystawienia oceny to 21.07.2017.
Po tym czasie temat zostanie zamknięty, a punkty podliczone.
Wolha.Redna vs Baribal
2-------------------------------------------
TEKST I
-------------------------------------------
TEKST I
-------------------------------------------
Krok za krokiem, zbliżam się, czując w gardle narastający strach. Dla odwrócenia uwagi nucę pod nosem bzdurne melodyjki, ale niewiele to daje. W głowie wciąż roją się opowieści. Na przykład ta o petycji. Legendarnego czynu, czyli próby jej doręczenia do włodarzy miasta, dokonały dwie osoby, lecz gdy wróciły – wciąż trzęsąc się z przerażenia i mówiąc szeptem, co dane im było zobaczyć – historia prędko zaczęła zataczać kręgi na mieście. Nie wiem więc, jak wyglądała pani Halinka, która miała skrzekliwie rzec:
— Dać mi tu na dziennik podawczy!
Lecz gdy widzę ją oczami wyobraźni, jak zanosi się złowieszczym śmiechem i szponiastą dłonią rozrywa petycję na kawałeczki, przechodzą mnie ciarki. Tak samo jak wtedy, gdy czasem spotykam na mieście owych nieszczęśników, którzy porwali się na wejście do jej przybytku. Do dziś mają na twarzy czerwoną kratkę pozostałą po waleniu łbem w urzędniczy beton.
Idę więc dalej, mijając szare blokowiska i wbrew rozsądkowi oczekując cudu. Nie śpieszy mi się jednak. Wdycham zapach wiosny i ciepło spoglądam na kwitnące wokół mlecze. Celowo unikam patrzenia na wylot drogi wewnętrznej – nie chcę znać stanu faktycznego wcześniej, niż będzie to absolutnie konieczne.
Czas jednak płynie nieubłaganie i wreszcie docieram do miejsca przeznaczenia. Przedmiotu błagań, lęków i nieśmiałych marzeń wszystkich okolicznych mieszkańców: czteropasmowego skrzyżowania ulicy Ogrodowej i Ugorowej. Rzut oka upewnia mnie, że moje nadzieje, jak zawsze, okazały się płonne. Skrzyżowanie wciąż nie ma świateł.
Staję więc nieśmiało przy przejściu od Ogrodowej. Strach wciąż narasta. Gdyby tylko była możliwa ucieczka! Ale nie, przejście na drugą stronę ulicy jest w moim przypadku absolutnie niezbędne. Więc czekam. W ułamku sekundy mija mnie opel, kierowca pustym wzrokiem wpatruje się wprost przed siebie. Zaraz potem BMW, citroen, volvo… Tamtych na pozostałych trzech pasach nawet nie próbuję zliczyć, wkrótce tracę rachubę. Auta przemykają jedno za drugim, nie odróżniam już marek. Wkrótce widzę tylko kolorowe zygzaki.
Wzdycham więc trzy razy, rozglądam się naokoło, dla pewności nawet obracam, wreszcie podejmuję decyzję i postępuję pół kroku do przodu. Natychmiast powietrze na całej długości i szerokości Ogrodowej przeszywa ostry dźwięk klaksonów. Z drzew unosi się chmara wron, zawisa na niebie, aż światło przygasa, trzepoczą się, ich pióra spadają jak czarny śnieg.
Czuję, jak czoło zrasza mi pot, usiłuję trwać w pozycji, z prawą nogą na przodzie, próbuję stanąć na niej pewnie, a nawet podciągnąć drugą. Nie daję rady, lewa noga jest jak z ołowiu, wszechogarniający hałas wdziera mi się w mózg, wrony na niebie wpatrują się we mnie błyszczącymi oczami i chyba nawet oblizują swoje dzioby. To nie do zniesienia. Wstrzymuję oddech. Powolutku, milimetr po milimetrze cofam stopę. Gdy powraca do poprzedniej pozycji, a kolana prostują się, wrony wracają do swoich posterunków na drzewach, a klaksony cichną. Cisza (względna oczywiście, z odgłosami silników i kół) aż dzwoni w uszach. Oddycham, otrzepuję ubranie. Całe szczęście, oprócz czarnych ptasich piór nie ma tam innej niespodzianki.
Trzęsą mi się ręce, odruchowo szukam w kieszeni paczki z papierosami, ale nie palę już od lat, teraz żałuję, ale cóż, jestem, stoję przed tym cholernym przejściem, jeszcze nie chcę kapitulować. Wzmagam więc czujność, przeczesuję wzrokiem te cztery pasma, daremnie szukając wzrokiem jakiejś szczeliny. Zamiast niej, widzę jednak twarze kierowców. Młode i stare. Pomarszczone, pryszczate, gładkie, naturalne, umalowane, nawet trafia się kilka w maskach. I wszystkie co do jednej zwrócone w moją stronę, patrzą potępiająco, wykrzywiają usta, czy naprawdę widzę wilcze kły?
Chcąc dodać sobie otuchy, usiłuję myśleć o celu tej całej wyprawy. Tak. Nowo otwarty sklep spożywczy sto metrów za przejściem na Ogrodowej i schabowy w promocji. W naszym osiedlowym nie sprzedają. Zew natury – pożądanie schabowego zdołał pokonać z dawna wdrukowany strach przed czteropasmowym skrzyżowaniem. Wizualizuję więc sobie schabowego jak z serialu z product placement, przywołuję prawie zapomniany zapach i czuję się nieco lepiej. Legendy mówiły, że owi bohaterowie od petycji w sprawie naprawienia zepsutych świateł przed wyprawą pocieszali się wzajemnie wizją kraftowego piwa z monopolowego.
Nie mam schabowego, dopiero go zdobędę, więc zamiast kotleta wyjmuję z kieszeni pajdę chleba i zagryzam. Przejeżdżające samochody ruszają jakoś szybciej z piskiem opon, w moją stronę wieją spaliny. Krztuszę się, kromka nie ma już tego smaku, ale gryzę do końca i przełykam ze świadomością, że oto wprowadzam do organizmu całą tablicę Mendelejwa.
Wraz z pierwiastkami do organizmu wchodzą nowe siły. Nie ryzykuję jednak pochopnych działań, na razie patrzę. Tymczasem rodzaj pojazdów na jezdni zmienia się. Najpierw jechały osobowe, teraz co rusz widzę minibusy, busy i osobowe z dużymi przyczepami. Prędkość nie zmniejsza się, jedynie ruch zagęszcza. Nawet karawany pogrzebowe śmigają tak, że ledwo je widać. Mam przeczucie, żeby się pospieszyć, ale nie mogę zdecydować się na działanie – pojawiają się autobusy w szeregu, jeden za drugim, prawie siedzą sobie na zderzakach. W środku pełno ludzi, wszyscy patrzą się na mnie i wykrzywiają złośliwie usta.
Stoję więc i się patrzę, może znów się przerzedzi, może to jakaś wycieczka, może… ale wiem, czuję podskórnie, że to przekonywanie siebie jest daremne. Mimo to czekam i znów wracam myślami do innej znów opowieści, gdy jedna z naszych blokowych staruszek opowiadała, że kiedyś, dawno temu, gdy działały jeszcze światła na skrzyżowaniu Ogrodowej i Ugorowej, na drzewach nie było tylu gniazd wron. Podobno zagnieździły się w pobliskich drzewach dlatego, że w od pewnego momentu w okolicy zaczęło pojawiać się wiele trupów do rozdziobania. Podobno nawet nie trzeba tu wzywać MPO – w okamgnieniu z ciała pozostają same kości. Znów oblatuje mnie strach, całe zdecydowanie znika i nawet wizja schabowego już nie pomaga.
Tymczasem za autobusami nadjeżdżają tiry i cysterny i teraz wiem już, że to ostatni moment, nie mam pojęcia, co może być większego niż tir czy cysterna, ale rozsądek nakazuje, by wkroczyć wtedy, gdy jeszcze się rozpoznaje przeszkodę. Gdy nie widzę drugiego wytęsknionego brzegu, jest trudniej. Wahania się nasilają, pojawiają wątpliwości – czy cel jest wart takich wysiłków? A jeżeli, zanim dojdę do nowo otwartego spożywczego, cały promocyjny schabowy będzie już wykupiony? Besztam się – nie ma co mnożyć przeszkód wewnątrz, skoro tyle jest zewnętrznych. Pojazdy zasłaniają mi drugą krawędź jezdni i widok za nią, czasem tylko miga co jakiś czas. Nawiedza mnie myśl, że przecież jest jeszcze droga powrotna, ale odpędzam ją. Liczy się tylko schabowy.
Znów więc usiłuję oderwać nogę od podłoża – ale nie udaje mi się to i tym razem nie dzieje się to ze strachu. Coś mi ją przytwierdza, czuję zaskoczenie, więc zerkam pod nogi i widzę, jak z buta wystaje mi korzeń. Który w dodatku błyskawicznie wypuszcza wciąż nowe pędy, wwierca się w chodnik i przytwierdza mnie do niego z siłą super kleju.
Wyrywam się, ale nogi nie chcą mnie już słuchać. Patrzę na skórę – pokrywa się zielonymi plamkami. Ręce sztywnieją, z końca palców wystrzelają mi kwitnące mlecze, czuję je też na głowie choć nie mogę ich już dotknąć.
Tymczasem ruch na drodze przerzedza się, wracają powoli osobowe, nawet jadą nieco wolniej, da się odczytać numery rejestracyjne pojazdów. Ale ja już nie mogę zrobić kroku, stoję tylko bezsilnie i patrzę na wytęskniony drugi brzeg. Jestem w szoku, jeszcze nie w pełni dochodzi do mnie, co właściwie się stało. Oto ja, człowiek, zmieniam się w roślinę. Kwitnący kwiat.
Z prawej i z lewej niemal natychmiast (czekali na to?) podchodzą do mnie mężczyźni w kombinezonach, pewnie pracownicy zieleni miejskiej. Wprawnie, fachowo wykopują z ziemi moje korzenie, biorą mnie pod pachy, unoszą i wsadzają do dużej donicy, nie zważając na krzyk w mojej już roślinnej duszy. Następnie przenoszą na trawnik przed blokiem, jeden z tych mijanych przeze mnie po drodze i na powrót zakopują, tym razem w ziemi, obok innych mleczy, które tak niedawno wzbudzały mój podziw i zachwyt. Po zakończeniu czynności bez słowa odchodzą, pewnie szukać innych zakwitłych mleczy. Nie wymieniają żadnych komentarzy poza niezbędnymi, widać przywykli, wykonują więc swoje, nie wnikając w filozofię czynności.
