[Poddana] Czarna Emma vs tomek3000xxl

1
Temat: Noworoczny odlot Mikołaja
Limit znaków: 15k
Termin nadsyłania tekstów: 30 lutego ;)
Gatunek Literacki - Groteska
Groteska (z wł. grottesca) – kategoria estetyczna, charakteryzująca się połączeniem w jednym dziele (literackim, plastycznym, muzycznym, tanecznym, dramatycznym itp.) jednocześnie występujących pierwiastków przeciwstawnych, takich jak m.in. tragizm i komizm, fantastyka i realizm, piękno i brzydota. Utwory groteskowe charakteryzują się najczęściej niejednorodnością stylistyczną, obecnością kategorii absurdu, elementów karnawalizacji i atmosferą dziwności. W przypadku krojów pism, groteska lub grotesk oznacza szczególny rodzaj antykw.

Sposób oceniania: Każdy oceniający ma do dyspozycji trzy punkty, które w dowolny sposób może rozdysponować pomiędzy tekstami.

Oceniać można przez tydzień od wstawienia, tak więc w tym przypadku ostateczny termin wystawienia oceny to 7 marca 2021.
Po tym czasie temat zostanie zamknięty, a punkty podliczone.
gosia

„Szczęście nie polega na tym, że możesz robić, co chcesz, ale na tym, że chcesz tego, co robisz.” (Lew Tołstoj).

Obrazek

[Poddana] Czarna Emma vs tomek3000xxl

2
Niestety Czarna Emma nie napisała tekstu w terminie i wycofała się z pojedynku.
Zwycięzcą zostaje tomek3000xxl.

Poniżej wstawię tekst Tomka i zapraszam do komentowania (bez ocen).
gosia

„Szczęście nie polega na tym, że możesz robić, co chcesz, ale na tym, że chcesz tego, co robisz.” (Lew Tołstoj).

