[ZAKOŃCZONA] Adrianna vs ela vs jagoda139

1
Temat: Smok i dziewica
Gatunek: Fantasy
Objętość: max 10k.
Termin: 3 października 2021.


Oceniać można przez tydzień od wstawienia, tak więc w tym przypadku ostateczny termin wystawienia oceny to 10 października 2021r. Po tym czasie temat zostanie zamknięty, a punkty podliczone.


Każdy oceniający ma do dyspozycji od 0 do 3 punktów dla każdego z tekstów.
gosia

„Szczęście nie polega na tym, że możesz robić, co chcesz, ale na tym, że chcesz tego, co robisz.” (Lew Tołstoj).

Obrazek

[3 października 2021] Adrianna vs ela vs jagoda139

2
TEKST I
Troje do stworzenia
– Cóż to więc ma znaczyć?! Niepokalane poczęcie?!
Potężny Ongo miotał się po czasoprzestrzeni. Olbrzymie skrzydła utkane z wody i powietrza, ustrojone rzędami sopli i strzelających w głębiny niebytu gejzerów zmieniały uporządkowane dotąd wymiary w kotłującą się zupę pomieszanych rzeczywistości. Na jednym z rogów wieńczących łeb smoka powiewał marny kawałek czasu wyszarpnięty jakiemuś zapadającemu się teraz w chaosie światu. Na pociągłej twarzy pięknej Jokadare malował się jednak spokój. Była przyzwyczajona do wybuchów zazdrości Ongo.
– A czemu nie? Mało to takich cudów wyprawiają sobie te wszystkie bóstewka? Tak samo niemożliwe jak to, bym powiła jajo.
Rozwarła siedem par ramion, w których ściskała spłaszczoną nieco, niebieską kulę poznaczoną rdzawymi i zielonymi plamami. Smok jednym uderzeniem skrzydeł znalazł się przy niej. Oplótł boginię ogonem tysiąc razy, aż od chłodu bijącego z jego ciała pokryła się lodem korona gór, puszcz i łąk, zdobiąca jej głowę.
– Uważaj! Zamrozisz! – oburzyła się Jokadare.
– Ha! No pewnie! – ryknął i kilka światów wokół nich implodowało. – Z Wigeshem się zadałaś! Teraz chłodu się nagle lękasz? Ty? Niechże ja znajdę tego demona, niech dorwę w szpony jego kruche ciałko!
Bogini urosła niczym góra i uniosła jajo nad głowę.
– Widzisz gdzieś choćby ślad ognia?! – krzyknęła gniewnie. – Widzisz piędź spalonej ziemi?!
Ongo owinął się ciasno ogonem. W zazdrości był straszliwy, ale obrażona Jokadare nawet jego przerażała.
– Chcesz sprawdzić, czy i w środku nie ma ognia?! Mam je stłuc?!
– Nie, nie, nie – począł ją uspokajać. – Nie trzeba. Niechże tylko się przyjrzę. Upewnię się, że mnie nie zwodzisz.
Wyciągnęła ku niemu ramiona. Nachylił łeb, owionął oddechem dziwne jajo aż pokrywające je plamy ziemi obrosły śniegiem, a wody poczęły się burzyć. Zmrużył ślepia. Przed żywiołem pierzchały maleńkie istoty podobne tym, które Jokadare lubiła w wolnym czasie lepić z ziemi. Ani śladu dotyku ognistego demona.
– I co? – Odsunęła się, patrząc po nim z wyższością.
Znów przycisnęła jajo do obfitych piersi i rozparła się wygodnie w hamaku uplecionym ze wstęg czasoprzestrzeni. Ongo zamilkł, pochylił ustrojony koroną rogów łeb. Gdy był wściekły, rozpadały się światy, ale gdy się mylił, umiał okazać pokorę.
– To ja tyle czasów trwam przy tobie, nietknięta, cierpliwa, a ty mi wymówki czynisz? – podjęła Jokadare z wyrzutem. – Wiecznie otoczona lodem, do zabawy dostaję tylko te mizerne światki, w których życia na lekarstwo, praw i porządków na lekarstwo, cud za cudem, żeby to jakoś działało… A potem, gdy mi się jeden przyplącze, to szalejesz. Żebym to ja się gniewała za każdym razem, gdy z twego oddechu zrodzi się boginka lodu…
– Wybacz mi.
– Wybaczę, cóż mam innego uczynić?
Wyciągnęła dłoń ustrojoną miękkim mchem i strąciła ze smoczego rogu żałosny strzęp czasu. Wpatrzyła się weń.
