[ZAKOŃCZONA] Anonim vs Anonim

1
Temat: "Podmorska przygoda"
Gatunek: dowolny
Objętość: do 10k Termin: 28 sierpnia

Oceniać można przez tydzień od wstawienia, tak więc w tym przypadku ostateczny termin wystawienia oceny to 4 września.
Po tym czasie temat zostanie zamknięty, a punkty podliczone.

Każdy oceniający ma do dyspozycji od 0 do 3 punktów dla każdego z tekstów.
gosia

„Szczęście nie polega na tym, że możesz robić, co chcesz, ale na tym, że chcesz tego, co robisz.” (Lew Tołstoj).

Obrazek

[28 sierpnia 2022] Anonim vs Anonim

2
TEKST I

"Podmorska przygoda"

Nawet w górach przestało być już bezpiecznie.
Od kilkunastu dni udawało się im jakoś oszukiwać los, co i rusz zmieniając miejsce obozowania, przemykając pospiesznie, bez pozostawiania jakichkolwiek śladów, ale Seweryn wiedział doskonale, że obława jest coraz bliżej, coraz ciaśniej zaciskała się pętla otaczająca jego samego i towarzyszącą mu Blankę. Przed trzema dniami zeszli wreszcie w dół, Przełęczą pod Chłopkiem, jedynie cudem unikając schwytania przez orsiniańskie wojsko i, nieustannie klucząc – to cofając się, to w ogóle schodząc z dawnego, przedwojennego jeszcze szlaku – dotarli wreszcie do miejsca, w którym mogli odetchnąć chociaż trochę dłużej, niż udawało się dotychczas.
Jak dotąd nikt ich nie niepokoił. Dawne, turystyczne trasy opustoszały, od południa wciąż strzeżone przez oddziały Orsinii, a od północy odcięte przez szeroki pas terenu okupowany już przez wojska z San Morecasco, na którym raz po raz rozgrywały się krwawe walki, przerywane jedynie krótkimi okresami kruchego spokoju.
Nie mieli już dokąd uciekać, Seweryn był tego absolutnie pewny. Ze słuchawkami w uszach siedział przed byle jak rozstawionym, prowizorycznym namiotem z brezentowej płachty i chociaż na chwilę próbował wyłączyć myśli, znieczulić mózg wdzierającą się pod czaszkę ostrą, metalową muzyką – ale nie przynosiło to oczekiwanego rezultatu.
Patrzył na śpiącą Blankę, różowe włosy rozsypane na policzku, stopy w brudnych skarpetkach w czerwono - żółte paski, wystające spod bluzy, którą była przykryta – i ten krótkotrwały, senny spokój i nieświadomość dziewczyny coraz silniej uzmysławiały mu beznadziejność sytuacji, w której właśnie się znajdowali. Gdyby jakimś cudem udało się zejść jeszcze niżej, przedrzeć przez okupowany pas terenu, a potem przez wciąż istniejącą bieszczadzką granicę nielegalnie przekraść na stronę neutralnego w tej wojnie Firaju…
Seweryn westchnął i ukrył twarz w dłoniach. Gdyby uciekał sam, ostatecznie może istniałby nikł cień szansy na powodzenie tego szalonego planu – ale z Blanką nijak nie mogło się to udać. Od zawsze otoczona zbytkiem i wygodami, nie przywykła do warunków i wysiłku, w jakich przychodziło im funkcjonować w ostatnim czasie i zwyczajnie nie umiała odnaleźć się w tej sytuacji. Wiele godzin forsownego marszu i ukrywania w górach, zimne noce spędzane pod namiotem, a od kilku dni także i głód, bo kończyły się już zapasy żywności – wszystko to coraz bardziej wyczerpywało Blankę, tak, że Seweryn coraz częściej nie mógł sobie darować, że zgodził się na ten straceńczy pomysł…
Co robić? Jak znaleźć wyjście z sytuacji, z której żadnego wyjścia być nie mogło? Tysiąc myśli, ani jednego pomysłu, metalowe riffy w słuchawkach wciąż nie przynoszące tak wyczekiwanej ulgi…
Wtem muzyka raptownie umilkła, wyświetlacz taniej empetrójki zamigotał krótko i zgasł; Seweryn zaklął cicho, to były już ostatnie baterie z tych, które przy pospiesznym pakowaniu wrzucił do swojego plecaka.