Obrazek

[Poddana] Czarna Emma vs tomek3000xxl

3
- To jest zbyt okrutne... ratunku! – wrzasnął kolejny raz Mikołaj, spoglądając bez życia na ekran.
Stary Samsung zawieszony w rogu szpitalnej izolatki powinien przecież pomagać przebywającemu w niej pacjentowi, gdy tymczasem powodował u niego jeszcze większą depresję. Choć działał przyzwoicie, pomimo nie wyłączania od wielu lat, to nędza reklamowa i kicz programowy spływający zza aluminiowej siatki oplatającej ekran, bardziej doprowadzał do łez rozpaczy Mikołaja, niż pomagał mu przetrwać psychiatryczne leczenie.
Zasłonił uszy dłońmi i splunął z pogardą, kiedy ktoś z ekranu mówił Mickiewiczem, wplątując w to rozgotowaną pyzą. Cierpiał, nie mogąc zdusić tej zbrodni pilotem od telewizora.
Nie pomagały już nawet antydepresanty, które doktor nakazał mu brać. Przestał więc je łykać, umiejętnie ukrywając pod językiem przed pielęgniarką.
- Zamknij mordę! Plastikowe, gówniane lalki!– krzyczał zrozpaczony, kiedy trzeci raz w ciągu pół godziny uśmiechnięte Ania, Gosia i Julka obdarzając widza waniliowym uśmiechem, zachęcały do kupowania biżuterii Apartu. Nawet smukły cyc Wieniawy dumnie wyglądający spod dekoltu sukni nie pomagał tego ścierpieć. Do tego wszystkiego Mikołaja bolał jeszcze dziurawy ząb, z którego bezlitosny nerw powodował myśli samobójcze.
Głowa opadła mu bezwładnie na poduszkę i wciskał w nią usta, wydając na świat okrzyk przerażenia, rozpaczy i bezsilności. Im bardziej zagryzał szczękę na śmierdzącej wybielaczem poszewce, tym mocniej stan zapalny górnej szóstki, doprowadzał go do obłędu. Zrywał się więc znów z łóżka i rozpaczliwie walił w drzwi. Choć sam prosił się, żeby go tu zamknąć, to teraz miał już serdecznie dość izolacji. Musiał stąd wyjść, zanim zwariuje już całkiem i zacznie znów zabijać.
- Czego?
Ogromny sanitariusz stał w drzwiach, rozrywając Mikołaja wzrokiem.
- Po co walisz w drzwi durniu? Masz przecież dzwonek. – Rozłożył bezradnie ręce.
Mikołaj od razu zorientował się, że tabletki przestały otępiać mu już zmysły i znów może obserwować ludzkie myśli, unoszące się w kłębiastej chmurce nad głową rozmówcy. Nie wyglądały na przyjazne. Właśnie siedział okrakiem na Mikołaju i walił go pięściami po twarzy, która zmieniła się w krwisty stek, by po chwili przypominać już tylko tatara z czernią oczodołów.
- Od trzech dni proszę o wizytę u dentysty – odezwał się głosem, który w kręgach piłkarskich kiboli mógłby być uznany za zniewieściały skowyt kompletnego pizdusia.
- Skąd ja ci teraz dentystę wezmę. Jest Sylwester.
Sanitariusz obdarzył pacjenta, profesjonalnie olewającym spojrzeniem i uśmiechnął się, jakby odpłynął na rajską plażę, a cierpiący od zęba, dostrzegł tym razem, jak olbrzym siedzi w dyżurce, adorując siedemnastoletniego Adasia, który posługując się sfałszowanym dowodem osobistym, został zatrudniony w szpitalu też do piłowania pacjentów i teraz nieśmiało odpiera zaloty, nabuzowanego seksualnie kolegi z nocnej zmiany. Adaś miał w planie obmacywać otumanione pigułkami młode pacjentki, a tu szykowała się taka niespodzianka.
- Ale mnie boli... ja cierpię! – zaprotestował.
Napakowany sanitariusz zwany przez kolegów Byczkiem złapał się pod boki i marszcząc niemiłosiernie twarz oraz sapiąc przez nos, próbował spotęgować wrażenie wściekłości.
- Gówno mnie to obchodzi! Ja też cierpię, bo muszę użerać się z takimi jak ty, zamiast siedzieć na kocyku nad Bałtykiem i obcinać gołych chło... znaczy się gołe plażowiczki. Ktoś wymyślił, że może być wojna i kraj potrzebuje mnie w tym koszmarnym miejscu. Mogłem przyjemnie korzystać z majątku mamusi, a tak muszę tu tyrać. Także, weź ty się odpierdol, bo ja też cierpię.
Mikołaj zniechęcony tą możliwością grzebania w ludzkich łepetynach próbował zgadywać, co dla sanitariusza ma większe znaczenie. Monstrualnych rozmiarów bicepsy i regularnie rzeźbione łydki czy tęczowe upodobania łóżkowe. W końcu dał sobie spokój, przypominając sobie, jak wyglądało to w przeszłości.
W jego rodzinie wszyscy to potrafili robić i wszyscy jednakowo w końcu za to ponosili karę. Matka czytała w myślach, ojciec to samo i nawet siostra – tfu autorka niekończących się romansideł też mocno cierpiała. Zawsze odbywało się to taki sam sposób. Przeprowadzali się do nowego miasta, poznawali ludzi i zwykle, tak gdzieś po miesiącu traktowano ich już, jak rodzinę czarcich pomiotów i przeganiano z hukiem.
