Polska Strada

1
Odnoszę wrażenie, iż publicyści poruszający temat tragicznego stanu polskich dróg, koncentrują się wyłącznie na wytykaniu błędów i wieszaniu psów na polskich władzach. Tymczasem należy omówić fakty, zapewne zabawne dla naszych sąsiadów z zachodu. Przejdźmy do sedna sprawy: jakie w Polsce mamy autostrady? Nie mam ochoty wymieniać ich nazwy, dwuczłonowych oznaczeń, nazwę je po prostu "autostradopodobnymi". Dlaczego aż tak surowo?
Po pierwsze: przejazd samochodu osobowego kosztuje 6,50 zł, a tirowiec wydaje ok. 24 złotych. Pojazdy uszkadzają nawierzchnię, o tym chyba każdy wie, ale w innym krajach Europy za przejazd drogami "autostradopodobnymi", przepraszam- tam mają prawdziwe autostrady, nie płaci się tak wiele. Za 6,50 zł kupujemy sobie możliwość przejazdu czteropasmową jezdnią oraz kurs refleksu, bowiem niejednokrotnie przez diabelsko długi czas polskie drogi autostradopodobne przypominają wielki plac budowy: mnóstwo czerwonych pachołków, staroświeckie maszyny budowlane i obijający się robotnicy. Skoro jest tak niedobrze, to dlaczego władza każe nam płacić za okazję jazdy po tak "komfortowej" drodze? Po co w ogóle płacimy za przejazd, skoro podobnie czujemy się, prowadząc samochód w rodzimym mieście? Obowiązek to obowiązek, ale płacenia za przejazd "autostradą" to wyrzucanie pieniędzy w błoto. W naszym kraju powinniśmy mówić "autostraty", a nie autostrady.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Dziennikarstwo i publicystyka”