Rosnę więc. Mój niemy protest wciąż trwał i trwa, bezgłośny, bezwonny, niedostrzegalny. Tkwię tu, kwitnę wśród zieleni i innych mleczy, w których czasem dostrzegam ludzkie kształty. Prawdziwi ludzie mijają mnie obojętnie, czasem małe dziecko podchodzi i woła:
— Jaki piękny kwiatek! - A ja boję się, by nie zechciało zrobić sobie wianka lub bukietu ze mnie i z moich nieszczęsnych towarzyszy.
Pozostaję tu, nie przekroczywszy skrzyżowania Ogrodowej z Ugorową, nie zjadłszy schabowego, którego już nigdy nie spróbuję. Zżera mnie tęsknota za ludzkim życiem, bliskimi, za smakami i zapachami. Moim jedynym towarzyszem jest strach, którego pierwsze symptomy pojawiły się na Ogrodowej. Teraz jest ze mną zawsze, Nie widzę dla siebie przyszłości. Nie znam współtowarzyszy niedoli, lecz dostrzegam jedno - nikt z tych, którzy przekształcili się w roślinę, nie powrócił z powrotem do postaci człowieka.
Na dnie mojej depresji, głębokiej jak Rów Mariański (kto z nas poznał smutek rośliny?) kwitnę więc jako mlecz wśród zieleni na Ogrodowej, czekając, aż przyjdzie lato, przekształcę się w dmuchawca i wiatr rzuci mnie tam, gdzie zechce – może na inną trawę, a może na kratkę z betonu, zamontowaną w kolejnym urzędzie. Na moim miejscu zaś zjawi się kolejna ofiara czteropasmowego skrzyżowania bez świateł.
-------------------------------------------
TEKST II
-------------------------------------------
TEKST II
-------------------------------------------
Żaden schron, żaden beton
Rów biegł równolegle do torów. Kiedyś kwitł życiem, ciemną tonią wypełniającej go wody, gdzie szło się oglądać kijanki i żaby. Czasami, jak dziewczyny z podwórka były głupie i naśmiewały się, wyrywało się kwiaty z ogródka, jak nazywały te kilka mleczy rosnących między płytami chodnika, i rzucało do rowu, między kijanki i żabki. Niech wam teraz kwitną, krzyczało się. Potem miało się lanie od dziadka za bycie chamskim. Rów wciąż biegnie równolegle do torów, linia w kierunku Skierniewic. Kiedyś rów kontrastował swoim dzikim życiem z zimną stalą szyn. Teraz też kontrastował z ich czerwienią.
Gdyby ten rów był człowiekiem, pewnie mógłby powiedzieć wiele, kto wie, może nawet więcej niż mówił. Zielono mi, mógł śpiewać, cały zarośnięty, gdzieniegdzie znaczony punktami umajonych glonem kałuż.
Trzeba było to powiedzieć, rów był martwy. Babcia też jak to się wszystko spina w całość, pomyślał młody w końcu odrywając wzrok od okna.
— Ej, młody. — Głos ostatecznie przerwał ciąg jego wspomnień. — Może weźmiesz się w końcu za robotę, mamy jeszcze całą sypialnię do sprawdzenia.
Młody zwinnie mijał kartonowe pudła. Cały weekend psu w dupę, jako jedyni spadkobiercy byli w obowiązku przejrzeć graty, jakie dziadkowie po sobie zostawili.
— No, jest wreszcie królewna, pomóż mi z tymi futrami.
Z przepastnego brzucha grubej jak baba szafy przerzucali kolejne zwały futer i kożuchów. Śmierdziały, tak samo jak każde wakacje, które tu się spędzało, odartymi kolanami, gołąbkami bez smaku i obolałą dupą, kiedy znowu podpadło się dziadkowi.
— Mieli tego, jak na Sybir — skwitował młody. — Po chuj im tyle tego.
— Globalne ocieplenie. — W głosie starszego szło wyczuć niecierpliwość. — Nie gadaj, tylko wrzucaj do dużego pudła.
Do pudła, tego obok łóżka, gdzie spało się w każde wakacje.
— Tyle lat… — rzucił młody, powtórzył, by przyciągnąć uwagę brata. Tyle lat tu się przyjeżdżało, wiejska kanikuła. Bo dzieciom potrzeba zieleni, odpoczynku od tego betonu i telewizji. W tej kracie betonu kwitną tylko na opak jak mlecze rzucone z ogrodu. Matce czasem się zbierało na takie zdobione myśli. Kurwa jego mać.
— Wiesz — młody nie odpuszczał — tyle raz nas tu zwozili, a właściwie tak mało pamiętam z czasu, który tu spędziłem.
Starszy odpowiedział hukiem kożucha wrzuconego do pudła.
Starszy odpowiedział hukiem kożucha wrzuconego do pudła.
— No i wszystko. — Westchnął z ulgą. — Pójdzie na powodzian, czy chuj wi co. — W końcu spojrzał na młodszego. — Mówiłeś coś.
— Pamiętasz cokolwiek z wakacji tutaj.
Starszy nie odpowiedział, jakby myślał. Na twarzy zrodził mu się złośliwy uśmiech.
— Te jedne wakacje, kiedy co nocy szczałeś w gacie. — Zaśmiał się krótko i wrócił do zbierania gratów.
Drzwi trzasnęły dwa razy.
***
Jakby iść wzdłuż torów, czy to pordzewiałych, czy stalowych, widok dookoła niewiele by się zmienił. Płaskie plany uprawnych pól, gdzie nie gdzie przycupnięta chata, zabudowa gospodarcza. Jakby świat w tej części był płaską tasiemką, zwiniętą w osiem, pomazana ołówkiem szyn i zielonym flamastrem martwego jak babcia rowu.
No, chyba, że szło się w stronę Skierniewic. Monotonię przerywał wtedy pojedynczy wiadukt, rozpostarty nad linią kolejową. Wierzch wiaduktu nawet wtedy był nudny, ruscy tirami wieźli na zachód, Niemcy na wschód. Kiedy się tu było, to szło się pod wiadukt, pod cień, mazać na betonie, oglądać gołe baby z podkradzionych gazetek. Samemu się nie szło, rzecz jasna, to Starszy szedł, z chłopakami ze wsi. Będąc młodym przecież by się wygadało i znowu bolałaby dupa.
Nie szło się też, bo strach był. Uważaj, mówili, tam siedzi dupolutnik, jak nie będziesz uważał to ci zalutuje dupę.
Młody zaśmiał się, mieli pomysły, skurwiele jedni. Szedł wzdłuż zielonej struny rowy, łuk wiaduktu był coraz bliżej.
To były wakacje, któreś już z rzędu, miało się lat więcej, może dziesięć, dwanaście. W końcu dało się przekonać Starszego i chłopaków. Miało się milczeć, pod groźbą zrobienia z dupy jesieni średniowiecza. Brzmiało strasznie, jeszcze straszniej zanim zaczęło się oglądać na vhs cokolwiek innego niż kreskówki od Disneya.
Wyszło się późnym wieczorem, niby na podchody. Czujność dziadka uśpiona, pośladki potem podziękowały za brak tradycyjnego wpierdolu.
Lipcowe słonce nie dawało spokoju, po chuj dziadkom tyle futer, jak tu zawsze było gorąco? Zwinnie przeskoczył and suchym rowem. Globalne ocieplenie, pomyślał, chowając się w przyjemnym chłodzie między filarami z betonu.
— A żeby wam gnoje nigdy nie przyszło do głowy iść za ten wiadukt. — Zanim udar wyprażył dziadkowi mózg, miał głos głęboki i szorstki.
— Jak się dowiem i złapie, łby pourywam.
Młody nie rozumiał, po co było tyle hałasu o wyjście za wiadukt. Dalej było tak samo płasko i nudno jak wokół domu. Chyba tylko o swojego Polaroida, drogiego, sprowadzonego ze Stanów, dziadek robił większe afery. Jak raz się dotknęło, to pośladkami mogło by służyć za światła migania. Ale rozumiało się, że pewnie to z wiaduktem wynikało z troski. Dupolutnik to pewnie było tylko ich, gnojków wyjaśnienie. Dziadek, jak każdy z dorosłych wiedział lepiej co może czyhać tam gdzie nikt nie widzi.
Tej nocy siedziało się ze starszym, było się dumnym, w końcu było się wśród tych fajnych. Wymęczony playboy przechodził z rąk do rąk. Dziwne, pierwszą gołą babę powinien pamiętać, może nie w detalach, ale w ogólnym zarysie. Lipa, nawet bobra, bądź braku nie potrafił sobie przywołać.
Oparł się o ścianę, poczuł chłód betonu. Wymalowane sprejem kutasy wyblakły przez te wszystkie lata.
Tego samego lata faktycznie szczało się w łóżku. Nie pomagało unikanie napojów przed snem, cieńsze, grubsze koce, solidny wpierdol od dziadka zatrzymał problem, ale tylko na ostatnie kilka nocy.
Starszy miał używanie, nie omieszkał podzielić się z chłopakami ze wsi. No i tak wszystko poszło się jebać. Nie było już chodzenia na gołe baby pod wiaduktem. Kto by chciał z takim frajerem, pewnie tak między sobą mówili.
***
Woda w rowie, kiedy szło się wzdłuż niego drżała w rytmie kolejnych przejeżdżających pociągów. Cargo Skierniewice, cargo Warszawa. Czasem, gdy modliło się przy obiedzie, stukot zagłuszał ameny, Matkę Boską naścienną wprawiał w drżenie, zrzucał z gwoździka na podłogę.
Dorosło się, nie powinno się obrażać o głupoty. Wracał do domu, wzdłuż rowu, w którym ostatnie ginące kałuże były niewzruszone. Z tej całej nostalgii zerwał kilka mleczy, co rosły między płytami chodnika, rzucił w rów, niech kwitną.
— No, jesteś wreszcie. — Starszy przywitał go na zewnątrz, pakował pełny futer karton. — Chyba nie obraziłeś się?
Młody wysilił się na uśmiech.
— Nie, spoko, poszedłem tylko powspominać, jak wtedy nastraszyliście mnie pod wiaduktem.
Na twarzy Starszego wyrysowało się zdziwienie.
Nie pamiętał? Przecież szło się z nim, oglądało się z nim gołe baby z playboya. W końcu też uciekało się jak pojebany, gdy wyskoczył przebrany za dupolutnika. Biała maska z materiału, ciemne futro na karku. W świetle latarek trzymanych w rozedrganych dłoniach wyglądał na o wiele większego.
