[ZAKOŃCZONA] Wolha.Redna vs Godhand

1
Temat: Zapach przestrzeni
Gatunek: dowolny
Objętość: 5-12 k
Data: 31 grudnia 2017

Oceniać można przez tydzień od wstawienia, tak więc w tym przypadku ostateczny termin wystawienia oceny to 7.01.2018. Po tym czasie temat zostanie zamknięty, a punkty podliczone.


Prosimy o przyznawanie od 0 do 5 punktów [bez połówek] w poniższych kategoriach:
1. Pomysł i rozwinięcie/kreatywność (idea, podejście do tematu, potencjał, rozwój i wykorzystanie możliwości zamysłu)
2. Realizacja tematu (wypełnienie warunków pojedynku)
3. Błędy (błędy ortograficzne, gramatyczne, interpunkcyjne, stylistyczne i leksykalne)
4. Warsztat (błędy logiczne [fabularne], ocena stylu, narracji, dialogów oraz kompozycji)
5. Subiektywne wrażenia/odczucia
i ewentualnie 1 punktu dla wybranego tekstu jako:
6. Ekstra punkt! (niezależnie od powyższych ocen przyznaj 1 dodatkowy punkt - za element, który Cię urzekł/Twojemu zwycięzcy - albo nie przyznawaj nikomu; nie można dać obu po jednym)

Suma: 0-26.

Wzór:

Kod: Zaznacz cały

Kategoria 1. [b]Pomysł i rozwinięcie/kreatywność[/b]
Tekst 1:
Uzasadnienie:
Tekst 2:
Uzasadnienie:

Kategoria 2. [b]Realizacja tematu[/b]
Tekst 1:
Uzasadnienie:
Tekst 2:
Uzasadnienie:

Kategoria 3. [b]Błędy[/b]
Tekst 1:
Uzasadnienie:
Tekst 2:
Uzasadnienie:

Kategoria 4. [b]Warsztat [/b]
Tekst 1:
Uzasadnienie:
Tekst 2:
Uzasadnienie:

Kategoria 5. [b]Subiektywne wrażenia[/b]
Tekst 1:
Uzasadnienie:
Tekst 2:
Uzasadnienie:

[b][i]Ekstra punkt![/i][/b] dla:
Za:

[b]Suma[/b].
Tekst 1:
Podsumowanie:
Tekst 2:
Podsumowanie:
gosia

„Szczęście nie polega na tym, że możesz robić, co chcesz, ale na tym, że chcesz tego, co robisz.” (Lew Tołstoj).

Obrazek

[12 grudnia 2017] Wolha.Redna vs Godhand

2
TEKST I

Odrapana winda wiozła mnie niespiesznie w górę. W ciasnej kabinie stałam ja i facet w średnim wieku, patrzący na mnie spode łba. Nie czułam się komfortowo. Choć nie mam klaustrofobii, na ogół unikam wind. I tym razem dałabym radę wspiąć się na ósme piętro, tak jak zrobiłam to, gdy przybyłam tu pierwszy raz, ale w torebce miałam flakonik. Po zdobyciu jego cennej zawartości, zdążyłam tysiąc razy zwizualizować sobie, jak go gubię, strącam z półki, niechcący przydeptuję, zamieniam z jakimś innym (wprawdzie sama nie wiem, gdzie znalazłabym drugi podobny, ale…), przypadkiem otwieram i w ogóle w jakiś inny cudaczny sposób robię coś, co sprawia, że całą sprawę szlag trafia, a ja przeklinam siebie i wszystkich swoich przodków do siedmiu pokoleń wstecz. Racjonalna część mojego umysłu próbowała opanować te rozszalałe fantazje, ale niezbyt jej się to udało. Tak więc gdy dotarłam do drzwi wejściowych od klatki schodowej bloku przy Sadowej, niemal od razu dopadła mnie wizja, jak potykam się na schodach na piątym piętrze (nie wiem, dlaczego akurat na tym, ale oczami wyobraźni widziałam piękne V na ścianie), flakonik wylatuje przez barierki i rozbija się na posadzce parteru. To wystarczyło, żebym, pokonując obawy, wsiadła do windy razem z typem, który całą swoją postawą ciała wyrażał daleko posuniętą nieufność. Aby odsunąć od siebie kolejne niechciane wytwory wyobraźni (pękający sznur od windy i kabina lecąca w dół, zablokowanie się między piętrami...), próbowałam zabawiać się snuciem przypuszczeń, za kogo może mnie brać. Kogoś z administracji? Studentkę, która zamierza się wprowadzić i urządzać całonocne orgie?
Na szóstym piętrze facet wysiadł, burknąwszy coś przypominającego „...nia” i zostawił mnie samą z moimi myślami. A wtedy strach dopadł mnie z całą mocą. Ścisnął za gardło, przyprawił o dygot serca i rozhuśtał myśli tak, że przez chwilę wydawało mi się, że unoszę się nad przepaścią. Niemal po omacku wyciągnęłam rękę i udało mi się wymacać ścianę. Dwa głębokie wdechy – i kabina zatrzymała się na ósmym piętrze. Pchnęłam ramieniem drzwi, przycisnęłam torebkę do boku i ruszyłam. Znalazłam się u wylotu długiego korytarza. Wiedziałam już, że mój punkt docelowy to mieszkanie na samym końcu, po lewej.

***
Gdy trafiłam tu pierwszy raz, w torebce miałam tylko Madopar, który musiałam kupić dla mojego mężczyzny. Nie wzięłam leku celowo, po prostu po drodze trafiłam na aptekę i wstąpiłam. I tak nikt za mnie tego by nie zrobił. Mój partner już od kilku tygodni nie był w stanie na krok ruszyć się z domu. Cieszyłam się zresztą, że tak korzystnie się ułożyło. Zadziwiająco szybko zapamiętałam adres: Sadowa 3, mieszkanie 90. Wiedziałam nawet, jak dojechać, choć nigdy nie byłam w tej dzielnicy. Z zakamarków pamięci wydobyłam nawet nazwy przystanków z przesiadką. I bez szukania mapy w internecie wiedziałam, że trasa wiodła od tramwaju w lewo, a potem w głąb parku. Nie interesowało mnie, skąd nagle w mojej głowie wzięła się ta wiedza. Później zracjonalizowałam sobie, że w studenckich czasach, gdy praca (roznoszenie ulotek po blokach) zmuszała mnie do częstego przemieszczania się po mieście, widocznie musiałam kiedyś tu zajrzeć i pewnie o tym zapomniałam.
Zdziwiło mnie natomiast co innego. Wyraźnie pamiętam, jak natknęłam się na ogłoszenie w gazecie codziennej:
„AAAWiedźma. Porady miłosne. Sadowa 3/90”