– Wymyśliłeś coś? – Głos Blanki dobiegł go z namiotu, nawet nie zauważył, kiedy dziewczyna się obudziła. – Idziemy gdzieś dalej, czy zostajemy tu jeszcze?…
Przynajmniej ona jeszcze ma jakąś nadzieję, przemknęło Sewerynowi przez głowę, kiedy wślizgiwał się pod brezentową płachtę i kładł dłoń na rozpalonym czole Blanki.
– Masz gorączkę – stwierdził raczej niż zapytał, ale dziewczyna nie odpowiedziała. Wtuliła się w niego z całej siły, wciskając nos w zagłębienie nad obojczykiem, Seweryn czuł, jak urywany, nierówny oddech łaskocze mu szyję.
– Masz, i to chyba wysoką – odpowiedział wreszcie sam sobie. Niechętnie, wiedziony wyłącznie poczuciem obowiązku, wyplątał się z objęć Blanki i, sięgnąwszy po plecak, wyjął z bocznej kieszeni opakowanie aspiryny.
– Ostatnia. – Podał dziewczynie wymięty blister. – Poczekaj, przyniosę ci pić…
Nie przypuszczał, że kiedykolwiek da się komuś tak zaskoczyć. Wracał już do namiotu, niosąc blaszany kubek pełen wody pospiesznie nabranej z jeziora, kiedy naraz dostrzegł obcą, ludzką sylwetkę, kryjącą się w cieniu osłaniającej obozowisko kępy niewysokich sosen.
Kubek z chrzęstem potoczył się po kamienistym brzegu, kiedy Seweryn, wiedziony wypracowanym przez wiele lat i właściwie już bezwarunkowym odruchem, wyszarpnął walthera z przypiętej do pasa kabury i wycelował w nieznajomego.
– Nie strzelać, swój idzie. – Tamten uniósł ręce w geście poddania i powoli ruszył naprzód, zupełnie, jakby nie zauważał ani śledzącego każdy jego ruch mężczyzny, ani wymierzonej w siebie broni.
– Dlaczego mamy ci wierzyć? – Nagły hałas wywabił Blankę z namiotu. Dzielnie stanęła u boku Seweryna, zawsze z nim, dokładnie tak, jak wtedy przysięgała, ale znał ją wystarczająco dobrze, żeby wiedzieć, że ta odwaga jest jedynie pozorna.
– Dlaczego? Bo i tak nie macie już nic do stracenia.
Seweryn, uderzony bezlitosną prawdziwością tych słów, opuścił pistolet i po chwili wahania schował go do kabury. Zdąży, jeśli będzie to potrzebne, ale na razie, skoro tamten rzeczywiście nie wydaje się mieć złych zamiarów...
– To was szukają, prawda? Dziewczyna w kolorowych włosach i facet z blizną od poparzenia na szyi, wszystko się zgadza. – Nieznajomy wygrzebał z kieszeni kurtki paczkę papierosów i podsunął Sewerynowi, gestem zachęcając, aby ten się poczęstował. – Muszą już wiedzieć, że tu jesteście, nie wymkniecie się, nie ma na to szans. Idą z obu stron jeziora i tam, o, z góry – mężczyzna zakreślił ręką szeroki łuk, obejmujący Mięguszowieckie Szczyty. – Kim wy właściwie jesteście, żeby aż tak?… – zainteresował się nagle, najwyraźniej wcale nie wiedział na tyle dużo, jak mogło by się wydawać.
– Służę… Służyłem w wojskach San Morecasco, byłem komandosem. A ona – Seweryn objął Blankę za ramiona i przytulił, czuł, jak dziewczyna trzęsie się z przerażenia – ona jest córką prezydenta. Ich prezydenta – dodał po chwili, ruchem głowy wskazując dawną, orsiniańską granicę.
– Jakim cudem?…
– Teraz to już bez znaczenia. – Seweryn machnął ręką, po czym w końcu wsunął papierosa między wargi; długo gryzł filtr, nim zdecydował się go zapalić, z lubością zaciągając się dymem. – Dezerter i zdrajczyni narodu, przeklęci kochankowie, Romeo i Julia nowoczesnej, kurwa, Europy… – Na chwilę urwał i uniósł głowę, wsłuchując się w narastający z każdą chwilą, dobiegający z góry charakterystyczny warkot. – Śmigłowiec, chować się!
Wszyscy troje wpadli w sosnową gęstwinę, instynktownie rzucili na ziemię, zupełnie, jakby w ten sposób mogli stać się jeszcze mniej widoczni. Blanka wybuchnęła płaczem, nie mogła uspokoić się nawet, kiedy Seweryn objął ją i przyciągnął do siebie, drobnym ciałem dziewczyny raz po raz wstrząsało spazmatyczne łkanie.
