Wakaru vs GreyMoon - A bóg powiedział: Kości&

1


Wakaru vs GreyMoon - "A bóg powiedział: Kościół jest zły"






Użytkownicy zarejestrowani na forum co najmniej od miesiąca mogą przyznawać opowiadaniom punkty wg schematu:



Pomysł - max 20 punktów.



Styl - max 20 punktów.



Realizacja tematu - max 10 punktów.



Schematyczność - max 10 punktów. (im więcej punktów, tym mniejsze chodzenie utartymi ścieżkami)



Błędy - max 20 punktów. (ort, gram, styl oraz językowe; im więcej punktów, tym mniej błędów)



Ogólnie
- max 20 punktów. (wrażenia ogólne, przesłanie, wartości, itp.)



Ocena końcowa - zsumowane punkty





Termin składania prac do 21. kwietnia.

Opowiadania proszę wysyłać do Testudosa.
Ostatnio zmieniony czw 01 maja 2008, 11:42 przez Obywatelka AM, łącznie zmieniany 1 raz.

2
Tekst I



A Bóg powiedział: Kościół jest zły



-światło? Kim jesteś?

-To ja.

-Poznaję cię. Nie spotkaliśmy się, ale znam cię.

-Znasz.

-Kim…? Boże…

-Tak.

-Panie… Czym sobie zasłużyłem?

-Złem.

-Słucham?

-Katolicy są źli.

-Panie…

-Protestanci są źli

-Dlaczego? Boże…

-Prawosławni są źli.

-Wytłumacz… Proszę…

-Kościół jest zły.

-Boże… Nie, nie odchodź, Panie, błagam… Panie…






Studio telewizji BBC, 22.12.2012r., godz. 19.21 GTC

Wszyscy odetchnęli z ulgą, gdy dzisiejszego dnia nic szczególnego się nie wydarzyło. Przypomnę, że według kalendarza Majów, jak i sekretnej treści wydobytej z Biblii… Przepraszam… Informacja z ostatniej chwili. Nieprawdopodobne wieści doszły właśnie do nas z Watykanu. Otóż… Otóż właśnie papież Jan Paweł III ogłosił, że zrzeka się tytułu Biskupa Rzymu. Dziwi to tym bardziej, że zaledwie miesiąc temu objął tę posadę. Jak podał w oświadczeniu wygłoszonym z okna biblioteki Pałacu Apostolskiego, we śnie objawił mu się sam Bóg i wypowiedział słowa… wypowiedział słowa „Katolicy są źli”, „Protestanci są źli”, „Prawosławni są źli”, a także… A także, że „Kościół jest zły”. Władze Watykanu nie wiedzą, co robić… Jutro, na nadzwyczajnym posiedzeniu, zebrać ma się Kolegium Biskupów…





-Nihil novi sub sole, jak mawiali starożytni. – trzydziestoletni mężczyzna palił papierosa na balkonie swojego mieszkania w centrum Paryża i słuchał programu informacyjnego w telewizji. Pierwsze dni zimy były wyjątkowo ciepłe, więc nawet o tej wieczornej godzinie na ulicach kręciło się sporo ludzi. W chwili, gdy spikerka ogłaszała najświeższą nowinę, w sąsiednich domach wybuchała wrzawa, która rosła z każdą sekundą. Wkrótce wszystkie mieszkania w stolicy Francji wypełniły się gwarem rozmów. Jak przypuszczał mężczyzna, to samo działo się w niemal każdym miejscu na Ziemi.

Gdy po kilku minutach paryżanin kończył papierosa, spojrzał w dół, na wąską Villa Spontini. Dostrzegł grupkę Muzułmanów, którzy wybiegali właśnie z budynku naprzeciwko. Klękali na ziemi, kłaniali się, mając twarz zwróconą na południowy wschód, odprawiali gorące modły i wykrzykiwali niezrozumiałe arabskie słowa. Mężczyzna nie musiał ich słuchać, aby domyślić się, że była to forma świętowania. Był pewien, że krzyczeli o zwycięstwie jedynego Boga i końcu kłamstw innowierców.

Z czasem, gdy na ulicy pojawiało się coraz więcej muzułman, Francuz coraz mocniej utwierdzał się w przekonaniu, że szykują się nowe zamieszki.



Studio telewizji BBC, 23.12.2012r., godz. 20.34 GTC

W dzień po ogłoszeniu informacji o rezygnacji z funkcji papieża przez Jana Pawła III, głowa rządu Chin, trzeciej co do wielkości gospodarek świata, Tao Yuan, potępił Watykan i religię katolicką. Określił ją przy tym nauką zła i kłamstwa. Ogłosił także, że zamknięte zostaną wszystkie świątynie chrześcijańskie w kraju, a służby bezpieczeństwa wzmogą walkę z nielegalnymi organizacjami wiernych.



