Esej "Kara śmierci - powrót do czasów ka

1
Esej troszkę przykurzony (z października), ale doszedłem do wniosku, że nie zaszkodzi wrzucić.



-----

Kara śmierci, zwana także najwyższą karą bądź karą główną, funkcjonowała w społecznościach ludzkich od zawsze. Razem z banicją oraz okaleczeniem stanowiła wielkie trio najpopularniejszych wyroków w czasach antycznych, wystarczy wspomnieć Kodeks Hammurabiego czy prawa Drakona – klasyczne przykłady zastosowania zasady talionu (oko za oko, śmierć za śmierć). Z powodu braku więzień była wtedy najbardziej oczywistym sposobem trwałego odłączenia elementu przestępczego od społeczeństwa.

Sposoby zadawania kary śmierci stawały się coraz bardziej wyrafinowane; niektóre z nich, jak na przykład ścięcie mieczem uznawano za bardziej honorowe, zaś inne, jak ukrzyżowanie czy ukamienowanie były hańbiące. Różnym przewinom przyporządkowano specyficzne formy egzekucji, dzięki czemu świadkowie wykonywania wyroku mieli świadomość rodzaju wykroczenia, które oprawiany popełnił. Dostosowano także odpowiednie rodzaje kar do klas społecznych, i tak już w starożytnym Rzymie na ścięcie głowy mieczem zasługiwał jedynie obywatel Imperium.

Lista przewin, za które przewidziana była kara główna nie należała do najkrótszych, aczkolwiek z biegiem lat liczba pozycji kurczyła się. Stary Testament przewiduje egzekucję za czyny pokroju pobicia czy nawet obrazy rodziców (Wj 21,15.17), czary, sodomię czy cudzołóstwo (odpowiednio Lb 22, 18-19 oraz Kpł 20,10) oraz wiele innych. Jak już wcześniej wspomniałem, różnym przewinom przyporządkowano rodzaje egzekucji: za porwanie czy cudzołóstwo duszono, za bałwochwalstwo i morderstwo dekapitowano, a za sodomię groziła śmierć pod gradem kamieni. Morderców czekał niepewny los, gdyż sposób egzekucji zależał od rodziny ofiary – najczęściej wybierano ścięcie głowy. Metodą pozbawienia życia zasługującą na wspomnienie była kara przeznaczona dla ojcobójców, a stosowano ją w Imperium Romanum. Chodzi tutaj mianowicie o zaszycie zabójcy rodziciela w worku razem z wężem, psem i kogutem, a następnie wrzuceniu owego worka do rzeki. Zwierzęta miały znaczenie symboliczne, a śmierć następowała dopiero wskutek utopienia.

W średniowieczu granica powagi przestępstwa, po przekroczeniu której skazywano na śmierć, uległa rozluźnieniu w porównaniu do starożytności; można było zastąpić karę główną grzywną, co w Palestynie byłoby nie do pomyślenia. ów wykup nosił nazwę główszczyzny i był rozpowszechniony w całej Europie średniowiecznej – miał on bowiem zapobiec wybuchaniu wróżd (prywatnych wojen) między rodzinami uwikłanymi w zabójstwo. Wysokość grzywny była zależna od wieku, stanu oraz płci ofiary – i tutaj niespodzianka, zabójstwo kobiety ‘kosztowało’ więcej niż zabicie mężczyzny, a tak odrażający proceder jak pozbawienie życia damy w stanie błogosławionym mógł zrujnować niejedną kieszeń – była to wartość trzykrotna główszczyzny za mężczyznę tego samego stanu. Przyczyną takiego stanu rzeczy była potrzeba zagwarantowania większej ochrony prawnej tej, która nie może się bronić orężem. Ceny wahały się od 100 do 600 sztuk srebra, a wyższa granica odnosiła się do członków drużyny książęcej. Jak widać przeciętny rzezimieszek z braku funduszy musiał porzucić wszelką nadzieję wykupienia się główszczyzną i wędrował na szafot. Tam czekały na niego nie lada atrakcje – o to, by nie zginął zbyt łatwo dbali kaci.

Zawód ten wykształcił się we wszystkich społeczeństwach znajdujących się na wyższym stopniu rozwoju, w Polsce oprawcy pojawili się około wieku XII. Stanowi on wyjątek od reguły zawartej w powiedzeniu „żadna praca nie hańbi”; kaci stali się wyrzutkami społecznymi tak samo jak ofiary, które oprawiali. Na ich temat pojawiało się wiele przesądów, na przykład jeżeli mistrz małodobry nadepnął na czyjś cień, owa osoba miała wkrótce zginąć.

Tymczasem Inkwizycja z ramienia Kościoła Katolickiego walczyła z herezjami oraz czarownicami, co przywołuje na myśl widok stosów - nie należy jednak rozpaczać, łowcy wrogów wiary byli miłosierni i często ofiara była duszona przed podpaleniem stosu, a nawet jeśli nie, to nie płonęła żywcem – dławiła się dymem na długo przed momentem, w którym płomienie docierały do ciała.

Przełom nastąpił wraz z wielkimi odkryciami geograficznymi – zaistniała możliwość zsyłania skazańców na odległe lądy oraz do kolonii; w tym prym wiodła Australia. Wcześniej nie było to możliwe – budowa więzień była nieopłacalna, a idea, by przestępcy żyli z pieniędzy obywateli zakrawała na absurd. Wraz z postępem gospodarczym i rozwojem moralności ograniczono egzekucje tylko do przypadków najcięższych przestępstw, a sprawców lżejszych wykroczeń lokowano w zakładach karnych.

Obecnie kara śmierci stosowana jest głównie przez niedemokratyczne reżimy oraz USA, Japonię, Koreę Południową, Singapur, Tajwan, Malezję i Indie – łącznie 68 państw. Stałe kurczenie się liczby krajów akceptujących karę główną spowodowane jest kampanią Amnesty International rozpoczętą w roku 1977. Także Unia Europejska sprzeciwia się stosowaniu kary śmierci w każdej sytuacji, dotyczy to również stanu wojny. Pomimo to - jedno z państw członkowskich - łotwa zachowała karę śmierci za morderstwa dokonane podczas konfliktu zbrojnego. Dalsze cztery kraje członkowskie zachowały teoretyczną możliwość wprowadzenia kary śmierci na wypadek wojny: Francja, Włochy, Polska i Hiszpania.

W Polsce wyrok śmierci wykonano po raz ostatni w roku 1988 – nastąpił on poprzez powieszenie. Dziesięć lat później kara została zniesiona, a jej miejsce zajęło dożywotnie pozbawienie wolności.

Zwolennicy kary śmierci często przedstawiają następujące argumenty: otóż egzekucje miałyby odstraszać potencjalnych przestępców. Ten cios przeciwnicy głównej kary z łatwością parują – przyszli mordercy czy gwałciciele nie zakładają pojmania i kary za popełniony czyn, wręcz przeciwnie – są przekonani, że przechytrzą organa ścigania. Jeżeli więc nie mają przed oczami wizji siebie na szafocie, nie może być tu mowy o ‘odstraszaniu’. Także w przypadku tzw. przestępstw z przekonania, myśl o ewentualnej karze śmierci nie działa na potencjalnych przestępców odstraszająco, bo wyżej niż życie cenią swoje przekonania, a ewentualne pozbawienie życia postrzegają w kategoriach męczeństwa.

Kolejnym argumentem na „tak”, tym razem niepodważalnym jest niemożność popełniania dalszych przestępstw. Cóż, podążając tym samym tropem można dojść do wniosku, że niczego budującego też nie przyniesie. Przeciwnicy kary próbują tutaj nawiązywać do wykorzystania skazańców do prac społecznych, ale w Polsce jeszcze do tego daleko.

Dalej zwolennicy stwierdzają, że kara główna jest dopuszczana przez Katechizm Kościoła Katolickiego, Biblię i Koran. Ten argument, choć trafny i zgodny z prawdą, nie wnosi do sprawy nic nowego, gdyż nie można wpychać sprawy ogólnoludzkiej w ramki religii. Główną kontrą przeciwników ww. kary jest fakt, że nowoczesna interpretacja niektórych religii (zwłaszcza chrześcijaństwa) zakazuje odbierania życia; potępiają ją także niektóre systemy filozoficzne i część konwencji międzynarodowych; jej przeciwnikiem był także Jan Paweł II.

Kolejny argument mówi, że nieetyczna i sprzeczna z poczuciem sprawiedliwości jest sytuacja, w której w sposób pośredni społeczeństwo, a zwłaszcza krewni ofiary zmuszeni są do utrzymania mordercy bliskiej osoby. Owo społeczeństwo utrzymuje już od dawna przestępców znajdujących się w zakładach karnych; poza tym można ową kwotę potraktować jako cenę za utrzymanie jednostek aspołecznych z dala od reszty społeczeństwa.