Czas zamarł, sekundy zdawały się ciągnąć w nieskończoność niczym miesiące czy lata – aż szum helikoptera wreszcie zaczął się oddalać. Cichnął z sekundy na sekundę, aż wreszcie zamilkł zupełnie – ale jeszcze długą chwilę trwało, nim odważyli się opuścić kryjówkę. Blanka wciąż płakała, łzy bezgłośnie spływały jej po brudnej twarzy; Sewerynowi przeleciało przez głowę, że zaraz od tego wszystkiego oszaleje. Paniczny strach i bezradność jedynej osoby, którą przez całe życie kochał, okazywały się być trudniejsze do zniesienia od wszystkich wojennych traum i koszmarów, z jakimi do tej pory się stykał.
– Mówiłem, nie uciekniecie. – Nieznajomy odezwał się niespodziewanie. – Jedyne, co mogę zrobić, to zabrać was na dół, ale wtedy tylko szybciej się to dla was skończy...
– Naprawdę nie możesz nam pomóc? – Blanka wciąż jeszcze próbowała szukać ratunku.
Przeczący ruch głową.
– Spróbujcie podejść do Czarnego Stawu. I tak wam to nie pomoże, ale jeśli teraz nie zawrócą i nie dopadną was z góry, to chociaż dostaniecie trochę więcej czasu…
Nieznajomy zapalił papierosa i bez słowa pożegnania ruszył na dół. Seweryn z Blanką długą chwilę patrzyli na mężczyznę, schodzącego najpewniej do którejś ze wsi położonych poniżej jeziora i szlaku, i chociaż żadne z nich się nie odzywało, to doskonale wiedzieli, że oboje tak samo mocno zazdroszczą nieznajomemu tego, że nie musi przed nikim uciekać, niczego się bać i ukrywać...
Ile razy jeszcze się nam uda, przemknęło nagle Sewerynowi przez myśl. Ile jeszcze przed nami czasu, ile godzin? Bo przecież już nie dni...
– Umrzyjmy teraz, razem. – Blanka, jakby słysząc te myśli, kurczowo wczepiła się palcami w bluzę Seweryna. – Wtedy już nikt i nic nas nie rozdzieli...
Seweryn spojrzał na nią zaskoczony; nigdy wcześniej, nawet, kiedy o mało co nie wpadli w ręce wroga na przełęczy, nie dotykała tego tematu.
– Nie czekajmy na nich, tak będzie najlepiej; chcę odejść na naszych i tylko naszych warunkach…
Ona ma rację, dotarło nagle do Seweryna. Dobrze wiedział, co ich czeka, kiedy wpadną w ręce wojsk któregokolwiek z ich państw – a właściwie już nie ich, przestały być takimi w chwili, w której razem z Blanką swoją decyzją wypowiedzieli im obydwu swoją własną, prywatną wojnę. Tak, umrzeć tu i teraz, bez czekania na śmierć z rąk wrogów było najlepszym, co mogli zrobić…
– Chodź. – Seweryn wziął Blankę za rękę i poprowadził za sobą w dół, po kamienistym brzegu jeziora – i nie zatrzymał się, kiedy dotarli do skraju wody. Wyciągnął tylko walthera z kabury i, trzymając go wysoko nad głową, razem z dziewczyną brnął coraz dalej, coraz głębiej, w zimną, niezmąconą niczym toń.
– Tu nas już nie znajdą.
Stali naprzeciw siebie, Seweryn po pas zanurzony w wodzie, wciąż z uniesioną nad głową bronią – i to znów Blanka pierwsza przyciągnęła go do siebie, wpijając w usta rozpaczliwym, zachłannym pocałunkiem – i długo nie mogli po raz ostatni się sobą nasycić.
– Blanka...
Seweryn znów na nią patrzył, spokojną i pogodzoną z tym, co za chwilę się stanie, na sypkie, różowe włosy, łagodną twarz, przejrzyste niczym górskie jeziora oczy - i przypomniały mu się słowa tej małżeńskiej – niemałżeńskiej przysięgi, jaką złożyli sobie w noc ucieczki.
I przysięgam, że nie opuszczę cię nigdy, czyli aż do samej śmierci...
– Zamknij oczy.
Strzał, za chwilę drugi.
I cisza.
I tylko na spokojnej tafli Morskiego Oka jeszcze przez chwilę drgały rozchodzące się ku brzegom kręgi...
=====================================================================================================