Kościół w Rio di Janeiro był po brzegi wypełniony ludźmi. Od jednego bocznego muru do drugiego rozciągało się morze zgiętych w delikatnym pokłonie głów. Pochylały się przed wykonanym z drewna wizerunkiem ukrzyżowanego Jezusa Chrystusa. Nigdy, podczas żadnej mszy, w świątyni nie zebrało się tylu wiernych. Mimo to, żaden z kapłanów nie stał na ambonie i nie wygłaszał kazań. Wszyscy księża klęczeli przed ołtarzem i wraz razem z innymi wyznawcami modlili się pokornie.

Jednak najbardziej zadziwiająca była panująca wewnątrz budowli cisza. Spośród grupy kilkuset osób, jedynie kilka szlochało cicho lub szeptało modlitwy. Pozostali zebrani w kościele pogrążeni byli w milczącej zadumie. Nikt nie odważył się zaintonować pieśni lub porwać współwyznawców płomienną mową. Wszyscy wpatrywali się tylko w krzyż wiszący na tylnej ścianie i bezgłośnie rozmawiali z Bogiem.



Studio telewizji BBC, 24.12.2012r., godz. 15.46 GTC

Mimo, że dzisiejszy dzień jest wigilią rocznicy narodzin Jezusa, jednego z najważniejszych świąt kościelnych, kolędy i nabożeństwa słychać w niewielu miejscach. W Watykanie za zamkniętymi drzwiami wciąż obraduje Kolegium Biskupów. Setki wiernych po raz kolejny zebrały się dziś na Placu świętego Piotra, oczekując decyzji w sprawie przyszłości kościoła i stosunków z innymi religiami i państwami, które na skutek objawienia Jana Pawła III stały się napięte. Jednak jedyną osobą, która pojawiła się w oknie biblioteki Pałacu Apostolskiego, był ksiądz Arturo Tonicelli, który powiedział do zgromadzonych wiernych, aby „modlili się i nie tracili nadziei”. życzył także, aby mimo wszystko, święta te były ciepłe i szczęśliwe. Były to jedyne słowa kapłana. Zdezorientowani wyznawcy wciąż czekają na decyzję Kolegium Biskupów. świat chrześcijański coraz bardziej gubi się w nowej sytuacji.



Mimo że temperatura powietrza oscylowała w okolicy zaledwie pięciu stopni powyżej zera i z nieba sączył się nieprzyjemny deszcz, pod Bazyliką Archikatedralną pod wezwaniem Męczeństwa świętego Jana Chrzciciela przy ulicy świętojańskiej w Warszawie zebrało się około pięćdziesięciu osób. W dłoniach trzymali transparenty. Widniały na nich hasła takie jak „NOP – prawdziwi chrześcijanie”, „Nie wierzymy w papieża-zdrajcę, wierzymy w Boga”, czy „Wojna religijnemu terroryzmowi masońskiego establishmentu”. Grupie nacjonalistów przewodził postawny blondyn o niebieskich oczach, który, mając za plecami najbardziej reprezentatywną grupę NOP-owców udzielał wywiadu w telewizji.

-Co Wasza organizacja ma do powiedzenia w sprawie ostatnich doniesień z Watykanu? – szczerze zainteresowana dziennikarka podsunęła gruby mikrofon pod usta przywódcy manifestacji.

-Narodowe Odrodzenie Polski oświadcza, że nie wierzy w słowa byłego papieża Jana Pawła III, jakoby objawił mu się Bóg i powiedział, że kościół jest zły. Wyrażamy przekonanie, że niedawno mianowany Biskup Rzymu był szpiegiem zbrodniczego żydo-masońskiego establishmentu. My nie wyprzemy się Boga i wciąż będziemy kultywować chrześcijańskie tradycje. Nie damy się pokonać organizacji, która ucieka się do religijnego terroryzmu. Wypowiadamy wojnę wszystkim tym, którzy przyczynili się i będą przyczyniać się do zniszczenia Kościoła Katolickiego. Wierzymy, że leży to w interesie państwa polskiego i każdego chrześcijanina.

-Czy wasza organizacja nie próbuje wykorzystać tej wyjątkowej okazji do zjednania sobie większej ilości ludzi? – pracownica telewizji ewidentnie prowokowała mężczyznę, chcąc usłyszeć więcej kontrowersyjnych słów, które pomogłyby zwiększyć oglądalność stacji.

-W żadnym wypadku – odpowiedział podirytowany nacjonalista. – Wszystko, co robimy, robimy dla dobra Polski i chrześcijaństwa. Nie kierują nami żadne przyziemne pobudki. Wszystko robimy ku chwale Boga i ojczyzny. Zniszczymy całe żydo-masoństwo, które coraz usilniej próbuje przejąć władzę nad światem. Tym razem uderzyło w element, będący spoiwem dla świata – chrześcijaństwo. My jednak nie pozwolimy zdrajcom cieszyć się zwycięstwem.