– Pozostaje mi czekać, czekać i czekać. Kiedyś twój chłód zelżeje i stworzymy razem prawdziwe życie. Będę cierpliwa, mój Ongo, będę cierpliwa.
Otworzyła usta, by jeszcze coś rzec, ale spojrzenie jej uciekło w bok, po twarzy przemknął niepokój.
– Idź teraz. Patrz, jaki nieporządek zrobiłeś. Ja muszę odpocząć.
Obserwowała bacznie, jak odpływał porządkować bezczasy. Jego lśniące łuski, przed chwilą jeszcze ostre, zdolne muśnięciem rozerwać rzeczywistość, pokryły się delikatnym puchem szronu. Teraz był wcieleniem spokoju i łagodności. Niezbędny jej i jej tworom do życia, tak jak ona niezbędna była jemu, by nie popadł w zupełny marazm. Ach, gdyby nie był taki zimny, taki nudny!
Pośliniła palec i przytknęła do wulkanu, który wyrósł na jednej z brązowych plam ziemi, zdobiących niekształtne jajo. Budzący się płomień zasyczał i zgasł. Pomachała ręką, rozpędzając smużkę dymu.
– Jeszcze nie, jeszcze nie – wyszeptała. – Musisz dojrzeć, nim Ongo cię ujrzy.
Zanurzyła się między wstęgi czasoprzestrzeni. Dwanaście ramion rozgarniało kolejne rzeczywistości, ostatnia para przytrzymywała jajo. Jokadare płynęła długo.
Znała wszystkie wymiary na wskroś – każdy w swym wiecznym bytowaniu choć raz musnęła wolą lub tknęła palcem – a jednak zatrzymał ją jeden, który zdał jej się obcy. Był może niewielki, ale dynamiczny, prężnie rozpychający się między innymi światami. Co i raz wybuchał feerią iskier, które zaraz gnały przepędzać nicość lub formowały się w łamiące chaos struktury. Zaintrygowana Jokadare chwyciła przelatujące pasmo rzeczywistości i pochłonęła je. Zdumiała się. Smakowało znajomo.
- Czyżby kolejne cuda? Takiej przemianie uległ jeden z tych żałosnych światków, trwających w bezczasie? Któreś z tych nieporadnych bóstewek wreszcie skutecznie go szturchnęło?
Wybuchnęła śmiechem. Była przekonana, że nie. Pamiętała przecież tę żałosną imitację samej siebie, którą tu zniszczyła! Ta kreatura myślała, że jeśli miast siedmiu par ramion będzie ich miała osiem, zdoła zbliżyć się do ideału albo nawet go przerosnąć. Nie ona jedna próbowała się zresztą upodobnić do tych, którzy prawdziwie stwarzali i rządzili tym, co zaistniało. Był przecież w tym wszechświecie i smok, który zamiast sopli lodu przybrał się w pióra. Był jakiś byt wyrzekający się ciała, lecz chętnie manifestujący się w postaci płomienia. Teraz zaś żadnego z nich nigdzie nie mogła dostrzec.
Zanurkowała w sam środek wymiaru. Poznała charakterystyczne ślady porwanej materii rzeczywistości, ujrzała sączący się przez jedną z dziur czas. Elegancki, prawie uporządkowany. Roześmiała się ponownie. Ongo namieszał tu w swym szale zazdrości, lecz później, gdy rzeczy naprawiał, to nieznaczące miejsce na rubieżach wielkich wymiarów uszło jego uwadze.
– Tak łatwo o tobie zapomnieć – wyszeptała.
Wyciągnęła dłoń ku ognistej kuli, obiegającej po nieco wyboistej elipsie środek wiru wzbudzonego skrzydłem smoka. Grzała się przy niej przez chwilę.
– Będzie doskonale. Widzisz, Ongo, zawsze będziesz niezbędny…
Pogładziła ostatni raz jajo i ostrożnie umieściła je w pobliżu kuli. Poprawiła jeszcze, by nie spłonęło w jej cieple albo jakimś nieszczęśliwym wybuchu. Zadrgały lądy i zadudniły wulkany. Płomień Wigesha, ukryty głęboko w jaju, rwał się do życia. Jokadare zadrżała z rozkoszy i zachichotała jak psotne dziecko.
===============================================================