Bo matka w tajemnicy chcąc pomóc bitej przez męża sąsiadce, ujawniła, że warszawski gangster strzela z ucha na swoich ziomali na komisariacie. Policja nie była zadowolona, a bandziory tym bardziej. Durna siostra, ta od romansideł, chcąc uwiarygodnić książkę, opisała w niej pragnienia, miłosne wzloty i upadki wszystkich sąsiadów. A że była dość leniwa, więc nie pozmieniała ich imion i nazwisk, a po ukazaniu się książki w księgarniach ci sami sąsiedzi mocno musieli się powstrzymywać, by jej po prostu nie zamordować.
Zawsze musieli uciekać i zawsze ta nadludzka umiejętność, zamiast pomagać, okazywała się mocno ropiejącym wrzodem na dupie. W końcu miał dość i został Najemnikiem w oddziałach militarnych, szerzących spustoszenie wśród cywilnej ludności. Kult mordu mieszkańców afrykańskich państw przypadł wtedy Mikołajowi ogromnie do gustu.
Sanitariusz spojrzał na rozmówcę łagodniejszym wzrokiem. W końcu twarz mu rozjaśniała i szczęśliwy klasnął kilka razy w dłonie.
- Dobrze. Chodź ze mną do dyżurki, mamy przecież koniec roku. – Błysnął najpiękniejszym uśmiechem, jakim mężczyzna może obdarzyć drugiego faceta. – Napijesz się z nami wódeczki, to i troski i ból zęba zaraz minie. – dodał.
Mikołaj zgodził się prawie ochoczo, próbując dłońmi zamaskować całkiem pospolitego buraka na gębie, kwitnącego od miłosnego uśmiechu sanitariusza.
Olbrzym położył dłoń na ramieniu cierpiącego pacjenta.
- Chodźmy do pokoju pielęgniarzy. To przecież nieludzkie, żebyś w taki cudowny wieczór był sam.
Wyszli z izolatki i korytarzem ruszyli w stronę pomieszczenia, z którego dobiegała głośna rozmowa i muzyka z telewizora.
Mikołaj zadrżał niespokojnie, kiedy rozpoznał rytmy chodnikowego chłamu.
Weszli do środka i wskazał Mikołajowi wolne krzesło przy stole, jednocześnie oznajmiając patrzącym na niego zdumionym wzrokiem pozostałym sanitariuszom:
- Tak wiem, to jest dziwne, ale mamy wyjątkowy czas, a ten tutaj wygląda na całkiem normalnego. Powitajmy go ciepło i na kilka godzin zapomnijmy o tym, że to my mamy klucze, a oni nie mają nawet klamek w drzwiach.
Mikołaj usiadł przy stole, krzywiąc się, kiedy dopadła go kolejna fala bólu zęba.
- Oj jak boli, oj jak boli! – Trzeci z sanitariuszy zaśmiał się mało sympatycznie, ale zaraz się poprawił i podsunął pusty kubek w stronę Mikołaja.
- Prostak ze mnie, wybacz. – Wziął do ręki butelkę wódki i nalał. – To pomoże... to pomaga na wszystko.
Najmłodszy z sanitariuszy Adaś podniósł się z krzesła i kładąc palec na ustach, puścił oko do Trzeciego.
- Idę się odlać.
Zmyślnym ruchem uniknął klepnięcia w zadek przez Byczka i spojrzał ciekawie na Mikołaja.
- Zajebisty dzień!
Mikołaj ujrzał w chmurce nad głową gówniarza pusty pokój, taki sam, w jakim był sam zamknięty od kilku tygodni. Na łóżku, przypięta pasami leżała piękna dziewczyna. Adaś pochylał się nad nią i lubieżnie oblizując usta, wsuwał dłoń pod stanik.
Mikołaj odwrócił wzrok, jednocześnie doświadczając uczucia wolno nadchodzącej ulgi. Alkohol pomógł, przytępiając końcówki nerwów w bolącym zębie. Nalał więcej wódki, wypił i patrzył w ekran telewizora. Nigdy nie lubił tracić czasu na wlepianie wzroku w szklane pudło, ale tym samozamknięciem w szpitalu sam się na to skazał.
Najgorsze były te reklamy. Całe tabuny statystów udających aktorów, próbujących przekonać telewidza, że jedna tabletka pomoże im się wysrać i teraz życie już będzie wspaniałe. Te miny podstarzałych kolesi, którzy w końcu odkryli super piguły na twardego fiuta. Same te filmiki może po obejrzeniu raz czy dwa wydawałby się do przełknięcia, ale kiedy oglądał mecz Igi i po każdym gemie koleś bez nogi szalał ze szczęścia, bo bukmacher wspiera sport? Bukmacher tego nie robi, on raczej tworzy kolejne, uzależnione od hazardu kaleki.
Mikołaj czuł się coraz lepiej i próbował coraz życzliwszym okiem spoglądać na sanitariuszy. Nie było to proste. Wszyscy trzej nosili co prawda świeżo wyprasowane i pachnące krochmalem szpitalne ciuszki, ale ich kondycja psychiczna i charakter pozostawiały wiele do życzenia. Byczek zafascynowany strojem estradowym discopolowych wykonawców, coraz bardziej łakomym wzrokiem pożerał Adasia, który jednak po samozaspokojeniu się w pokoju dziewczyny skrępowanej pasami niewiele o seksie, na razie myślał. Poza tym wyglądał już na mocno wstawianego i ku zgorszeniu homo pielęgniarza zaczął mu nawet wesoło dogadywać i szydzić z jego seksualnych skłonności.
Mikołaj znalazł się w pułapce, bo kiedy odwracał zrezygnowany wzrok od telewizora, to musiał patrzeć na zwykle wyuzdane i prostackie myśli siedzących przy stole. Ci ludzie to była butelka wódki, zwierzęcy popęd oraz napełnianie żołądka.
Zabij skurwieli i po kłopocie...
