Latest post of the previous page:
Przede wszystkim, jak dla mnie w obu przypadkach treść przerosła formę. Autor 1 wybrnął z tego dając pół treści, Autor 2 zgniatając treść w gęstą pigułę. W obu przypadkach udanie, ale pozostawiając pewien niedosyt. Ponadto:T1 (czyli Godhand)
Dużo ekspozycji, której powód rozumiem (objętość tekstu), ale mimo wszystko jest zbyt łopatologiczna. Dziecko niespodzianka ograne, ale magia zielarska ciekawa. Jest w tym bajarski sznyt. O paru rzeczach bym podyskutował (choćby rzucanie w brzydkich panów wiankiem - i co, żadnemu ręka na kuszy nie drgnęła?), co jednak nie zmienia faktu, że czytało się fajnie, acz...
T2 (czyli Misiek)
Pędzi tekst, cwałuje, ale widać tu konstrukcyjny zamysł, który autor konsekwentnie realizuje. To jest na duży plus. Sama opowieść też niczego sobie, zadowalająco niepastelowa. Jak zwykle z dużym naciskiem na szczegóły - i słownictwo (rynsztunkowo-wojenne) i detale narracji (forteczka na pograniczu dobrze broniona). Jest tu zegarmistrzowski detal. I ogólnie fajnie jest, acz...
... acz dlaczego obaj autorzy poszli w konwenanse? To mnie najbardziej w obu tekstach zabolało, nie, że tam może by jakiś opis dodać, a tu poprawić strukturę trochę. Po takich mózgach spodziewałem się fajerwerków, dekonstrukcji klisz, zabawy z konwencją. A tu zrobiliście panowie porządną, ale rzemieślniczą robotę. Gdyby to były dwa nooby, to bym pogłaskał po głowach płowych, pochwalił. Wy macie u mnie kredyt spodziewania, od Was chciałbym więcej. Fajnie w Waszym przypadku nie powinno być traktowane jako komplement.
Dlatego strzelę focha i ocenię tak:
T1 -- punktów 1
T2 -- punktów 1
Mój niedosyt -- punktów 0.9
Bonusowo T2 dostaje 0.1, bo tutaj jest dobrze zrobiona struktura, podczas gdy T1 uciął i uciekł
Added in :[/color]
Przede wszystkim, jak dla mnie w obu przypadkach treść przerosła formę. Autor 1 wybrnął z tego dając pół treści, Autor 2 zgniatając treść w gęstą pigułę. W obu przypadkach udanie, ale pozostawiając pewien niedosyt. Ponadto:
T1 (czyli Godhand)
Dużo ekspozycji, której powód rozumiem (objętość tekstu), ale mimo wszystko jest zbyt łopatologiczna. Dziecko niespodzianka ograne, ale magia zielarska ciekawa. Jest w tym bajarski sznyt. O paru rzeczach bym podyskutował (choćby rzucanie w brzydkich panów wiankiem - i co, żadnemu ręka na kuszy nie drgnęła?), co jednak nie zmienia faktu, że czytało się fajnie, acz...
T2 (czyli Misiek)
Pędzi tekst, cwałuje, ale widać tu konstrukcyjny zamysł, który autor konsekwentnie realizuje. To jest na duży plus. Sama opowieść też niczego sobie, zadowalająco niepastelowa. Jak zwykle z dużym naciskiem na szczegóły - i słownictwo (rynsztunkowo-wojenne) i detale narracji (forteczka na pograniczu dobrze broniona). Jest tu zegarmistrzowski detal. I ogólnie fajnie jest, acz...
... acz dlaczego obaj autorzy poszli w konwenanse? To mnie najbardziej w obu tekstach zabolało, nie, że tam może by jakiś opis dodać, a tu poprawić strukturę trochę. Po takich mózgach spodziewałem się fajerwerków, dekonstrukcji klisz, zabawy z konwencją. A tu zrobiliście panowie porządną, ale rzemieślniczą robotę. Gdyby to były dwa nooby, to bym pogłaskał po głowach płowych, pochwalił. Wy macie u mnie kredyt spodziewania, od Was chciałbym więcej. Fajnie w Waszym przypadku nie powinno być traktowane jako komplement.
Dlatego strzelę focha i ocenię tak:
T1 -- punktów 1
T2 -- punktów 1
Mój niedosyt -- punktów 0.9
Bonusowo T2 dostaje 0.1, bo tutaj jest dobrze zrobiona struktura, podczas gdy T1 uciął i uciekł