TEKST II
Przez otwór okienny w południowym skrzydle zamku wpadały promienie słońca. Ciepłe powietrze niosło słodki zapach jaśminu oraz kwaśny odór z wychodka, umieszczonego w wieży latrynnej. Znak to był niezaprzeczalny, że coraz więcej znamienitych gości zjechało się na coroczny turniej rycerski odbywający się pod szlachetnym patronatem Alicji de Berg.
Z dziedzińca zamkowego dało się słyszeć odgłosy krzątaniny służących, kuchcików i kogo tam jeszcze, kto przy organizacji turnieju pomagał. Zespół muzyczny stroił instrumenty – lutnie, flety poprzeczne, liry korbowe i bębny. Paradne zbroje rycerzy lśniły w słońcu dodając splendoru wojownikom a giermkowie wstawiali na insta gorące fotki swoich przełożonych, ażeby radość zagościła w sercach obserwujących wydarzenie - szlachetnych panienek.
Najpiękniejsza wśród nich - Miss Czerwca, Roku Pańskiego Dwa Tysiące Czterdziestego, siedziała przy zawalonym pergaminami biurku, w tle męski głos czytał audiobooka.
“…Burza szalała w najlepsze a błyskawice rozrywały niebo, lecz nieustraszona Olimpia skąpana w strugach deszczu zdawała się nie zważać na to wszystko. Dzielnie podążała na swoim wiernym rumaku Belfegorze na szczyt czarnej góry. Tam właśnie, w zamku o trzech wieżach zamieszkiwał rycerz, którego sława sięgała trzech światów albo i dalej, Godfryd Wielki zwany Demonem Nocy.
Ku niemu właśnie wiodło ją nieuchronne przeznaczenie. Prosto w szpony niecnego sługi zła, o którym wiadomo było jedynie, że nigdy nie zaznał miłości oraz był niesamowicie bogaty i posiadał zdolność przyzywania bestii..." - Ach! Jak romantycznie! - powiedziała rozmarzonym głosem i po raz kolejny w tym dniu, spojrzała w lustro. [/i]
Fioletowa suknia ukazywała niezaprzeczalne walory cielesne panny Alicji. Bo to nigdy nie wiadomo, pójdziesz do sklepu po bułeczki a wrócisz z chatką z piernika w koszyku, czy coś w tym stylu, jak mawiała babcia Jaga. W każdym razie należy zawsze ładnie się prezentować. A dziś szczególnie. W końcu jest impreza i kawalerów od gwiezdnego pyłu.
Dziewczyna pomyślała o tym, jak stalowe ramiona oplatają wdzięczną jej kibić i jak ona, Alicja, prawie że omdlewa z radości, ponieważ ten wyśniony mężczyzna jest tak piękny i czarujący. Właśnie rozchyliła swoje karminowe usta, ukazując rząd perłowych zębów, oczekując na pełen rozkoszy pocałunek. Godfryd Wielki już gotów był spełnić swój rycerski obowiązek i nic!
Hologram rozsypał się niczym ziarnka piasku w klepsydrze, obraz śnieżył jak na ekranie odbiornika telewizyjnego Unitra, czyli że mega bardzo.
Nie wiadomo skąd pojawiła się półnaga dziewoja, która miała bardzo długi warkocz, zwieszający się aż do ziemi. ‘’O bohaterze przybyłeś, żeby mnie uratować! Jesteś taki dzielny! Och! Ach!’’ - rzekła słodkim głosem.
- Na jasnozielone łodyżki anyżku gwiazdkowego! Kto, przekalibrował ustawienia hologramu? - zastanawiała się. Mały, zielony smok zamrugał niewinnie oczkami, lekko ziewnął i natychmiast schował się pod krzesło.
- Ty nic nie rozumiesz! - pomyślał ze złością, kiedy jego skrzydła zaplątały się pomiędzy fioletowy materiał. - Marcelka jest tak wdzięczna i cudowna, tak delikatna, eteryczna… - To nie ja! – powiedział jedynie.
Na korytarzu zamkowym słychać było kroki i rozmowy. - Ej, no nie! To ci mówię, to koń jego ojca był! - powiedział ktoś ku uciesze innych. - Wina dajcie! Polewajcie do kielicha! - zakrzyknął pijany w trzy elfy herold Pafnucy.
- Chruuuupek! - zawołał książę de Berg, dla znajomych Witek, który właśnie dostał sms i dowiedział się, że zwierzak nie dostarczył zaproszenia na ucztę pewnej bardzo znanej pani. Książę bezceremonialnie otworzył drzwi do pokoju swojej córki. - Alicjo, wiesz, gdzie jest ten leniwy smok? - krzyczał zdenerwowany. W tym właśnie momencie dziewczyna poczuła jak mocne kły wbiły się w jej kostkę.
- Tato, nie umiesz pukać?! – odpowiedziała ze złością. Pewnie jest u Marcelki, za siedmioma królestwami i siedmioma rzekami i siedmioma lasami, jak pokazuje google maps, to jakieś trzy kilometry stąd, w wymiarze czwartym– dodała już nieco spokojniejszym tonem. Nie chciała zdenerwować ojca, w końcu to on płacił za imprezę.
- Ile to razy mówiłem, że dziewica to jak jednorożec - gatunek wymarły. Ale nie, nie, nieee! Leci głupie smoczysko nawet się dwa razy nie obejrzy za własnym ogonem. Wywali ten głupi czerwony jęzor z paszczy, zionie ogniem i leci!
- No wiem, ojcze. Nie słucha w ogóle. – Zielony, smoczy ogon zacisnął się na kostce mocniej.
- Aha. Bądź gotowa na popołudnie. Wiesz, że odwiedzi nas Janusz z Sokołowa Podlaskiego? Jego rodzina jest wyśmienicie bogata i posiada rozległe koneksje w świecie polityki więc bądź dla nich miła.
- Dobrze. – Odparła grzecznie, wiedząc, że i tak zrobi co będzie chciała.
*
Marcelka siedziała w wieży. I jak zwykle o tej porze czesała swoje długie włosy, by zapleść je w warkocz. Czekała na specjalnego gościa. Już za chwilę powinien przybyć. Wyszeptała zaklęcie – Uwolnij mnie o smoku, potężny, szybkolotny od klątwy rzuconej przez złą czarownicę. Że nigdy przenigdy nie pokocha mnie ten cudny książę, rycerski i nobliwy. Uwolnij mnie a dam ci wszystko czego zapragniesz.
- Wszystko?! Serio, Marcelka? – trzymam za słowo w takim razie. – odpowiedział zarumieniony Chrupek, ukazując długie kły w uśmiechu na całą paszczę. - Uratuję ciebie o cudna księżniczko. O nagrodę poproszę w swoim czasie. Nie wyrzekniesz się obietnicy?