— No nie pamiętasz? Zgadaliście się z chłopakami, przebrałeś się, tak mnie nastraszyliście, że potem szczałem w nocy przez resztę turnusu.
Starszy milczał, Patrzył na brata jak na idiotę.
— Chyba coś ci się wydaje, nigdy tego nie robiliśmy. Nie wzięlibyśmy cię tam, bo od razu wygadałbyś, kabel z ciebie był niezły.
Chyba robił go w chuja. Przecież było się, pamiętało się, szczało się.
— Pierdolisz. Młody machnął ręką. — Zostało coś jeszcze do zabrania?
W szafie miały czekać jeszcze dwa trzy pudełka. Skoro Starszy męczył się z pakowaniem futer, to Młody mógł po prostu się nimi zająć.
***
Ta szafa musiała być złożona na miejscu, ciężkie bydlę z grubego, prawdziwego drewna. Solidne jak uda słowiańskiej dziołchy. Nie to co młody miał w domu, zestaw sosnowy Houy z Ikei. Zabawne, pomyślał, gdy sięgnął w jej czeluść, po ostatnie kilka pudełek, pewnie z butami, w środku w ogóle nie było miejsca. Widać, tak wtedy robili.
Mała dziura w wewnętrznej ścianie szafy przyciągnęła jego uwagę. Podwójne wieko? Nacisnął mocniej, dało się przesunąć. Czas wygryzł drogę do odkrycia, ze szafa miała podwójne ściany. Może po prostu tak budowali. Skoro mieściły się futra, to po co więcej miejsca? Machnąłby na to ręką, gdyby nie małe pudełeczko, schowane za fałszywą ścianą. Ciekawość zatriumfowało. Pudełeczko było lekkie, łatwo dało się otworzyć.
Starszy pierdolił, było się raz tam pod wiaduktem, spotkało się dupolutnika. Pudełeczko było lekkie, jakby niczego nie skrywało. Było się, pamiętało się, szczało się. Ze strachu. Pudełeczko upadło na podłogę, kwadraciki zdjęć z Polaroida porozrzucały się, niczym mole z zapomnianej szafy.
Nie miało się latarki, ale było światło. Było się, pamiętało się. Biała materiałowa maska, futro na karku. Był duży, gruby, prawdziwy. Tak prawdziwy jak zdjęcia z dziadkowego Polaroida. Było się, pamiętało się, ale zapomniał. Było się fotografowanym, złapanym. Zgwałconym.
Wolha.Redna vs Baribal
3Mam przyjemność zacząć 
Tekst I.
Pomysł 16/20 - ciekawy. Batalie w urzędzie zawsze rozgrzewają mnie do czerwoności. Do przyziemnych aspektów odniosę się później, ale póki co przerażony człowiek na krawężniku, który boi się przejść przez jezdnię, walka samego z sobą, opis owej walki. Ciekawie, ciekawie... tym bardziej, że sam kiedyś panicznie się bałem pojazdów większych niż dostawczaki. I końcówka całkiem oryginalna.
Styl 8/20 - myślę, że tutaj trzeba wrzucić TE wszystkie niepotrzebne "się", zaimki wskazujące, których widok za każdym razem bił mnie w oczy. Styl prosty, niewyszukany, dla mnie in plus, nie przepadam za filozofowaniem w nadmiarze.
Realizacja tematu 2/10 - tutaj jak na moje żaden z autorów się nie popisał, więc biję po równo. Zabrakło też, jak na moje, odniesienia do oryginału pana Wierzyńskiego (tak, Bartosh, antypoeta, zadał sobie trud sprawdzenia).
Schematyczność 8/10 - w tej kategorii pierwszy tekst jak na moje wygrywa.
Błędy 16/20 - były. Za każdy odjąłem punkt. Jak na dyktandzie z polskiego.
Ogólnie 10/20 - jak powiedział klasyk: "No tak średnio, bym powiedział, tak średnio". Myślę, że można byłoby zrobić to lepiej.
Co do przyziemnych aspektów, niepomiernie zdumiewa mnie brak/awaria sygnalizacji świetlnej na ruchliwej, wydaje mi się, ulicy. Rozrywanie petycji chyba metaforyczne, prawda? Ja wiem, jak to wygląda w naszym pięknym kraju, ale chyba nie aż tak. Strasznie mi to nie pasuje. Płacimy podatki, siedzimy w miarę cicho, więc jak się coś zepsuje na mieście, NA CZTEROPASMÓWCE, to powinno być zrobione migusiem, a nie petycja. Nie wyobrażam sobie takiej sytuacji w moim mieście, że nie mogę przejść przez ulicę, bo świateł nie ma/nie działają. Sytuacja nieco wymuszona.
Tekst II.
Pomysł 15/20 - Trudno mi oceniać niniejszą kategorię, bo równie dobrze jej ocenę mógłbym zawrzeć w pozostałych. Mam wrażenie, jakby pierwszy pomysł był nieco lepszy i oryginalniejszy.
Styl 13/20 - lepiej niż w pierwszym tekście, ale dużym minusem dla mnie są wulgaryzmy, które miejscami można zastąpić synonimami o zbieżnym wydźwięku, a mnie bijącymi po oczach i sumieniu. I "siękoza", która momentami pasowała do narracji, ale momentami gryzła w korę mózgową i receptory wzroku.
Realizacja tematu 2/10 - subtelna w złym znaczeniu tego słowa i szczątkowa. Jak mówiłem, biję po równo.
Schematyczność 4/10 - musi być na korzyść pierwszego tekstu, choć, jako specjalista w katowaniu i ujeżdżaniu schematów, mogę się mylić.
Błędy 12/20 - za "gdzie nie gdzie" wpi**dol od Dziadka -,-. Nawet sprawdzałem, czy w wyjątkowej sytuacji nie można użyć takiej formy w tym kontekście, i nie, nie można. Plus literówki. Błędów w tym tekście znacznie więcej.
Ogólnie 19/20 - dałbym 20, gdyby nie błędy. Narracja przystępna, zakończenie... miodzio. Z wrażenia będę sikał po nocy przez resztę wakacji.
Tekst I - 60 punktów. Pomysł oryginalny, przegrał jakością wykonania, i zamknięciem, choć ciekawym, to mniej zaskakującym.
Tekst II - 65 punktów. Pomysł prosty, przegrał w aspekcie wykonania, ale zamknięcie... chapeau bas

Tekst I.
Pomysł 16/20 - ciekawy. Batalie w urzędzie zawsze rozgrzewają mnie do czerwoności. Do przyziemnych aspektów odniosę się później, ale póki co przerażony człowiek na krawężniku, który boi się przejść przez jezdnię, walka samego z sobą, opis owej walki. Ciekawie, ciekawie... tym bardziej, że sam kiedyś panicznie się bałem pojazdów większych niż dostawczaki. I końcówka całkiem oryginalna.
Styl 8/20 - myślę, że tutaj trzeba wrzucić TE wszystkie niepotrzebne "się", zaimki wskazujące, których widok za każdym razem bił mnie w oczy. Styl prosty, niewyszukany, dla mnie in plus, nie przepadam za filozofowaniem w nadmiarze.
Realizacja tematu 2/10 - tutaj jak na moje żaden z autorów się nie popisał, więc biję po równo. Zabrakło też, jak na moje, odniesienia do oryginału pana Wierzyńskiego (tak, Bartosh, antypoeta, zadał sobie trud sprawdzenia).
Schematyczność 8/10 - w tej kategorii pierwszy tekst jak na moje wygrywa.
Błędy 16/20 - były. Za każdy odjąłem punkt. Jak na dyktandzie z polskiego.
Ogólnie 10/20 - jak powiedział klasyk: "No tak średnio, bym powiedział, tak średnio". Myślę, że można byłoby zrobić to lepiej.
Co do przyziemnych aspektów, niepomiernie zdumiewa mnie brak/awaria sygnalizacji świetlnej na ruchliwej, wydaje mi się, ulicy. Rozrywanie petycji chyba metaforyczne, prawda? Ja wiem, jak to wygląda w naszym pięknym kraju, ale chyba nie aż tak. Strasznie mi to nie pasuje. Płacimy podatki, siedzimy w miarę cicho, więc jak się coś zepsuje na mieście, NA CZTEROPASMÓWCE, to powinno być zrobione migusiem, a nie petycja. Nie wyobrażam sobie takiej sytuacji w moim mieście, że nie mogę przejść przez ulicę, bo świateł nie ma/nie działają. Sytuacja nieco wymuszona.
Tekst II.
Pomysł 15/20 - Trudno mi oceniać niniejszą kategorię, bo równie dobrze jej ocenę mógłbym zawrzeć w pozostałych. Mam wrażenie, jakby pierwszy pomysł był nieco lepszy i oryginalniejszy.
Styl 13/20 - lepiej niż w pierwszym tekście, ale dużym minusem dla mnie są wulgaryzmy, które miejscami można zastąpić synonimami o zbieżnym wydźwięku, a mnie bijącymi po oczach i sumieniu. I "siękoza", która momentami pasowała do narracji, ale momentami gryzła w korę mózgową i receptory wzroku.
Realizacja tematu 2/10 - subtelna w złym znaczeniu tego słowa i szczątkowa. Jak mówiłem, biję po równo.
Schematyczność 4/10 - musi być na korzyść pierwszego tekstu, choć, jako specjalista w katowaniu i ujeżdżaniu schematów, mogę się mylić.
Błędy 12/20 - za "gdzie nie gdzie" wpi**dol od Dziadka -,-. Nawet sprawdzałem, czy w wyjątkowej sytuacji nie można użyć takiej formy w tym kontekście, i nie, nie można. Plus literówki. Błędów w tym tekście znacznie więcej.
Ogólnie 19/20 - dałbym 20, gdyby nie błędy. Narracja przystępna, zakończenie... miodzio. Z wrażenia będę sikał po nocy przez resztę wakacji.
Tekst I - 60 punktów. Pomysł oryginalny, przegrał jakością wykonania, i zamknięciem, choć ciekawym, to mniej zaskakującym.