Pamiętam nawet, jak uderzył mnie kontrast określenia „wiedźma” i to zamieszkiwanie w bloku. Wyobraziłam sobie mieszkanie, w którym z sufitu zwisają naprzemiennie nietoperze i zioła. Nawet zaczęłam rozmyślać, gdzie konkretnie by to zaczepiać, na sznurkach od prania? I czy taki zwykły sznurek utrzymałby ciężar zwisającego nietoperza? (do dziś tego nie wiem). Potem zaczęłam się sama z siebie śmiać, mojemu mężczyźnie, zainteresowanemu, skąd taki wybuch wesołości, pokazałam ogłoszenie, schowałam gazetę i zapomniałam o sprawie.
A potem zdziwiłam się, gdy natknęłam się w torebce na samoprzylepną karteczkę z napisem: „Wiedźma. Sadowa 3/90”. Nabazgranym odręcznie, i to jeszcze moim charakterem pisma. Nie pamiętałam, bym przepisywała adres. I to jeszcze na samoprzylepnych karteczkach, których używam tylko w biurze. Jak na złość, kompletnie wyleciała mi z głowy nazwa gazety. W domu przewertowałam wszystkie odłożone numery czasopism, jakie tylko kupowaliśmy, od bieżących po te najwcześniejsze. I nic, nigdzie nie było śladu ogłoszenia. Mój Piotr również nie pamiętał, żebym mu pokazywała taki anons. Ale on, niestety, miał prawo mieć kłopoty z pamięcią. Diagnoza była nieubłagana.
Za to karteczka trzymała się mocno, mimo że głowę bym dała, że kilkakrotnie ją wyrzucałam.
Gdy jednak wreszcie zdecydowałam się pojawić w mieszkaniu wiedźmy, te zadziwienia miałam już dawno przerobione, zapomniane i przygniecione innymi troskami. Dlaczego podjęłam decyzję o pójściu do niej? Szczerze mówiąc, nie wiem, co było bezpośrednim impulsem. Kolejna nieprzespana noc, gdy tuliłam Piotra, a jego ciało drżało przez sen? Czy ostatnia wizyta u neurologa? A może to, że mojej sąsiadce urodziło się drugie dziecko i codziennie widziałam ją, jak, zmęczona, ale szczęśliwa, rozwieszała na balkonie dziecięce ubranka?
Zadzwoniłam domofonem i otworzyła mi od razu, podobnie, nieco później, gdy zdyszana dotarłam pod jej drzwi.
Była siwa, pomarszczona i calutka pokryta starczymi plamkami. I sięgała mi nie dalej, niż do pasa.
- Dzień dobry – rzuciłam jeszcze na wydechu – przepraszam, że bez zapowiedzi, ja z ogłoszenia…
Machnęła ręką, żebym weszła.
Przekroczyłam próg, rozglądając się z ciekawością. Niestety, to było absolutnie typowe mieszkanie starszej pani. Bibeloty, serwetki (w tym jedna na telewizorze), dywany, paprotki. Brakowało tylko krzyży, Matki Boskiej Częstochowskiej i papieża.
Usiadłam skromnie na brzeżku fotela, tymczasem właścicielka nastawiła czajnik (a jakże, na gazie!) i tonem uroczej staruszki zagaiła:
- I cóż, według ciebie, sprowadza cię do mnie, moje dziecko?
Nie oburzałam się na to tykanie. W życiu zawodowym i prywatnym musiałam być odpowiedzialna, rozsądna i dojrzała, więc nawet miło mi było, że przez chwilę poczułam się jak dawno temu u babci.
Zaintrygowało mnie jednak to „według ciebie”.
- Jak to, „według mnie”?
- Jest nas dwie, więc nie musimy myśleć tego samego, prawda? - odparła i poszła do kuchni, bo czajnik zagwizdał.
Wróciła z herbatą. Moją ulubioną – zieloną z cytryną. I nie przyniosła cukru. A ja nie słodzę.
By zyskać trochę czasu, zamieszałam w herbacie łyżeczką.
- Chodzi o męża – powiedziałam wreszcie.
- Ty nie masz męża – sprecyzowała natychmiast, a ja najpierw znieruchomiałam, a potem w panice zerwałam się na nogi i skierowałam się do drzwi. Już naciskałam na klamkę, gdy dobiegł mnie jej spokojny głos:
-...nie uciekaj. Wiem, że chciałabyś, żeby był twoim mężem, ale boisz się i on też. Jesteś rozdarta. Dlatego tu przyszłaś. Chcesz, żebym ci pomogła?
Odwróciłam się. Stała tuż za mną. Miała wyblakłe, niebieskie oczy, teraz dziwnie błyszczące.
- Chodź, herbata ci wystygnie.
Pokorna, milcząca, usiadłam znów i zaczęłam pić. Gdy kubek był już w połowie pusty, odważyłam się zapytać:
- Co pani o mnie wie?
- Masz na imię Aldona i związałaś się z mężczyzną trzydzieści lat od siebie starszym, chorym na depresję i chorobę Parkinsona. Kochasz go, nie chcesz opuścić, dla niego zrezygnowałaś ze swoich marzeń o dzieciach. Ale to co się dzieje, przerasta cię i czujesz, że zabrnęłaś w ślepą uliczkę.
Milczałam.
- Co chcesz, żebym zrobiła?
- A co pani może?
- Wszystko – odparła z prostotą.
Przez chwilę upoiłam się tym słowem. Wszystko, znaczy… uzdrowić? Sprawić, by nie cierpiał? By wróciła mu lotność pamięci, swoboda ruchów, by rozwiały się czarne chmury myśli?
A potem zeszłam na ziemię.
- Nie może pani wszystkiego – powiedziałam.
Uśmiechnęła się tylko. I choć nadal wyglądała jak dobrotliwa babcia, przeszył mnie dreszcz.
- Babcie opowiadają wnuczkom bajki – zaczęła – chcesz taką bajkę? Opowiem ci. Dawno, dawno temu był sobie wilk. Był pełen nienawiści i siły, która z niej płynęła. Mógł zniszczyć cały świat, dlatego skrępowano go łańcuchem. Wiesz, z czego składał się łańcuch? Z odgłosu stąpania kota, brody kobiety, korzenia skały, ścięgien niedźwiedzia, oddechu ryby i śliny ptaka. Łańcuch wciąż go trzyma, choć gdy przyjdzie czas, wilk go rozerwie. I on wie o tym. I cierpliwie czeka.
- Ten wilk miał na imię Fenrir – szepnęłam.
- Ma, nie miał – poprawiła mnie.
- Ale co to ma do mnie?…
- Ja wiem, jak się tworzy takie łańcuchy.
- Ale na co on by miał mi się przydać? - wykrzyknęłam.
- Na chorobę i śmierć. Dwa wilki, które zżerają twojego mężczyznę od środka, z dnia na dzień odbierając mu życie i siły.
Zabrakło mi słów.
- Jak on zadziała?… - wyjąkałam wreszcie.
- Opaszesz nim swojego Piotra i dożyjecie jednego wieku.
- Naprawdę?
- Tak. I on przestanie cierpieć.
W oczach stanęły mi łzy. Piotr bez bólu? Bez smutku? Z nadzieją na wspólne życie razem aż do końca, a nie z perspektywą kilku wyrwanych lat, w ciągłej szarpaninie i niepewności?
Skinęłam głową.
- Chcę taki łańcuch.
- Będziesz musiała mi przynieść składniki.
- Dobrze.
- Nauczę cię, jak je zdobyć.
- Tak.
- Nie będzie to łatwe.
- Nie szkodzi.
- Zgadzasz się zatem?
- Zgadzam.
Wyciągnęła do mnie rękę i uścisnęłam ją. Na chwilę światło w mieszkaniu zgasło, jakby za oknem nastąpiło krótkie zaćmienie Słońca. I wydało mi się, jakby szyba w pokoju zamieniła się w witraż – ale musiało to być złudzenie. Poczułam mocny uścisk tej niewielkiej ręki i wiedziałam, że stało się coś nieodwracalnego.
Dopiero już przy drzwiach zapytałam:
- A zapłata?
- Jaka zapłata?
- No, dla pani…
- Spłacisz.
- Jak?
- Nie kłopocz się. Przyjdź w najbliższą pełnię Księżyca.
I jakiś silny podmuch wiatru wypchnął mnie za drzwi. Pukałam i szarpałam za klamkę, ale pozostały zamknięte. Nie pozostało mi nic innego, niż skierować się na schody.