Głos w głowie Mikołaja pojawił się tak niespodziewanie, jak nagle zniknął po tabletkach doktora. Kiedyś ten ktoś w jego głowie był przyjacielem. Podpowiadał, co ma zrobić i podejmował za Mikołaja niektóre decyzje. Żyło im się wspólnie bardzo dobrze, aż w końcu odkrył, że zabijanie cywili sprawia mu więcej przyjemności niż strzelanie do żołnierzy wroga. Kiedy zabił kobietę z dzieckiem i cieszył się z faktu, że tak fajnie umierała, chroniąc syna własnym ciałem, coś w nim pękło i postanowił wrócić do kraju, by się leczyć.
Mikołaj patrzył na ekran telewizora i po chwili na twarze ludzi wokół. Czasem coś do niego mówili, ale on nie zwracał na to uwagi.
Czemu ty nigdy mnie nie słuchasz! Mówię ci gamoniu, ubij tych drani i po sprawie.
Mikołaj wstrząsnął kilka razy głową, jakby odganiając natrętną muchę. Nie chciał już nikogo więcej zabijać, ale zachowanie tych trzech wcale nie ułatwiało sprawy. Trzech pijanych kretynów zachwyconych żałosną muzyką i geniuszem płynącym z reklam telewizyjnych. Oni sami prosili się o zejście z tego świata.
Czy mógł jednak obwiniać tych prostych ludzi o takie zachowanie? Wychodziło przecież na to, że to telewizja kreowała rzeczywistość, w jakiej się teraz znajdowali. Czy to ich wina, że nie mieli ambicji, żyli z dnia na dzień i byli zbyt głupi, by to zmienić? Mikołaj miał ochotę wyrzucić ten telewizor przez otwarte okno.
Jego uwagę kolejny raz przykuła otwarta puszka z wieprzowiną. Odgięte metalowe wieko idealnie nadawało się, by pomóc tym trzem zakończyć żałosny żywot. Ostry metal ślicznie podrzynałby ich gardła. Nie zajęłoby to dłużej niż piętnaście sekund, a potem mogłyby w końcu stąd wyjść.
Westchnął zrezygnowany, słusznie zakładając, że te jego hobby związane z mordowaniem dla przyjemności może być inaczej postrzegane przez innych ludzi.
Wykorzystując zaangażowanie wzrokowe sanitariuszy wpatrzonych w przemówienie noworoczne prezydenta, Mikołaj wyjął z kieszeni pidżamy wszystkie tabletki niepołknięte przez kilka ostatnich dni. Wsypał po równo do trzech kubków i zalał wódką. Nie był pewien, jak to zadziała, ale mieszanka alkoholu i psychotropów musiała przynieść jakiś efekt.
- Prawie dwunasta, czas na toast – krzyknął radośnie, podając każdemu kubek.
Zaczęli sobie składać nawzajem życzenia, bardzo unikając całowania przez Byczka w usta i atmosfera w dyżurce zrobiła się dość rodzinna. Później wszyscy dzwonili do swoich bliskich, mając nadzieje, że nadchodzący rok będzie lepszy i bogatszy. Mikołaj niestety nie mógł się podzielić z nikim swoimi oczekiwaniami, bo nie miał telefonu. Za to z przyjemnością obserwował coraz bardziej klejące się oczy współbiesiadników, a kiedy zaczęli ziewać, to prawie radośnie klasnął w dłonie.
Sam sobie życzył jeszcze bardziej ekscytującego roku i już nawet miał pomysł, co musi zrobić, by takim się stał. Poczekał kilka minut, aż wszyscy grzecznie padli na podłodze i w pomieszczeniu rozległo się głośne chrapanie. Usiadł przed komputerem i w wyszukiwarce wpisał agencje reklamy telewizyjnej.
Im więcej ich wynajdywał, tym bardziej śmiała mu się twarz. Skwapliwie notował adresy. W legnickich lasach znał kilkanaście miejsc, z których z łatwością będzie mógł wykopać ukrytą tam przez Rosjan dawno temu artyleryjską amunicję. Pociski do moździerzy i haubic plus miny przeciwpiechotne po małych przeróbkach doskonale by się nadawały do tego, co zamierzał zrobić.
Tych trzech śpiących na podłodze było dowodem na to, co Telewizja robi z mózgiem przeciętnego Polaka i ktoś coś musiał z tym zrobić. Najpierw należało wysadzić budynki, w których produkowano ten chłam, a potem już tylko pozostanie przyjemność powolnego podrzynania gardeł prezesom TVP, Polsatu i TVN. Polska jako kraj nie była jeszcze stracona, a Polacy pozbawieni źródła ogarniającej ich głupoty może w końcu zaczną czytać książki i nawet dostawać nagrody jak ta pani od szwedzkiego Nobla. Mógłby wtedy przestać w końcu walić po mordach angielskich i holenderskich najemników ciągle zadających durne pytania typu; czy wy tam w Polsce macie autostrady?
Mikołaj patrzył na śpiącego Adasia i nie mógł pozbyć się uczucia, że to nie fair tak to wszystko zostawić. Wziął z biurka pęk kluczy, a od puszki oderwał metalowe wieko. Poszedł do izolatki, w której zamknięta była dziewczyna molestowana przez chłopaka. W ciągu pięciu minut doprowadził ją zimną wodą do przytomności, a potem dokładnie i bardzo powoli wytłumaczył, jak ma odpłacić Adasiowi za doznane krzywdy. Ostry jak brzytwa kawałek metalu i jądra zboczeńca miały być kluczem do całej zemsty.