Tekst II - 65 punktów. Pomysł prosty, przegrał w aspekcie wykonania, ale zamknięcie... chapeau bas
„Racja jest jak dupa - każdy ma swoją” - Józef Piłsudski
„Jest ktoś dwa razy głupszy od Ciebie, kto zarabia dwa razy więcej hajsu niż Ty, bo jest zbyt głupi, żeby w siebie wątpić”.
https://internetoweportfolio.pl
https://kasia-gotuje.pl
https://wybierz-ubezpieczenie.pl
https://dbest-content.com
„Jest ktoś dwa razy głupszy od Ciebie, kto zarabia dwa razy więcej hajsu niż Ty, bo jest zbyt głupi, żeby w siebie wątpić”.
https://internetoweportfolio.pl
https://kasia-gotuje.pl
https://wybierz-ubezpieczenie.pl
https://dbest-content.com
Wolha.Redna vs Baribal
4Oceniłem rano teksty, żeby nie sugerować się niczyim podejściem. Lecimy
Tekst I
Pomysł - 18/20
Dla mnie świetny. No cóż, tak się zastanawiałem co mnie pochwyci, co zrobić, żeby dać wysoką punktację. No i myślę, że czas docenić tekst. Szczególnie pomysł, chociaż jak widać po punktacji, ogólnie mi się podobało. Pomysł też, przypadł mi do gustu.
Styl - 15/20
Wiem, kto pisał ten tekst, raczej. Styl tej osoby zawsze mi się podobał, tutaj na początku coś mnie hamowało, nie mogłem przełknąć kilku elementów, chodzi głównie o się i zaimki i może czasami dziwne zdania. Tak sobie wydumałem. Styl ok, byłoby lepiej w przypadku poprzednich tekstów tej osoby.
Realizacja tematu 7/10
Jest, co będzie gadane, że nie ma. Temat trudny, więc podchodzę do tej kategorii na luzie.
Schematyczność 8/10
Można stwierdzić, że niby coś tam się pojawia, ale ja nie doszedłem do takiego, fajnego, moim spojrzeniem absurdalnego, tekstu. Tak miło się czytało, że nie będę tutaj udawał wielkiego znawcę. Dla mnie tekst oryginalny.
Błędy 14/20
No, były. Zaznaczyłem coś wyżej, nie wyszczególniałem, nie ma sensu. Najbardziej ubił mnie htmlowski język i tam ramka z akapitem, to chyba było w tym tekście. No i kilka potknięć, dostrzegłem chyba kilka literówek i czasami brak ogonka. No i momentami przekombinowane zdania, nie kleiły się dla mnie. Dla mnie.
Ogólnie 17/20
No, bardzo dobry. Muszę docenić za fantazję, luzackie podejście do pisania, bez żadnej spiny. Typowa opowieść, jakbym słyszał na żywo, a o to głównie chodzi. By dobrze opowiedzieć, bez zbędnych udziwnień i poszukiwania sztuki. Prosty, i fajny w przekazie. Dobrze zawiązał się z tematem.
Tekst I: 79/100
Tekst II
Pomysł - 11/20
No, już gorzej. Ale nie próbowałem go zestawiać 1vs1, chociaż to pojedynek. Więc z drugiej strony tak musi być. Tyle, że słabość pomysłu chyba nie wynika z tego, że rywal z tekstu 1 uderzył jako pierwszy. Po prostu średnio przypadł mi do gustu. Nie porwał mnie, choć zaczynał powoli nakręcać, ale ostatecznie wyszło przeciętnie. Włącznie z zakończeniem, które do mnie nie trafia. Nie przekonało mnie to. Może innych to poniesie. Ja tego nie kupuję. Było z perspektywy postaci zbyt swobodnie.
Styl - 13/20
No, trochę gorzej. Kilka rzeczy kulało, a jeśli chodzi o warsztat językowy to jeszcze poziom niżej.
Realizacja tematu 7/10
Była, co się będę czepiał #2. Ale bez jakichś tam rewelacji i poniesienia fantazji. Trudny temat, to warto zaznaczyć.
Schematyczność 7/10
Nie ma co pisać, jakieś tam elementy, też dodając zakończenie, pojawiały się.
Błędy 12/20
Nie było wiele, ale trudno w tym segmencie 1-20 się poruszać*. Sądzę, że błędów było za wiele, tekst niedopracowany pod kilkoma względami, odczuwałem, że napisany na kolanie. Staranność była, ale dokładności chyba zabrakło i przyłożenia większego. Zainteresowanie tematem, mniejsza waga przyłożona do formy i przedstawienia.
*Może sobie Czarna Wdowa pisać, że punktowanie jest to niekonsekwentne czy jakieś tam niedokładne i nieprecyzyjne. Natomiast ja patrzę z takiej perspektywy, że są narzucone reguły gry. I w nich się poruszam. Może sobie Fioletowy Mister dumać, że nie ma sensu oceniać - ale skoro tak bardzo się lubicie/lubimy to można zrobić tą przyjemność i ocenić, dla samej satysfakcji walki. Dla uśmiechu drugiej osoby. Po to, żeby się... pobawić. Niektórzy chyba traktują takie bajery w ferworze wyzwania (ja jako piszący też, ale jako oceniający to jestem bardziej wyluzowany niż puszczony traktor z górki). Nie rozumiem kombinowania, już pomijam narzucanie nowych reguł sb, bo Fioletowy Perszing trzęsie portkami przed skrinami w necie. Ale doszukiwanie się sensu w punktacji, która została określona przez Korzennych? Można mnie uznać za jaskiniowca, bo siedzę w czarnobylu, ale jestem tradycjonalistą i mnie przekonuje taka punktacja 1-20. Ja zostaję przy starej punktacji i mnie szkolna osobiście nie przekonuje. Jest za małe pole manewru 1-6. Tu średnie lepiej wychodzą, cyferki latają jak fantazyjne opowieści z krypty Nazabi i poza tym kiedyś był ranking ze średnimi punktacjami. Jest to jakiś punkt odniesienia. Kiedy nadejdzie nowa fala punktacji, rozejdzie się możliwe punktowe porównywanie tekstów (o ile można je oceniać punktowo, <ukłon dla Fioletowego Mistera>ale to tylko zabawa). Gdy coś podlega ocenie, warto sobie wziąć i przyjąć jakiś punkt odniesienia, skoro taki problem z punktacją. Że 20 to ideał albo ewentualnie tekst, jakiego w pełni oczekiwaliście na zadany temat. Ciekawe co mają powiedzieć ludzie, odpowiadający za fakt, że w skali 1-20 oceniają kto jak dobrze się porusza czy kopie piłkę. I biorą za to pieniądze. I piszę to tu, bo nie chce mi się wchodzić w polemikę, bo tu zawsze na tym forum jest tak, że jedna osoba odpiera Ugrupowanie Operacyjne. Kończy się na podśmiechujkach na sb i wylaniu jeszcze większego sosu pomidorowego na Walecznego Giermka, tudzież Giermkową.
Kończąc, powiem, że tekst po odleżynach pewnie lepiej by wyglądał po remoncie, po tych odleżynach.
Ogólnie 11/20
Średnio w ogólnym rozrachunku, nie pociągnęło mnie, a finał mną nie wstrząsnął. Był, bo był, nie kupiłem ostatniego zdania. I ostatni akapit jest irytujący, można lepiej zbudować napięcie.
Tekst II: 62/100
Tekst I zdecydowanie lepiej do mnie przemówił, chyba z walk to najlepiej oceniony przeze mnie tekst, nie przypominam sobie innego. Poza tym wertuję pamięcią po tekstach i faktycznie ten sobie wygrywa w moim rankingu bitw. Był zgrabniejszy, z polotem, fantazją i delikatnością autora. Drugi usilnie ciągnięty, przyzwoity, ale nie wybija się ponad pewien poziom i przede wszystkim przegrywa z jedynką.
Brawo dla walczących i no-offence
i sorki za mały off-topic.
Tekst I
Pomysł - 18/20
Dla mnie świetny. No cóż, tak się zastanawiałem co mnie pochwyci, co zrobić, żeby dać wysoką punktację. No i myślę, że czas docenić tekst. Szczególnie pomysł, chociaż jak widać po punktacji, ogólnie mi się podobało. Pomysł też, przypadł mi do gustu.
Styl - 15/20
Wiem, kto pisał ten tekst, raczej. Styl tej osoby zawsze mi się podobał, tutaj na początku coś mnie hamowało, nie mogłem przełknąć kilku elementów, chodzi głównie o się i zaimki i może czasami dziwne zdania. Tak sobie wydumałem. Styl ok, byłoby lepiej w przypadku poprzednich tekstów tej osoby.
Realizacja tematu 7/10
Jest, co będzie gadane, że nie ma. Temat trudny, więc podchodzę do tej kategorii na luzie.
Schematyczność 8/10
Można stwierdzić, że niby coś tam się pojawia, ale ja nie doszedłem do takiego, fajnego, moim spojrzeniem absurdalnego, tekstu. Tak miło się czytało, że nie będę tutaj udawał wielkiego znawcę. Dla mnie tekst oryginalny.
Błędy 14/20
No, były. Zaznaczyłem coś wyżej, nie wyszczególniałem, nie ma sensu. Najbardziej ubił mnie htmlowski język i tam ramka z akapitem, to chyba było w tym tekście. No i kilka potknięć, dostrzegłem chyba kilka literówek i czasami brak ogonka. No i momentami przekombinowane zdania, nie kleiły się dla mnie. Dla mnie.
Ogólnie 17/20
No, bardzo dobry. Muszę docenić za fantazję, luzackie podejście do pisania, bez żadnej spiny. Typowa opowieść, jakbym słyszał na żywo, a o to głównie chodzi. By dobrze opowiedzieć, bez zbędnych udziwnień i poszukiwania sztuki. Prosty, i fajny w przekazie. Dobrze zawiązał się z tematem.
Tekst I: 79/100
Tekst II
Pomysł - 11/20
No, już gorzej. Ale nie próbowałem go zestawiać 1vs1, chociaż to pojedynek. Więc z drugiej strony tak musi być. Tyle, że słabość pomysłu chyba nie wynika z tego, że rywal z tekstu 1 uderzył jako pierwszy. Po prostu średnio przypadł mi do gustu. Nie porwał mnie, choć zaczynał powoli nakręcać, ale ostatecznie wyszło przeciętnie. Włącznie z zakończeniem, które do mnie nie trafia. Nie przekonało mnie to. Może innych to poniesie. Ja tego nie kupuję. Było z perspektywy postaci zbyt swobodnie.
Styl - 13/20
No, trochę gorzej. Kilka rzeczy kulało, a jeśli chodzi o warsztat językowy to jeszcze poziom niżej.
Realizacja tematu 7/10
Była, co się będę czepiał #2. Ale bez jakichś tam rewelacji i poniesienia fantazji. Trudny temat, to warto zaznaczyć.
Schematyczność 7/10
Nie ma co pisać, jakieś tam elementy, też dodając zakończenie, pojawiały się.