-Dziękuję. – Dziennikarce wtórowały śpiewy zainspirowanych mową przywódcy mężczyzn mężczyzn, kiedy żegnała się z telewidzami i przekazywała głos do studia.



Studio telewizji BBC, 25.12.2012r., godz. 19.04 GTC

Już kolejny dzień mówimy o ostatnich wydarzeniach w Watykanie i objawieniu Jana Pawła III, które doprowadziło do jego abdykacji. Statystycy podali dzisiaj do wiadomości, że od dwudziestego drugiego grudnia znacząco wzrosła liczba morderstw dokonanych na osobach zamieszkujących uznawane za chrześcijańskie państwa Europejskie i USA przez obywateli krajów arabskich. Nawet jeśli odejmiemy od tego żołnierzy amerykańskich stacjonujących w Iraku (ataki irackich bojówkarzy również uległy w ostatnich dniach nasileniu), dzienna średnia morderstw dokonywanych na Europejczykach i Amerykanach w państwach arabskich, wzrosła o 400%.



Madryt był nad wyraz cichy i spokojny. Sporo ludzi wzięło urlopy, większość sklepów była pozamykana. Wszyscy przeżywali to, co działo się w Watykanie. Posiedzenie Kolegium Biskupów trwało już dwa dni. Mnóstwo ludzi siedziało przed telewizorami, śledząc relację na żywo z Placu świętego Piotra.

Jednak jeszcze więcej wiernych zebrało się w kościołach, by modlić się do Boga o zmiłowanie. W co poniektórych księża, po krótkim okresie strachu i stagnacji, zaczęli wygłaszać kazania. Sytuacja w Watykanie wywołała spory wśród kleru, dlatego podczas dwóch godzin przebywania w świątyni można było usłyszeć skrajnie różne homilie. Jeden z księży straszył końcem świata i sądem bożym, by za chwilę kolejny mówił o próbie wiary, głębokiej miłości Boga do ludzi i czasie, w którym zaistniała potrzeba największego miłosierdzia.

Młody chłopak w czarnym, skórzanym płaszczu do kostek i długimi, spiętymi w ogon włosami maszerował brzegiem Calle de Bailen.. Jakby na przekór mrocznemu ubraniu, uśmiechał się szeroko. Będąc dwa metry od niego można było usłyszeć, jak ze słuchawek sączą się dźwięki Behemotha, polskiej kapeli death metalowej. W jego sercu gościło uczucie, które mógł nazwać jedynie sadystyczną satysfakcją. Rosła ona stukrotnie, gdy obok niego przebiegał człowiek spieszący do pobliskiego kościoła, ogromnej budowli, jaką była Katedra Almudena.

Młodzieniec rozpiął płaszcz i odrzucił jego poły tak, by odsłonić znajdującą się pod nimi czarną koszulkę z krwiście czerwonym napisem „Bóg – Sprite, Wierni – Pragnienie. I co teraz katoliku?”. Parodia znanego hasła reklamowego bardzo przypadła mu do gustu. Był niezwykle zadowolony z efektu. Złożył zamówienie u kumpla ledwie wczoraj, a ten już zdążył je zrealizować. Dobrze mieć przyjaciół antychrystów, pomyślał w duchu chłopak.

Gdy mijał wejście do kościoła, przystanął na chwilę i wypiął pierś w kierunku wiernych, dla których nie znalazło się miejsce w budynku. Z początku nikt nie zwracał na niego uwagi, jednak po chwili w jego kierunku odwróciła się pierwsza osoba. Była to stara kobieta w spranym swetrze zapinanym na guziki i z drewnianą laską w ręku. Odwróciła się i zaczęła krzyczeć

-Bezbożnik! Idź stąd gówniarzu, bo zaraz do ciebie podejdę! – W stronę chłopaka odwróciło się kilka kolejnych osób. – Bóg cię ukarze!

Po chwili na młodzieńca krzyczała już spora grupka wiernych. W końcu jeden z nich, rosły mężczyzna po trzydziestce, podszedł do niego i grzecznie poprosił, by ten się oddalił. Chłopak zaśmiał mu się w twarz, jednak odszedł, skręcając w Calle Mayor.



Studio telewizji BBC, 26.12.2012, godz. 18.34 GTC

W związku z objawieniem byłego papieża Jana Pawła III, głos zabrał sam król Anglii. W specjalnym oświadczeniu, wygłoszonym na posiedzeniu parlamentu w Pałacu Westminsterskim, król Karol ogłosił, że Kościół Anglikański pod jego przywództwem nie przedsięweźmie żadnych kroków w związku z sytuacją w Watykanie. Powiedział również, że objawienie papieża katolickiego nie zostanie uznane za prawdziwe. Wezwał wszystkich anglikanów na całym świecie do kontynuowania życia w wierze i nie przejmowania się „urojeniami człowieka niesłusznie wybranego na tak odpowiedzialne stanowisko”, jak określił Jana Pawła III.