***
Składników było dziewięć. Gdy przynosiłam jeden, wiedźma mówiła mi, co mam uczynić, aby zdobyć następny. Ofiarowałam jej więc nitkę z księżycowego promienia, łzę kamiennego posągu, pierwszy uśmiech noworodka, ostatni oddech umarłego, lustrzane odbicie gwiazd, głos niemowy, koszulę utkaną ze słów i dotyk wiatru.
Ucząc mnie pozyskiwania tych składników, siłą rzeczy wtajemniczała mnie w swoje rzemiosło (archaiczne określenie, ale jak żadne pasuje do sytuacji). Niejeden wieczór, albo i noc, spędziłam, obserwując, naśladując, a potem próbując na własną rękę. Trwało to miesiącami. Zauważyłam, że zmieniłam się ja sama i sporo rzeczy wokół mnie. Pozytywnie - na przykład nigdy więcej niczego już nie zgubiłam. Zawsze wiedziałam, gdzie co się znajduje, gdy tylko ktoś mnie o to zapytał. W pracy wszyscy wokół stawali się wykonawcami mojej woli. Ot, na przykład, gdy chciałam poprosić szefa o urlop w oznaczony dzień, sam proponował mi wzięcie wolnego akurat tego dnia, o którym myślałam.
Zdarzały się też zmiany w złą stronę. Przechodząc obok trzech sąsiadek, młodych matek, pilnujących dzieci w piaskownicy usłyszałam, że skarżyły się, że wszystkie co do jednej utraciły mleko.
Nie rzucałam żadnych uroków, nie. Ale czułam, że to miało coś wspólnego ze mną.

***
Tak więc teraz niosłam w torebce ostatni składnik łańcucha. Mimo że zahartowałam się w ostatnim czasie, byłam przestraszona jak dziecko. Wiedziałam jednak, że to już końcówka i to popędzało mnie, aby czym prędzej dostarczyć flakonik i zobaczyć łańcuch, który miał dać mi szczęście z Piotrem.
Otworzyła mi jak zwykle bez słowa. W pokoju nieco drącymi jak u mojego Piotra rękami wyjęłam flakonik, który wyglądał, jak dawne flakoniki na żałobne łzy.
- Czy to to? - zapytała wiedźma kontrolnie, choć musiała czuć, czym była zawartość.
- Tak – potwierdziłam – zapach przestrzeni.
- Otwórz – poleciła.
Nagle tknął mnie niepokój. Dlaczego ja? Do tej pory ze wszystkimi składnikami radziła sobie sama…
- Otwórz – powtórzyła groźniej.
Posłuchałam i odkręciłam flakonik. A po mieszkaniu momentalnie rozszedł się odór grobu.
Za oknem błysnęło i znów zobaczyłam witraż. Potem zapadła całkowita ciemność. Gdy znów pojaśniało, na miejscu, gdzie stała wiedźma, zobaczyłam kupkę popiołu. Na niej leżał srebrny łańcuszek, nie grubszy niż zapałka.
Z radością kucnęłam i chwyciłam go w ręce. Dopiero po chwili odkryłam, że moje dłonie pokryły się starczymi plamami.




TEKST II


Jestem brzdącem, a mieszkanie dziadków jest pod naszym. Mała przestrzeń każdego ranka pachnie świeżym chlebem o chrupiącej skórce i aromatycznym smalcem. Zbiegam po schodach i wpadam do dziadków po wesołe „cześć”, zmierzwienie czupryny i uśmiech, albo widząc, że któreś z nich gorzej się czuje, macham tylko wesoło ręką z ciasnego przedpokoju. I do szkoły. Piątkowymi popołudniami, wracam z lekcji i już na ulicy przed domem czuję zapach ziemniaczanych placków, przyśpieszam więc kroku i przymykam powieki, żeby wywołać pod nimi obraz babci, w skupieniu mieszającej zacier wielką, drewnianą łyżką. W mieszkaniu dziadków unosi się jeszcze inny zapach, ale jestem zbyt mały żeby go odpowiednio pojąć. Zrozumiem wiele lat później. Zbyt późno.

Dziadek jest przystojnym, wysokim mężczyzną. Zaczesuje do tyłu włosy, przez co wygląda bardzo poważnie, ale na jego twarzy prawie zawsze gości dobrotliwy uśmiech. Dokładnie tak samo jak z charakterem – jako wieloletni wojskowy, kocha dryg i porządek, a jednocześnie z niegasnącym uśmiechem poświęca mi cały swój czas. Kiedy krzątam się po ogrodzie i wypytuję o dziadka, nie mogąc go znaleźć, rodzina odpowiada mi, że jest zajęty – ogarnia mnie wtedy przerażenie. Dopiero wiele lat później zrozumiem, że kiedy dziadek coś robi, to w jego życiu znaczy, że robi coś dla mnie. Wtedy nie znam pojęć takich jak „wkład pracy” albo „włożyć w coś serce”, a gdybym znał, to pewnie nie miały by dla takiego brzdąca znaczenia. Dla dziadka wprost przeciwnie. Huśtawka, robiona ręcznie przez dwa tygodnie. Domek ogrodowy – nie taki z plastiku, jakim teraz w supermarkecie, za kilkaset złotych, można kupić wdzięczność dziecka - ale prawdziwy, z drewna. Taki, na którego deskach zostały czerwone smugi, kiedy dziadkowa ręka ześliznęła się z papieru ściernego. Taki, w którego konstrukcji jest prawdziwa miłość, poświęcenie, krew, pot i czas. Domek staje w ogrodzie, który pachnie szczypiorkiem z grządki, orzechami i dziadkową miłością.