Błędy 12/20
Nie było wiele, ale trudno w tym segmencie 1-20 się poruszać*. Sądzę, że błędów było za wiele, tekst niedopracowany pod kilkoma względami, odczuwałem, że napisany na kolanie. Staranność była, ale dokładności chyba zabrakło i przyłożenia większego. Zainteresowanie tematem, mniejsza waga przyłożona do formy i przedstawienia.
*Może sobie Czarna Wdowa pisać, że punktowanie jest to niekonsekwentne czy jakieś tam niedokładne i nieprecyzyjne. Natomiast ja patrzę z takiej perspektywy, że są narzucone reguły gry. I w nich się poruszam. Może sobie Fioletowy Mister dumać, że nie ma sensu oceniać - ale skoro tak bardzo się lubicie/lubimy to można zrobić tą przyjemność i ocenić, dla samej satysfakcji walki. Dla uśmiechu drugiej osoby. Po to, żeby się... pobawić. Niektórzy chyba traktują takie bajery w ferworze wyzwania (ja jako piszący też, ale jako oceniający to jestem bardziej wyluzowany niż puszczony traktor z górki). Nie rozumiem kombinowania, już pomijam narzucanie nowych reguł sb, bo Fioletowy Perszing trzęsie portkami przed skrinami w necie. Ale doszukiwanie się sensu w punktacji, która została określona przez Korzennych? Można mnie uznać za jaskiniowca, bo siedzę w czarnobylu, ale jestem tradycjonalistą i mnie przekonuje taka punktacja 1-20. Ja zostaję przy starej punktacji i mnie szkolna osobiście nie przekonuje. Jest za małe pole manewru 1-6. Tu średnie lepiej wychodzą, cyferki latają jak fantazyjne opowieści z krypty Nazabi i poza tym kiedyś był ranking ze średnimi punktacjami. Jest to jakiś punkt odniesienia. Kiedy nadejdzie nowa fala punktacji, rozejdzie się możliwe punktowe porównywanie tekstów (o ile można je oceniać punktowo, <ukłon dla Fioletowego Mistera>ale to tylko zabawa). Gdy coś podlega ocenie, warto sobie wziąć i przyjąć jakiś punkt odniesienia, skoro taki problem z punktacją. Że 20 to ideał albo ewentualnie tekst, jakiego w pełni oczekiwaliście na zadany temat. Ciekawe co mają powiedzieć ludzie, odpowiadający za fakt, że w skali 1-20 oceniają kto jak dobrze się porusza czy kopie piłkę. I biorą za to pieniądze. I piszę to tu, bo nie chce mi się wchodzić w polemikę, bo tu zawsze na tym forum jest tak, że jedna osoba odpiera Ugrupowanie Operacyjne. Kończy się na podśmiechujkach na sb i wylaniu jeszcze większego sosu pomidorowego na Walecznego Giermka, tudzież Giermkową.
Kończąc, powiem, że tekst po odleżynach pewnie lepiej by wyglądał po remoncie, po tych odleżynach.
Ogólnie 11/20
Średnio w ogólnym rozrachunku, nie pociągnęło mnie, a finał mną nie wstrząsnął. Był, bo był, nie kupiłem ostatniego zdania. I ostatni akapit jest irytujący, można lepiej zbudować napięcie.
Tekst II: 62/100
Tekst I zdecydowanie lepiej do mnie przemówił, chyba z walk to najlepiej oceniony przeze mnie tekst, nie przypominam sobie innego. Poza tym wertuję pamięcią po tekstach i faktycznie ten sobie wygrywa w moim rankingu bitw. Był zgrabniejszy, z polotem, fantazją i delikatnością autora. Drugi usilnie ciągnięty, przyzwoity, ale nie wybija się ponad pewien poziom i przede wszystkim przegrywa z jedynką.
Brawo dla walczących i no-offence

Pisarz miłości.
Wolha.Redna vs Baribal
5Przeczytałam oba teksty i spróbowałam je ocenić. Ocena oczywiście moja, subiektywna i raczej nie należny się nią sugerować.
tekst I
Pomysł - 18/20 napięcie budowane jest już od pierwszych zdań, i z każdym kolejnym wzrasta poczucie zagrożenia, które na końcu przeradza się w jakąś groteskę.
Styl - 16/20 - tekst dobrze się czyta, chociaż część zdań można by pewnie trochę poprawić.
Realizacja tematu - 8/10 - zrealizowany w psychodeliczny sposób, ale był. Pomysł mi się podobał.
Schematyczność - 9/10 - nie spodziewałam się takiego zakończenia, więc liczę to na plus.
Błędy - 16/20 Kilka się znalazło, ale jakoś nie raziły mnie po oczach.
Ogólnie - 19/20 Podobało mi się. Być może naprawa sygnalizacji świetlnej do końca tak nie wygląda, ale to jest fikcja literacka, a nie reportaż. Poza tym wyraźnie widzę, że sytuacja opisana jest z punktu widzenia kogoś, kto ma problemy psychiczne, a w takiej sytuacji wszystko może wyglądać inaczej.
Ocena końcowa - 85
tekst II
Pomysł - 15/20 - dziwny, jakoś do mnie nie przemówił, za dużo tu było wulgarności.
Styl - 12/20 - straszna siękoza, poza tym jakieś takie bezosobowe, strasznie mnie drażniło.
Realizacja tematu - 5/10 - temat trudny, a ten rów wzdłuż torów ciągnął się i ciągnął.
Schematyczność - 6/10 - zakończenie w jakiś sposób ratuję tę historię,
Błędy -10/20 - było całkiem sporo. Mam wrażenie, że autor wrzucił surowy tekst, bez korekty.
Ogólnie - 5/20 - Za dużo wulgaryzmów. Nie polubiłam nawet na chwilę żadnego z bohaterów tej historii i z żadnym nie potrafię się zidentyfikować. Nawet końcówka niczego nie poprawia.
Ocena końcowa - 53
tekst I
Pomysł - 18/20 napięcie budowane jest już od pierwszych zdań, i z każdym kolejnym wzrasta poczucie zagrożenia, które na końcu przeradza się w jakąś groteskę.
Styl - 16/20 - tekst dobrze się czyta, chociaż część zdań można by pewnie trochę poprawić.
Realizacja tematu - 8/10 - zrealizowany w psychodeliczny sposób, ale był. Pomysł mi się podobał.
Schematyczność - 9/10 - nie spodziewałam się takiego zakończenia, więc liczę to na plus.
Błędy - 16/20 Kilka się znalazło, ale jakoś nie raziły mnie po oczach.
Ogólnie - 19/20 Podobało mi się. Być może naprawa sygnalizacji świetlnej do końca tak nie wygląda, ale to jest fikcja literacka, a nie reportaż. Poza tym wyraźnie widzę, że sytuacja opisana jest z punktu widzenia kogoś, kto ma problemy psychiczne, a w takiej sytuacji wszystko może wyglądać inaczej.
Ocena końcowa - 85
tekst II
Pomysł - 15/20 - dziwny, jakoś do mnie nie przemówił, za dużo tu było wulgarności.
Styl - 12/20 - straszna siękoza, poza tym jakieś takie bezosobowe, strasznie mnie drażniło.
Realizacja tematu - 5/10 - temat trudny, a ten rów wzdłuż torów ciągnął się i ciągnął.
Schematyczność - 6/10 - zakończenie w jakiś sposób ratuję tę historię,
Błędy -10/20 - było całkiem sporo. Mam wrażenie, że autor wrzucił surowy tekst, bez korekty.
Ogólnie - 5/20 - Za dużo wulgaryzmów. Nie polubiłam nawet na chwilę żadnego z bohaterów tej historii i z żadnym nie potrafię się zidentyfikować. Nawet końcówka niczego nie poprawia.
Ocena końcowa - 53
Everything happens for a reason
Wolha.Redna vs Baribal
6Bardzo subiektywna ocena zarodka (niedawnego kmiotka)
Temat dowcipny i przewrotny dawał szansę do równie szyderczego potraktowania .
Niestety oba teksty raczej mnie znużyły niż zaciekawiły.
Tekst I
Pomysł 15/20 - za irracjonalność ocierającą się o groteskę.
Styl 10/20 – ładnie skomponowane a jednak ciężkawe w odbiorze
Realizacja 5/10 – cyt. "za mało cukru w cukrze "
Schematyczność 8/10 – na szczęście brak
Błędy 17/20 – prawie nie zauważalne a już na pewno nie przeszkadzające.
Ogólnie 10/20 – bo niby wszystko się zgadza a lekkości trochę brak.
Razem 65 punktów
Teks II
Pomysł 15/20 – clou sprawy leży w zakończeniu
Styl 15/20 – wulgaryzmy trochę przeszkadzały ale broniły się w kontekście całej opowieści.
Realizacja 5/10 - podobnie jak w tekście pierwszym
Schematyczność 8/10 – tej zarzucić nie można
Błędy 15/20 – zauważalne bardziej niż w tekście I
Ogólnie 11/20 – zakończenie nadało smaczek choć chciałoby się jednak więcej.
Razem 69 punktów
ocena nie będzie brana pod uwagę ze względu na § 2. regulaminu bitew:
§ 2. Brać udział w pojedynku oraz głosować w bitwie innych mogą jedynie użytkownicy zarejestrowani co najmniej od miesiąca. Wyzwania rzucane przez pozostałych będą ignorowane, a przyznawane punkty - usuwane.
Added in 1 hour 52 minutes 36 seconds:
Pytanie do moderatorów - czy powinnam usunąć post by nie wprowadzać zamieszania?
... Pozostaje mi tylko obserwować..
Faraon_edit: Zostawimy Twoją ocenę do wiadomości autorów, jednak nie będzie podliczana w końcowym rezultacie. Udział w życiu forum się chwali. Małe faux pas w postaci nieznajomości reguł tego nie zmienia. Przy okazji, LIST do Ciebie przyszedł.
Temat dowcipny i przewrotny dawał szansę do równie szyderczego potraktowania .
Niestety oba teksty raczej mnie znużyły niż zaciekawiły.
Tekst I
Pomysł 15/20 - za irracjonalność ocierającą się o groteskę.
Styl 10/20 – ładnie skomponowane a jednak ciężkawe w odbiorze
Realizacja 5/10 – cyt. "za mało cukru w cukrze "
Schematyczność 8/10 – na szczęście brak
Błędy 17/20 – prawie nie zauważalne a już na pewno nie przeszkadzające.
Ogólnie 10/20 – bo niby wszystko się zgadza a lekkości trochę brak.
Razem 65 punktów
Teks II
Pomysł 15/20 – clou sprawy leży w zakończeniu
Styl 15/20 – wulgaryzmy trochę przeszkadzały ale broniły się w kontekście całej opowieści.