-Słyszałaś? – krzyknęła dziewczyna, zbliżając się szkolnym korytarzem do koleżanki.

-O czym? – zapytała zaciekawiona uczennica.

-O tej ostatniej demonstracji „Naszych” w Moskwie. – Licealistka była wyraźnie podniecona informacjami, które miała przekazać.

-Niewiele, ale wiem, że odbyła się wczoraj. A co?

-Widziałam reportaż z manifestacji. Ich przywódca, Wladimir Bożinszew, jaki to przystojniak! Rozpływałam się, jak mówił. A żebyś słyszała, co mówił!

-No opowiadaj, co tam gadał? – nastrój udzielił się także drugiej dziewczynie.

-Mówił, że rosyjska młodzież nigdy nie zgodzi się, aby katolicki papież mówił nam, jakimi chrześcijanami jesteśmy. Zapowiedział też, że Rosjanie będą bronić swojej religii, bo Bóg zawsze był i będzie po naszej stronie.

-I słusznie! – Licealistka pokiwała głową z aprobatą.

-No pewnie, że tak! A jakie brawa dostał!

-A jak w ogóle przebiegła cała ta manifestacja?

-Spokojnie. Przypałętali się jacyś anarchiści, ale milicja ich rozpędziła.

-I dobrze! Nie będą nam tu jacyś bezbożnicy podskakiwać.

-Właśnie! Frajerzy!



Studio telewizji BBC, 27.12.2012, godz. 18.34 GTC

Po raz kolejny głos w sprawie abdykacji papieża zabrał przywódca Iranu, Karim Muhammad Szach. Po raz kolejny potępił Kościół Katolicki i nawoływał do rozprawienia się z tą, jak ją nazwał, „ zbrodniczą organizacją”. Mówił o zwycięstwie Allacha i karze, która spadła na niewiernych. Zapowiedział też, że to nie koniec boskiej kary. Mówił, że to samo dotyczy żydów i kwestią czasu jest, gdy islam opanuje świat i wszyscy innowiercy zrozumieją swój błąd. W Teheranie jest nasza wysłanniczka…



-Panie prezydencie – żołnierz w stopniu generała wszedł sprężystym krokiem do pokoju owalnego i zasalutował.

-Proszę usiąść – odpowiedział polityk znad przeglądanych dokumentów, wskazując wygodne krzesło z wysokim oparciem. Mężczyzna usiadł. – Proszę meldować.

-Jak pan widzi na mapie – zaczął wojskowy rzeczowym tonem – nasze satelity zaobserwowały ostatnio niepokojące ruchy wojsk irańskich. Na zdjęciu numer cztery widać ich znaczną koncentrację w rejonie Abadan, pięćdziesiąt kilometrów na południowy wschód od Al-Basry. Natomiast na zdjęciu numer siedem widać podobne ruchy w rejonie Kermanshah dwieście siedemdziesiąt kilometrów na północny wschód od Bagdadu. W połowie drugiej z tras znajdują się stanowiska irańskiej artylerii.

-Co o tym sądzi nasz wywiad? – spytał beznamiętnie prezydent, przyglądając się zdjęciom satelitarnym, z których niewiele by zrozumiał, gdyby nie nakreślone przez wojskowych specjalistów czerwone linie i liczne przypisy.

-Zakładamy dwa warianty – odpowiedział generał, zniżając głos. – Jeden z nich jest taki, że Irańczycy szykują jakieś manewry, mające być jedynie demonstracją siły i jeszcze nas o nich nie poinformowali. Niestety, bardziej prawdopodobny wydaje się być wariant, że szykują się do akcji zbrojnej na terenie Iraku.

-To coś groźnego, czy jedynie próba wykorzystania trudnej sytuacji na świecie? – polityk po raz pierwszy spojrzał na gościa znad dokumentów.

-Tego jeszcze nie jesteśmy zupełnie pewni. – Generał zmarszczył brwi. – Irańczycy nie od dziś planują podobną operację. Jeśli zostaną wsparci przez Chińczyków lub Rosjan, co jest bardzo prawdopodobne, możemy mieć w Iraku poważną wojnę. Dodatkowo, wspomogą ich wszystkie irackie organizacje terrorystyczne, możemy to przyjąć za pewnik. Panie prezydencie, sytuacja staje się coraz bardziej poważna. Gdyby nie to, na pewno nie zajmowałbym teraz pana czasu.

-Obserwujcie sytuację. Niech nasi agenci w Iranie dokładnie zbadają tę sprawę. żołnierze mają być w gotowości, żeby natychmiast wylecieć na misję. I, na Boga, utrzymajcie to wszystko w tajemnicy przed pismakami.

-Nie powołujmy się na Boga. Nie wiadomo po czyjej jest stronie.