TEKST II

- Zapierdolić tego skurwysyna!
Donośny głos admirała, wydającego rozkaz, poniósł się po pokładzie, nie pozostawiając załodze okrętu podwodnego najmniejszych wątpliwości. Wszyscy wiedzieli, co robić; stary Ulvur nie bawił się w półśrodki, w przypadku wrogiej jednostki w grę nie wchodziło nic innego, oprócz jej zatopienia. Już dawno przestał liczyć, ile takich sukcesów ma na koncie, ilu ludzi z powstańczych oddziałów postradało życie dzięki torpedom „Walkirii” i przebiegłości jej dowódcy. Przebiegłości, która w połączeniu z intuicją i zimną krwią Ulvura pozwalała mu wychodzić obronną ręką ze wszystkich, choćby najbardziej na pierwszy rzut oka ryzykownych, czy wręcz beznadziejnych potyczek.
Ale tym razem nie było choćby cienia ryzyka. Średniej klasy okręt, dość zaniedbany i kiepsko uzbrojony, z najwyraźniej wciąż jeszcze słabo wyszkoloną załogą… Nim tamci zdążyli w ogóle się zorientować, usłyszeć choćby jeden pisk urządzeń namierzających, wskazujący zbliżanie się obcej jednostki – było już po wszystkim. Jeden, a tuż za nim drugi, precyzyjnie wymierzony pocisk załatwiły sprawę, dopisując kolejną pozycję na zdającej się nie mieć końca liście wrogów pokonanych przez zgodny duet Ulvura i „Walkirii”.
- Zatopiony, panie admirale. - Meldujący marynarz wyprężył się niczym struna, mechanicznym gestem unosząc dłoń do daszka czapki. - Żaden nie mógł przeżyć… - Dodał jeszcze, zupełnie, jakby dowódca mógł mieć w tym temacie jakiekolwiek wątpliwości.
Na Ulvurze ten raport nie zrobił najmniejszego wrażenia. Już dawno przestał uważać za zabijanie to, co robił rękami wiedzionej jego rozkazami załogi – a jeszcze dawniej przestał uważać jakichkolwiek wrogów, a już szczególnie buntowników, za prawdziwych, pełnowartościowych ludzi.
- Dobra robota. - Zdobył się jednak na zdawkową pochwałę, świadomy tego, że większość załogi wciąż nie jest tak obojętna, jakim był on sam, i szczególnie młodszymi spośród marynarzy nadal targały wątpliwości. - Im ich mniej na świecie, tym lepiej… Widać coś jeszcze?
- Nic, cisza.
Ulvur, wiedziony poczuciem obowiązku, zasiadł jednak do konsoli ze wskaźnikami aparatury monitorującej otoczenie. Uważnie studiował kolejne ekrany, zgodnie z oczekiwaniami całkowicie puste – gdy wtem wszystkie urządzenia namierzające zawyły ostrzegawczo, a na monitorach pojawiły się sygnały, informujące o obecności nieznanego obiektu właściwie tuż obok „Walkirii”; od obcego okrętu dzieliło ją zaledwie kilkaset metrów.
Jakim cudem, przemknęło Ulvurowi przez głowę, przecież dawno powinni go namierzyć, posiadanej przez nich aparatury w zasadzie nie dało się oszukać. A już na pewno nie mogła zrobić tego jakaś przypadkowa jednostka, kto wie, czy w ogóle będąca okrętem wojennym...
- Panie admirale…
- Co tam? - Nieuważnie spojrzał na stojącego obok bosmana, myśli całkowicie zaprzątał mu okręt widoczny na monitorach i jednostajnym, jakby spokojnym ruchem zbliżający się powoli do „Walkirii”.
- Panie admirale, tamci proszą o łączność wideo.
- Łączcie. - Ulvur kiwnął głową; rozmowa jeszcze nigdy nie zaszkodziła, za to zdecydowanie mogły zaszkodzić zbyt pochopnie wydane rozkazy.
Ekran przez chwilę zaśnieżył, rozświetlony wielobarwnymi, rozmigotanymi pikselami, aż wreszcie pojawił się na nim obraz, teraz już zaskakująco ostry i wyraźny.
Ulvur zamarł, nie wierząc w to, co właśnie widzi.
Z monitora uważnie patrzyła na niego młoda, szczupła kobieta o przenikliwych, lodowatobłękitnych oczach i długich, czarnych włosach asymetrycznie wygolonych na prawej skroni.
