Nie ma nic piękniejszego, niż zbudzenie mnie rano przez sąsiadów namiętnie trzaskającymi swymi drzwiami piętro wyżej. Ten piękny moment, kiedy przypominam sobie tyle dziwnych słów, szpanuję łaciną, japońskim. Ba, nawet polskim słownictwem tak barwnym jak kwiaty na łące w porze wiosennej... I widok tej wspaniałej białej ściany, kiedy budzik jeszcze nie wie, że dopiero za godzinę ma zamiar wydać swe okropne dźwięki z otchłani swej duszy. Sam teraz śpi słodko a ja waham się pomiędzy dwiema możliwościami. Popełnić samobójstwo, albo niczym Hannibal ze swym wojskiem ruszyć piętro wyżej ze swoją armią i położyć kres tym niecnym i nierządnym uczynkom nad ranem. Tak, z pięknego snu zostałem wyrwany. Ale zakończmy ten jakże interesujący temat. Przeciągam się i idę do kuchni coby otrzeźwić umysł napojem bogów. Nie, kawa jest jednak niesmaczna. Sięgam do szafki podstawiając sobie krzesło, klnąc na tych, co takie wysokie ściany budowali. Ziółka na wyciągnięcie ręki, te parę centymetrów dzieli mnie od błogosławieństwa natury. Tak, mam. Schodzę, ostrożnie stawiając stopy na ziemi. Chwytam niezbyt trzeźwą dłonią czajnik i trzęsąc nim nalewam ohydnej przegotowanej wody do mojego kubka, a następnie wsypuje do niego zioła. Okropny zapach, ale czego się nie robi dla organizmu.
O wiele lepiej. Teraz mogę inaczej myśleć. Jednak to też jest przekleństwem. Umysł mam jeden, a tyle przemyśleń w nim siedzi. Jeden mózg, pochłonięty informacjami, w większości zbędnymi, oraz zapełniony refleksjami z tego świata.
Pierwsze co mi się na myśl nasuwa. Wszechświat. Ten cudowny twór, który nie posiada początku, bo jakże to, że coś, co trwa od zawsze, może mieć swój początek, jednak jak coś może istnieć bez początku? W końcu, jak coś może mieć koniec, skoro początek jeszcze nie nastąpił, a jeśli nawet, to początki nie mają końca? Jakże to irytujące, że nikt, nawet ja sam, nie jestem w stanie czegoś takiego pojąć. Nerwy, komórki mózgowe mogą się dwoić i troić, mogą zyskiwać boską moc, ten cudowny odruch myślenia, aż wreszcie wydzielają jakąś dziwną moc, wywołującą migrenowe bóle głowy i poczucie beznadziejności tego świata. Chętnie uścisnąłbym dłoń temu jegomościowi, co ten „nieskończony twór” stworzył. Gratuluje niemożliwego. Jest jednak jeszcze jeden aspekt. Chodzą głosy wielkich uczonych, że wszechświat z czegoś powstał, nie z niczego. Jakże to tak? To w takim razie jak to coś powstało z tamtego czegoś? I ostatecznie, co stworzyło to, co zbudowało, to co Wszechświat uformowało? Kończmy to, umysł posłuszeństwa mi w tym momencie odmawia. Kolejny łyk ohydnej substancji z mego kubka otwiera mi oczy na inne rzeczy.
Czy Bóg nam umiera? Nie, nie bij mnie Stwórco! Wysłuchaj, co teraz ja Ci powiem. Ja się nasłuchałem Twych kazań w Kościele. Teraz Ty wysłuchasz co jam Ci do powiedzenia mam. Nawet Ty, o Nieśmiertelny umrzesz, kiedy stracisz wszystkich wyznawców. Wiara ludzi opuszcza. Twoi poplecznicy starają się dostosowywać do zaistniałych sytuacji na świecie. Weźmy przykład jeden. Nasz Papież, Benedykt Szesnastym zwany ma zamiar wprowadzić „nowe prawo” w ten Wasz „kodeks”. Mianowicie, nieochrzczone dzieci mają mimo wszystko podążać do Nieba, a nie tak, jak poprzednio do Otchłani. Skąd ta nagła decyzja? I jak to się stało? Czyżby Głowa Kościoła wyjęła swą najnowszą Nokię i przedzwoniła do Najwyższego i powiadomiła o swym nowym pomyśle? Niesłychane! Niemal jak obrady sejmu IV Rzeczpospolitej! Chciałoby się krzyknąć „Oh, it is a miracle!”. Wspaniała Twoja łaska Panie, jest! Tylko co z tymi, co zanim poprawka w ustawie została wydana? Czy oni będą tam niesprawiedliwie siedzieć w owej Otchłani? Zagłosujmy, więc przez podniesienie ręki. Kto się wstrzymał? Nikt? Bardzo dobrze. Jednak wróćmy do głównej, nurtującej mnie sprawy. Umierasz Panie! Wraz z każdym odchodzącym wyznawcom Twe siły słabną. Ludzie przestają rozumieć Twoje nauki, idą za duchem czasu nie przejmując się Tobą. Smutne, ale prawdziwe. Jednak, Ty też znaj mą łaskę. Obiecuję Twój żywot podtrzymywać póki żyję. Robię to z dobroci serca. Ziółka stygną, pozwolisz, że wezmę kolejny łyczek. Ugh, okropne, naprawdę.