***



Mimo chłodu panującego w Teheranie, we wnętrzu pałacu prezydenckiego było bardzo gorąco. Zgromadzona wokół ogromnego biurka grupa ludzi w garniturach pociła się obficie, rozmawiając o czymś przyciszonym głosem. Atmosfera była napięta jak nigdy, zdenerwowanie było niemal namacalne. Ciemnoskórzy dygnitarze ze skupionymi twarzami wpatrywali się w leżącą na biurku walizkę.

Z pozoru zwykły srebrny neseser był w rzeczywistości przenośnym urządzeniem do połączeń satelitarnych. Maszyna ta była zdolna do wysłania tylko jednego sygnału. Jego nadanie spowodowałoby odzew w kilkunastu miejscach na terytorium Iranu. I zapoczątkowałoby największą tragedię w historii ludzkości.

-Są osłabieni – po raz kolejny podkreślił jeden ze zgromadzonych mężczyzn. – Mamy swoją szansę.

-Tak, co do tego nie ma wątpliwości – odezwał się jeden z pozostałych, widocznie najstarszy. – Tylko, czy jesteśmy na to gotowi.

-Przygotowywaliśmy się przez wiele lat – przypomniał kolejny, głośno przełykając przy tym ślinę. – Lepszy moment może się już nie pojawić.

-Allah nas wynagrodzi – odezwał się człowiek siedzący na honorowym miejscu. Wyglądał na najbardziej zdecydowanego ze wszystkich. Zaczął otwierać walizkę. – Bóg chce by tak było. Jesteśmy wykonawcami jego woli. Jeśli Chrześcijanie są źli, to my ich zniszczymy.

Palec nacisnął krwistoczerwony guzik.







Tekst II




A Bóg powiedział: Kościół jest zły!





Dnem głębokiego wąwozu jechał zaprzężony w szkapę wóz drabiniasty. Droga była prosta i wyboista, gdzieniegdzie zalegał śnieg, a na zboczach rosły świerki, trzymając się kurczowo skał. Ponad parowem hulał wiatr, poganiając po niebie nieliczne chmury. Chłodne, październikowe powietrze orzeźwiało jadących na wozie mężczyzn, nie dając im chwili na drzemkę.

Jeden z nich, opatulony w brunatny, wełniany płaszcz, siedział w głębi wozu, pomiędzy workami ze zbożem. Spod kaptura narzuconego na głowę błyskały mu tylko zęby, gdy od czasu do czasu rozchylał usta w niemej modlitwie. W palcach ściskał różaniec, przesuwając paciorki między opuszkami w tempie najedzonego żółwia.

Na koźle dygotał z zimna chudy chłop, powożąc swym wozem. Odziany w przetartą, filcową opończę, dzierżył w dłoni bat, którym od czasu do czasu dłubał sobie między zębami.

- Daleko jeszcze? – zapytał zakapturzony, przerywając modlitwy.

- A będzieć ze pół tuzina mil, ojczulku. Przed zachodem do klasztoru zajedziem. – odpowiedział wieśniak. – Ojczulku…

- Słucham?

- Mógłby wielebny i za mnie i za moją starą modły wznieść? Zachorzała ostatniemi czasy i trudno mi samemu gospodarkę orobić. Jakby tak ojczulek do najświętszej Bogurodzicy za mną wstawił się, to może i co pomoże…

Ksiądz milczał.

- Zapłacę, przewielebny, jak tylko do klasztoru dojedziem! Zapłacę, ale niech tylko ojczulek mojej zdrowie wymodli!

- Dobrze już, dobrze. Cicho bądź – rzucił, po czym powrócił do przekładania paciorków różańca w palcach.

Nawet chłopi przesiąkli ideą spieniężonego Kościoła – pomyślał. – Ta zaraza trawi nas już za długo, wnika za głęboko. Tak nie może być, trzeba coś z tym zrobić! Nikt już nie myśli o prawdziwym Chrystusie, jeszcze trochę a w kościołach zawisną krzyże z dukatami miast gwoździ w Jego ranach. – Na tą myśl dłoń dzierżąca różaniec zacisnęła się w pięść. – A pierwszy taki krucyfiks pewnie sprawi sobie Tetzel, ta polska świnia. Niech go biesi chwycą z tymi hasłami! Sobald der G??lden im Becken klingt, im huy die Seel im Himmel springt! Na ja! Nawet w Watykanie nie wymyśliliby czegoś takiego. Gdy tylko złoto w misce zadzwoni, duszę do nieba odpust pogoni. Też mi coś! – Ksiądz zacisnął pięść tak mocno, że aż zbielały mu kłykcie. – Jakich czasów przyszło mi dożyć, inkwizytor wygłasza herezje… Cóż on tam jeszcze wygadywał? że niby czerwony krzyż odpustu ważniejszy od tego na Golgocie? Co za ścierwo, ten Tetzel!