- Zaskoczony, co, dziadku? - Dziewczyna uśmiechnęła się drapieżnie, odsłonięte przez wargi równe, białe zęby przywodziły na myśl młodego wilka.
- Ayla!
- We własnej osobie.
Prawie nic nie zmieniła się od chwili, w której Ulvur widział ją po raz ostatni przed tajemniczym zniknięciem, tuż przed wybuchem powstania, kiedy wciąż wydawała się być normalną, trzeźwo myślącą i lojalną wobec Republiki Maragne dziewczyną - a już na pewno kiedy zupełnie nic nie wskazywało na to, że mogłaby dołączyć do buntowników.
- Ty, z nimi?… - wykrztusił admirał z ledwością, wciąż jeszcze oszołomiony tym, co działo się tutaj przez ostatnie sekundy: brak widoczności partyzanckiego okrętu dla aparatury monitorującej otoczenie, zupełnie nieoczekiwane pojawienie się go tuż obok „Walkirii”, obecność Ayli na pokładzie wroga…
- Nie z nimi. Z nami. - W głosie dziewczyny dźwięczała nieskrywana duma. - To my walczymy o wolność. O prawdę. O coś, czego ani ty, ani nikt z tej twojej Republiki nigdy nie zrozumiecie…
Admirał milczał, porażony jej słowami; co się wydarzyło, gdzie popełnił ten błąd, który pozwolił Ayli uwierzyć w rewolucyjne kłamstwa i zaprowadził ją aż do buntowniczej, podwodnej floty?...
- I co, dziadku, teraz mnie też zabijesz?
To nie jest żadne zabijanie, wyło Ulvurowi w głowie to, w co z taką mocą od dawna wierzył. To nie jest zabijanie, służba Republice i walka z jej wrogami to coś zupełnie innego, coś, czego żaden z buntowników nie był w stanie pojąć, choćby nawet urodził się jako wnuczka samego admirała podwodnej floty…
- Jeszcze nigdy nie zabiłem żadnego człowieka.
- To oni każą ci tak myśleć. - Dziewczyna potrząsnęła gniewnie głową, pasmo czarnych włosów opadło jej na twarz. - Oni ci wmówili, że tam, gdzie są wrogowie, nie ma już ludzi… - Urwała na chwilę, lodowatobłękitne spojrzenie zdawało się przewiercać Ulvura na wylot, miał wrażenie, że w oczach Ayli czai się czyste zło. - A ja? Kapitan powstańczej floty, ale i twoja wnuczka – czyli człowiek, czy nie człowiek? Może to sprawdzimy, co, dziadku?…
- Ayla, nie rób głupot.
Kolejny uśmiech, upodabniający ją do wilka, tak inny, obcy, zdający się przekreślać wszystko, co kiedykolwiek łączyło dziewczynę z Ulvurem i co, choćby tylko poprzez więzy krwi i czysto biologiczne mechanizmy dziedziczenia, wciąż mogło łączyć ich także i w tej chwili…
- To jak, sprawdzamy?…
Nie daj sprowokować, nie wchodź z nią w tę chorą grę, przemknęło jeszcze Ulvurowi przez myśl, kiedy naraz usłyszał zaskoczony okrzyk załogi.
- Strzelają, skurwysyny!…
Pocisk był jeden, chybiony najwyraźniej celowo, ewidentnie małego kalibru i nawet w przypadku trafienia niezdolny do wyrządzenia „Walkirii” większej krzywdy niż powierzchowne zadrapanie – ale wciąż stanowiący tak wyraźną zaczepkę, tak oczywistą prowokację... Do tej pory Ulvur wciąż mógł udawać, że nic się nie dzieje, że po prostu negocjuje z dowódcą tamtych, próbuje skłonić ich do poddania się od razu, bez próby walki – ale teraz...
Admirał patrzył na załogę, w wyraźnym napięciu wypatrującą kolejnych rozkazów, na dłoń kanoniera zastygłą w niecierpliwym oczekiwaniu tuż nad konsolą sterującą wyrzutniami pocisków, na portret Wodza i godło Republiki wiszące na ścianie – to wreszcie na Aylę, nadal widoczną na monitorze i wciąż uśmiechającą się tym zwierzęcym, na wpół obłąkanym uśmiechem…
Chciał zrobić tylko jedno.
Mógł zrobić tylko jedno.