Kiedy mama reaguje na zainspirowanie filmami kung-fu, wyrażone dzikim atakiem na ściany, i ze szlachetnymi zamiarami proponuje „idź walić w szopkę”, a na replikę małego głupola „ale się rozwali” odpowiada, machając kuchenną ścierką „to się rozwali” mały, prosty mózg rejestruje słowa. Nie zna pojęć i zasad, nie rozumie niuansów.
Naprzeciw tym dorosłym, niezrozumiałym niuansom staje skrzyknięta grupa kilkulatków, uzbrojonych w piły, łom i młotek. Szopka pada po godzinie czy dwóch, „dokonało się” w przestrzeni pachnącej pyłem i porąbanym drewnem. Szczerzymy się wtedy do siebie, dumni i brudni, pośród sterty rozbitych szyb i połamanych desek, kiedy nagle słychać skrzypnięcie otwieranej bramki. Dziadek wchodzi na podwórko. Wesoły, żołnierski krok zamiera w sekundzie i nawet z kilkunastu metrów widzę wyraźnie jak jego oczy robią się przeraźliwie smutne. Patrzy na nas przez chwilę i bez słowa rusza w stronę domu, ale głowę trzyma niżej niż zazwyczaj. Na barkach niesie jakiś, prawie widoczny, ciężar. Stopy stawia wolno, ostrożnie, jak człowiek idący po lodzie. Krok za krokiem. Wolno. Z bólem.

Coś mnie ściska w żołądku, wysusza gardło, powoduje wir myśli. Wymuszonym uśmiechem staram się pokazać kolegom, że wszystko jest w porządku. Choć nie jest. Wtedy jeszcze tego nie wiem, ale będę pamiętał ten obraz – złamanego mężczyzny, który był moim bohaterem - bardzo długo.

Jakiś czas później rodzice proszą mnie abym na razie nie schodził do mieszkania dziadków. Szanuję zakaz tak długo, jak starcza mi dziecięcej cierpliwości, czyli krótko. Pewnego popołudnia delikatnie naciskam klamkę i wsuwam się do przedpokoju. W powietrzu unosi się dziwny, chemiczny zapach – nie znam go, ale instynktownie wiem, że nie oznacza nic dobrego, więc kroki stawiam ostrożnie. Kiedy stopniowo zza framugi wyłania się obraz śpiącego mężczyzny, przestaje się skradać i podbiegam wesoło.

A potem zamieram.

To nie jest dziadek. Ten mężczyzna wygląda jak on, ale skórę ma barwy ziemi, a położona na kołdrze noga jest opuchnięta i fioletowa. Jestem przerażony i stoję jak słup soli. Ciepła, znajoma i pokryta zmarszczkami dłoń zamyka się na moim barku w zaskakująco mocnym uścisku i kieruje mnie w stronę drzwi, a ja idę bezwolnie jak automat. Babcia delikatnie i bez słowa wypycha mnie na korytarz i zamyka za mną drzwi do mieszkania. Przez długie godziny kryję się w pokoju. Płacz się nie kończy, a obraz pod powiekami nie chce zniknąć.

Po prostu nie schodzę już od miesiąca, czy dwóch, do mieszkania dziadków. Jakiś czas później dziadek umiera. Błagam rodziców żebym nie musiał iść na pogrzeb, a oni patrzą w okno z nieobecnym wyrazem twarzy, i kiedy już myślę, że nie usłyszeli mojej prośby ojciec kiwa głową. Nie chcę poruszać tego tematu i wracać do tamtego obrazu, a musiałbym wytłumaczyć, że dla mnie dziadek umarł wtedy, kiedy nie był już MOIM dziadkiem. Że w mojej głowie już urządziłem mu pogrzeb i go opłakałem. Że już koniec.

Szybko mijają lata. W piątkowe popołudnia w przestrzeni wokół domu unosi się cudowny zapach ziemniaczanych placków. Wskakuję szybko do mieszkania, rzucam w kąt plecak i ustawiam się w strategicznym miejscu na rogówce w kuchni. Blisko babci. Blisko pieca. Odwraca się i zamiast powitania obdarowujemy się szczerymi uśmiechami.
Wrzuca skwierczące jeszcze placki na talerz, a ja od razu zaczynam je jeść. Oboje wiemy, że się poparzę, ale moje plackowe łakomstwo jest silniejsze od tej chwili bólu, a babcia to rozumie. Babcia wszystko rozumie. Kiedy już nałoży nową partię zacieru na patelnię, odwraca się, opiera o piec i patrzy jak jem. Nie wiem wtedy wiele o ludzkich uczuciach, ale czuję, że jest szczęśliwa.

Lecą lata, teraz dużo się uśmiecha, pali mnóstwo papierosów i pije sporo piwa. Jest jedną z najweselszych osób jakie znam, a przebywanie w jej towarzystwie to niekończąca się seria chichotów i wygłupów. Zawsze ma dla mnie uśmiech i czas. Ta sama ciepła i słaba dłoń, która wtedy wyprowadziła mnie z mieszkania, teraz mierzwi mi włosy w geście czułości, albo siatką zmarszczek gładzi mój policzek.
Jakieś nieznane zło kończy jej życie nagle i gwałtownie, jak podmuch gasi świeczkę. Jakiś kawałek mojego świata pogrąża się w ciemności. Jestem starszy i mądrzejszy więc idę na pogrzeb. Proszę rodziców o ciemne okulary i obiecuję sobie być twardym i nie płakać. Przestrzeń pachnie świeżo rozkopaną ziemią, czymś obcym i ludzkim potem. W czasie całej ceremonii udaje mi się dotrzymać obietnicy, chociaż w sercu i żołądku przetacza się piaskowa burza.

Wiele lat później będę na siebie wściekły za ten brak łez, za okulary, za durne pojmowanie „bycia twardym”. Za bycie głupcem.
Za to, że tor życia dziadków gdzieś skręcił, że nie dostali od życia tego na co zasługiwali, że nie dostali tego ode mnie. Durny, egoistyczny bachor nie umiał im oddać chociaż części miłości, którą dostawał.

Przestrzeń już nie pachnie plackami w piątkowe popołudnia.

Pachnie dymem, kwiatami i palonym woskiem.

Raz w roku.