- Klnę się na przodków moich od strony wujka, co rycerzami byli według Wikipedii – że nie. - Stwierdziła przymilnym głosem.
- To, kiedy chcesz być uwolniona? – zapytał rzeczowo smok.
- Mam czas, poczekam, kiedy tobie pasuje smoczku. – Odezwała się słodko.
- To dziś, w samo południe. Bądź we wieży, punktualnie. Przylecę i cię uratuję wtedy. - Zaproponował, potrząsając zielonym ogonem na znak potwierdzenia umowy.
- Okej. – Powiedziała księżniczka i pyknęła fotkę na insta – story.
*
Smok przybył. Optymistycznie, z werwą i ochotą skrzydłami zamachnął i ogniem zazionoł, i opary siarki z siebie wydobył i latał dookoła wieży wypatrując dziewicy. Księżniczka zniknęła. Warkocz nie wystawał z okna, w pokoju słychać było wesołe ćwierkanie kanarka. Mijały godziny. Czekał smok do wieczora, już gwiazdy na niebie zalśniły a księżyc w pełni wędrował po niebie oświetlając drogę dla tych, co zgubili się w drodze na turniej albo potrzebowali w trybie pilnym znaleźć najbliższą karczmę.
W końcu nastał świt, kur zapiał trzy razy i Marcelka wyszła z wieży, ale o dziwo, przez drzwi, normalnie jak ludzie. - Ale jak to? – zapytał skonfundowany smok, którego obudziły promienie słońca i bolesność w okolicy zadka, ponieważ zasnął w niewygodnej pozycji wprost pod zamkiem.
– Do widzenia! – powiedziała, czarującym głosem Marcelitta Mercedes i wsiadła do czekającej już taksówki. – Na turniej, proszę! - poinformowała kierowcę i pojechali. – Głupiutki smok – pomyślała.
Żółty pierzak smakował wyśmienicie pieczony na ruszcie, w sosie śmietanowo - grzybowym i ziemniakami. Smok oblizał się ze smakiem. Był wściekły, to mało powiedziane.
*
Turniej rycerski zaczął się z pewnym opóźnieniem. A to przez pogodę. Ciężkie, burzowe chmury zasnuły niebo. Spadł ulewny deszcz. Ziemia rozmiękła i konie grzęzły w błocie. Kolorowe suknie i paradne zbroje, zachlapane były błotem. Zimne, wilgotne powietrze nie sprzyjało zabawom na dworze. Panna de Berg również miała focha na wszystko i nie chciała pokazać się gościom ani dać znaku do rozpoczęcia turniejowych zmagań. W końcu wyszła na podium i pomachała chustką. – Niech wygra najlepszy! -powiedziała bez entuzjazmu w głosie i zajęła miejsce na widowni obok swoich rodziców.
Dźwięk trąb wypełnił przestrzeń. Herold przedstawił pierwszych uczestników, goście zaczęli klaskać i okrzykami zachęcać rycerzy do walki. Służący roznosili napoje i przekąski oraz specjalność kuchni - złoty popcorn. Na chwilę wyszło słońce, ciepłe promyki przebijały się przez warstwy chmur. Świat był znowu lepszym miejscem.
*
Smok obserwował głupich ludzi oraz ich rozrywki, te szczęścia małe, te radości, uśmiechy i beztroski nastrój. Jak bardzo pragnął być częścią tego świata. Dałby się pokroić na cząstki i złożyć z powrotem, za jeden taki dzień – pomyślał. - Spalę, zniszczę i do ziemi wyrżnę towarzystwo wzajemnej adoracji! Do kości, do ostatniego kamyczka! – zagrzmiał lecąc w chmurach. - Bawią się, nie wiedząc, że za chwilę ich los zostanie dopełniony. Głupi ludzie!
- A ja ci w tym pomogę! – powiedziała zła czarownica. Janusz z Sokołowa Podlaskiego będzie mój! Tylko mój! – dokończyła rozmarzonym głosem. Odgarnęła czarne włosy z czoła, odsłaniając wydatny nos i kilka brodawek na twarzy. Patrzyła niewidzącym wzrokiem przed siebie. Była wybitnie nieładna, nawet według standardów, powiedzmy, nietypowej urody. I nastawiła miotłę na autopilota, więc spokojnie mogła pstryknąć słodką focię na insta. – Te filtry są niesamowite! – powiedziała do smoka.
Chrupek spojrzał na nią z powątpiewaniem, wiedział doskonale, że jest brzydka i ten wymuskany rycerz, nie poświęci jej nawet mrugnięcia oczu. – Oczywiście – przytaknął. Szybko odwracając wzrok. – Oczywiście.
*
,,Piękna Olimpia stanęła na szczycie Czarnej Góry, pod drzwiami zamku Godfryda Wielkiego, zwanego Demonem Nocy. Odważnie zastukała w ciężkie, dębowe wrota. Spojrzała w umieszczoną nad wejściem kamerkę i dla pewności, że nie będzie tak czekała wiecznie, nacisnęła dzwonek. Rozległ się dźwięk muzyki na czekanie – minęła chwila i drzwi otworzyły się. Weszła do środka, a tam na schodach prowadzących do biblioteki na górze, stał on – Godfryd Wielki. - Nie taki znowu straszny, jak to opisywali w księgach. Nie taki wysoki również. Ciekawe, czy jest bogaty? - pomyślała. - Jam ci jest Olimpia, przybywam w twe zacne progi zgodnie z przepowiednią…
Mężczyzna zmierzył ją wzrokiem od góry do dołu, na chwilę zatrzymał swój wzrok na biodrach i drobnych, ale widocznych piersiach. Nogi też niczego sobie – pomyślał. A umiesz gotować? – zapytał dociekliwie. – Nie. Ale ciasto z torebki mogę upiec. Ewentualnie, zupę chińską i makaron, potrafię zrobić. – odpowiedziała rozpromieniona i dumna ze swoich umiejętności.
- Dobra. Wyskakuj z mokrych ciuchów, zobaczymy…’’
.
*
Nadeszła chwila zemsty. Z nieba spadły martwe żaby. A potem śnięte ryby. I jeszcze duże włochate pająki. I zionął ogniem smok, wypaliwszy ziemię i dusze ludzkie w piekielnym ogniu. Czarownica inne szkody czyniła, zaklęciami zatruła wodę, powietrze i rośliny, żeby głód i zaraza nastały.
- Mam zły dzień! – powiedział smok do czarownicy. Wszystko co było do spalenia – zostało spalone. Wszystko co było do zniszczenia – zostało zniszczone. To po co żyć, ja się pytam?
- Smoku! Masz kryzys wieku średniego. – odpowiedziała wiedźma - popijając drinka z palemką. Ja mam swojego Januszka – wskazała na mumię – jestem zadowolona. Trzeba ci dziewicę znaleźć…