Ale cóż to? Kolejna myśl przez mą głowę przeszła! Niesamowite co to świństwo ze mną robi. Mam wizję. Przedstawię ją wam...
Wyobraźcie sobie, że jesteście najszczęśliwszym ojcem i mężem na świecie. Macie wymarzoną żonę, najwspanialsze dzieci, piękny dom, działkę, na której drzewo zasadziliście, ten wspaniały symbol życia. Wyobraźcie sobie, że to trwa latami. Kupujecie wiernego psa. Zawieracie nowe znajomości. Piękne, prawda? Ale teraz zniszczmy ten wizerunek. Widzicie nieznajomego zakradającego się pod wasz dom. Paskudny ów nieznajomy uśmiech ma. I dzierży w rękach nóż, kuchenny jak sądzę. Wy wyszliście z domu, nie ma kto odpędzić bękarta. żona gotuje obiad, dzieci bawią się z psem koło drzewa. Jednak nasz obcy jest mordercą-pedofilem. Podstępnie zachodzi dzieci, związuje je, a psa posyła na tamten świat jednym noża pchnięciem. Zabiera zakneblowane dzieciaki na tyły domu, by tam załatwić z nimi swoje potrzeby, by potem pozbyć się ich jednym machnięciem ręki. Krew na ich dopiero co wyprasowanych ubrankach jest obrzydliwa. Morderca z pełnym zadowoleniem wdziera się do domu, poprzez uchylone okno i wolnym, spokojnym krokiem podchodzi do żony. Ta mówi zalotnym głosem: „Czego zapomniałeś kochanie?”. Nie wie, co za paskudna postać zagościła jej włości. Obcy unosi rękę, triumfalnie wbija waszej żonie nóż w plecy. Ta z przeraźliwym piskiem ląduje na ziemi, a cudownie pachnąca zupa wylewa się na piecyk. Pożar pochłania Wasz dom, iskry przeskakują z miejsca na miejsce. Jednak nieznajomego już nie ma. Uciekł w siną dal. Dom się pali, drzewo zajęło się płomieniami.
Wy jednak wracacie dopiero po siedmiu godzinach pracy i zastajecie ten okropny widok. Czarne, martwe drzewo, wspaniały dom w ruinie, piękna żona spopielona w zgliszczach twoich włości, a dzieci wciąż zakrwawione leżą na trawniku. Zgadnij, co czujecie. Czy czujecie wielką chęć wybaczania, a może macie myśli samobójcze? A może zemsta wypełniła wasze serca? Prawda, że druga i trzecia opcja brzmi obiecująco? Zabijacie mordercę, jednak prawo stanowe mówi, że za morderstwo kara śmierci przysługuje. Giniecie od płynu ze strzykawki. Zbawca nie wybacza wam waszych przewinień i skazuje was na wiekuiste męki. Prawda, że to niesprawiedliwe? Nie zmienicie tego, taki jest ten świat. Kolejny łyk pozwolicie, bo w gardle mi zaschło.
To był chyba łyk optymizmu. Przejdźmy teraz do marzeń.
Każdy ma swoje większe i mniejsze pragnienia. Jedni chcą mieć za żonę Paris Hilton (paskudna istota), inni wręcz marzą, by danego dnia ugryźć, chociaż kawałek chleba. Ci pierwsi są zadufanymi w sobie istotami, ci drudzy wiodą życie w nędzy, zastanawiając się, co przyniesie następny brzask. Co spotka ich w południe i jak przeżyją wieczór, nie mówiąc o nocy. Wałęsają się po blokowiskach, gdzie najczęściej są wyganiani przez okolicznych mieszkańców. Pewno można ich usprawiedliwić tym, że pijactwo się szerzy i tych naprawdę pokrzywdzonych często odróżnić od marginesu. Czasami biednym przychodzi żebrać pod kościołem, gdzie padają na nich gniewne spojrzenia gorliwych moherowych katolików. Wyzwisk tam nowych można poznać krocie. A to babcia wyzwie od najgorszych, a to dziadek laską po twarzy uderzy. Podłe społeczeństwo. I cóż począć z tymi pokrzywdzonymi? Czy odważysz się zabrać ich do domu na posiłek? Czy zaufasz dając im pieniądze na jedzenie? Ta niepewność, czy jałmużna nie pójdzie na alkohol jest przeogromna prawda? Każdy z nas codziennie psuje czyjeś marzenie. Nawet jeden z pozoru zwykły ruch może zniszczyć misternie układany domek z kart. Jeden powiew złej woli wszystko zniszczy.
Spoglądam teraz na swój pulpit. Przedstawia on starca leżącego na łożu śmierci. Biedak, nie wie co go po niej spotka. Trzęsie się z zimna i ze strachu, pot moczy jego ciało, a oczy rozglądają się cały czas jakby poszukując ratunku. Widzę jak stara się wydusić z siebie choćby parę słów. Nie może. Opada z sił. Każdy oddech jest wyczynem na miarę bohaterstwa. Walczy i nie poddaje się. Jednak jego umysł już nie jest zajęty myślą o śmierci. Nie boi się. Powoli traci świadomość istnienia, jednak najpierw przepada mu zdolność kontaktu ze światem. Mimowolne skurcze kończyn wyglądają przeraźliwie. Walczy. Oczy to raz spoglądają na czoło, raz na nos. Walczy. ślina zaczyna sączyć się z ust. Walczy. Bierze oddech. Nie walczy. Mimowolnie opróżnia swe płuca z całego życiodajnego powietrza. Ciało zastyga nieruchomo i zapada w sen. Wieczny sen bez snów. Bez marzeń, bez szansy na szczęśliwe zakończenie.
Sen. Piękna to rzecz jest. Spełnia właśnie nasze najskrytsze marzenia. Jednak jednocześnie wyciąga z nas wszystkie informacje o tym, czego się boimy, obawiamy. Spełnia to, co nieosiągalne w normalnym świecie. Przesypiamy około 1\3 naszego życia, co daje nam około 30 lat na tamtym wyimaginowanym świecie. Codziennie jest inny. Codziennie stawia nowe wyzwania. Codziennie zaskakuje czymś nowym, czymś nieznanym. A najpiękniejsze są te, która pozwalają poczuć uczucia, emocje, których nie jesteśmy w stanie odebrać w naszej rzeczywistości. Tak, pamiętam mój dzisiejszy sen. W pełnej lśniącej zbroi, z wspaniałym toporze w ręku i wielką tarczą w drugiej walczę przeciw hordom przeciwników. Sam, skazany na siebie, borykam się z zastępami trupów, mutantów i innych dziwnych stworzeń. Zwycięstwo jest zdecydowanie po mojej stronie. Jednak bogowie nie sprzyjają mi. Niebo staje się czarne. Wysypują się z niego dziwne smugi. Dążą w moją stronę. Przebijają mi kończyny, a jedna – największa godzi mnie w serce. Wrogowie momentalnie znikają, a ja nad przepaścią leżę i czuję, jak pustka mnie ogarnia, jak wypełnia każdy zakamarek mojego ciała i duszy. W końcu nie mogąc znaleźć sobie więcej miejsca rozpycha się tak boleśnie, tak dotkliwie mnie kalecząc. Lecz co to? Nagle wyrasta jakieś dziwne drzewo, nieznanego mi gatunku. Jest piękne. Lecz zza niego wyłania się nagle jakaś istota. Odziana jest w piękną, długą, czarną suknię. Nie widzę jej twarzy. Zmierza powoli w moją stronę. Z każdym jej krokiem czułem się coraz lepiej, mogłem poczuć, jak pustka opuszcza najpierw me ciało, aż w końcu, gdy ujrzałem jej twarz, najpiękniejszą twarz na świecie, pustka zaczęła również opuszczać moje serce i moją duszę. Jest o krok ode mnie. Klęka obok mnie, a ja wyzwolony spod złych mocy spoglądam jej w oczy. Te piękne roześmiane oczy. Nagle niewiasta wysuwa do mnie rękę i... łUP, łUP, łUP.