Realizacja 5/10 - podobnie jak w tekście pierwszym
Schematyczność 8/10 – tej zarzucić nie można
Błędy 15/20 – zauważalne bardziej niż w tekście I
Ogólnie 11/20 – zakończenie nadało smaczek choć chciałoby się jednak więcej.
Razem 69 punktów
ocena nie będzie brana pod uwagę ze względu na § 2. regulaminu bitew:
§ 2. Brać udział w pojedynku oraz głosować w bitwie innych mogą jedynie użytkownicy zarejestrowani co najmniej od miesiąca. Wyzwania rzucane przez pozostałych będą ignorowane, a przyznawane punkty - usuwane.
Added in 1 hour 52 minutes 36 seconds:
Pytanie do moderatorów - czy powinnam usunąć post by nie wprowadzać zamieszania?
... Pozostaje mi tylko obserwować..
Faraon_edit: Zostawimy Twoją ocenę do wiadomości autorów, jednak nie będzie podliczana w końcowym rezultacie. Udział w życiu forum się chwali. Małe faux pas w postaci nieznajomości reguł tego nie zmienia. Przy okazji, LIST do Ciebie przyszedł.

Brniesz w mgłę, a pod stopami bagno, uważaj - R.Pawlak 28.02.2018
Wolha.Redna vs Baribal
7Wybaczcie lakoniczność - mnóstwo spraw na głowie.
Tekst 1
Pomysł: 13
Był super, do zamiany w kwiat, mam wrażenie, że albo śpieszyłeś się Autorze z końcówką albo coś innego poszło nie tak. Jeśli dodatkowym pomysłem jest prztyczek w nos oponenta (nie będę wyjaśniał, żeby nie naprowadzać) to kłaniam się nisko, ale pewny nie jestem, czy było celowe zagranie.
Styl: 18
Dobry, bazujący na pomyśle i konsekwentnie prowadzony. Filmowa scena: stopa-droga-ptaki doskonała. Do kwiatu, bo potem kiepścizna.
Realizacja tematu: 5
Tu się gubię w obu.
Schematyczność: 6
Strach jednostki, wobec absurdalnego dla niej świata, jest jednak mocno wyeksploatowany.
Błędy: 18
Dwa bodajże, stylistyczne. Nic o wielkości stodoły.
Ogólnie: 16
Podobało mi się (po raz trzeci) do kwiatu. Było fajnie, osobiście, z przymrużeniem oka i lekkim pstryknięciem w oponenta. Pomysł ok, wykonanie ok. Co tu więcej powiedzieć? Solidnie i z odpowiednią dozą humoru, w tej dramatycznej przecież, sytuacji.
Ocena końcowa: 76
Tekst 2
Pomysł: 18
Bardzo dobry. Spokojnie, z wyciszającą otoczką, pociagnięty obrazem zakończenia jakiegoś etapu, aż do końcówki. Ta spokojna sceneria jest preludium do wybuchu.
Styl: 15
Zauważalnie gorzej niż w tekście pierwszym. Zmechacone toto strasznie. Do myjni tekstowej.
Realizacja tematu: 5
Jak wyżej.
Schematyczność: 8
Dla mnie - mało schematycznie poprowadzona historia.
Błędy: 12
Sporo. Literówek, stylistycznych i innych. Szkoda, bo wystarczyło puścić przez edytor.
Ogólnie: 18
Nie umiem do końca opisać dlaczego ale podoba mi się bardziej niż tekst pierwszy. Mam świadomość błędów i warsztatu gorszego niż w jedynce, a mimo to wolę ten tekst.
Ocena końcowa: 76
Wyszedł mi remis. Szkoda, bo kibicuje tekstowi drugiemu, chociaż pierwszy, technicznie jest zauważalnie lepszy. W drugim jest coś co mnie pociągnęło, mimo błędów i stylu, który wymaga szlifu.
Powodzenia w bitwie!
G.
Tekst 1
Pomysł: 13
Był super, do zamiany w kwiat, mam wrażenie, że albo śpieszyłeś się Autorze z końcówką albo coś innego poszło nie tak. Jeśli dodatkowym pomysłem jest prztyczek w nos oponenta (nie będę wyjaśniał, żeby nie naprowadzać) to kłaniam się nisko, ale pewny nie jestem, czy było celowe zagranie.
Styl: 18
Dobry, bazujący na pomyśle i konsekwentnie prowadzony. Filmowa scena: stopa-droga-ptaki doskonała. Do kwiatu, bo potem kiepścizna.
Realizacja tematu: 5
Tu się gubię w obu.
Schematyczność: 6
Strach jednostki, wobec absurdalnego dla niej świata, jest jednak mocno wyeksploatowany.
Błędy: 18
Dwa bodajże, stylistyczne. Nic o wielkości stodoły.
Ogólnie: 16
Podobało mi się (po raz trzeci) do kwiatu. Było fajnie, osobiście, z przymrużeniem oka i lekkim pstryknięciem w oponenta. Pomysł ok, wykonanie ok. Co tu więcej powiedzieć? Solidnie i z odpowiednią dozą humoru, w tej dramatycznej przecież, sytuacji.
Ocena końcowa: 76
Tekst 2
Pomysł: 18
Bardzo dobry. Spokojnie, z wyciszającą otoczką, pociagnięty obrazem zakończenia jakiegoś etapu, aż do końcówki. Ta spokojna sceneria jest preludium do wybuchu.
Styl: 15
Zauważalnie gorzej niż w tekście pierwszym. Zmechacone toto strasznie. Do myjni tekstowej.
Realizacja tematu: 5
Jak wyżej.
Schematyczność: 8
Dla mnie - mało schematycznie poprowadzona historia.
Błędy: 12
Sporo. Literówek, stylistycznych i innych. Szkoda, bo wystarczyło puścić przez edytor.
Ogólnie: 18
Nie umiem do końca opisać dlaczego ale podoba mi się bardziej niż tekst pierwszy. Mam świadomość błędów i warsztatu gorszego niż w jedynce, a mimo to wolę ten tekst.
Ocena końcowa: 76
Wyszedł mi remis. Szkoda, bo kibicuje tekstowi drugiemu, chociaż pierwszy, technicznie jest zauważalnie lepszy. W drugim jest coś co mnie pociągnęło, mimo błędów i stylu, który wymaga szlifu.
Powodzenia w bitwie!
G.
"Każdy jest sumą swoich blizn" Matthew Woodring Stover
Always cheat; always win. If you walk away, it was a fair fight. The only unfair fight is the one you lose.
Always cheat; always win. If you walk away, it was a fair fight. The only unfair fight is the one you lose.
Wolha.Redna vs Baribal
8Nie oceniam, daje remis z lekką przewagą dla tekstu pierwszego. Ta przewaga to 1 punkt ogólnie, oba teksty do mnie nie trafiają, a na redaktora silił się nie będę, w drugim razi mnie nadmiar wulgaryzmów ( jak na tak krótki to przesada )
Nie ma rzeczy bardziej niewiarygodnej od rzeczywistości.
Wolha.Redna vs Baribal
9TEXT I:
Pomysł - max 20 punktów. -> waham się. szukam tu pomysłu, moze tak za kamuflaż dam 7 pkt?
Styl - max 20 punktów. -> bez fajerwerków, równy jak walec. 10.
Realizacja tematu - max 10 punktów. -> tu sie pogubiłam, porównanie skrzyzowania do rowu mnie pogubiło w temacie, ale niech będzie - poszło dosłownie, sa mlecze i trawa i rów w sumie też, wielowymiarowy, bo nawet depresyjny. 8.
Schematyczność - max 10 punktów. (im więcej punktów, tym mniejsze chodzenie utartymi ścieżkami) -> kaniony ulic, etc. 5.
Błędy - max 20 punktów. (ort, gram, styl oraz językowe; im więcej punktów, tym mniej błędów) -> 17 -> jakies powtórzenia. nic strasznego.
Ogólnie - max 20 punktów. (wrażenia ogólne, przesłanie, wartości, itp.) ooo, tu już jest gorzej, bo ogólnie mialam ochotę rzucić ten text po kilku akapitach i miałam nadzieję, ze bohater wejdzie na tę ulice i jednak ktos, albo coś ( :-P ) go rozjedzie, najlepiej autobus, a potem cięzarówka. albo oba na raz. ciężko się to czyta. 5.
Ocena końcowa - zsumowane punkty - 52.
TEXT II:
Pomysł - max 20 punktów. -> no jest. linia fabularna prowadzi jak po sznurku w strone pointy. 15.
Styl - max 20 punktów. -> rozumiem manierę narracyjną, jakas tam stylizacja odnosząca się do wsi i tego bezosobowego zwrotu uzywanego przez panie w spozywczakach, ale na dluższą mete jest to mocno nużące. plus wymaga zaimków zwrotnych w takiej ilości, ze sie umęczyło jak czytalo -> 8 pkt.
Realizacja tematu - max 10 punktów. -> rów nawraca na wielu płaszczyznach, kolejowych, mentalnych, fizycznych. mlecze. no temat jest, chociaż iris zaorala nim oba texty. 7.
Schematyczność - max 10 punktów. (im więcej punktów, tym mniejsze chodzenie utartymi ścieżkami) -> z punktu widzenia psychologii, wyparcie traumatycznych wspomnień prowadzi do zaburzen i jednego wielkiego nieszcześcia w życiu. młodego do specjalisty. 9.
Błędy - max 20 punktów. (ort, gram, styl oraz językowe; im więcej punktów, tym mniej błędów) -> niematragedii :-) 18.
Ogólnie - max 20 punktów. (wrażenia ogólne, przesłanie, wartości, itp.) -> ogólnie: jest pewna dynamika w tym tekście, wydarzenia nakladają sie warstwami, jak ciuchy wywalane z szafy, męcza wulgaryzmy i to nieszczęsne użycie czasowników w 3 os lp., nawet gdy wziąc pod uwage stylizację. ale wrażenie lepsze niż po I, bo chociaż pointa była mocna. 12.
Ocena końcowa - zsumowane punkty - 69.
chyba, że znów coś wyrzeźbiłam z punktacja, ale to avek looknie ;-)
Pomysł - max 20 punktów. -> waham się. szukam tu pomysłu, moze tak za kamuflaż dam 7 pkt?
Styl - max 20 punktów. -> bez fajerwerków, równy jak walec. 10.
Realizacja tematu - max 10 punktów. -> tu sie pogubiłam, porównanie skrzyzowania do rowu mnie pogubiło w temacie, ale niech będzie - poszło dosłownie, sa mlecze i trawa i rów w sumie też, wielowymiarowy, bo nawet depresyjny. 8.