=====================================================================================================

[28 sierpnia 2022] Anonim vs Anonim

3
Tekst 1 - majstersztyk emocjonalny, zdania same płyną, historia - chociaż dość prosta - pozostaje w pamięci jak ta z gatunku "wow". Moja ocena: 3 pełniuśkie punkty. Brawo! (Ada? Romecki?)

Tekst 2 - troszeczkę gorszy od T1 pod względem stylistyki, zdania są bardziej rozciągnięte i przez to mniej czytelne. Nie lubię fantasy, może dlatego kiepsko mi się to czytało. Moja ocena: 1,5 pt. (Szopen? Uniwers?)
Istnieje cel, ale nie ma drogi: to, co nazywamy drogą, jest wahaniem.
F. K.

Uwaga, ogłaszam wielkie przenosiny!
Można mnie od teraz znaleźć
o tu: https://mastodon.social/invite/48Eo9wjZ
oraz o tutaj: https://ewasalwin.wordpress.com/

[28 sierpnia 2022] Anonim vs Anonim

4
Nie podobają mi się oba. W pierwszym jest zbyt banalne zakończenie, człowiek znikąd, który nic nie wniósł do tekstu i śmigłowiec, przed którym bohaterowie się kryją, zapominając o namiocie. I te nazwy - raz bieszczadzki, raz nie...

Drugi tekst to zarys, migawka, jak ja mam kibicować republice, bądź rewolucji, skoro nic o nich nie wiem?

Ogólnie to na zachętę:

Tekst I - 0,5
Tekst II - 0,5

[28 sierpnia 2022] Anonim vs Anonim

5
Jak dla mnie dość rozczarowująca bitwa.

Pierwszy tekst napisany sprawniej, ale czegoś w nim brak. I ten człowiek znikąd, mający jedynie dać pretekst do wytłumaczenia, kim są bohaterowie...
A przede wszystkim: dodanie na koniec Morskiego Oka nie czyni tego dla mnie "Podmorską przygodą" i za to odejmuję punkt.

Drugi tekst: jakby niedopracowany. Wycinek większej całości, nieszczególnie interesujący w tej formie. No i gdzie są akapity? Co tam robią te dywizy?
Nie czuję w tym "Podmorskiej przygody", no ale chociaż akcja jest w morzu...

Co do autorstwa: mam wrażenie, jakby oba teksty były pisane z zamysłem nakierowania na kogoś innego. Pierwszy miałby sugerować Adę (te góry :D), drugi Uniwersa. Ale faktycznych autorek/autorów się nie domyślam.

Punktacja:
Tekst I - 1 pkt
Tekst II - 1,5 pkt
Jagoda, elfy i świnki morskie

[28 sierpnia 2022] Anonim vs Anonim

6
Tekst 1
Monotonia, nuda i zbieranie grzybów w styczniu kiedy wiadomo, że ich tam nie ma. Takie pisanie, choć poprawne stylowo, to jednak... co będę pisał niech sie autor/ka sam/a domyśli :)
0.5 punka
Tekst2
Też pomyslałem, że to Uni, tyle, że przypomniał sobie o bitwie wczoraj w nocy i nabazgrał coś na kolanie :) Tekst jest ciekawszy od pierwszego i lepiej toto się czyta.
1.5 punka

[28 sierpnia 2022] Anonim vs Anonim

7
Moi szanowni przedpiśćcy już właściwie wyłuszczyli w czym problem(y), więc mój dodatek:

Tekst 1

Jako część/fragment większej całości by się obroniło, jako osobna historia niestety nie. Dobrze opisane postacie, ale to za mało. Takie nachalne córka prezydenta :P , i zakończenie można by naprawdę bardziej się postarać.
Tekst I – 0,5 pkt

Tekst2

Tu fabuła jakby nieco lepiej, dwie przeciwne, nie tylko militarnie ale też „nie-moralnie” strony. Sytuacja od początku zła i na końcu też bez wyjścia (takie lubię :mrgreen: ). I bardziej „czuję” też tę wojenną atmosferę. Tyle, że, trochę zbyt nachalnie z tymi „nieludźmi”, no i właśnie, kto z kim i przeciw czemu? Czy tylko wnusia na dziadziusia? :P Chociaż tak właściwie, patrząc na obecną sytuację, absurd i tak absurdem goni. Coś w tym tekście dzwoni, ale jednak za mało wybrzmiało (fajnie by było to zobaczyć w większej objętości ;) ).
Tekst II - 1,5 pkt
Dream dancer

[28 sierpnia 2022] Anonim vs Anonim

8
W obydwu tekstach nie czułem przejażdżki po kartoflisku, więc 0,5 pkt. gwarantowane. W pierwszym trafiają się zbyt złożone, kanciaste zdania, boleśnie poupychane. W drugim czuję pośpiech i miejscami nie nadążam. Zupełnie różne tempa. Czuję przewagę stylistyczną tekstu pierwszego.

Styl:
I – 0,8 pkt.
II – 0,6 pkt.