Jasna cholera... Podlec... Ale teraz już wiem. To wszystko nie działo się przypadkiem. Patrzę w lustro i widzę pana. Pana swojego losu, pana samego siebie. Myślę, zemsta jest taką ludzką rzeczą. Nie jest tylko domeną bogów. Ale cóż mogę zrobić wrednemu sąsiadowi? Nie mam zbroi... Chwileczkę. Zbroja to moje ciało. Ale nie mam tarczy... Nie, mam. To wola moja. Broń posiadam, widzę ten wspaniały topór wiszący na mej ścianie. Teraz uzbrojony jestem gotów do zemsty. Lecz zastanawiam się, czy swym czynem właśnie nie burzę czyjegoś marzenia. Czy to co teraz zrobię, wpłynie na decyzję Boga co do mojej dalszej przyszłości na tym i innym świecie? Czy również będę patrzeć jak odchodzi kolejna osoba? Będę patrzeć na jej agonię? Będę się zastanawiać, czy jego żona wróci z domu i zastanie pobojowisko> Będę rozmyślać co będą o mnie mówić media? Nie wiem. W końcu jestem tylko człowiekiem...
Wróć do „Dziennikarstwo i publicystyka”
- Pierwsze Kroki
- - Tu się przedstawiamy ...
- - Regulamin Główny i Regulaminy Działów
- Najlepsze na Weryfikatorium
- - Najlepsze z prozy
- - Najlepsza Miniatura Miesiąca
- - Najlepsze z poezji
- - - Poezja rymowana
- - - Poezja biała
- - - Myśli krótkie
- Pisarze i ich zwyczaje
- - Weryrecenzje
- - Strefa Pisarzy
- - Strefa Debiutantów
- - Archiwum Strefy
- - - Archiwum Debiutów
- - - Archiwum Pisarzy
- Wydawnictwa i ich zwyczaje
- - Wydawnictwa
- - Jak wydać książkę w Polsce?
- - ...za granicą?
- Proza
- - Spis treści
- - Informacje
- - Opowiadania i fragmenty powieści
- - Miniatura literacka
- - Rozmowy o tekstach z 'Tuwrzucia'
- Poezja
- - Poezja biała
- - Poezja rymowana
- - Mini poeticum
- - Proza poetycka
- - Hyde park poetycki
- Nasza (inna) twórczość
- - Dziennikarstwo i publicystyka
- - Scenariusze filmowe i teatralne
- - Nasze Zabawy Literackie
- - - Piszemy wspólne opowiadania
- - - Eksperymenty literackie
- Warsztat literacki
- - Wprawki, czyli ćwiczenia warsztatowe
- - Jak pisać?
- - Kreatorium
- - Warsztaty WeryfikatoriuM
- - - Gest narracyjny
- - - - Informacje
- - - - Eliminacje
- - - - Wariacje
- - - - - Grupa A
- - - - - Grupa B
- - - - Egzamin
- - - Dialogatornia
- - - - Kwalifikacje
- - - - Kwalifikacje
- - - - Ćwiczenia - część I
- - - - Ćwiczenia - część II
- - Forumowi Specjaliści i Pasjonaci
- - Maraton pisarski
- Konkursy
- - Konkursy nasze
- - - Wielka Bitwa Karczemna Romeckiego (dla Fioletowych)
- - - - Teksty konkursowe
- - - - Dyskusje i zgadywanki
- - - - Oceny i wyniki
- - - Walki Mocy
- - - - Walki mocy 2018
- - - - Walki mocy 2014
- - - - Walki mocy 2013
- - - Puchar Administratora
- - - - Turniej o Puchar Administratora 2018
- - - - - Faza Grupowa
- - - - - - Zakończone
- - - - - Faza Pucharowa
- - - - - - Rozegrane
- - - - - Plebiscyty
- - - - Turniej o Puchar Administratora 2012
- - - - - Faza I
- - - - - Faza II
- - - - - Faza Finałowa
- - - Konkursy Drabblowe
- - - Konkurs "Otuleni Natchnieniem"
- - - - Podium
- - - Konkurs "Miniatoricum"
- - - - Prace konkursowe - Miniatoricum 2009
- - - - Podium
- - - - Prace konkursowe - Miniatoricum 2010/I
- - - Konkursy różne
- - - - Letni Konkurs Porzeczkowy
- - - - Malowane słowem, czyli mistrzowie obrazowania
- - - - Sylwestrowy Turniej Poetycki
- - - - Świeża krew 2019
- - - Skarbonka
- - Bitwy literackie
- - - Regulamin bitewny
- - - Nowa bitwa!
- - - Bitwy z przeszłości
- - - - Rankingi
- - - - Propozycje bitew modyfikowanych
- - Konkursy literacko-poetyckie
- O literaturze
- - Dyskusje o literaturze
- - MML
- - Czytelnia
- Nasze publikacje
- - Drabble na Niedzielę
- - WeryForma(t)
- - Sukcesy Weryforumowiczów
- - Sprawy organizacyjne
- - Centrum Wzajemnej Pomocy
- - - Ku refleksji
- - - Ciekawostki, humoreski i różne różności
- - - QFANT - magazyn fantastyczno-kryminalny