[Poddana] Czarna Emma vs tomek3000xxl

4
Jak zwykle parę babolków by się znalazło, jakieś zamieszanie z podmiotem, ale ogólnie nie rzucało się to za bardzo w oczy, troszkę mięska też jest, ale w minimalnych ilościach. Tomek, groteska to twój gatunek :) , tu takie rewolty jak:
ithi pisze: Zawsze musieli uciekać i zawsze ta nadludzka umiejętność, zamiast pomagać, okazywała się mocno ropiejącym wrzodem na dupie. W końcu miał dość i został Najemnikiem w oddziałach militarnych,
są zupełnie na miejscu. I mój duży punkt za reklamy, jak ja to dobrze rozumiem, gdybyż tak mieć gdzieś ukryty arsenał. Jednakowoż obawiam się, że to by nie wystarczyło :twisted:

A do tego:
ithi pisze: Czy mógł jednak obwiniać tych prostych ludzi o takie zachowanie? Wychodziło przecież na to, że to telewizja kreowała rzeczywistość, w jakiej się teraz znajdowali.
Czyżby jednak nieznane „drugie dno?” Moje gratulacje. Obawiam się bowiem, ze niestety możesz mieć tu rację :hm:
ithi pisze: Jego uwagę kolejny raz przykuła otwarta puszka z wieprzowiną. Odgięte metalowe wieko idealnie nadawało się, by pomóc tym trzem zakończyć żałosny żywot.
Mniam :lol:

I na marginesie do moderatora, ponieważ bitwa się nie odbyła, to może by tak ten kawałek wstawić jednak do Mini? Większa publika?
Dream dancer
ODPOWIEDZ

Wróć do „Nowa bitwa!”