Schematyczność - max 10 punktów. (im więcej punktów, tym mniejsze chodzenie utartymi ścieżkami) -> kaniony ulic, etc. 5.
Błędy - max 20 punktów. (ort, gram, styl oraz językowe; im więcej punktów, tym mniej błędów) -> 17 -> jakies powtórzenia. nic strasznego.
Ogólnie - max 20 punktów. (wrażenia ogólne, przesłanie, wartości, itp.) ooo, tu już jest gorzej, bo ogólnie mialam ochotę rzucić ten text po kilku akapitach i miałam nadzieję, ze bohater wejdzie na tę ulice i jednak ktos, albo coś ( :-P ) go rozjedzie, najlepiej autobus, a potem cięzarówka. albo oba na raz. ciężko się to czyta. 5.
Ocena końcowa - zsumowane punkty - 52.
TEXT II:
Pomysł - max 20 punktów. -> no jest. linia fabularna prowadzi jak po sznurku w strone pointy. 15.
Styl - max 20 punktów. -> rozumiem manierę narracyjną, jakas tam stylizacja odnosząca się do wsi i tego bezosobowego zwrotu uzywanego przez panie w spozywczakach, ale na dluższą mete jest to mocno nużące. plus wymaga zaimków zwrotnych w takiej ilości, ze sie umęczyło jak czytalo -> 8 pkt.
Realizacja tematu - max 10 punktów. -> rów nawraca na wielu płaszczyznach, kolejowych, mentalnych, fizycznych. mlecze. no temat jest, chociaż iris zaorala nim oba texty. 7.
Schematyczność - max 10 punktów. (im więcej punktów, tym mniejsze chodzenie utartymi ścieżkami) -> z punktu widzenia psychologii, wyparcie traumatycznych wspomnień prowadzi do zaburzen i jednego wielkiego nieszcześcia w życiu. młodego do specjalisty. 9.
Błędy - max 20 punktów. (ort, gram, styl oraz językowe; im więcej punktów, tym mniej błędów) -> niematragedii :-) 18.
Ogólnie - max 20 punktów. (wrażenia ogólne, przesłanie, wartości, itp.) -> ogólnie: jest pewna dynamika w tym tekście, wydarzenia nakladają sie warstwami, jak ciuchy wywalane z szafy, męcza wulgaryzmy i to nieszczęsne użycie czasowników w 3 os lp., nawet gdy wziąc pod uwage stylizację. ale wrażenie lepsze niż po I, bo chociaż pointa była mocna. 12.
Ocena końcowa - zsumowane punkty - 69.
chyba, że znów coś wyrzeźbiłam z punktacja, ale to avek looknie ;-)
Serwus, siostrzyczko moja najmilsza, no jak tam wam?
Zima zapewne drogi do domu już zawiała.
A gwiazdy spadają nad Kandaharem w łunie zorzy,
Ty tylko mamie, żem ja w Afganie, nie mów o tym.
(...)Gdy ktoś się spyta, o czym piszę ja, to coś wymyśl,
Ty tylko mamie, żem ja w Afganie, nie zdradź nigdy.
Zima zapewne drogi do domu już zawiała.
A gwiazdy spadają nad Kandaharem w łunie zorzy,
Ty tylko mamie, żem ja w Afganie, nie mów o tym.
(...)Gdy ktoś się spyta, o czym piszę ja, to coś wymyśl,
Ty tylko mamie, żem ja w Afganie, nie zdradź nigdy.
Wolha.Redna vs Baribal
10Pomysł - max 20 punktów.
Tekst I 18:4 Tekst II
T1: Do codziennego problemu dodać abstrakcję i popłynąć wyobraźnią - lubię to!
T2: Nie wiem, czy tu w ogóle był jakiś sensowny pomysł na sprostanie ciekawemu, ale bardzo trudnemu tematowi. Walka o dodanie wszystkiego, co trzeba plus ograny motyw "zaskoczenia".
Styl - max 20 punktów.
Tekst I 18:9 Tekst II
T1: Lekki, tworzący klimat idealnie pasujący do tego jak pojechała iris, klecąc tematycznego hihyhihy-killera.
T2: Parę razy się uśmiechnąłem ("dupolutnik"
), ale takie niezdecydowanie między... obyczajem? horrorem? komedią? Napisane tak nudno, bez polotu... Brnąłem jak przez wysokie zielsko, szukając końca tej zapuszczonej "łąki". Wulgaryzmy dopasowały się do pomysłu na "kochającą się" rodzinkę, więc ich ilość jest IMO uzasadniona.
Realizacja tematu - max 10 punktów.
Tekst I: 9:3 Tekst II
T1: Nie tylko zawarty wprost, ale przede wszystkim klimat tematu oddany stylem pisania. Minusik za dorzucenie kratki z betonu dopiero na koniec. Ciężko było ją wcześniej wstawić, co?
T2: Niby wszystko jest, ale "na alibi". Temat klawy, ale był ciężki do dobrej realizacji jako motyw przewodni i tej interesującej realizacji na wielu polach zabrakło.
Schematyczność - max 10 punktów. (im więcej punktów, tym mniejsze chodzenie utartymi ścieżkami)
Tekst I: 9:3 Tekst II
T1: Od wyprawy po schabowego do zostania mleczem... brak uwag.
T2: Ścieżki utarte jak bułka na mielone. :(
Błędy - max 20 punktów.
13:13
Szczęśliwe remisowe trzynastki, bo żaden tekst nie wpadł na tyle, by ta kategoria miała być rozstrzygająca.
Ogólnie - max 20 punktów.
Tekst I: 16.
-4, bo tak szybko się skończył, a poczytałbym jeszcze.
Tekst II: 6.
Całkowicie do mnie nie trafił, do tego został załatwiony przez kolesia, który drałował po schabowego.
Ocena końcowa - zsumowane punkty
Tekst I: 83!
Tekst II: 38.
Gong! Gong! Dla mnie nokaut. Stworzyliście ciekawszą bitwę niż Bartosh16 vs Godhand. Brawa dla wojowników!
Tekst I 18:4 Tekst II
T1: Do codziennego problemu dodać abstrakcję i popłynąć wyobraźnią - lubię to!

T2: Nie wiem, czy tu w ogóle był jakiś sensowny pomysł na sprostanie ciekawemu, ale bardzo trudnemu tematowi. Walka o dodanie wszystkiego, co trzeba plus ograny motyw "zaskoczenia".
Styl - max 20 punktów.
Tekst I 18:9 Tekst II
T1: Lekki, tworzący klimat idealnie pasujący do tego jak pojechała iris, klecąc tematycznego hihyhihy-killera.

T2: Parę razy się uśmiechnąłem ("dupolutnik"

Realizacja tematu - max 10 punktów.
Tekst I: 9:3 Tekst II
T1: Nie tylko zawarty wprost, ale przede wszystkim klimat tematu oddany stylem pisania. Minusik za dorzucenie kratki z betonu dopiero na koniec. Ciężko było ją wcześniej wstawić, co?

T2: Niby wszystko jest, ale "na alibi". Temat klawy, ale był ciężki do dobrej realizacji jako motyw przewodni i tej interesującej realizacji na wielu polach zabrakło.
Schematyczność - max 10 punktów. (im więcej punktów, tym mniejsze chodzenie utartymi ścieżkami)
Tekst I: 9:3 Tekst II
T1: Od wyprawy po schabowego do zostania mleczem... brak uwag.

T2: Ścieżki utarte jak bułka na mielone. :(
Błędy - max 20 punktów.
13:13
Szczęśliwe remisowe trzynastki, bo żaden tekst nie wpadł na tyle, by ta kategoria miała być rozstrzygająca.
Ogólnie - max 20 punktów.
Tekst I: 16.
-4, bo tak szybko się skończył, a poczytałbym jeszcze.
Tekst II: 6.
Całkowicie do mnie nie trafił, do tego został załatwiony przez kolesia, który drałował po schabowego.

Ocena końcowa - zsumowane punkty
Tekst I: 83!
Tekst II: 38.
Gong! Gong! Dla mnie nokaut. Stworzyliście ciekawszą bitwę niż Bartosh16 vs Godhand. Brawa dla wojowników!
Adres e-mail: kontakt(M@ŁP@)weryfikatorium.pl
WeryfikatoriuM na Facebooku
Land of Fairy Tales
Eskalator.exe :batman:
WeryfikatoriuM na Facebooku
Land of Fairy Tales
Eskalator.exe :batman:
Wolha.Redna vs Baribal
11Tekst I
Pomysł: 12 pkt
Przypominało mi ćwiczenie Thany z Dzikości - idziesz przez miasto i doświadczasz 1 zmysłem, z tym, że tu były (prawie) wszystkie. Kiedyś też pisałam coś podobnego. Ktoś tu się średnio wysilił.
Styl: 15 pkt
Porządny, ale bez szału. Czytało się dobrze.
Realizacja tematu: 10 pkt
No zrealizowany. Może zbyt dosłownie jak dla mnie.
Schematyczność: 6
Zaraz, to chyba Kafka się w coś zamieniał... w robala? Tu upgrade, mamy roślinkę.
Błędy: 17
Coś tam było małego.
Ogólnie: 14
Do pewnego momentu miałam nadzieję, że tekst będzie podążał za kreskówkowością - jakbym widziała ręcznie animowaną Myszkę Miki, która musi sobie poradzić z przejściem przez ulicę (to był ten moment, gdy wystawia nogę, a tu uderzają wrony i klaksony). Ale rozmyło się to dywagacjami, choć wrażenie kreskówkowości powracało (korzenie itp.).
No, ale drogi Autorze/rko… Idzie bohater/ka i co? No i nic właśnie. Mogłabym przerwać w 1/4 tekstu i nie wracać. Bohater nie miał celu (poza schabem w pewnym momencie). Iście bez celu jest dobre na króciaczki. Tak to mnie taki bohater bez celu raczej nie obchodzi. Bo błahy cel typu przejście przez ulicę mnie kompletnie nie obchodzi. Może by mnie obszedł, jakby to miało 100 słów. A tak to za długieee.
Plus za schab.
I metaforę na końcu. Szkoda, że mlecz, który zmienia się w dmuchawiec sam cały nie odlatuje, tylko włosy mu odlatują, co mi psuje jednak logiczność tej metafory. 
Ocena końcowa: 74
Tekst II
Pomysł: 17
Tu też bohater idzie. Bez szału to iście, ale jakiś większy pomysł był. Widać to na początku i końcu. Jest też jakaś historia. Ktoś trochę więcej pomyślał.