Ostatnie zdanie musiał wypowiedzieć na głos, gdyż woźnica obrócił się w jego stronę, łypiąc zaciekawionymi oczami. Podrapał się w łysinę i spytał:

- Na jego wielmożność Tetzla tak ojczulek klnie? A to niby za co? Był tu on w naszym kościele będzie pięć niedziel temu, kazanie wygłosił, do rzeczy nawet gadał.

Na twarzy mnicha odmalowało się zdziwienie.

- Johann? Tutaj? że też chciało mu się ruszać ten jego tłusty zad… Dziw bierze. Nad czym tak się rozwodził?

- A, o odpustach. – na słowa chłopa ksiądz zmełł w ustach przekleństwo. – Mówił, co to Bóg w niebiesiech wszystko wie, a też i to, co się dopiero zdarzyć ma, i też człecze przyszłe występki. To jakże takie rzeczy mu wiadome, to dlaczego nie miałby ich zawczasu wybaczyć, jak przeszłe grzechy zapomina? Tylko że do błędów przyszłych odpuszczenia trzeba odpust jaki mieć, z czerwoną pieczęcią papieską czy jakoś tak, za który to zapłacić trzeba. I nawet mówił, ile by ten odpust kosztować miał. I nie potrzebaby pielgrzymek, worów pokutnych ni biczów, żalu też nie lza okazywać, bo to przecież wszystko w owym krzyżu czerwonym zawarte… – Wieśniak ciągnął opowieść, ale ksiądz już nie słuchał. Zatopił się we wspomnieniach.



Kilka lat temu wybrał się do Rzymu, aby załatwić sprawy prowincjała Staupitza. Nic nie mogło go przygotować na to, co zastał w Stolicy Apostolskiej. Papież bardziej przejmował się wielką polityką niż swoimi owieczkami, toteż przyjął go bardzo oschle i odprawił po krótkiej rozmowie. Najbliższe otoczenie papy Juliusza było godne głowy Kościoła – księża żonglowali sakramentami, nie okazując szacunku dla świętości – traktowali je jak uciążliwe obowiązki. Najgorsza jednak była msza święta pamiętnego dnia pod koniec pobytu w Rzymie.

Kaplica była przepełniona duchownymi, którzy odziani w bogate ornaty mamrotali mszę po łacinie. Ciężkie szaty liturgiczne ociekały wręcz złotogłowiem, a różnokolorowe zdobienia na każdym z nich sprawiały, że prezbiterium wyglądało jak ukwiecona łąka. Za jedną z tych kapłańskich zbrój można by nabyć sioło.

Co najdziwniejsze, księża zachowywali się bardzo chaotycznie. Jeden unosił hostię nad głową, podczas gdy drugi puryfikował kielich, a trzeci, bijąc się w piersi, mamrotał pod nosem mea culpa. Pół tuzina duchownych wierciło się przy ołtarzu, odprawiając jednocześnie msze święte.

Jeden z nich, starszy, łysy jak kolano Italczyk, skończył już swoją liturgię, schował więc kielich w fałdy alby i odszedł od ołtarza. Pomaszerował dziarskim krokiem do wyjścia kaplicy, gdzie stał jego znajomy Niemiec. Ten wpatrywał się w ołtarz z przerażeniem w oczach – nigdy jeszcze nie widział czegoś takiego.

- Guten Tag, Martinus! – przywitał Niemca w jego ojczystym języku starzec. – Wie geht es?

- U mnie do tej pory wszystko było w porządku. – odpowiedział zapytany. – Ale tego normalnym bym nie nazwał – dodał, wskazując podbródkiem na tłoczących się w prezbiterium kapłanów.

- Co? Ach, to zupełnie normalne! Gdybyś musiał czekać, aż wszyscy wzniosą modły po kolei, to nie odprawiłbyś mszy codziennie, tylko jedną na tydzień! Dlatego też korzystamy z ołtarza Pańskiego jak najlepiej.

- Chyba raczej próbujecie w dziesięciu wydoić go jak krowę, choć wiecie, że wystarczy do tego jeden – rzekł Marcin, patrząc z zażenowaniem w oczy starca. Ten westchnął i podrapał się w czubek nosa.

- Myślałem, że zdążyłeś przywyknąć. Jesteś już przecież w Rzymie…

- Od dwóch tygodni, tak, ale odprawiałem msze na osobności! Teraz, gdy żegnam się z Wiecznym Miastem, chciałem wznieść modły w kaplicy, a co widzę?

Italczyk ponownie odetchnął głęboko, po czym odszedł.

- Do zobaczenia, Martinusie, w lepszych dla ciebie czasach – rzucił na odchodnym.

Niemiec nie oglądał się na starca, lecz ruszył w kierunku ołtarza. Kiedy dotarł doń, położył kielich na blacie i zaczął swoją mszę. Zamknął oczy i z pamięci recytował ustępy mszału, gdy nagle poczuł dotkliwy ból w boku.

