Nieracjonalne postrzeganie rzeczywistości

1
Tekst ten pierwotnie ukazał się na moim blogu. Ni to felieton (za długie), ni to artykuł (zbyt subiektywne), ani to znowu esej (za młody i za głupi jestem na pisanie tychże), takie po prostu dosyć swobodne przemyślenia me nieuczesane. Zwykle piszę bardziej swawolne felietony, ale tym razem wyszło mi coś takiego.
Jako osoba dosyć krytyczna względem swoich tekstów/opowiadań/czegokolwiek, zwykle po czasie negatywnie oceniam cokolwiek, co stworzyłem, ale o dziwo tym razem (do tej pory) jestem z tych wypocin relatywnie zadowolony. Tak więc ciekawi mnie, co macie do powiedzenia na temat tego tekstu - zarówno jeśli chodzi o formę jak i treść. Wszelkie komentarze i opinie mile widziane.
*******************
Nieracjonalne postrzeganie rzeczywistości, a także niezrozumiałe postawy określamy mianem błędów poznawczych. Istnieją dziesiątki nielogicznych zachowań, jakie popełniamy na co dzień. Z większości nawet nie zdajemy sobie sprawy. Dzisiaj zajmiemy się jednym z nich. Błędem poznawczym, który dotyka nas właściwie na każdy kroku. Konkretnie, tak zwanym efektem podczepienia. Nie będzie to oczywiście socjopsychologiczny wykład, a raczej zwrócenie uwagi na dość ważny problem oraz luźne rozmyślenia na jego temat.

Zanim jednak zabierzemy się za przykłady, warto choćby pobieżnie zdefiniować efekt podczepienia. Rzecz jasna istnieje wiele pochodnych i podobnych zjawisk, np. syndrom grupowego myślenia, niemniej nie będę się wgłębiał w przeróżne odnogi i dodatkowe sformułowania, za to postaram się zachować klarowność przekazu.
Może najłatwiej będzie, jeśli zacytuję wpis z Wiki: „Zasada podczepienia w psychologii poznawczej mówi, że ludzie często wierzą w pewne rzeczy lub robią je jedynie dlatego, że wiele innych osób tak robi. Taki proces potocznie nazywamy owczym pędem, ten zwykle odnosi się do mikroekonomii oraz jest częścią żargonu giełdowego, ale sądzę, że sformułowanie jest na tyle obrazowe i plastyczne, że warto je stosować szerzej. Jako że ludzkość od początku swej historii łączyła się w grupy, myślenie w podobny sposób i dążenie do pokrewnych celów zwiększało spójność danej wspólnoty. I szanse na przeżycie. Przez tysiące lat ludzkość tworzyła coraz większe i bardziej złożone struktury: plemiona, klany czy w końcu państwa. Jednocześnie coraz większe znaczenie miała indywidualność. W nowoczesnym społeczeństwie mocno promuje się odrębność konkretnych jednostek. Szczerze mówiąc, odnoszę wrażenie, że z pozoru zróżnicowana wspólnota bardzo często podąża ślepo w jednym kierunku. Jesteśmy dumni z tego, kim się staliśmy, lecz pewnych zachowań czy przywar trudno się wyzbyć. Dalej jesteśmy w pewnym sensie zwierzętami, które w różnych sytuacjach nawet nieświadomie podążają za instynktem. Powinniśmy zdawać sobie z tego sprawę, gdyż dopiero wtedy można bardziej świadomie kierować swoimi poczynaniami. Inteligencja zbiorowa czy inna świadomość roju może się sprawdzać w przypadku Tyranidów z uniwersum Warhammera, ale w przypadku ludzi takie zachowanie wygląda groteskowo.

By była jasność – bardzo ciężko obiektywnie stwierdzić, czy u konkretnej osoby albo szerzej grupy osób wystąpił efekt podczepienia, czy też zwyczajnie „przypadkowo” pogląd lub działania danego człowieka mają wiele cech wspólnych z tłumem. Być może miliony much rzeczywiście nie mogą się mylić (do tego klasycznego tekstu Łysiaka jeszcze powrócimy, ale w oryginalnym kontekście). Przypadki są różne, lecz widząc jakie rzeczy rozgrywają się na co dzień w naszym lokalnym środowisku, świecie „telewizyjnym”, bądź po prostu wpływając na głębokie wody internetu, widzi się najróżniejsze, czasem zupełnie niezrozumiałe zachowania. Ale żeby skończyć już tę teoretyczną paplaninę, postaram się „dobrać do mięska”, podać pewne przykłady i napisać w końcu, o co tu tak naprawdę chodzi. Zdaję sobie sprawę, że mogę się w niektórych przypadkach mylić, wszak nikt nie jest doskonały, jednakowoż wierzę, że po przeczytaniu tego tekstu przyznacie, że „coś jest na rzeczy”.

By dobrze oddać założenia całego tego rozmyślania, posłużę się analogią. Na pewno słyszeliście o czymś takim, jak dynamika tłumu. Ba, jest nawet cała gałąź nauki zajmująca się psychologią tłumu. Zarówno w przypadku tłumu, jak i opisywanego w tym tekście zjawiska, mamy do czynienia (pozwólcie, że znów użyję tego wspaniałego zwrotu) z owczym pędem. Analogia jest chyba całkiem dobra, gdyż w przypadku tłumu możemy wręcz mówić o zachowaniach stadnych bezpośrednich, a przy zasadzie podczepienia powiedziałbym, że mówi o zachowaniach stadnych pośrednich. Takie „osobistości” jak Adolf Hitler oraz Józef Stalin doskonale rozumiały jak irracjonalnie potrafią się zachowywać masy. Nie tylko zdawali sobie z tego sprawę, ale też potrafili takie zjawisko wykorzystać. W przypadku tłumu, często zacierają się indywidualne cechy, duża część uczestników zaczyna przejmować wartości zakładane przez ogół. Zaczynają się czuć częścią wspólnoty, z czym wiążą się bardzo mocne, pierwotne emocje. Także negatywne, zwykle skierowane w kierunku innej grupy/obiektu, pełne złości i pejoratywnych wiązanek. Tłumacząc kolokwialnie – w grupie „naszych” czujemy, że możemy dokopać „tamtym”, którzy najczęściej jawią się nam poprzez wizje zła wszelakiego. Teraz, gdy już uwypukliłem zagrożenia płynące z tego typu zachowań, zajmę się konkretnymi przykładami.

Tak jak wspominałem wcześniej, ciężko jest określić jednoznacznie czy dane zachowania mają znamiona błędów poznawczych, jednakże pewne przesłanki pozwalają nam dojść do tego, z czym mamy do czynienia. Najpierw zajmę się naprawdę szerokim tematem – modą. Chodzi o modę nie w znaczeniu tradycyjnym, a bardziej rozumianą szerzej, jako podążanie za pewnymi trendami, zwykle zupełnie pozbawionymi sensu. Powiedzcie, jak to jest, że ktoś ubiera się „modnie” albo „niemodnie”? Czy ktoś jest w stanie mi wyjaśnić, dlaczego jednego lata koszule w kratę są modne, natomiast w kolejnym sezonie stają się „totalnym obciachem”? Tylko mi takie zachowanie wydaje się zupełnie pozbawione sensu? Ubierać się według jakichś śmiesznych założeń, ponieważ ktoś tam na górze przeforsował to jako coś wspaniałego? Gdyby jakaś znana aktorka wlazła w psią kupę i pokazała się z tym na głośnej imprezie, też pojawiliby się naśladowcy? Albo moda na konkretne marki najróżniejszych urządzeń, moda na konkretne artykuły spożywcze? I tak dalej i tym podobne. Trudno wypatrzeć tu jakiegoś głębszego sensu. Automatycznie zastanawiając się nad celem tego wszystkiego, szukałem logicznego wyjaśnienia, nie dopuszczając w ogóle możliwości, że ludzie potrafią tak bezmyślnie podążać za nawet najdurniejszą ideą lub poglądem. Tymczasem wyjaśnienie jest prawdopodobnie jedno – właśnie zasada podczepienia.

Syndrom podczepienia nie zawiera w sobie jedynie szeroko pojętej „mody”, ale także ogół wzorowania się na innych w różnych sytuacjach. Sam pomysł na tekst wpadł mi podczas przeglądania nowej aktualizacji do “Diablo 3″. Ot, zwykła gra komputerowa, na którą czekała jednak wielomilionowa grupa fanów. Sam do nich należę. W końcu zagrałem i ukończyłem tę wyczekaną przez lata produkcję. Jak to zwykle bywa, nie do końca byłem zadowolony. Po części twórcy zawalili sprawę, po części to siła sentymentu – pomyślałem. I tyle. Są natomiast ludzie, którzy prawie rok po premierze gry dalej klikają newsy na temat aktualizacji do tejże. Gry, w którą już od dawna nie grają. I hejtują. Jadą po Blizzardzie jak nie przymierzając świeżo upieczony właściciel Lamborghini po nowo otwartej autostradzie. Bez ograniczeń prędkości. W tę i nazad. Rozumiem, że zdenerwować mogły początkowe problemy z zalogowaniem się na serwery czy zmuszanie graczy do ciągłej obecności w sieci, ale na Boga, te problemy zostały naprawione. Nawet jeśli założyć, że ogromnemu odsetkowi graczy Diablo 3 nie przypadło do gustu, w jaki sposób uzasadnić ten ciągły hejt na Blizzarda? Produkt może nawet mimo wszystkich ulepszeń dalej być dla kogoś zwyczajnie zły, lecz pisanie w kółko o jednym i tym samym… Gracze winią krytyków growych, że ich oceny są zupełnie nieobiektywne, podczas gdy sami zachowują się niczym stado nastolatek o złamanych sercach. Wystarczy spojrzeć na oceny rzędu 0/10 wystawione przez użytkowników w serwisie Metacritic. Można zrozumieć wiele, ale nawet przy założeniu, że grywalność równa się zero, sama grafika i muzyka nie pozwoliłaby normalnemu, trzeźwo myślącemu człowiekowi wystawić takiej oceny. Czepianie się o każdy drobny szczegół przy idealizacji poprzednich części i stawianie ich jako przykładu, przy jednoczesnym pisaniu na przykład, że fabuła w trzeciej części jest „idiotyczna”. Subiektywizm subiektywizmem, ale są pewne granice ignorancji lub fanatyzmu, nawet w świecie gier. Że niby poprzednia część opowiadała głęboką, wspaniałą i złożoną historię o wędrówce, miłości i nadziei? Litości. To tak, jakbym głosił, że jakiś trzeciorzędny polski pisarz fantasy tworzący historie o cycatych heroinach i parszywych smokach jest następcą Sapkowskiego. Niby mogę, ale nikt przy zdrowych zmysłach nie weźmie mnie na poważnie. Jeśli Metacritic uznać za siedlisko trolli, wystarczy obejrzeć inne forum lub serwis o grach. Zawsze znajdą się tacy, którzy wyzwą osoby choćby delikatnie broniące tytułu. Obrońcy zostaną nazwani prowokatorami, a w najlepszym wypadku głuchoniemymi z klapkami na oczach i na dodatek parszywym smakiem do gier. A jak zaczną, bezczelne miernoty, bronić swojego zdania, usłyszą tylko powtarzane w kółko niczym katarynka „nie pogrążaj się”. Wydaje mi się, że w pewnym momencie bluzganie na temat trzeciej części tej popularnej serii stało się swego rodzaju modą. Wystarczy przejrzeć niektóre fora i opinie. Oczywiście nie wszędzie i nie zawsze oddzielająca się od głównego nurtu opinia zostanie zakrzyczano, jednak zdarza się to bardzo często. Tak jak pisałem – trudno znaleźć dowód na występowanie zasady podczepienia, ale jedynie wysnuwam pewien niepewny wniosek: czy rzeczywiście tak bardzo niemożliwe jest, że konkretny gracz, po usłyszeniu tysięcy negatywnych opinii na temat gry, sam nie podszedł do niej jak do jeża?
Czasem podążanie za tłumem może skończyć się wyjątkowo paskudnie...

Przepraszam w tym miejscu wszystkich nieobeznanych w tematyce gier, ale właśnie te konkretne przypadki ostatnio przeanalizowałem i właśnie one posłużą najlepiej za jaskrawy przykład. Miłośnicy interaktywnej rozgrywki z pewnością pamiętają jaką burzę wywołała trzecia części znanego cyklu „Mass Effect”. Flejm i narzekania na branżowych serwisach nie miały końca. Wszystko zaczęło się od nieadekwatnego zakończenia serii. Nie będę się teraz wgłębiał w ten temat, czy wyrażał swojej opinii, chodzi tylko o pokazanie pewnego procesu. Napomknę tylko, że zakończenie było niedopracowane, nie odzwierciedlało naszych wcześniejszy poczynania oraz bezczelnie zerżnięto je z Deus Ex (ale o tym wie niewielu graczy, w zarzutach odnośnie zakończenia praktycznie się to nie pojawiało) – ogromna rzesza fanów przed zagraniem w produkcję wiedziała, że „zakończenie ssie”. Nie tylko duża liczba grających przyjęła tę informację jako prawdę objawioną, jeszcze przed zagraniem jęcząc, że zakończenie jest złe/miała podobne odczucia. Wyrażanie pozytywnej opinii stało się wręcz passe. Gra została mocno obrzucana krytyką z każdej możliwej strony. Zwykle w przypadku takich komentarzy, oceniano całość tylko poprzez pryzmat zakończenia. Ludziom zaczęły przeszkadzać zupełnie bezsensowne rzeczy, np. fakt, że bohater oddycha w próżni lub w atmosferze morderczej dla człowieka. Problem w tym, że w poprzednich częściach było identycznie, a nigdy nie słyszałem narzekania na ten temat – to po prostu przyjęte założenie, pewne uproszczenie. Przyjrzyjmy się chociażby tak ukochanej przez nas, grających serii “Fallout” – ta seria od początku pełna była dziesiątek nielogiczności i zupełnie oderwanych od rzeczywistości wydarzeń – poczynając od ogólnej wizji świata, na dziesiątkach drobnostek, z które twórcy musieli się gęsto tłumaczyć. Wie o tym każdy, kto zagłębił się w “Biblię Fallouta”. Zupełnie nikomu to jednak nie przeszkadzało i nie przeszkadza w zachwycaniu się całością. Obiektywnie patrząc, większe narzekania odnośnie problemów ze spójnością świata pojawiły się dopiero przy premierze „Fallouta 3”, tak, jakby wcześniej takowych problemów nie było. Wracając do “Mass Effect”. Mam kilku znajomych, którzy grają całkiem sporo, lecz praktycznie nie śledzą for internetowych i serwisów na temat gier. Nawet nie mieli pojęcia, że zakończenie jest podobno „najsłabszym w historii”. I zgadnijcie co? Zakończenie się im podobało. Jedna osoba była zachwycona, reszta usatysfakcjonowana. Nie jest to reprezentatywna grupa, ale jednak o czymś to może świadczyć.

Można by ten temat ciągnąć dalej, podać kolejne, mniej błahe przykłady, jednak nie sądzę, by było to konieczne. Pisanie np. o polityce mogłoby się skończyć o wiele gorzej, dlatego w tym miejscu kończę. Tekst ten nie jest opracowaniem naukowym, nie staram się tu ostatecznie udowodnić, że wymienione wyżej przykłady świadczą o łatwowierności ogółu. Nie twierdzę również, że każda osoba, która narzekała na wymienione wyżej produkcje albo każda głosząca, że podążanie za modą jest oznaką dobrego smaku jest od razu bezmyślną owieczką. To tylko przemyślenia – rozważanie, czy niekiedy nie ma miejsce coś innego, niż mogłoby się wydawać, a nie odważne stawianie tez popartych twardymi dowodami. Jeśli ten tekst Was w żadnym stopniu nie przekonuje – zastanówcie się przynajmniej przy podobnych okazjach, czy przypadkiem nie daliście się ponieść fali. Bo jak pisał Waldemar Łysiak: Gdy tylu ludzi pochwala to samo, wtedy łatwo jest dojść do wniosku: jedzmy gówna, przecież miliony much nie mogą się mylić!

2
Ponieważ niejako wywołałam w Sb autora do odpowiedzi (tj. publikacji), przeczytałam artykuł i... nie wiem, jak to powiedzieć, żeby nie było, że krytykuję gościa od drzwi.
Więc nie zrobię łapanki na zdania-koszmarki (zwróć uwagę na składnię, na kolokwialną konstrukcję eliptyczną której nadużywasz
Lipton pisze:Błędem poznawczym, który dotyka nas właściwie na każdy kroku.
wywaliłeś ze zdania nadrzędnego orzeczenie. W przekazie ustnym (wykład, przemówienie) o brakującym, a wynikającym z kontekstu, orzeczeniu będzie informowała intonacja, akcent, gest, spojrzenie itp. W słowie pisanym tutaj jest dziura, puszczone oczko.
Do tego rzecz ma miejsce w lidzie, zaraz po zdaniu z nieoczekiwaną zamianą podmiotu - z podmiotu logicznego nielogicznych zachowań, na domyślny "my". Za dużo i niezdrowo.
Tu tracisz czytelnika - nie ma drugiego pierwszego wrażenia. Nie idę za Twoją refleksją, a natrętne "my" mnie irytuje. Więc z taką irytacją wkraczam w Twój wywód.

Nie chcę szczegółowo omawiać stylu (znaczy błędów wszelkiego autoramentu).

Miałeś w ręku zawartego w tytule "sokoła" - pisałeś w powitaniu, że próbujesz w noweli, to wiesz, o co chodzi - ale Ci wyfrunął przez dziury konstrukcyjne i sądzę, że to z powodu złego przygotowania merytorycznego do tematu, który chciałeś podjąć. Wiki! Powołanie się na wiki, jako źródło bądź co bądź naukowego terminu jest... sorry... kompromitujące. Zresztą wyprowadziło Cię na manowce streszczanie hasła z wiki (wyszedł babolec, że frazeologizm "owczy pęd" stosuje się w zasadniczo w mikroekonomii i że warto go wyrwać ze szponów żargonu giełdowego i upowszechnić) i dokonany skrót zawartych tam informacji ujawnił właśnie niewiedzę, a nie wzmocnił autorytet autora
Zwróć uwagę na rzetelne stosowanie terminologii naukowej albo jej nie stosuj.

Co do całości (wybiórczo, por. wyżej o gościu i drzwiach):
zwróć uwagę na niefunkcjonalność tytułu i target, jaki przyciągnął (znaczy mnie :D), choć myślę, ze nie tylko ja tu zajrzałam. Natomiast nie zajrzą tu miłośnicy "Diablo 3", a do nich jest właściwe kierowany. Tylko powiedzą tak (<wczuwa się w miłośnika>): ty nie pierdziel i irracjonalnym postrzeganiu rzeczywistości w żargonie giełdowym, tylko dawaj, co z tym "Diablo", bo mówią...
Granice mego języka bedeuten die Grenzen meiner Welt.(Wittgenstein w połowie rozumiany)

3
Natasza pisze:Ponieważ niejako wywołałam w Sb autora do odpowiedzi (tj. publikacji), przeczytałam artykuł i... nie wiem, jak to powiedzieć, żeby nie było, że krytykuję gościa od drzwi.
Zarejestrowałem się na tym forum między innymi po to, by mnie krytykowano, więc sam się na to pisałem :)
Natasza pisze: Więc nie zrobię łapanki na zdania-koszmarki (zwróć uwagę na składnię, na kolokwialną konstrukcję eliptyczną której nadużywasz
Będzie mi trochę ciężko z tym walczyć. Z wielu powodów. Przede wszystkim kiedyś miałem duży problem z powtórzeniami, a używanie wspomnianych konstrukcji zawsze pomagało mi to przezwyciężyć. Inna sprawa, że wierzę, może naiwnie, w domyślność czytelnika i dlatego czasem orzeczenie mi umyka (naturalnie wychodzę z założenia, że tekst na blogu może być trochę bardziej swobodny). No i szczerze mówiąc, mnie coś takiego osobiście w ogóle nie przeszkadza w tekstach czytanych, ale skoro piszesz, że taka konstrukcja jest niezbyt fortunna i jej nadużywam, postaram się coś z tym zrobić.
Natasza pisze: Powołanie się na wiki, jako źródło bądź co bądź naukowego terminu jest... sorry... kompromitujące
Nie jest to tekst naukowy, a zwykłe przemyślenia umieszczone w sieci, dlatego wydawało mi się to naturalne. W poważniejszych tekstach nigdy nie powołuję się rzecz jasna na ten serwis, ale w tym wypadku nie widziałem takich przeciwwskazań. Ostatecznie jednak co do "owczego pędu", to rzeczywiście - musiałem mieć jakieś zaćmienie chwilowe.

Natasza pisze: podmiotu - z podmiotu logicznego nielogicznych zachowań, na domyślny "my". Za dużo i niezdrowo.
Tu tracisz czytelnika - nie ma drugiego pierwszego wrażenia. Nie idę za Twoją refleksją, a natrętne "my" mnie irytuje. Więc z taką irytacją wkraczam w Twój wywód.
Zdarza mi się to, jestem tego świadomy - do poprawy.
Natasza pisze: zwróć uwagę na niefunkcjonalność tytułu i target, jaki przyciągnął (znaczy mnie :D), choć myślę, ze nie tylko ja tu zajrzałam. Natomiast nie zajrzą tu miłośnicy "Diablo 3", a do nich jest właściwe kierowany. Tylko powiedzą tak (<wczuwa się w miłośnika>): ty nie pierdziel i irracjonalnym postrzeganiu rzeczywistości w żargonie giełdowym, tylko dawaj, co z tym "Diablo", bo mówią...
Czy ja wiem? Przykłady wydają mi się dosyć jasno rozpisane. Kontekst podałem w miarę dobrze. Gdybym za przykład użył filmów, osoba będąca kinomanem by napisała "Dawaj mi więcej o filmie xxx, a nie pierdzielisz o irracjonalnym postrzeganiu...", a niebędąca mogłaby uznać, że nie jest targetem i tak dalej. To po prostu przykłady, które starałem się jako szerzej zaprezentować. Może rzeczywiście mi to nie wyszło, cóż - Twoja opinia o tym świadczy w jakimś stopniu.

Dziękuję za opinię. Mam z czym pracować.

4
Polemika przedmiotowa (zawiera element ryzyka, bo nie robię analizy literatury)
Nieracjonalne postrzeganie rzeczywistości - to nie są zachowania nielogiczne (potocznie głupie), tylko takie, które wyłączyły ratio, czyli samodzielną rozumową refleksję jako źródło postaw, działań i mechanizm decyzyjny. Twoja argumentacja oparta jest na potocznej właśnie "głupocie" i negatywnych konsekwencjach efektów poznawczych czy wykorzystania ich funkcji perswazyjnej w cywilizacji konsumpcji i kultury masowej. Jednak postrzeganie siebie jako istoty społecznej (z dobrodziejstwem inwentarza) jest człowiekowi potrzebne, choćby dlatego, że "nie jest samotną wyspą".

Pół żartem - zastosowanie formy "my" jest kapitalnym argumentem erystycznym o perswazyjnym odwołaniu się do efektu "owczego pędu".
Lipton pisze:Czy ja wiem? Przykłady wydają mi się dosyć jasno rozpisane. Kontekst podałem w miarę dobrze. Gdybym za przykład użył filmów, osoba będąca kinomanem by napisała "Dawaj mi więcej o filmie xxx, a nie pierdzielisz o irracjonalnym postrzeganiu...", a niebędąca mogłaby uznać, że nie jest targetem i tak dalej.
Dla wszystkich, czyli dla nikogo? ;)
Rozumiem, że główna teza Twojego artykułu: efekt podczepienia i jego krzywdzące konsekwencje dla gry "Diablo 3" i w ogóle w świecie gier komputerowych (tu: używasz nazw gier, odwołujesz się do opinii środowiska graczy, posługujesz się żargonem tego środowiska flame, hejtowanie, metonimie rozumiane tylko w kontekście tej odmiany języka). Czyli nie jest to dla miłośników filmu ani koniarzy/winiarzy/stylistów, bo nie ma dla nich "mięska" problemowego ani językowego.

Z reklamowym pozdrowieniem owiec żujących gumę Mamba Wszyscy mają mambę mam i ja
.
Granice mego języka bedeuten die Grenzen meiner Welt.(Wittgenstein w połowie rozumiany)

5
Nieracjonalne postrzeganie rzeczywistości, a także niezrozumiałe postawy określamy mianem błędów poznawczych.
Wydaje mi się, że brakuje przecinka po "niezrozumiałe", ale ja się na tym nie znam, więc od razu przejdę do meritum. Pierwsze zdanie robi wrażenie szkolnego i pretensjonalnego zarazem. Przemawiasz w imieniu jakiegoś "my". To nie robi dobrego wrażenia na czytelniku, zwłaszcza jeśli każesz mu - przepraszam za określenie - podpisać się pod durnotą. Nikt postawy nie nazwie błędem poznawczym. Dana błędna postawa może co najwyżej wynikać z błędu (niekoniecznie poznawczego). Ale na tym nie koniec. Twoje "nieracjonalne postrzeganie X" nie równa się "błędowi poznawczemu". Powiedzmy, że śnię, widzę w nim coś irracjonalnego, na przykład jednorożca. Czy z tego wynika, że śnienie się jednorożców jest błędem poznawczym? Współczesnej filozofii mówi się o błędzie logocentryzmu, polega on na permanentnym przeoczaniu całej sfery pośredniej między rozumnością i nierozumnością lub pochopnym preferowaniu tej pierwszej kosztem drugiej. To też jest pewien "błąd poznawczy" i irracjonalne spostrzeganie rzeczywistości.
Istnieją dziesiątki nielogicznych zachowań, jakie popełniamy na co dzień.
Śnienie w łóżku jest przestępstwem? Użyłeś słowa "popełniamy", uruchamia ono różne skojarzenia...
Z większości nawet nie zdajemy sobie sprawy.
Jeśli zdamy sobie z nich sprawę, to je zmienimy? A nawet jeśli należy je zmienić, to czy człowiek błądzi jedynie z niewiedzy?
zisiaj zajmiemy się jednym z nich. Błędem poznawczym, który
Zapowiedzi sobie odpuść, przydadzą się przy pisaniu "wstępu" do dzieł zebranych. ;) A poważnie, łatwiej by się czytało, gdybyś od razu przeszedł do konkretnego błędu. Napisałbym choćby tak: "jednym z nich jest...".
Konkretnie, tak zwanym efektem podczepienia.
Przecinek chyba zbędny. Zdanie dla wielu czytelników będzie brzmiało, jak typowe "ignotum per ignotum", czyli nieznane przez nieznane.
Nie będzie to oczywiście socjopsychologiczny wykład, a raczej zwrócenie uwagi na dość ważny problem oraz luźne rozmyślenia na jego temat.
Trochę za bardzo wtrącone to zdanie. Jego treść powinieneś przekazać wcześniej, albo najlepiej między wierszami, lub formą. Wyrażenie "oczywiście" sugeruje, że dopychasz kolanem kolejne objaśnienie swoich intencji. Czy jeśli ktoś wypowiada się w imieniu zbiorowości i/lub nie pracuje w szkole, musi tak postępować?
Zanim jednak zabierzemy się za przykłady, warto choćby pobieżnie zdefiniować efekt podczepienia.
Tekst warto zacząć od dobrego przykładu, albo definicji i zastrzeżenia, że ma ona charakter roboczy, czy ogólnikowy. Wprowadzasz kolejne niewiadome. Zaciemniasz tok swego wywodu. Zamierzasz rozumować dedukcyjnie, czy indukcyjnie? A może chcesz się asekurować i zamknąć swoje przedstawienie w pętelkę przykładów, doskonale pasujących do definicji i na odwrót?
Rzecz jasna istnieje wiele pochodnych i podobnych zjawisk, np. syndrom grupowego myślenia, niemniej nie będę się wgłębiał w przeróżne odnogi i dodatkowe sformułowania, za to postaram się zachować klarowność przekazu.
Jeśli już wiadomo, co jest jedynie pochodne, albo tylko podobne, to na cóż definicja, albo przykłady? A klarowność nie zawsze idzie w parze z prostotą.
Może najłatwiej będzie, jeśli zacytuję wpis z Wiki: „Zasada podczepienia w psychologii poznawczej mówi, że ludzie często wierzą w pewne rzeczy lub robią je jedynie dlatego, że wiele innych osób tak robi.
W takim momencie wielu ludzi przestaje czytać. Autor powołujący się na Wikipedię i chwalący nonkonformizm, jest z miejsca podejrzany... Ale przyjrzę się, co tez napisano na Wiki. I chyba zgubiłeś cudzysłów, zamykający zdanie.
Taki proces potocznie nazywamy owczym pędem,
Tylko wtedy, gdy wartościujemy pejoratywnie. Jeśli jakieś zwyczaje mają charakter cykliczny, zasługują na pochwałę lub są nijakie, wtedy nie nazywa się ich "owczym pędem". O ile nie wyznaje się jakiejś ideologii, która uznaje, że dane ludzkie zachowania należy wyeliminować a ludzi przerobić na roboty w fabryce. ;)
ten zwykle odnosi się do mikroekonomii oraz jest częścią żargonu giełdowego, ale sądzę, że sformułowanie jest na tyle obrazowe i plastyczne, że warto je stosować szerzej.
Najpierw walisz czytelnika obuchem po głowie, bo zdecydowanie rozszerzasz zakres użycia wyrażenia "owczy pęd", wmawiasz mu jakąś "potoczność". A potem uzasadniasz, czemu używasz słów w sposób niezwyczajny (niepotoczny?). Nieładnie się bawisz, bardzo sofistycznie. Do reszty się nie odniosę, środowisko strzelanek, czy rąbanek mi wisi. ;)