===============================================================

TEKST III
Do ciemnego, opuszczonego tunelu metra nie dociera nawet dość światła, żeby moje złote łuski miały szansę błyszczeć. Wzrok już dawno przywykł do ciemności, ale cóż ciekawego mam do obserwacji? Ciągnące się w nieskończoność tory, wąski betonowy chodnik wzdłuż nich. Wciągam do płuc powietrze przesycone zapachami dolatującymi z oddali. Znajoma, słodka woń drażni i powoduje skurcz żołądka. Kiedy ostatnio jadłem dziewicze mięso? Zdecydowanie zbyt dawno. Problemem nie było to, że na świecie zostało zbyt mało dziewic. Nie. One ciągle nie były tak mitycznymi stworzeniem jak ja. Problemem było, że niezwykle rzadko trafiały do opuszczonych tuneli metra.
Uwięziono mnie tu dawno temu. A może nie tak dawno? Nie widziałem powodu, żeby chociażby próbować liczyć dni. Magiczny łańcuch na szyi tłumił moją moc i nie pozwalał odejść. Ciasny tunel nie dawał się nawet wyprostować lub rozciągnąć skrzydeł, jeśli nie chciałem zostać zasypany gruzami. Cholerni elfi magowie i ich brudne sztuczki! Chociaż nawet teraz odczuwałem swojego rodzaju podziw dla faktu, że zdecydowali się poświęcić własną księżniczkę, nafaszerowaną trucizną jak owieczka z baśni, aby mnie uśpić.
Czasem trafiają tu jakieś zabłąkane stworzenia przyzywane moją zduszoną magią. Niektóre nawet zgadzały się przyprowadzić mi jakiś posiłek za cenę złotej łuski. Jednak pewnie zbyt wielu pozbawiłem głowy, gdy próbowali odebrać zapłatę. Oddać moje łuski jakimś niższym istotom? Niedoczekanie. Nie doceniłem niestety siły plotki. Teraz nikt już się tu nie zapuszcza.
Och. Chyba za wcześnie to powiedziałem. Do moich nozdrzy dociera słodki zapach. Ktoś nadchodzi. I to nie byle jaki ktoś, ale najprawdziwsza dziewica! Z daleka widzę blask latarki, którym oświetla sobie drogę. Dziewczyna zatrzymuje się dość daleko, bym nie był w stanie jej dotknąć i omiata tunel snopem światła. Moje złote łuski mienią się w jego blasku.
– Naprawdę ktoś uwięził tutaj smoka! – stwierdza z czymś, co określiłbym jako ulgę i siada na brzegu chodnika.
Przyglądam się przybyłej, gdy przytrzymuje latarkę kolanami i beztrosko wyjmuje z plecaka kanapkę. Mocny makijaż ukrywa delikatne rysy twarzy. Jasna skóra odcina się od czarnych spodni i ćwiekowanej kurtki w tym samym kolorze. Włosy ma ścięte krótko, prawie przy samej skórze. Obserwuje mnie, przeżuwając, a czerwona szminka odciska się na chlebie.
– Przyszłaś tu urządzić sobie piknik? – pytam zniecierpliwiony, gdy odkręca termos i czuję zapach kawy. Zaskoczona upuszcza metalowy kubek.
– Przepraszam! Nie sądziłam, że smok mógłby chcieć ze mną rozmawiać! Jestem Aylin – przedstawia się, wstając i lekko dygając. Sięga po leżące na ziemi naczynie i napełnia je płynem. – Pewnie nie pije pan kawy?
– Kardan – odpowiadam, sam zaskoczony tym faktem. Jaki ma sens przedstawiać się obiadowi? – Zwykle nie, ale mogę skosztować. Tylko musisz podejść bliżej.
Jej śmiech niesie się echem po tunelu.
– Kardanie, niezwykle miło cię poznać, ale nie planowałam dziś umierać. Przyszłam tu się schronić, a nie dać pożreć.
– Nie wiem, czy wiesz, ale smoki potrafią ziać ogniem. – Wypuszczam z nozdrzy obłok pary. – Mógłbym cię usmażyć. Nie zdążysz uciec.
– Mógłbyś. Ale po co? Skoro jeszcze mnie nie zaatakowałeś, to znaczy, że nie sięgasz do miejsca, gdzie siedzę. Co ci da moja śmierć?
– A twoje życie?
– Towarzystwo? – pyta z uśmiechem, przekrzywiając głowę. – Nie mów, że ci się tu nie nudzi!
Przyglądam się jej zaskoczony. Różne istoty mnie tu odwiedzały, ale tak dziwna po raz pierwszy. Niewzruszona moimi groźbami spokojnie pociąga kolejne łyki kawy.
– A więc, czegoż tutaj szukasz, Aylin? – pytam wreszcie, zirytowany jej spokojem.
– Mówiłam. Kryjówki. To miasto jest niebezpieczne, jeśli nie masz nikogo. Nie tylko smoki gustują w dziewicach. Ale tutaj wszyscy boją się zbliżać, przekazując sobie szeptem opowieści o tych, którzy nie wrócili. Nie ma bezpieczniejszego miejsca.
– Bezpieczniejszego? Sama przecież powiedziałaś, że wielu straciło tu życia.
– Tak. Ale nie widzę powodu, żebyś miał mnie od razu zabić. Będziesz czekał, aż nieostrożnie podejdę zbyt blisko. A wtedy po prostu mnie zjesz. Ci na górze bywają bardziej... pomysłowi. Więc jak? Masz coś przeciwko, żeby została?