Styl:
Mam tu problem. Nie wiem, na ile był zamierzony, a na ile przypadkowy.
Przy czytaniu łamał mi się rytm tekstu, już w pierwszym akapicie. I szalał podmiot i narrator (raz wszystkowiedzący, raz nie). Momentami się źle czytało. Dużo długich zdań w kwiecistym stylu, po czym nagle dostaję krótkimi z bluzgami. Zabawny dysonans.
ALE… widzę w tym stylu próbę realizacji tematu. Zderzenie z traumatycznym wydarzeniem z przeszłości, co objawia się wytworzeniem formy, która jest jak bohater zmasakrowana po tym zderzeniu. Jest jak lekko potrącony pies na drodze, a ja bym chciała widzieć słaniającego się łosia. Choć dla mnie trochę za mało pogruchotania formy, żeby była w pełni zamierzona…
Ech, dobra, przyrzekłam sobie kiedyś coś… stawiam na inteligencję Autora/Autorki. Styl: 18
Realizacja tematu: 10
No zrealizowany jest. Pokrętnie, ale jest. Trochę też za prosto jak dla mnie z tym rowem.
Schematyczność: 8
Trochę pójść na łatwiznę było, trochę polotu też było.
Błędy: 13 pkt
Oj, były! Ktoś tu nie sprawdził, nie chciało mu się lub nie umie. Nie ładnie. Ktoś tu nie szanuje czytelnika.
Ogólnie: 17 pkt
No! Mamy mistrza końcówek. Brawo za końcówkę. Miałam "ooooo!" na końcu, a ja robię "oooo!" jak naprawdę się zachwycę, uderzyło ładnie. Szkoda, że to był jeden z niewielu highlightów tekstu. Przerwałam czytanie, żeby zjeść.
Mało mnie wciągnął środek. Tekst za długi lub za mało konsekwentnie realizowany, żeby szybko wciągnął i żebym się przejęła. Przejęłam się dopiero w 3 ostatnich zdaniach i do kilku zdań też można skrócić ten tekst. Również jakby to było 100 słów, to byś mnie miał, Autorze.
Język jest bardzo nierówny, co sprawia, że bohater jest niespójny. Choooooooooooć gdyby gdyby to było w jakiś sposób zheighteningowane, gdyby ta niespójność rosła aż do absurdalnych dysonansów, to totalnie by mnie to kupiło, poszłabym to jak nóż w świeżego schaboszczaka. Bo tak to tekst sprawia wrażenie nie do końca przemyślanego albo że autor próbował, ale nie wyszło jak powinno.
Rów martwy jak babcia jest fajnym porównaniem. Trochę strasznym, ale fajnym.
Ocena końcowa: 83
Byłoby więcej, gdyby nie błędy!
Zakłady bukmacherskie: tekst I – Wolha, tekst II – Bari. Choć mam wątpliwości. Czemu tak? Bo w I jest kotlet, trochę to zbyt oczywiste, żeby to był Bari (który jest fanem kotletów
), a w II jest dupolutnik, a kojarzy mi się, że przy rozmowie na Wery, gdy była o nim mowa, był Bari (choć wtedy była mowa o lutajzy, który lutuje dupy). Mam też inne pomysły, co i kto i dlaczego, ale to zostawię dla siebie. 
Wnioski z tekstów:
1. Uważać na chodzenie. Jeżeli na początku nie ma jasnego celu z wielką stawką, to chodzenie nie jest zbyt ciekawe.
2. Świat literacki jest rzeczywistością podwyższoną (heightened reality), a przynajmniej powinien być, bo inaczej to nuda. Jako czytelnika mnie to nie obchodzi. Szczególnie przy króciaku, gdzie nastawiam się na to, że się zaraz skończy. A im szybciej ma się skończyć, to tym szybciej powinno mnie złapać za gardło i nie puszczać, to tak to sobie pójdę do lodówki i nie wrócę, bo mnie zimny kotlet bardziej wciągnie.
3. Ponoć dłuższe teksty są łatwiejsze od króciaków. Nic bardziej mylnego, są tak samo trudne. I dłużej trzeba walczyć o czytelnika.
4. Nawet najlepsze wykonanie i fantazja nie są w stanie przykryć tego, co kryje się za treścią.
5. Bitwy są fajne.
Pomysł: 12 pkt
Przypominało mi ćwiczenie Thany z Dzikości - idziesz przez miasto i doświadczasz 1 zmysłem, z tym, że tu były (prawie) wszystkie. Kiedyś też pisałam coś podobnego. Ktoś tu się średnio wysilił.
Styl: 15 pkt
Porządny, ale bez szału. Czytało się dobrze.
Realizacja tematu: 10 pkt
No zrealizowany. Może zbyt dosłownie jak dla mnie.
Schematyczność: 6
Zaraz, to chyba Kafka się w coś zamieniał... w robala? Tu upgrade, mamy roślinkę.
Błędy: 17
Coś tam było małego.
Ogólnie: 14
Do pewnego momentu miałam nadzieję, że tekst będzie podążał za kreskówkowością - jakbym widziała ręcznie animowaną Myszkę Miki, która musi sobie poradzić z przejściem przez ulicę (to był ten moment, gdy wystawia nogę, a tu uderzają wrony i klaksony). Ale rozmyło się to dywagacjami, choć wrażenie kreskówkowości powracało (korzenie itp.).
No, ale drogi Autorze/rko… Idzie bohater/ka i co? No i nic właśnie. Mogłabym przerwać w 1/4 tekstu i nie wracać. Bohater nie miał celu (poza schabem w pewnym momencie). Iście bez celu jest dobre na króciaczki. Tak to mnie taki bohater bez celu raczej nie obchodzi. Bo błahy cel typu przejście przez ulicę mnie kompletnie nie obchodzi. Może by mnie obszedł, jakby to miało 100 słów. A tak to za długieee.
Plus za schab.


Ocena końcowa: 74
Tekst II
Pomysł: 17
Tu też bohater idzie. Bez szału to iście, ale jakiś większy pomysł był. Widać to na początku i końcu. Jest też jakaś historia. Ktoś trochę więcej pomyślał.
Styl:
Mam tu problem. Nie wiem, na ile był zamierzony, a na ile przypadkowy.
Przy czytaniu łamał mi się rytm tekstu, już w pierwszym akapicie. I szalał podmiot i narrator (raz wszystkowiedzący, raz nie). Momentami się źle czytało. Dużo długich zdań w kwiecistym stylu, po czym nagle dostaję krótkimi z bluzgami. Zabawny dysonans.
ALE… widzę w tym stylu próbę realizacji tematu. Zderzenie z traumatycznym wydarzeniem z przeszłości, co objawia się wytworzeniem formy, która jest jak bohater zmasakrowana po tym zderzeniu. Jest jak lekko potrącony pies na drodze, a ja bym chciała widzieć słaniającego się łosia. Choć dla mnie trochę za mało pogruchotania formy, żeby była w pełni zamierzona…
Ech, dobra, przyrzekłam sobie kiedyś coś… stawiam na inteligencję Autora/Autorki. Styl: 18
Realizacja tematu: 10
No zrealizowany jest. Pokrętnie, ale jest. Trochę też za prosto jak dla mnie z tym rowem.
Schematyczność: 8
Trochę pójść na łatwiznę było, trochę polotu też było.
Błędy: 13 pkt
Oj, były! Ktoś tu nie sprawdził, nie chciało mu się lub nie umie. Nie ładnie. Ktoś tu nie szanuje czytelnika.

Ogólnie: 17 pkt
No! Mamy mistrza końcówek. Brawo za końcówkę. Miałam "ooooo!" na końcu, a ja robię "oooo!" jak naprawdę się zachwycę, uderzyło ładnie. Szkoda, że to był jeden z niewielu highlightów tekstu. Przerwałam czytanie, żeby zjeść.

Język jest bardzo nierówny, co sprawia, że bohater jest niespójny. Choooooooooooć gdyby gdyby to było w jakiś sposób zheighteningowane, gdyby ta niespójność rosła aż do absurdalnych dysonansów, to totalnie by mnie to kupiło, poszłabym to jak nóż w świeżego schaboszczaka. Bo tak to tekst sprawia wrażenie nie do końca przemyślanego albo że autor próbował, ale nie wyszło jak powinno.
Rów martwy jak babcia jest fajnym porównaniem. Trochę strasznym, ale fajnym.
Ocena końcowa: 83
Byłoby więcej, gdyby nie błędy!
Zakłady bukmacherskie: tekst I – Wolha, tekst II – Bari. Choć mam wątpliwości. Czemu tak? Bo w I jest kotlet, trochę to zbyt oczywiste, żeby to był Bari (który jest fanem kotletów


Wnioski z tekstów:
1. Uważać na chodzenie. Jeżeli na początku nie ma jasnego celu z wielką stawką, to chodzenie nie jest zbyt ciekawe.
2. Świat literacki jest rzeczywistością podwyższoną (heightened reality), a przynajmniej powinien być, bo inaczej to nuda. Jako czytelnika mnie to nie obchodzi. Szczególnie przy króciaku, gdzie nastawiam się na to, że się zaraz skończy. A im szybciej ma się skończyć, to tym szybciej powinno mnie złapać za gardło i nie puszczać, to tak to sobie pójdę do lodówki i nie wrócę, bo mnie zimny kotlet bardziej wciągnie.
3. Ponoć dłuższe teksty są łatwiejsze od króciaków. Nic bardziej mylnego, są tak samo trudne. I dłużej trzeba walczyć o czytelnika.
4. Nawet najlepsze wykonanie i fantazja nie są w stanie przykryć tego, co kryje się za treścią.
5. Bitwy są fajne.

Dzwoń po posiłki!
Wolha.Redna vs Baribal
12Uwaga, uwaga! FANFARY Ocenianie zakończone!
Wyniki:
Tekst 1: 509 pkt Średnia: 72.7
Tekst 2: 446 pkt Średnia: 63.7
Wygrała Wolha.Redna! Ogromne gratulacje dla obu uczestników!
Wyniki:
Tekst 1: 509 pkt Średnia: 72.7
Tekst 2: 446 pkt Średnia: 63.7
Wygrała Wolha.Redna! Ogromne gratulacje dla obu uczestników!
Adres e-mail: kontakt(M@ŁP@)weryfikatorium.pl
WeryfikatoriuM na Facebooku
Land of Fairy Tales
Eskalator.exe :batman:
WeryfikatoriuM na Facebooku
Land of Fairy Tales
Eskalator.exe :batman: