Pojedynek [historyczna scenka rodzajowa]

1
Pojedynek
Ciepły letni wieczór. Słoneczna tarcza powoli znikała za horyzontem. Niebo przyjęło czerwoną barwę. Wiał lekki wiatr. Z małego miasta, usytuowanego nad brzegiem morza, grupa ludzi podążała w stronę pobliskiego wzgórza. Kilkanaście kroków przed gwarną grupą w absolutnej ciszy podążało dwóch wojowników. Jednym z nich był ronin, który przybył dzisiejszego ranka. Można by gdybać czy nie przyszedł by niezauważony, jak wielu innych, gdyby w gospodzie nie natknął się na trzech świętujących adeptów szkoły miecza. Sprzeczka słowna szybko przerodziła się w walkę, która jak szybko się zaczęła tak szybko się skończyła. Duma i buta doprowadziła do przelania krwi. Jeden z napastników stracił dłoń, dwóch pozostałych widząc to uciekło. Wieści o tym co się stało dodatkowo okraszone opowieścią o niezwykłych umiejętnościach szermierczych przybysza szybko dotarły do lokalnego mistrza szkoły miecza Kozouke. Ten wiedział, że musi szybko rozwiązać tą sytuację i obronić dobre imię swojej szkoły. W końcu od tego głównie zależało jego źródło utrzymania. Dlatego teraz kroczył obok swojego rywala. Samuraj górował wzrostem nad swoim przeciwnikiem i w swoim mniemaniu także w umiejętnościach posługiwania się mieczem. Jednak mieszkańcy miasteczka, którzy podążali za nimi by zobaczyć to widowisko nie byli o tym tak przekonani. Mistrz zdawał sobie sprawę, że musi skończyć ten pojedynek szybko i efektownie by uciszyć wszelkie historie o wyczynie tamtego. W innym przypadku reputacja szkoły dozna znacznego uszczerbku. Jeszcze raz rzucił spojrzenie na ronina. Ten był nad wyraz spokojny. Szedł z dumnie podniesionym czołem, nie przejmując w ogóle faktem, że za chwile może zginąć. Jego ubranie było znoszone ale zadbane i czyste. Kozuke próbował odegnać budzącą się w umyśle niepewność. To przecież tylko zwykły ronin. Ktoś kto zawiódł i stracił swojego pana. Czas pokoju sprawił, że po całym kraju włóczyło się ich wielu szukających jakiegokolwiek zarobku. Często kończąc jako rabusie i złodzieje. Nie dalej niż miesiąc temu musiał stoczyć podobny pojedynek, a kilku innych przegnał nawet bez wyciągnięcia miecza. Teraz będzie tak samo.
Tłum dotarł na miejsce pojedynku. Gruby karczmarz przyjmował zakłady. Stawki były atrakcyjne więc stawiane sumy były wysokie. Ktoś z nich wróci dzisiaj z pełną kiesą inni wrócą bez niczego. Jedni będą pili za wygraną inni na kredyt. Cokolwiek się stanie właściciel karczmy i tak zarobi.
Hieny. Samuraj zmarszczył brwi patrząca na ludzi przekrzykujących się nawzajem. Szybko porzucił jednak tą myśl i skupił się tylko na swoim przeciwniku. Wszystko inne stało się nieważne, niemal nie istniejące. Ze skupieniem obserwował każdy ruch ronina, każdy gest. Szukał najmniejszego błędu, który już teraz pozwoli mu przeważyć wynik walki na swoją korzyść. Tamten był niższy i bardziej żylasty od samuraja, widać było po nim, że ostatni czas nie był dla niego zbyt okazały. Na twarzy malowała się mu obojętność. W oczach brakowało błysku. Wytrenowanym ruchem wyciągnął katanę i stanął w gotowości. Samuraj zrobił to samo.
Wszystkie zakłady zostały obstawione i zgromadzeni gapie pogrążyli się w wyczekującym milczeniu. Wiatr powoli nabierał na sile. Czas już z tym skończyć pomyślał Kozouke. Wyprostował lekko ręce i opuścił miecz. Sztych mierzył prosto w pierś ronina, który ustawił się dokładnie w takiej samej pozycji. Samuraj wolnymi drobnymi krokami skracał dystans. Z boku wydawało się jakby nie kroczył, a płynął tuż nad ziemią, nie zdradzając najmniejszym gestem swojego zamiaru. Nie koncentrował się ani na mieczu wroga ani na jego oczach, spoglądał tak jakby jego prawdziwy przeciwnik stał kilka kroków za roninem. Zimne ostrzą odbijały ostatnie promienie słoneczne. Kolejny krok. I jeszcze jeden. Spokój i opanowanie. Wyczekiwał błędu przeciwnika. Ronin zaatakował. Spiął mięśnie i rzucił się do przodu. Ręce wyprostowały się i sztych miecza wystrzelił w kierunku serca przeciwnika. Ostrze nie dotarło celu. Kozouke podbił zmierzającą ku niemu klingą po czym jego własne ostrze zatoczyło krótki łuk i nad głową, i opadło na szyję ronina. Ten spojrzał na samuraja jakby nie wiedział co się stało po czym zrobił jeszcze krok, osunął się na kolan i upadł. Ziemia łapczywie chłonęła obficie wypływająca z rany krew. Przy akompaniamencie krzyków radości i zawodzeniach przegranych samuraj zamaszystym ruchem strzepną krew ze swojego ostrza. "Byłeś godnym przeciwnikiem. W innych okolicznościach moglibyśmy walczyć o tę samą sprawę. Nie zostaniesz prze ze mnie zapomniany" powiedział cicho pochylając się nad ciałem, po czym zabrał miecz pokonanego i ruszył z powrotem do miasteczka nie zważając na pozostałych.
Odgłosy zabawy do samego rana rozbrzmiewały w jedynej gospodzie miasteczka.
Ostatnio zmieniony sob 07 lip 2012, 12:15 przez Grimzon, łącznie zmieniany 3 razy.

2
Za tekst zabierałam się wczoraj. Przeczytałam z ciekawości, po Twoich paru postach o walce i tak też myślałam, że właśnie o tym on będzie. Może to źle, że zaczęłam czytać już z pewnymi oczekiwaniami, ale szukałam w nim właśnie opisu samej walki. Najpierw przejrzałam metodą skokową, a trochę utrudniał mi toporny styl. Przed ostatnim akapitem mi się znudziło i porzuciłam. Ale powróciłam! Dokończyłam i, hmm.

Kurcze. Strasznie nie lubię zadawać takich pytań, ale nic nie poradzę, ono tłucze mi się w głowie: po co ten tekst? Można by powiedzieć: zwykła scenka, miałeś ją w głowie, no to napisałeś. Ok, i tak to było retoryczne. Patrzę głębiej. Dla sceny walki? Było jej jak na lekarstwo. A tyle chodzenia naokoło i komplikacji, że za pierwszym razem słabo zapamiętałam, że to tylko jedno spięcie, dwa ruchy bronią. I już po wszystkim. Za dużo tam podmiotów: Kozouke, samuraj, ronin, przeciwnik, wróg, po kilka razy w dowolnej kolejności (raz nawet: ciało). Aż musiałam policzyć. 14 w jednym akapicie. Zapchane jak maszynka do mielenia mięsa, a przecież przez taki opis powinno się swobodnie płynąć.
Dalej. Dla fabuły? Także za mało. Piszesz w tonie informacyjnym. Nie wiem też, czy tu jakaś nielogiczność, czy tak nagle zmieniłeś temat, ale:
Grimzon pisze:Tłum dotarł na miejsce pojedynku. Gruby karczmarz przyjmował zakłady.
Czy dobrze rozumiem? Najpierw chryja w karczmie, potem przeciwnicy idą na wzgórze, żeby walczyć, za nimi tłum. Dotarli na miejsce (czyli wzgórze), a gruby karczmarz... Ale skąd on się tam wziął? Czy narrator piorunem przeniósł miejsce akcji znów do karczmy?

I znów dalej. Dla bohaterów? O roninie nie wiemy nic. O samuraju troszeczkę, ale to też zbyt informacyjne, nie można wobec niego odnieść jakiegoś wrażenia. Obojętne, pozytywnego czy negatywnego. Przemyślenia też jakieś takie powierzchowne.

Tekst powinien mieć coś ważnego, na czym się skupisz. Możesz np. pójść w fabułę, ronina opisać, coś z jego historii, skąd się wziął czy coś. Albo w sztuki walki, zrobić z nich samo sedno opowiadania, opisać z emfazą mistrza miecza (czy tam katany).

Osobisty mój minus będzie za rozpoczęcie od pory dnia i pogody, bo to bardzo oklepane. Ale to akurat taki mój odchyłek. Przejmować się nie musisz.

Pozdrawiam.
ObrazekObrazekObrazek

3
Może tylko do tego się ustosunkuję:
Luka w pamięci pisze:Dla sceny walki? Było jej jak na lekarstwo. A tyle chodzenia naokoło i komplikacji, że za pierwszym razem słabo zapamiętałam, że to tylko jedno spięcie, dwa ruchy bronią. I już po wszystkim.
Czyli dokładnie jak miało być. Przedstawienie walki realnej, aż do bólu całkowicie oddartej z hollywoodzkiego blichtru.
Wszechnica Szermiercza Zaprasza!!!

Pióro mocniejsze jest od miecza. Szczególnie pióro szabli.
:ulan:

4
Grimzon pisze:Ciepły letni wieczór. Słoneczna tarcza powoli znikała za horyzontem. Niebo przyjęło czerwoną barwę. Wiał lekki wiatr.
Brzmi jak raport pogodowy. Jak musisz zacząć od pogody, to daj ją czytelnikowi w jakiejś przyjemnej, plastycznej formie.
To nie jest błąd oczywiście, ale wpływa na atrakcyjność tekstu.
Grimzon pisze: grupa ludzi podążała w stronę pobliskiego wzgórza. Kilkanaście kroków przed gwarną grupą w absolutnej ciszy podążało dwóch wojowników.
powtórzenia
Grimzon pisze: przyszedł by
przyszedłby
Grimzon pisze:Sprzeczka słowna szybko przerodziła się w walkę, która jak szybko się zaczęła tak szybko się skończyła.
Wypadałoby tekst przed wrzuceniem trochę poprawić. Nie wierzę, że tego byś nie zauważył.
Grimzon pisze:swojego rywala. Samuraj górował wzrostem nad swoim przeciwnikiem
Zaimki. Ich nadużywanie szkodzi tekstowi. Drugi jest absolutnie zbędny - już wiemy, kto z kim walczy, więc kto jest czyim przeciwnikiem.
Grimzon pisze: Ten wiedział, że musi szybko rozwiązać tą sytuację i obronić dobre imię swojej szkoły. W końcu od tego głównie zależało jego źródło utrzymania.
Grimzon pisze: Mistrz zdawał sobie sprawę, że musi skończyć ten pojedynek szybko i efektownie by uciszyć wszelkie historie o wyczynie tamtego. W innym przypadku reputacja szkoły dozna znacznego uszczerbku
Króciutki tekst, odstęp kilku zdań, a Ty się powtarzasz. Czytelnik naprawdę nie jest idiotą, żeby trzeba mu było kilkukrotnie powtarzać jedną informację (i to nie jakąś specjalnie odkrywczą).
Grimzon pisze:nie przejmując w ogóle faktem
tutaj akurat "się" musi być
Grimzon pisze:Jedni będą pili za wygraną inni na kredyt.
Niby wiadomo, o co chodzi, ale jednak wyrażenie "pić za coś" budzi nieco inne skojarzenia. Taki trochę błąd frazeologiczny.
Grimzon pisze:skupił się tylko na swoim przeciwniku. Wszystko inne stało się nieważne, niemal nie istniejące. Ze skupieniem obserwował każdy ruch ronina,
Powtarzasz słowa i informacje.
Grimzon pisze: Tamten był niższy i bardziej żylasty od samuraja, widać było po nim, że ostatni czas nie był dla niego zbyt okazały.
Podkreślone - to wiemy!
Pogrubione - "okazały czas?" Nie, nie, nie.
Grimzon pisze:Wiatr powoli nabierał na sile
przybierał na sile raczej
Grimzon pisze:prze ze
przeze mnie

No dobra...
Styl jest słaby. Informacyjny i nużący, do tego błędów - jak na tak krótki tekst - jest zdecydowanie za dużo.

Piszesz, że chciałeś odrzeć walkę z hollywoodzkiego blichtru? Pfff. To dlatego wiatr się wzmaga, jak wyciągają miecze, a promienie zachodzącego słońca muszą koniecznie odbijać się w mieczach? Nie, to nie jest błąd, ale wyjątkowo sztampowe i właśnie filmowe przedstawienie otoczenia walki.

Rozumiem, że całe wcześniejsze opisy miały służyć budowaniu napięcia? Mogłoby tak być, gdybyś dał tam coś naprawdę ciekawego, może trochę dramatycznych przemyśleń, może trochę pięknego języka? Nie wiem. A tak to jest ton z "Wiadomości", a potem krótka walka.
Niechby i taka była - znasz się na temacie, chcesz to pokazać - świetnie! Ale jeżeli kilka oszczędnych ruchów ma być punktem kulminacyjnym, to wcześniej trzeba doskonale zbudować napięcie. Musiałbyś, mimo krótkiego tekstu, zaangażować czytelnika w tę scenę. Nie udało się. Postaci są niewyraziste, płaskie, klimatu brak, historyczności też nie czuć, a realizm walki nie jest w stanie tego naprawić.

Niestety, ale nie spodobało mi się. Doceniam próbę i myślę, że po wyćwiczeniu warsztatu mógłbyś sporo pokazać ze względu na wiedzę w temacie...

Pozdrawiam,
Ada
Powiadają, że taki nie nazwany świat z morzem zamiast nieba nie może istnieć. Jakże się mylą ci, którzy tak gadają. Niechaj tylko wyobrażą sobie nieskończoność, a reszta będzie prosta.
R. Zelazny "Stwory światła i ciemności"


Strona autorska
Powieść "Odejścia"
Powieść "Taniec gór żywych"

5
Słoneczna tarcza powoli znikała za horyzontem.
Znikała za widnokręgiem.
Wiał lekki wiatr.
Sorry za złośliwość, ale jak np. wieje ciężki wiatr?
Można by gdybać czy nie przyszedł by niezauważony, jak wielu innych, gdyby w gospodzie nie natknął się na trzech świętujących adeptów szkoły miecza
Zbyt zagmatwane zdanie.
Sprzeczka słowna szybko przerodziła się w walkę, która jak szybko się zaczęła tak szybko się skończyła.
Policz ilość "szybko" w jednym zdaniu.
Ten wiedział, że musi szybko rozwiązać tą sytuację
TĘ sytuację
Samuraj górował wzrostem nad swoim przeciwnikiem i w swoim mniemaniu także w umiejętnościach posługiwania się mieczem.
swoim-swoim. Za dużo tego.
Stawki były atrakcyjne więc stawiane sumy były wysokie
były-były.
Znów to samo.
Resume: jeszcze trochę pracz przed Toba.

7
Widnokrąg – granica widoczności w płaszczyźnie horyzontu. Linia pozornego zetknięcia nieboskłonu z powierzchnią Ziemi. W terenie otwartym widnokrąg jest zbliżony kształtem do okręgu. W terenie zabudowanym lub pofałdowanym, widnokrąg stanowią najdalsze widoczne elementy krajobrazu.
Pojęcie widnokręgu jest ściśle związane z obserwatorem. Im wyżej ponad powierzchnię terenu lub akwenu jest wzniesiony obserwator, tym odleglejszy jest jego widnokrąg.
Z terminem widnokrąg jest często mylony termin horyzont. Jeśli mówimy, że coś widzimy na horyzoncie, to tak naprawdę mamy na myśli właśnie widnokrąg

8
Jeżeli się przytacza definicje to należy podawać źródło. Twoja jest z Wikipedii. Wybacz ale dla mnie słownik języka polskiego ma większą wartość.

Rozróżniajmy terminy naukowe od tekstu literackiego.
Wszechnica Szermiercza Zaprasza!!!

Pióro mocniejsze jest od miecza. Szczególnie pióro szabli.
:ulan:
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”