Następny cios w pojedynku na argumenty to zasada talionu, która według wielu ludzi jest sprawiedliwą formą zadośćuczynienia za pozbawienie życia. Dobrze więc, można by zastosować egzekucje na mordercach, ale co z, powiedzmy, gwałcicielami?

Ale propagatorzy kary głównej nie ustają w atakach, wymierzając sztych w tej szermierce na słowa. Brzmi on: „śmierć powoduje równoprawność ofiary i mordercy”. Tymczasem atakujący zdają się nie zauważać, że wobec śmierci wszyscy ludzie są równi, nawet oni.

Poza tym kara śmierci może stać się narzędziem mordu poprzez wprowadzenie sądu w błąd – jest to tzw. „mord sądowy”.

Ostatnią linią obrony zwolenników jest przekonanie o humanitarności współczesnych metod uśmiercania. Metody te, zgodnie z konfucjańskim założeniem ciągłych przemian, nieustannie ewoluują, i to, co w osiemnastowiecznej Francji uważano za szybką, bezbolesną śmierć, potępiano już wiek później. Na miejsce gilotyny wparadowało rozstrzelanie przez pluton egzekucyjny bądź pojedynczy strzał w tył głowy, później zagazowanie, krzesło elektryczne i w końcu seria zastrzyków z trucizną. Dziś już nawet ta ostatnia wzbudza kontrowersje związane z brakiem profesjonalizmu u wykonujących egzekucję – dawki muszą być odmierzone bardzo precyzyjnie, ale lekarze ani pielęgniarki nie mogą przeprowadzić egzekucji (związane jest to z przysięgą zawodową).

Najbardziej wstrząsające dla zachodniej opinii publicznej jest z pewnością to, jak giną skazańcy w krajach odległych kulturowo i etycznie od Zachodu: w Chinach, gdzie ciało straceńca ćwiartuje się w poszukiwaniu organów nadających się na przeszczep, w Sudanie, gdzie skazuje się na ukrzyżowanie, w końcu w Iranie i Nigerii, gdzie nierzadko stosuje się kamienowanie regulowane w dodatku szczegółowymi przepisami określającymi wielkość kamieni, by skazaniec nie zginął, zanim zacznie cierpieć.

Kara śmierci ugina jednak swój grzbiet pod ciężarem postępu cywilizacyjnego. W Stanach Zjednoczonych szósty rok z rzędu spada liczba skazań i jest dziś o połowę mniejsza niż w końcu lat 90. Po burzliwej dyskusji Sąd Najwyższy zdelegalizował najpierw karę śmierci dla osób opóźnionych w rozwoju, później dla nieletnich w chwili popełnienia zbrodni.

Choć dla realistów jest jasne, że do światowego moratorium na karę śmierci szybko nie dojdzie, to prawdziwym wyzwaniem nie są USA, gdzie debata już trwa, czy Chiny, które przywiązują wagę do udanych interesów, ale kraje, gdzie stosuje się prawo koraniczne lub systemy prawne inspirowane szariatem. Bo zupełnie czym innym jest spór z najbardziej nawet zacietrzewionym i uzbrojonym w argumenty zwolennikiem kary śmierci, a czym innym dyskusja ze słowem bożym.
(\__/)
(O.o )
(> < ) This is Bunny. Copy Bunny into your signature help him take over the world.

2
Fajna jazda przez historię kary śmierci, ale zakończenie IMO lipne, z ideologicznym podszeptem. Ogólnie bardziej temat na felieton niż esej. Ja esej rozumiem jako swobodny przepływ myśli a nie wypracowanie z pointą ;-)

3
Jakikolwiek gatunek literacki leżałby na rozkładzie, pointa musi być. I czy mógłbyś jakoś uargumentować swoją niechęć wobec zakończenia?
(\__/)
(O.o )
(> < ) This is Bunny. Copy Bunny into your signature help him take over the world.

4
Bo jest trochę za bardzo ideolo-politico, a cały esej ma charakter jakby historyczny. Historia, historia, a potem zgeneralizowanie sytuacji na świecie i widzi mi się na temat koranu i islamistow. Takie to średnie.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Dziennikarstwo i publicystyka”