[12 grudnia 2017] Wolha.Redna vs Godhand

3
Kategoria 1. Pomysł i rozwinięcie/kreatywność
Tekst 1: 3
Uzasadnienie: Pomysł, sam w sobie, w zasadzie nie jest najgorszy, ale jakoś nie pasuje mi jako realizacja zadanego tematu :( Dość zaskakująca końcówka – to na plus.
Tekst 2: 3
Uzasadnienie: Pomysł w porządku, ale czegoś mimo wszystko mi brakuje; spodziewałam się jakieś większej tajemnicy i zaskoczenia w tekście, przy słowach: „W mieszkaniu dziadków unosi się jeszcze inny zapach, ale jestem zbyt mały żeby go odpowiednio pojąć.”

Kategoria 2. Realizacja tematu
Tekst 1: 2
Uzasadnienie: W jakiś sposób widzę zapach (flakonik kojarzący się z buteleczką perfum, „odór grobu” w końcówce) - problem mam z przestrzenią, nie mogłam znaleźć jej w tekście w ogóle (jeśli już, to raczej jej brak – np. klaustrofobiczna winda)...
Tekst 2: 3
Uzasadnienie: Zapachu mniej więcej tyle samo, co przy tekście I, ale przestrzeni widzę więcej :)

Kategoria 3. Błędy
Tekst 1: 5
Uzasadnienie: Nie zauważyłam :)
Tekst 2: 5
Uzasadnienie: Nie zauważyłam

Kategoria 4. Warsztat
Tekst 1: 5
Uzasadnienie: Napisane dobrze, dość plastycznie, czyta się – tak czysto „technicznie” - sprawnie; nie ma się raczej do czego przyczepić
Tekst 2: 5
Uzasadnienie: Jak wyżej; jedno, co mi zgrzyta (ale wciąż nie tyle, żeby urwać cały punkt), to określanie ciasta na placki ziemniaczane jako zacier, który nieodparcie kojarzy mi się z pędzeniem bimbru :wink:

Kategoria 5. Subiektywne wrażenia
Tekst 1: 2
Uzasadnienie: Po protu, nie przepadam za taką tematyką w tekstach, a ten jest dodatkowo dość przerażający...
Tekst 2: 4
Uzasadnienie: Nie lubię rzeczy smutnych, bo są smutne... Ale poza tym, tekst jest życiowy, bardzo prawdziwy – i, o dziwo, w pewien sposób ciepły, taki, nazwijmy to, sympatyczny :)

Ekstra punkt! dla: nikogo, tym razem :wink:


Suma.
Tekst 1: 17
Podsumowanie: Niestety, kompletnie nie moje klimaty, przepraszam :(
Tekst 2: 20
Podsumowanie: Przyzwoity tekst, po prostu :)
Dobra architektura nie ma narodowości.
s

[12 grudnia 2017] Wolha.Redna vs Godhand

4
Oba teksty mnie zaskoczyły. Bardzo zaskoczyły. Wymyśliłam wam ten zapach przestrzeni i nie spodziewałam się takiego (wspólnego) podejścia do tematu.
W obu - zapach przestrzeni przerodził się w opowieść o upływającym bezlitośnie czasie.
W sugestywnych i plastycznych obrazach..
Tak zupełnie różnych w treści a jednocześnie tak bardzo zbieżnych w przekazie.
Inni zapewne ocenią wasze teksty bardziej "technicznie" - ja skupię się na uczuciach i emocjach.
Oba teksty przyniosły mi smutek i melancholię. W tym dobrym znaczeniu. Chwila zadumy, za którą chcę wam podziękować.
W pierwszym tekście- zakończenie czułam intuicyjnie ale sposób wyrażania myśli – bardzo mi się spodobał. W drugim – wędrowałam z autorem po jego wspomnieniach, nie widząc gdzie i w jaki sposób zakończymy tą wędrówkę.
Bardzo piękne teksty napisaliście obydwoje i bardzo mnie one poruszyły.
Ocenię je tak samo – bo oba poczułam równie mocno.
Dodatkowy punkt przyznam jednak drugiemu tekstowi.
Za coś bardzo bardzo osobistego i intymnego. ( nie mającego związku z literacką wartością tekstu). Przypomniałeś mi Autorze zapach z domu dziadków. I wiecznie odnawiającą się ranę na nodze dziadka.. Wróciłam dziś do Niego. Dziękuję.

Kategoria 1. Pomysł i rozwinięcie/kreatywność
Tekst 1: 5
Tekst 2: 5
Kategoria 2. Realizacja tematu
Tekst 1: 5
Tekst 2: 5
Kategoria 3. Błędy
Tekst 1: 5
Tekst 2: 5
Kategoria 4. Warsztat
Tekst 1: 5
Tekst 2: 5:
Kategoria 5. Subiektywne wrażenia
Tekst 1: 5
Tekst 2: 5
Ekstra punkt! dla: TEKST 2

Suma.
Tekst 1: 25
Tekst 2: 26
Brniesz w mgłę, a pod stopami bagno, uważaj - R.Pawlak 28.02.2018

[31 grudnia 2017] Wolha.Redna vs Godhand

5
Kategoria 1. Pomysł i rozwinięcie/kreatywność
Tekst 1: 4
Uzasadnienie: Bardzo fajny tekst i klimatyczny, ale zakończenie jednak bardzo przewidywalne.
Tekst 2: 4
Uzasadnienie: Fajny tekst, naprawdę przyjemne obrazki - ale jednak mniej pomysłowy niż ten pierwszy. Trudno mi jednak dać mniej punktów, bo tam to zakończenie...

Kategoria 2. Realizacja tematu
Tekst 1: 4
Uzasadnienie: Jest zapach, ale tej przestrzeni jakby mało
Tekst 2: 5
Uzasadnienie: Jest 100% realizacja tematu

Kategoria 3. Błędy
Tekst 1: 5
Uzasadnienie: Brak
Tekst 2: 5
Uzasadnienie: Brak

Kategoria 4. Warsztat
Tekst 1: 5
Uzasadnienie: Jedno potknięcie na samym początku, ale potem naprawdę bardzo płynnie.
Tekst 2: 4
Uzasadnienie: Bardzo dobry warsztat, pasuje do tekstu i tak dalej, ale jednak pierwszy podobał mi się bardziej pod tym względem, czytał płynniej, więc jakoś musiałem je odróżnić - stąd mniej punktów

Kategoria 5. Subiektywne wrażenia
Tekst 1: 5
Uzasadnienie: bardzo dobrze napisane i mimo przewidywalności zakończenia, bardzo klimatyczne. Wiem, że się powtarzam, ale cóż zrobię, że tak właśnie jest. Fajne i ma ten magiczny poziom druku (chociaż wiadomo mniej więcej od połowy, jaka będzie puenta, ale realizacja jest naprawdę spoko).
Tekst 2: 5
Uzasadnienie: Znakomity obrazek z życia, bardzo prawdziwy.