Poderwał się, otwierając oczy. Czarnowłosy kapłan, stojący obok niego, wymierzył mu właśnie uderzenie łokciem. Wysoki brunet szczerzył się, ni to w złośliwym uśmiechu, ni to w karcącym grymasie.

- Pospiesz się! Inni czekają! – warknął po włosku, dziwnie akcentując wyrazy.

Pewnie Sycylijczyk – pomyślał Marcin. Niemiec nie sprzeczał się z nim, skinął tylko głową i powrócił do modłów, rozcierając dłonią obolałe żebra. Już nic nie było w stanie go zdziwić.

Fiat voluntas tua, sicut in celo, et in terra.

Niech się dzieje…



- Panem nostrum cotidianum da nobis hodie – skrzeczący głos woźnicy wyrwał Marcina z objęć wspomnień. – Et dimitte nobis…

- A wiesz chociaż, co mówisz? – rzekł ksiądz, patrząc na chłopa. Ten wydawał się zaskoczony pytaniem, toteż potrząsnął głową, dając negatywną odpowiedź.

- To modły do Pana Boga, co to Jego łaski przysporzyć nam mają, czy nie?

Duchowny po raz kolejny westchnął, porażony niewiedzą gminu.

- Tak, ale czy wiesz, co oznaczają słowa, które wypowiadasz?

- A tego to nie…

- A powinieneś wiedzieć.

Chłop puścił bat i złapał się za twarz. Był przerażony.

- Ale to chyba jaki grzech nie jest? Cobym się znów biczować nie musiał… - tu spojrzał na korbacz, który przed chwilą wypadł mu z dłoni. Zabrudzona broń wpadła pomiędzy worki, a rzemień splótł się niby wąż gotowy do ugryzienia. Wieśniak bynajmniej nie miał zamiaru używać go na sobie.

Ksiądz rozwiał jego obawy, po czym linijka po linijce objaśnił znaczenie Modlitwy Pańskiej. Kiedy doszedł do wersu o chlebie powszednim, chłop się rozpłakał.

Tak - pomyślał Marcin. – Trzeba coś z tym zrobić. Nie będzie Tetzel pluł w twarz Chrystusowi! Każdy chrześcijanin, który za swe przewiny żałuje prawdziwie, winien je mieć odpuszczone i bez obciążania papieskiej kiesy! Wystosuję listy do biskupów! Tak, tak zrobię! – był już pewien swojej racji. Postanowił działać i nic nie mogło odwrócić go z nowo obranej drogi.

Kapłan z nadzieją wpatrywał się w błękitne niebo, a na jego ustach narodził się uśmiech. Zsunął z głowy kaptur, niczym przed wejściem do kościoła. Woźnica płakał.

Fiat voluntas Tua.





Głosowanie trwa do 26. kwietnia!
Are you man enough to hold the gun?

3
Tekst 1
-Spokojnie. Przypałętali się jacyś anarchiści, ale milicja ich rozpędziła.

-I dobrze! Nie będą nam tu jacyś bezbożnicy podskakiwać.
Anarchiści =/= bezbożnicy

Ymh, wydaje mi się, że w Rosji to jednak policja jest.

Ale to takie tam...



Pomysł: 11/20 - oklepany. Dżihad, wizje, źli wkurzeni papieże, walka z islamem. A, i mroczna walizka, od której zginie ludzkość.

Styl: 15/20 - imo dobry, tylko ta fragmentacja mnie nie ciągnęła. Trochę jak w filmie reportażowym. Krótka wstawka, a potem lecimy dalej z czymś innym. No, i ten przekaz medialny raz mi brzdęknął:
(ataki irackich bojówkarzy również uległy w ostatnich dniach nasileniu),
Czy to miałoby być wypowiedziane przez prezentera tv?

Realizacja tematu: 8/10 - powiedział, na tym bazuje całość. Z tym, że chyba ważniejsze tu były hm... wizje konfliktów religijnych niż to, że powiedział ;)

Schematyczność: 6/10.

Błędy: 18/20 - nie bardzo się znam, ale czytało się bez przeszkód.

Ogólnie: 16/20. Pozytywnie, choć powielane.

Ocena końcowa: 74.



Tekst 2



Pomysł - 12/20. - Pomysł jest, no jest. Ale nic się nie dzieje.

Styl - 18/20.

Realizacja tematu - 5/10. Kościół jest zły. O bogu ani słowa ;p

Schematyczność - 4/10.

Błędy - 19/20. - Nie namierzyłem. Nie szukałem, ale jeśli był, to trudne do znalezienia ;)

Ogólnie - 14/20. Wartości, przemyślenia były, z tym, że jakoś tak dziwnie utarte.

Ocena końcowa - 72.

Kontrowersyjna pracka, jak dla mnie.



Wygrywa 1.