Nie zdążyłem się nawet zastanowić nad odpowiedzią, gdy wyciągnęła z plecaka śpiwór i weszła do środka, opierając plecy o ścianę.
– Wybacz, chłodno tutaj.
– Podejdź bliżej, to ogrzeję cię oddechem.
Śmieje się cicho w odpowiedzi.
– Opowiedzieć ci coś? Musisz być koszmarnie znudzony. Od dawna tu jesteś? Na górze pewnie wiele się zmieniło. Kiedy ostatnio byłeś wolny, mieliśmy już Internet?
***
Nie wiem, ile czasu minęło, od kiedy poznałem Aylin. Tunel wypełnił się przyniesionymi przez nią przedmiotami, a słuchanie radosnego głosu stało się moją codziennością. Nie jest już ciemno, mrok rozpraszają liczne wielokolorowe lampy. Ciągle próbuję przekonać ją, aby podeszła bliżej, ale chyba oboje przestaliśmy traktować to poważnie.
Obserwuję, jak wierci się w śpiworze na zdobytym nie tak dawno łóżku polowym. Wydmuchiwane przez nią powietrze zamienia się w obłoczek pary, a ona wzdryga się z chłodu. Ostrożnie wydmuchuję w jej stronę gorące powietrze i widzę, jak uśmiecha się przez sen. Zamykam oczy i także zasypiam.
Czujne zmysły wyłapują poruszenie.
– Obudziłam cię? Przepraszam! Muszę iść zdobyć coś do jedzenie, niedługo wrócę.
Narzuca na ramię plecach i znika w mroku tunelu.
Nie ma jej długo. Za długo. Tłumaczę sobie swój niepokój faktem, że straciłbym potencjalny posiłek. Prawie wzdycham z ulgą, gdy do moich nozdrzy dociera znajomy zapach. Znajomy, ale jednocześnie w jakiś sposób obcy. Nie dążę zrozumieć tej nagłej różnicy, nim Aylin nie znajduje się w zasięgu mojego wzroku. Czerwona szminka jest rozmazana, a kredka grubo otaczająca oczy spłynęła czarnymi smugami po policzkach. Jednak jej łzy już wyschły. Patrzy na mnie oczami przepełnionymi nie smutkiem, ale zdecydowaniem i nienawiścią. Poprawia ramiączko poszarpanej sukienki. Mój czuły nos drażni zapach krwi. Krzywię się. Zauważa to.
– Wybacz, Kardanie. Przestałam pachnieć przyjemnie dla smoka – mówi cicho. – Ale nie martw się, wynagrodzę ci to.
Rzuca plecak na chodnik i wyciąga nóż. Wygląda zwyczajnie, podobne widywałem w kuchniach różnych istot.
– Mówiłeś, że zaklęcie na łańcuchu może zdjąć tylko dobrowolnie oddane życie. Powiedz... Czy jeśli cię uwolnię, spełnisz moje życzenie?
Nie wiem czemu, ale waham się przez moment. Przecież to tego pragnąłem cały czas. Nie ma nic, czego nie mógłbym za to oddać.
– Oczywiście – odpowiadam w końcu.
Wypuszcza powietrze z westchnieniem ulgi.
– Zniszcz to miasto. Spal do ostatniego kamienia. Ostatniej cegły.
Pewnym krokiem podchodzi do krępującego moją szyję łańcucha i przecina żyły na przedramionach. Głębokie, podłużne cięcia. Krew ścieka po jej dłoniach, pokrywając metalowe ogniwa. Czuję, jak zaklęcie zaczyna drżeć. Aylin z każdą minutą słabnie, a w końcu zatacza się i prawie przewraca. Przytrzymuję ją delikatnie przednią łapą. Patrzy w moją stronę i uśmiecha się blado.
– Wiem, że już wypowiedziałam swoje życzenie, ale mam kolejne. Wiem, że wolisz dziewice, ale proszę, zjedz mnie. Nie pozwól mi pozostać na tym brudnym świecie.
Nie odpowiadam. Po raz pierwszy w swoim długich, smoczym życiu brakuje mi słów. Słyszę, jak jej serce rozpaczliwie łopocze w piersi, zanim zaczyna zwalniać. Zaklęcie pęka z cichym trzaskiem, gdy z jej płuc wydobywa się ostatni oddech.
Pochylam się nad ciągle ciepłym, bladym ciałem. Gryzę. Nie powinienem być w stanie jeść niedziewiczego mięsa. Nie powinno być tak słodkie. Kolejne kęsy nie powinny dodawać mi energii. Jednak tak jest, a ja nie mam czasu rozważać dlaczego. Po raz pierwszy od dawna rozkładam skrzydła. Kruszę otaczający mnie beton i w deszczu gruzu mknę do góry, ku wolności. Światło razi moje oczy, a krzyki ogłuszają, ale nie potrzebuję teraz tych zmysłów. Wciągam powietrze. Czuję woń, za którą tak długo tęskniłem. Dziewicze mięso. Jednak nie ono mnie teraz interesuje. Szukam znajomego zapachu na najbardziej niegodnych życia istotach. Skoro ona nie oddycha, to oni tym bardziej nie mają takiego prawa. Nie rozumiem własnej żądzy zemsty, ale pozwalam jej przejąć kontrolę. Może to zagłuszy ten dziwny ból w piersi?
===============================================================
gosia

„Szczęście nie polega na tym, że możesz robić, co chcesz, ale na tym, że chcesz tego, co robisz.” (Lew Tołstoj).