Ekstra punkt! dla: Tekstu I
Za: Długo myślałem, początkowo nie chciałem dawać punktu, ale potem uznałem, że muszę zrobić jakiś Tie-breaker. Bardziej podobał mi się, po zastanowieniu, jednak tekst I - chociaż minimalnie. Dlatego Tekst I dostaje ten punkt. Za klimat.

Suma.
Tekst 1: 24
Podsumowanie:
Tekst 2: 23
Podsumowanie:
http://radomirdarmila.pl

[31 grudnia 2017] Wolha.Redna vs Godhand

6
Jeśli można, to chciałabym podzielić się swoją opinią na temat tekstów :)

Pierwszy z nich ma fantastyczne zakończenie, ale jako całość nie zaskoczył niczym nowym. Zabrakło mi w nim przede wszystkim realizacji tematu. Bardzo mało tam było zapachów. Autor skupił się dość mocno na prowadzeniu akcji i "plot twiście" i mnogość pozostałych elementów przytłoczyła motyw przewodni. Ewidentnie zamysłem była ciekawa i zaskakująca historia, przez co jednak umknęło przedstawienie zapachów i przestrzeni. Jeśli chodzi o błędy, to nie zauważyłam żadnych rażących. Może w jednym miejscu: A może to, że mojej sąsiadce urodziło się drugie dziecko i codziennie widziałam ją, jak, zmęczona, ale szczęśliwa, rozwieszała na balkonie dziecięce ubranka?
Zadzwoniłam domofonem i otworzyła mi od razu, podobnie, nieco później, gdy zdyszana dotarłam pod jej drzwi.
Czytelnik może pomyśleć tutaj o tej sąsiadce z poprzedniego zdania. Aczkolwiek poza tym nic szczególnego nie rzuciło mi się w oczy.
Jeśli chodzi o warsztat i wrażenia - to miałam problem z tym tekstem. Momentami przeskakiwałam wzrokiem po wyrazach i musiałam kilka razy wracać do zdania, by w końcu przeczytać je w całości. Było wiele wtrąceń, które hamowały pociąg akcji, w który wsadził mnie autor. Zabrakło mi troszeczkę większego zbudowania napięcia i tajemniczości, przez które zakończenie byłoby jak prawdziwa bomba z opóźnionym zapłonem. Odniosłam wrażenie, że jest dość ciężkostrawny dla mnie, być może właśnie przez te wtrącenia i może nieco zbyt dużą potoczność tekstu. Chętnie bym przeczytała to opowiadanie jeszcze raz, odrobinę przeredagowane, skupione na budowaniu napięcia, a nie na jednoczesnych próbach nawiązania do tematyki, pracy nad klimatem i oryginalnością.

Natomiast drugi tekst, mimo przewidywalności i braku oryginalności był przeuroczy. Autor zbudował niesamowity klimat, który pozwolił mi wrócić w pamięci do wakacji u babci. Podejście do tematu - niezwykłe. Mogłam niemal poczuć wszystkie zapachy, o których wspominano - gdy mówiono o plackach ziemniaczanych do ust napłynęła mi ślinka, a jednocześnie uruchomiłam pasmo skojarzeń z danym zapachem. Zmysł powonienia jest według naukowców uznawany za najbardziej sprzężony ze wspomnieniami i autor wykorzystał to w 100%. Błędów, podobnie jak w pierwszym przypadku nie zauważyłam. Tekst czytało się lekko i sprawnie - lubię taki zwiewny, koronkowy styl. Zakończenie było bardzo dobre. Wzruszyłam się, czytając, co tu dużo mówić.

W mojej opinii ocena podsumowująca wyniosłaby 20:16 na korzyść dla tekstu numer dwa (wcześniej uznałam, że 21:15, ale po przemyśleniu dochodzę do wniosku, że ekstra punkt należałby się pierwszemu z nich za świetną końcówkę).

[31 grudnia 2017] Wolha.Redna vs Godhand

7
Kategoria 1. Pomysł i rozwinięcie/kreatywność
Tekst 1: 4
Tekst 2: 5
Uzasadnienie: <na końcu>

Kategoria 2. Realizacja tematu
Tekst 1: 4
Tekst 2: 5

Kategoria 3. Błędy
Tekst 1: 5
Tekst 2: 5
Uzasadnienie: Jestem ślepy na błędy, chyba żeby bardzo rażące. Oba teksty na tyle plastyczne, że wyobraźnia przysłoniła resztę.

Kategoria 4. Warsztat
Tekst 1: 4
Uzasadnienie: Brakuje niewiele to pełnej kontroli emocji czytelnika tekstem. Naprawdę niewiele. Są drobne pęknięcia w całości obrazka.
Tekst 2: 5
Uzasadnienie: Jest lepiej w porównaniu z tekstem 1. Wyczucie i plastyczność tekstu uruchomiła we mnie wyobraźnię, dotykanie punktów wspólnych we wspomnieniach, czyli zapachów - bo te zapamiętuje się najdłużej - na wysokim poziomie. Musiałem iść na "odwyk" od tekstu... ;)

Kategoria 5. Subiektywne wrażenia
Tekst 1: 5
Tekst 2: 5

Ekstra punkt! dla: Tekst 2
Za: emocje (moje emocje)

Suma.
Tekst 1: 22
Podsumowanie: Tekst bardzo ciekawy, ale wydał mi się nieco schematyczny i nie trafił emocjami. Realizacja tematu była: były przestrzenie i zapachy i główny "zapach przestrzeni" (dziwne że grobowy) - przypominał stare bajki o dziewczynie próżno szukającej w czarach rozwiązania swoich problemów itp. Dało się odczuć determinację bohaterki, jej zaangażowania, gdy uwierzyła, że to jest jedyna metoda. Podobał mi się bardzo, ale nie trafił... a może po prostu nie poruszył tego co tekst 2 i w taki sposób.

Tekst 2: 26
Podsumowanie: Powiedziałbym mistrzowskie granie emocjami, ale nie wiem czy to nie przesada. W każdym bądź razie moje "nutki" poruszył, wciągnął mnie tak, że zanurzyłem się w emocjach i wziąłem za swoje - potem musiałem się "wyleczyć" z tego, bo "smutek i melancholia" mi nie służą - przynajmniej w takiej dawce :). Mimo wszystko to była przyjemna i ...pouczająca wędrówka za co dziękuję.
"Im więcej ćwiczę, tym więcej mam szczęścia""Jem kamienie. Mają smak zębów."
"A jeśli nie uwierzysz, żeś wolny, bo cię skuto – będziesz się krokiem mierzył i będziesz ludzkie dłuto i będziesz w dłoń ujęty przez czas, przez czas – przeklęty."