Fabularnie nie mam zdania, w zasadzie nic nie czuję. :p Tekst II bardziej trzyma się tematu, więc należy to wynagrodzić. Tekst I nie ma alibi, że nie został wyjęty z szuflady i odświeżony. :p

Fabuła:
I – 0,2 (za Blankę i wątek miłosny)
II – 0,5 (być w temacie to już coś)

Razem:
I – 1 pkt
II – 1,1 pkt.

Słabizna (ciekawe, komu to mówię :lol: ).

[28 sierpnia 2022] Anonim vs Anonim

9
Tekst I

Póki nie dojechałam do tekstu drugiego, myślałam, że czytam tę bitwę z operą mydlaną i tylko zastanawiałam się, gdzie jest fantasy... Potem się okazało, że to jest "Podmorska przygoda". Ino że nie jest. Ani podmorska, ani przygoda. Szkoda. Temat brzmiał fajnie.

Technicznie napisane znośnie, ale dla mnie trochę kwadratowo. Miałam wrażenie, że autor/ka chciał/a przekazać trochę za dużo informacji lub wrażeń per zdanie. I wychodziły jakieś takie przeładowane, ciasne.
Do fabuły. Nie jestem odbiorcą takich melodramatów (och, współczesny Romeo i Julia), więc powiedzmy że ogólnie negatywne nastawienie do pomysłu to mój widzimiś. Natomiast już poprowadzenie tej fabuły jest IMO średnio udane. Żeby dowiedzieć się, kim są bohaterowie, musimy dostać randomowo wrzuconego gostka, który z jakichś powodów zapałętał się parę ładnych kilometrów od najbliższej wsi i nie dostał do tego nawet cienia pretekstu. Poza tym, że bohaterowie postanawiają zginąć razem, nie dostajemy w zasadzie żadnej opowieści. Są, kim są, nie wiadomo, czemu są w takiej sytuacji (no poza tym, że są kim są i to ma wszystko wyjaśniać), nie wiadomo, co tak naprawdę miałoby ich spotkać, nie wiemy nic o konflikcie, który dotyka ich państwa itd. itp. Ot, romantycznie giną. Nie dla mnie.
Tatry (jeśli to Tatry, a nie zbieżne nazwy w wymyślonym świecie) wypadają w tym wszystkim trochę blado. Bohaterowie ganiają się z wojskiem po dość eksponowanym i technicznie nie dla każdego łatwym szlaku lub nawet poza nim, w terenie najeżonym trudnościami. Ale to nigdzie nie wybrzmiewa. Ot, zimno im w krzakach nad Morskim Okiem.

Wszystko razem niestety mnie nie przekonało.
1 pkt za poprawność.

Tekst II

No dobra, jest podmorskie... Coś. Przygodą bym tego nie nazwała, bo brakuje w tym takiej przygodowej "werwy".
Ot, obejrzałam wycinek rodzinnego dramatu, który mnie nie obchodzi, bo nie wiem, kto jest kim (nie mam odruchu, żeby kibicować każdej sfowej rebelii), o co właściwie chodzi itd. I w zasadzie... Stwierdzam, że tyle mam o tym tekście do powiedzenia. Przeczytałam go dwa razy - wczoraj i teraz przed oceną i prawie natychmiast wyparował mi z głowy. Napisany jest okej, chyba nawet czytało mi się go odrobinę lepiej niż poprzedni, ale zupełnie mnie nie wciągnął. Nie wiem, co miał pokazać. Wycinek świata? Podobieństwo wnuczki i dziadka? Różnice? Dylemat moralny? Bezwzlgędność? Nie wiem. Chyba limit znaków zabił tutaj historię.

Ogólnie za poprawność i otarcie się o temat 1,5 pkt.
Powiadają, że taki nie nazwany świat z morzem zamiast nieba nie może istnieć. Jakże się mylą ci, którzy tak gadają. Niechaj tylko wyobrażą sobie nieskończoność, a reszta będzie prosta.
R. Zelazny "Stwory światła i ciemności"


Strona autorska
Powieść "Odejścia"
Powieść "Taniec gór żywych"