Obrazek

[3 października 2021] Adrianna vs ela vs jagoda139

3
1:
– Cóż to więc ma znaczyć?!
Jokadare zadrżała z rozkoszy i zachichotała jak psotne dziecko.

Brzmi jak romans. Ela?

2:
Przez otwór okienny w południowym skrzydle zamku wpadały promienie słońca.
Trzeba ci dziewicę znaleźć…

Bajka o smutnym smoku. Jagoda?

3:
Do ciemnego, opuszczonego tunelu metra nie dociera nawet dość światła, żeby moje złote łuski miały szansę błyszczeć.
Może to zagłuszy ten dziwny ból w piersi?

POV smoka. Ada?

Podbiję wam punktację:

T1: 3
T2: 3
T3: 3

Zasłużyłyście jak dziewica na smoka. :)
Dzwoń po posiłki!

[3 października 2021] Adrianna vs ela vs jagoda139

4
Tak żeście namąciły, dziewczyny, że po raz pierwszy od dość dawna nie mogę jednoznacznie wytypować autorek :D
No, ale jedziemy ;)

Tekst I:
Bardziej mi to wygląda na urywek jakiegoś dłuższego tekstu - bo tak, to mamy chaotyczny chaos, niestety. Ale za to bardzo ładnie napisany ;) Autorstwo - jakby coś pośredniego między Elą a Adrianną, ale z drugiej strony - i na jedną, i na drugą autorkę w sumie za mało charakterystycznych dla nich cech :D

Tekst II:
Tu już lepiej :) Fajny miks realiów średniowiecznych i współczesnych, smsowo - instagramowych (chociaż w pewnej chwili użyty w tekście rodzaj humoru zaczyna już męczyć, za dużo go na raz). "Chrupek" wskazywałby na autorstwo Jagody, ale za to typ i ilość humoru jest za mało Jagodowy, a bardziej Elowy ;)

Tekst III:
Najlepszy :) Ma i formę, jaką lubię, i treść, i jeszcze to coś w głębi, pod tą właściwą treścią - to coś, co zmusza do myślenia o tekście jeszcze dobrą chwilę po przeczytaniu... Najbardziej widzę w nim pióro Adrianny, chociaż końcówka pasuje mi też do Jagody :)

Punktacja:
Tekst I - 1,5 punktu
Tekst II - 2 punkty
Tekst III - 3 punkty
Dobra architektura nie ma narodowości.
s

[3 października 2021] Adrianna vs ela vs jagoda139

5
Tekst 1 Banalne połączenie fantasy z... realem? Zabrakło pomysłu na tekst, brak logiczności w zdarzeniach. 0 pkt.
Tekst 2 Bardziej logiczny od poprzedniego, ale w sumie w treści taki sobie. Nie przyciąga uwagi. 1,5 pkt.
Tekst 3 Najlepszy, ale... mimo ładnych opisów brak tego czegoś, co przyciąga uwagę. W sumie taki sobie, choć wyróżnia się na tle tamtych dwóch. 2,5 pkt.

[3 października 2021] Adrianna vs ela vs jagoda139

6
Ogólnie, gratulacje wszystkim autorkom. Nietuzinkowe potraktowanie tematu, sama przyjemność odkrywania tych wizji.

Tekst I
Poezja w hamaku ze wstęg czasoprzestrzeni. Miło i wstęgowo. I wymiary, i smoczki, i kobiece chichotki.

Tekst II
Interesujący twist cywilizacyjny, jednak jak dla mnie, za dużo chaosu, co samo w sobie nie jest zarzutem, jednak…

Tekst III
Mniam. Dobre. Spójne i realiowate, jak podziemia metra. I biedny, kochany smoczek.

Tekst I - 3
Tekst II - 2
Tekst III - 3
Dream dancer

[3 października 2021] Adrianna vs ela vs jagoda139

7
To ja dziś krótko i zwięźle.
Tekst 1 - zaczarowały mnie opisy, pasujące idealnie do klimatu ni to baśni, ni to opowiadania dzieci na koloniach. Czytało się przyjemnie, choć trochę zbyt twardo "zaryłam" w realistyczną ziemię w pewnym momencie. Wolałabym, aby to fantastyczno-świetne uczucie trwało do samego końca.
Ocena: 2,5 (minus pół za zarycie i pomieszanie czasów)

Tekst 2 - Hm... Nie wciągnęło, niestety. Znam te wyrażenia, sformułowania, te słowa i motywy. To jak widzieć obraz po raz kolejny.
Ocena: 2 (za zestawienie świata ludzi z myśleniem smoka)

Tekst 3 - Metro, smok, uczucia, obyczaj i katastrofizm... Ada? Tylko tu mogę pokusić się o wskazanie domniemanego autorstwa. Bardzo mi się podobało, bardzo. Nie miałam tu zgrzytów między czasami, ogranych motywów i niedosytu.
Ocena: 3
Uczestniczkom Bitwy dziękuję za interesującą lekturę!
Istnieje cel, ale nie ma drogi: to, co nazywamy drogą, jest wahaniem.
F. K.