6
Ja tu bardziej w roli antyautorytetu (wystarczy obczaić jakie sam beznadziejne teksty piszę). Używam nawet nieszczęsnego "my" ciągle i ciągle. ;)
Lipton pisze:Może najłatwiej będzie, jeśli zacytuję wpis z Wiki
A dlaczego miałoby być najłatwiej? Tak jak wyżej, cytowanie ze słowników, wikipedii itd. to grzech. Nie rób tego.
Lipton pisze:Ale żeby skończyć już tę teoretyczną paplaninę, postaram się „dobrać do mięska”, podać pewne przykłady i napisać w końcu, o co tu tak naprawdę chodzi. Zdaję sobie sprawę, że mogę się w niektórych przypadkach mylić, wszak nikt nie jest doskonały, jednakowoż wierzę, że po przeczytaniu tego tekstu przyznacie, że „coś jest na rzeczy”.
Do wywalenia. Po co ględzisz?
Lipton pisze:Syndrom podczepienia
syndrom =/= zjawisko. Do słownika, marsz!
Lipton pisze:W końcu zagrałem i ukończyłem tę wyczekaną przez lata produkcję.
Nie cierpię poprawiać błędów innych, ale jak może być coś "wyczekane przez lata"?
Lipton pisze:Przepraszam w tym miejscu wszystkich nieobeznanych w tematyce gier,
Myślisz, że ktoś nieobeznany w tematyce gier dotarł do tego momentu, szczególnie jeśli poprzedni akapit cały jest o Diablo?
Lipton pisze:Można by ten temat ciągnąć dalej, podać kolejne, mniej błahe przykłady, jednak nie sądzę, by było to konieczne. Pisanie np. o polityce mogłoby się skończyć o wiele gorzej, dlatego w tym miejscu kończę.
Bla bla bla. Znów ględzisz. :)

Ja, wbrew pozorom, zawsze odnoszę się do innych z sympatią.

Żeby ten tekst był lepszy musisz:
1) Więcej poczytać na temat, o którym piszesz.
2) Dalej pisać, coby łatwiej Ci było operować językiem - ciężko się toto czyta.
3) Zdecydować się co chcesz napisać. Tekst popularnonaukowy, czy czysto subiektywne przemyślenia. Do pierwszego nie sięgnąłeś (więcej wiedzy!) i piszesz o flejmach hejtach itd. Jeśli zaś drugie - więcej luzu. Nie spinaj pośladów i zejdź z pseudonaukowego bełkotu. Pozbądź się wrażenia, że kogoś nauczasz - to chyba najlepsza rada (sam mam z tym ogromny problem).
4) Skupić się na temacie. Uciekło Ci to podczepienie zupełnie. Na początku piszesz co to takiego, a potem opisujesz tylko zaobserwowane przez siebie zjawiska. Pokaż (i przeanalizuj), jak ten pęd się przejawia w środowisku graczy - to by było ciekawe. Wskazanie masy negatywnych ocen wystawianych grze nie wystarczy.
5) Napisać jeszcze raz.

PS. Chciałbym samemu stosować się do własnych rad. A wychodzi co wychodzi. Krytykuje się łatwo.

Powodzenia. :)
www.huble.pl - planszówki w klimacie zen!

7
A dlaczego miałoby być najłatwiej? Tak jak wyżej, cytowanie ze słowników, wikipedii itd. to grzech. Nie rób tego.
Ogólnie zgadzam się z Twoją wypowiedzią, niemniej słowniki można a nawet należy cytować, o ile zostały napisane przez uznanych autorów. Mi na przykład zdarzyło się zaliczyć ochrzan za niekorzystanie ze słownika Lindego i innych materiałów językoznawczych. Są przydatne zwłaszcza przy przekrojowej analizie definicji pojęć, czy sposobów użycia danego słowa.

Podobna zasada obowiązuje w przypadku encyklopedii. Można ją cytować, jeśli stoi za nimi autorytet instytucji naukowych a dane hasło ma swojego autora.Należy o nim wspomnieć w przypisie. Wyjątek od zasady zachodzi oczywiście wtedy, gdy historycznie pisze się o encyklopediach.
\

8
No tak, ale ja pisałem o tym co robią licealiści czy gimnazjaliści. Jak nie mają od czego zacząć, to wybierają rzecz oczywistą: definicję słownikową.
"Jak czytamy w słowniku języka polskiego, umowa społeczna to... bla bla bla." :)
www.huble.pl - planszówki w klimacie zen!
ODPOWIEDZ

Wróć do „Dziennikarstwo i publicystyka”