[28 sierpnia 2022] Anonim vs Anonim

10
Tekst 1:
Przede wszystkim nie pasuje mi setting. Z jednej strony mamy swojskie miejsca (nie tyle nazwy, co konkretne miejsca właśnie) z drugiej jakieś nieistniejące kraje. To drugie mogłoby sugerować, że rzecz dzieje się w jakieś odległej, lecz nieokreślonej przyszłości. Ale obok tego mamy empetrójk i walthery, które sugerują początek XXI wieku. Więc jakoś tak...
Sama historia zwyczajnie nie porywa, całość jest trochę poszarpana, przez co ten koniec zupełnie nie angażuje.
Stylistycznie poprawne, czyta się ogólnie bez problemu, ale niektóre zdania są przekombinowane, część porównań z kolei nietrafiona. Metalowy kubek z chrzęstem toczący się kamieniach?
No i jednak przejście obok tematu. Chyba że dwa martwe ciała w Morskim Oku to dopiero początek podmorskiej przygody? ;)

Tekst 2:
Ciekawszy, przede wszystkim z powodu dylematu moralnego, jaki został postawiony przed bohaterem. Dużo dzieje się poza kadrem, ale dla mnie było to czytelne. Czuć atmosferę i nerwowość. Przydałoby się jednak rozwinąć nieco tekst, również sprawia wrażenie poszarpanego, a że limit znaków niewyczerpany, to można było dopisać to i owo.
Minusem formatowanie tekstu :)
Kolejnym minusem dwa ostatnie zdania - bo zakładam, że mógł zrobić tylko jedno, czyli ostrzelać okręt wnuczki. Ale czy na pewno chciał tylko tego jednego? Wcześniejsze akapity sugerują mocny dylemat. W ostatnich dwóch zdaniach nagle jest to ucięte. Mógł tylko zabić, chciał tylko zabić. Skoro tak, to 1/3 tekstu do wyrzucenia.

Punktacja:
Tekst 1: 0,5 pkt.
Tekst 2: 1,5 pkt.
Rem tene, verba sequentur (Trzymaj się tematu, a słowa przyjdą same)
Katon Starszy, zwany Cenzorem

[28 sierpnia 2022] Anonim vs Anonim

11
Zastanawiam się, czy autorzy tych tekstów czytali kiedykolwiek powieści przygodowe. Fakt, ze to dział raczej dla dzieci i młodszych nastolatków, ale ogólne wrażenie, z czym to się je, pozostaje (chyba) na lata. Wiec jeśli sytuację ludzi tak zaszczutych, ze jedynym wyjściem jest dla nich samobójstwo, albo dylematy dziadka, który decyduje się zabić własną wnuczkę za dołączenie do rebeliantów, ich twórcy uznają za literaturę przygodową, to ja widzę tu dwa uzasadnienia. Albo nie mają pojęcia, co oznacza "przygoda", albo jest im wszystko jedno, na jaki gatunek się zdecydowali, uzgadniając temat i warunki bitwy. Piszą, co akurat im przyjdzie do głowy.
To nie znaczy, ze "przygoda" musi mieć optymistyczny finał. Nie musi, może kończyć się źle, jak często bywa w życiu. Ale musi być w niej element zaskoczenia, nagłego wyzwania, z którym bohaterowie próbują sobie poradzić. Musi być zmiana sytuacji z codziennej (dobrze znanej, oswojonej) na niecodzienną, stawiającą nieznane wcześniej wymagania, groźną. (Przy czym zaskoczenie bohatera nie jest równoznaczne z zaskoczeniem czytelnika, w drugim opowiadaniu admirał jest zaskoczony postawą swojej wnuczki; czytelnikowi to rybka, gdyż konflikt pokoleń w rodzinie to literacki standard w wielu gatunkach, admirał zaś cały czas wykonuje swoją robotę. To jest konflikt moralny, a nie przygoda).
Przechodząc do konkretów: tekst 1 jest lepiej napisany, lecz nie ma nic wspólnego z przygodą, a już zwłaszcza podmorską. Morskie Oko i możliwa gra skojarzeń nie są żadnym uzasadnieniem. 1 punkt.
Tekst 2 jest pełen konstrukcji wątpliwych, np: (
ithi pisze: (ndz 28 sie 2022, 18:07) odsłonięte przez wargi równe, białe zęby przywodziły na myśl młodego wilka
- przez co jeszcze można odsłaniać zęby?), ale przynajmniej akcja toczy się pod wodą. 1 punkt
Ja to wszystko biorę z głowy. Czyli z niczego.

[28 sierpnia 2022] Anonim vs Anonim

13
Tekst 1 - - punktów 9,5
Tekst 2 - - punktów 12,1

Zwycięża TEKST NR 2!


Gratulacje!
gosia

„Szczęście nie polega na tym, że możesz robić, co chcesz, ale na tym, że chcesz tego, co robisz.” (Lew Tołstoj).

Obrazek
Zablokowany

Wróć do „Nowa bitwa!”