Uwaga, ogłaszam wielkie przenosiny!
Można mnie od teraz znaleźć
o tu: https://mastodon.social/invite/48Eo9wjZ
oraz o tutaj: https://ewasalwin.wordpress.com/

[3 października 2021] Adrianna vs ela vs jagoda139

8
Hm.
Żaden tekst mnie jakoś specjalnie nie uwiódł. No, ale temat trudny.
Pierwszy (Ada?) - taki sprawny, ale zanadto oczywisty. Choć próba kosmogoniczna mimo wszystko zasługuje na uwagę. 1,5 punktu.
Drugi (Jagoda?), średnio napisany, ale doceniam próbę humoru. 2 punkty.
Trzeci (Ela?), jak pierwszy, ale mniej w nim wdzięku. 1 punkt.
Mówcie mi Pegasus :)
Miłek z Czarnego Lasu http://tvsfa.com/index.php/milek-z-czarnego-lasu/ FB: https://www.facebook.com/romek.pawlak

[3 października 2021] Adrianna vs ela vs jagoda139

9
Tekst I: 2 pkt. (Jagoda?)
Tekst II: 1 pkt. (Ela?)
Tekst III: 3 pkt. (Adrianna).
“So, if you are too tired to speak, sit next to me for I, too, am fluent in silence.”
(Zatem, jeśli od znużenia milkniesz, siądź przy mnie, bom i ja biegły w ciszę.)

R. Arnold

[3 października 2021] Adrianna vs ela vs jagoda139

11
No, no, no... Trzy przesmaczne tekściki.

Tekst 1: Widzę tutaj nawiązanie do "Pierwszego Rozdziału Powieści Fantazy" i boginię, która została... znaczy wróciła? Trudno powiedzieć. Przez to skojarzenie, autorstwo przypisałbym Adriannie, ale jest zupełnie inne niż PRPF. Może dlatego, że realia jakby inne. Adrianna?
3 pkt

Tekst 2: Jest humor? Jest. Jest rycerz? Jest. Jest smok? No też? Nie dałbym głowy, że jest dziewica ...no, chyba, że czarownica. Trochę zbyt chaotycznie i mało plastycznie jak dla mnie. Jagoda?
1 pkt

Tekst 3: Przepiękny... Trochę nie tak zwinny, nie tak czysty jak to Adrianna potrafi. Ela?
3 pkt


ps.
— A ty co, jaszczurko ty. Dwulicowy, farbowany gekonie. Azaliż kiedyż to jajo swe opuścisz?
— A zaliż.
"Im więcej ćwiczę, tym więcej mam szczęścia""Jem kamienie. Mają smak zębów."
"A jeśli nie uwierzysz, żeś wolny, bo cię skuto – będziesz się krokiem mierzył i będziesz ludzkie dłuto i będziesz w dłoń ujęty przez czas, przez czas – przeklęty."

[3 października 2021] Adrianna vs ela vs jagoda139

12
Tekst 1. Oniryczny, płynny, stylistycznie najlepszy, chociaż przekaz nieco mętny. Wygrywa ogólnym wrażeniem.
2,75 pkt. Adrianna.

Tekst 2. Za szybko, zbyt niedbale, zapis dialogów leży. Chaos. O czym to w ogóle było? A humor instagramowy... No, może być :P
1 pkt. Ela.

Tekst 3. Fabularnie najlepszy, ale zabrakło mu środka - czyli pokazania rodzącej się więzi między smokiem a Aylin, czym dałoby się wpłynąć na czytelnika. Spokojnie można było pójść w tę stronę, bo do limitu zostało jeszcze 2k znaków. Niewykorzystany potencjał. Szkoda.
2,25 pkt. Jagoda.
Dark side of the Force

Odwiedź mój fanpejdżObadaj moje książkiNa Esensji też jestem

[3 października 2021] Adrianna vs ela vs jagoda139

14
Tekst I - ładne obrazy, ale w nadmiarze otchłani i bytów-niebytów zabrakło napięcia i czegoś, co by budziło zaciekawienie: co będzie dalej? 1 pkt. Ela?
Tekst II - fabuła się klei, ale postmodernistyczny miszmasz i rodzaj humoru nie budzą mojego entuzjazmu. 1 pkt. Jagoda?
Tekst III - ładny. Fabularnie wszystko gra, płynna narracja. 2,5 pkt. Adrianna.
Ja to wszystko biorę z głowy. Czyli z niczego.

[3 października 2021] Adrianna vs ela vs jagoda139

15
TEKST I (
Uwaga! Spoiler!Adrianna
) punktów: 22.75
TEKST II (
Uwaga! Spoiler!ela
) punktów: 20.5
TEKST III (
Uwaga! Spoiler!jagoda139
) punktów: 29.75



Zwycięzcą zostaje
Uwaga! Spoiler!jagoda139

Gratulacje!
gosia

„Szczęście nie polega na tym, że możesz robić, co chcesz, ale na tym, że chcesz tego, co robisz.” (Lew Tołstoj).

Obrazek
Zablokowany

Wróć do „Nowa bitwa!”