4
To dopiero wyzwanie! Oba teksty są diablo ciekawe. Na oko, nie wybrałbym ciekawszego. Ale spójrzmy na punkty.



Tekst I



Pomysł: 17/20

że oklepany, Folvor? Czy ja wiem? Brzmi ciekawie, a i zrealizowany zgrabnie.



Styl: 17/20

W porządku. Taki, jak trzeba, chociaż nie nazwałbym go genialnym tworem retorycznym.



Realizacja tematu: 9/10

Nie czepiajmy się słówek. Temat idealnie pasuje, wręcz przewodzi głównemu wątkowi (no, jedynemu).



Schematyczność: 8/10

Jak powiedziałem wyżej.



Błędy: 19/20

A ja się znam. I niemal żadnych nie było.



Ogólnie: 17/20

Bardzo przyjemne. Wysoki poziom, jak na bitwy.



Razem: 87/100



Teskt II



Pomysł: 17/20

Wcielanie się w postaci historyczne jest niezbyt oryginalne, ale nie znaczy, że złe.



Styl: 18/20

Bardzo przyjemny. Ze względu na trudniejszą narrację w stosunku do powyższego, punkcik wyżej.



Realizacja tematu: 5/10

Sorki, zgadzam się z Folvorem. Podjęty, ale nie do końca odpowiadający.



Schematyczność: 7/10



Błędy: 17/20

śmiem zauważyć, że parę było. Np. bardzo widoczne przedłużenia zdań. Robienie przecinka z kropki.



Ogólnie: 18/20

Mam ogromną słabość do tego typu gierek z czytelnikiem! Bardziej mi się podobało, chociaż pierwszy tekst przewyższał ten formą.



Razem: 82/100



Gdyby nie te błędy (styl-ort-gram, jakkolwiek nie nazwać) i pełniejsza realizacja tematu, wygrałby drugi tekst, w tej sytuacji jednak - pierwszy go przebija.
Obrazek



Cause I am my enemy

The water's up to the knee

I never wanted nothin' from you

Yes, I do; Yes, I do

My engine's runnin' on dry

My head's so fucked up inside

Shut up

I know

I said so...

5
Tekst 1



Pomysł: 15

Styl: 17

Realizacja tematu: 8

Schematyczność: 7

Błędy: 17

Ogólnie: 15



Ocena końcowa: 79





Tekst 2



Pomysł: 14

Styl: 15

Realizacja tematu: 5

Schematyczność: 7

Błędy: 16

Ogólnie: 15



Ocena końcowa: 72
"Rada dla pisarzy: w pewnej chwili trzeba przestać pisać. Nawet przed zaczęciem".

"Dwie siły potężnieją w świecie intelektu: precyzja i bełkot. Zadanie: nie należy dopuścić do narodzin hybrydy - precyzyjnego bełkotu".

- Nieśmiertelny S.J. Lec

6
Tekst 1



Pomysł: 17

Styl: 17

Realizacja tematu: 9

Schematyczność: 5

Błędy: 17

Ogólnie: 13

Ocena końcowa: 78



Wysoko oceniam pomysł, choć można było ugrać nim znacznie więcej. W tym momencie opowiadanie nie posiada właściwie konkretnego przesłania, poza dość oklepanym stwierdzeniem, że religia może być czynnikiem sprawczym najskrajniejszych ludzkich zachowań. Ale zawsze za wszelkimi kryzysami stoją konkretni ludzie, którzy gotowi są dla swych celów otumanić masy. Zabrakło mi zgrabnej, przewrotnej, rzucającej czytelnikowi wyzwanie puenty.





Tekst 2



Pomysł: 17

Styl: 17

Realizacja tematu: 5

Schematyczność: 5

Błędy: 16

Ogólnie: 13

Ocena końcowa: 73



I znów niezły pomysł, dojrzały styl i osadzenie opowieści w realiach historycznych całkiem udane. I cóż, dalej mamy łatwe do przewidzenia przemyślenia i takąż konkluzję bohatera...



Trzymajcie się!

7
Tekst I



Pomysł: 15

Styl: 15

Realizacja tematu: 9

Schematyczność: 5

Błędy: 17

Ogólnie: 11

Ocena końcowa: 72



Tekst II



Pomysł: 14

Styl: 14

Realizacja tematu: 6

Schematyczność: 5

Błędy: 16

Ogólnie: 10

Ocena końcowa: 65
Po to upadamy żeby powstać.

Piszesz? Lepiej poszukaj sobie czegoś na skołatane nerwy.

8
OFICJALNE WYNIKI BITWY

wakaru vs GreyMoon





ZWYCIęZCą ZOSTAJE WAKARU



Tekst pierwszy - Wakaru - suma: 390 pkt; średnia: 78 pkt



Tekst drugi - GreyMoon - suma: 364 pkt; średnia: 72,8 pkt





GRATULUJEMY ZWYCIęZCY!

Ranking wygranych dostępny w osobnym temacie.
Zablokowany

Wróć do „Bitwy z przeszłości”