[31 grudnia 2017] Wolha.Redna vs Godhand

8
Kategoria 1. Pomysł i rozwinięcie/kreatywność
Tekst 1:4
Uzasadnienie: Nowatorski nie jest, ale o to bardzo trudno na pograniczu niemożliwości. Można by nieco wnikliwiej przedstawić relacje między kobietą a jej mężczyzną – dla mnie występuje tu luka. Można by też więcej powiedzieć o uczuciach bohaterki w stosunku do proponowanych przez wiedźmę działań.
Tekst 2:4
Uzasadnienie: Pomysł jest, rozwinięcie też, z kreatywnością może trochę słabiej, trochę to schematyczne, ale tak jak wyżej – trudno stworzyć coś nowego. W każdym razie niczym nie zaskakuje.

Kategoria 2. Realizacja tematu
Tekst 1:4
Uzasadnienie: Wykonana ale hasłowo, w ostatniej części jako fraza i to dość dowolna, nie do końca uzasadniona, aczkolwiek nie rażąca.
Tekst 2:5
Uzasadnienie: Zrealizowany szerzej i bardziej przekonująco; wtopiony i głębiej osadzony w treści jako jej immanentna część.

Kategoria 3. Błędy
Tekst 1:5
Uzasadnienie:Dopatrzyłem się tylko trzech przecinków, jakieś powtórzenie, zbędny zaimek. Drobiazgi. I (choć może nie do końca jest to błąd) – nie rozumiem jaką rolę pełni facet w windzie w pierwszym akapicie; z mojego punktu widzenia jest on zbędny.
Tekst 2:4
Uzasadnienie: Powtórzenia: dziadków, dziadek – nazbyt często. Brakuje też około dziesięciu przecinków.

Kategoria 4. Warsztat
Tekst 1:5
Uzasadnienie: Nie mam specjalnych uwag, ogólnie w porządku, choć oczywiście zawsze mogłoby być lepiej.
Tekst 2:5
Uzasadnienie: Ładnie ujęte zakończenie, czyta się płynnie, ale w kilku miejscach zdania wydają się być niedopracowane.

Kategoria 5. Subiektywne wrażenia
Tekst 1:5
Uzasadnienie: Aluzja do „Mistrza i Małgorzaty” - czytelna. Szkoda, że nie ma więcej. Znakomita formuła „według ciebie” i jej wyjaśnienie.
Tekst 2:5
Uzasadnienie: Dobrze napisane, jest klimat, emocje, realizm.

Ekstra punkt! dla tekstu 1.
Za: Oba teksty na tym samym, wysokim poziomie. Ta decyzja jest bardzo trudna. Tekst pierwszy wydaje mi się bardziej interesujący; w szczególności odpowiadały mi dialogi i pewne, zawarte w nich sformułowania i odcienie, co przeważyło szalę.

Suma.
Tekst 1:24

Tekst 2:23

[31 grudnia 2017] Wolha.Redna vs Godhand

9
Dla mnie wygrywa tekst pierwszy za ładne nawiązanie do mitów, choć w końcówce nie pasowało mi przyspieszenie tempa i podanie niektórych rzeczy zbyt jasno (matki tracące mleko, natychmiastowa transformacja bohaterki zamiast związania itp.) Nauka Sztuki dobrze przedstawiona jak na tyle znaków.

Drugi tekst jest ładny, ale paroletnie dzieciaki rozwalające cichaczem szopę przy pomocy pił i łomu, zamiast bawić się w kung-fu... Wybiło mnie to całkiem z rytmu. Do tego końcówka niby złożona z ładnych scen, ale jakaś rozlazła. Nie wiem do końca po co to było?
Czasem gubiłem podmiot, jak np tutaj:
"Lecą lata, teraz dużo się uśmiecha, pali mnóstwo papierosów i pije sporo piwa.(...)"
Nie wiedziałem czy chodzi o ostatni rodzaj żeński, czyli wspomnianą parę lat temu babcię, czy może o nowo poznaną dziewczynę. Dopiero przy zmarszczkach i wyprowadzaniu z mieszkania miałem 100% pewności.

Ogólnie gratulacje, kompletnie nie żałuję, że się skusiłem. Redaktor miałby trochę pracy, ale oni zawsze mają :)
ichigo ichie

Opowieść o sushi - blog kulinarny

[31 grudnia 2017] Wolha.Redna vs Godhand

10
Hm...
Dwa dobre teksty, jeden z najrówniejszych warsztatowo pojedynków w ostatnim czasie.
Pierwszy - bardzo sprawnie napisany. Z wyjątkiem finału, którego bym się czepiał. Tego, że nastąpi zamiana w wiedźmę, domyśliłem się w połowie tekstu. Natomiast jestem rozczarowany, że w zasadzie na tym się skończyło, a mąż pozostał niewykorzystany fabularnie :) no i moim zdaniem nie sprawdził się typ narracji, to jest tekst fabuły, i w 1 os. dostałem za dużo balastu, opisów, przez co tekst tracił na tempie. Ale to nie oznacza, że jest zły - jedynie, że teksty w pierwszoosobowej narracji, jeszcze w czasie przeszłym, są bardzo trudne do satysfakcjonującego napisania.
Drugi - to nie tekst fabuły, to tekst emocji. Podobnie sprawnie napisany. Fabuła jest pretekstowa, to w zasadzie powrót do wspomnień. Minus za szopkę. Podwójny: to słowo się różnie kojarzy, a wiarygodność scenki jest dyskusyjna (narzędzia, słowa mamy).

I cóż... słówko się rzekło, kobyłka u płota. Pierwszy pozostawił mnie obojętnym. Drugi... nie ma co kłamać. Czytając ostatnie zdania, miałem ścisk w gardle, bo chociaż to nie jest odkrywczy tekst, jednak chyba każdy z nas ma takie wspomnienia, czasem spogląda w przeszłość w taki refleksyjny sposób.
Uczciwość nakazuje mi ocenić na 20:24 na rzecz drugiego tekstu.
Mówcie mi Pegasus :)
Miłek z Czarnego Lasu http://tvsfa.com/index.php/milek-z-czarnego-lasu/ FB: https://www.facebook.com/romek.pawlak

[31 grudnia 2017] Wolha.Redna vs Godhand

11
Krótko.
Oba teksty bardzo ładnie napisane.
Poruszył mnie tylko ten drugi. Są emocje. Dużo emocji.
I tekst 10/10pkt za formę.
II tekst 10/10pkt za formę + 10/10pkt za emocje. Razem 20pkt - poruszający tekst.
Z góry przepraszam, gdy oceniłam niezgodnie z zapisami regulaminu. Rebel taki. ;)

[31 grudnia 2017] Wolha.Redna vs Godhand

12
Trudno mi ocenić według schematu, ale aby formalnościom stało się zadość, napiszę:
Tekst 1 - suma 25
Tekst 2 - suma 25
Daję po równo, bo uważam, że oba teksty zasługują na równouprawnienie. ;)
Istnieje cel, ale nie ma drogi: to, co nazywamy drogą, jest wahaniem.
F. K.

Uwaga, ogłaszam wielkie przenosiny!
Można mnie od teraz znaleźć
o tu: https://mastodon.social/invite/48Eo9wjZ
oraz o tutaj: https://ewasalwin.wordpress.com/

[31 grudnia 2017] Wolha.Redna vs Godhand

13
1. Pomysł i rozwinięcie/kreatywność (idea, podejście do tematu, potencjał, rozwój i wykorzystanie możliwości zamysłu)
I -> 5 ciekawy pomysł, winda jak preludium do zbieranych później elementów zmiany. dzianie się między kobietami z pominięciem obu męzczyzn trochę mi podcina charakter bohaterki. dobre skojarzenie z "końcem świata" AS'a.
II -> 5 swojsko i fajnie zachowana perspektywa narratora, który dojrzwa z fabulą.

2. Realizacja tematu (wypełnienie warunków pojedynku)
mialo byc o zapachu przestrzeni i oba texty są. po 5 pkt.

3. Błędy (błędy ortograficzne, gramatyczne, interpunkcyjne, stylistyczne i leksykalne)

po 4 pkt oba texty

4. Warsztat (błędy logiczne [fabularne], ocena stylu, narracji, dialogów oraz kompozycji)
I-> 2 pkt
II-> 4 pkt.


jedynka moglaby nieco wolniej się poprowadzić, dać czas na spacyfikowanie pierdolnika opisowego, szczegolnie w 1 akapicie, bo potem idzie przywyknąć. pojawiają się informacje psu na budę dla rozwoju fabuły, powtórzenia.
dwójka plynniej, spokojnie się trzyma kursu i nie nosi jej na mielizny.

5. Subiektywne wrażenia/odczucia
I->3 dobry text, chyba nie jestem targetem wiedźm i uroków koła zycia z króla lwa. niestety, głownym bohaterem jest bohaterka i jakos mnie ominęly jej dylematy.
II -> 5 to ma klimat, który gdzies mi sie przebil i utrzymal przez caly text, bohater fajnie prowadzi przez swoje zycie, opiera się o wydarzenia i dojrzewa w nich.


i ewentualnie 1 punktu dla wybranego tekstu jako:
6. Ekstra punkt! (niezależnie od powyższych ocen przyznaj 1 dodatkowy punkt - za element, który Cię urzekł/Twojemu zwycięzcy - albo nie przyznawaj nikomu; nie można dać obu po jednym)

extra pkt dla II.
ot, bo musnęlo to, co lubię.

razem:

I: 19pkt
II: 24pkt

(niech ktoś to sprawdzi ;-) )
Serwus, siostrzyczko moja najmilsza, no jak tam wam?
Zima zapewne drogi do domu już zawiała.
A gwiazdy spadają nad Kandaharem w łunie zorzy,
Ty tylko mamie, żem ja w Afganie, nie mów o tym.
(...)Gdy ktoś się spyta, o czym piszę ja, to coś wymyśl,
Ty tylko mamie, żem ja w Afganie, nie zdradź nigdy.

[31 grudnia 2017] Wolha.Redna vs Godhand

14
Kategoria 1. Pomysł i rozwinięcie/kreatywność
Tekst 1: 4
Tekst 2: 4
Uzasadnienie: Ciężko postawić znak równości, ale nie ma połówek, ciekawszy zarys w txt 1 ale dla mnie nie zasługuje na 5. Więc po 4

Kategoria 2. Realizacja tematu
Tekst 1: 4
Tekst 2: 5
Uzasadnienie: Txt 1 - jest, ale trochę na siłę, we flakoniku mogło być cokolwiek, łącznie z krwią pijanej gamratki co spadła z ostrokołu w bezksiężycową noc, rażona piorunem z jasnego nieba. Fabuła by nie ucierpiała. Txt 2 jakoś bardziej wypełnia założenia.

Kategoria 3. Błędy
Tekst 1: 4
Tekst 2: 4
Uzasadnienie: Są.

Kategoria 4. Warsztat
Tekst 1: 3
Uzasadnienie: Jedzie ta winda jedzie jedzie... pierwszy akapit przydługi i może ma wprowadzić do fabuły FLAKONIK, ale IMO jest niepotrzebny. Potem się rozkręca, ale mam wrażenie lania wody. Plot twist taki nagły i pozostawia niedosyt oraz icodalejozę.
Tekst 2: 4
Uzasadnienie: Parę rzeczy rzuca się w oczy. Demolka "szopki", nowej i wycacanej - jakoś nieeeee. Skóra barwy ziemi - chyba miało być "ziemista" bo skórę barwy ziemi uzyskuje się parę dni po zgonie :P Opłakanie za życia też nie pasuje do kilkulatka. A babcię najwyraźniej zabiła jakisioza - a bohater dorósł już na tyle, żeby znać słowa typu zawał czy udar.

Kategoria 5. Subiektywne wrażenia
Tekst 1: 3
Uzasadnienie: Jakoś się to rozpełzło i rozwlekło
Tekst 2: 5
Uzasadnienie: Płynnie, potoczyście, fajnie zagrane emocjami.

Ekstra punkt! dla: Txt 2
Za: Placki

Suma.
Tekst 1: 18
Tekst 2: 22 + 1
Ostatecznie zupełnie niedaleko odnalazłem fotel oraz sens rozłożenia się w nim wygodnie Autor nieznany. Może się ujawni.
Same fakty to kupa cegieł, autor jest po to, żeby coś z nich zbudować. Dom, katedrę czy burdel, nieważne. Byle budować, a nie odnotowywać istnienie kupy. Cegieł. - by Iwar
Dupczysław Czepialski herbu orka na ugorze

[31 grudnia 2017] Wolha.Redna vs Godhand

15
tekst1 pisze:oczami wyobraźni widziałam piękne V
V8
tekst pisze:i dotyk wiatru
mmm:)
tekst2 pisze:drącymi
ż - też mi czasami word paskudnik nie pokazuje tak jakbym chciał żeby było:/

tekst2 pisze:Mała przestrzeń każdego ranka pachnie świeżym chlebem o chrupiącej skórce i aromatycznym smalcem.
Ślinotok. Ała - nie rób mi tak na głodzie.


Bitewniaki to świetna zabawa piórem, gratuluję autorom. No i jaki ruch na Weryfikatorium:))
Pierwszy tekst ma dobry pomysł i pointę, ale technicznie ustępuje drugiemu. Wybaczcie że nie oceniam w punktach.

Czekam na kolejne pojedynki:)
Zablokowany

Wróć do „Nowa bitwa!”