Z cyklu ,,świąteczne przemyślenia"

1
Tekst stary, publikowany, jednak do tej pory nie poddany ocenie. Prawie o nim zapomniałem, jednak kilka dni temu odkopała go moja koleżanka i...Kobiety...Zrobiła ze mnie fanatyka religijnego (to raz) i wyśmiała mój styl pisania (to dwa). Jednak ciekawi mnie opinia szerszej publiki, bardziej doświadczonej pod względem oceny prac pisanych.






Religia przez wieki towarzyszyła człowiekowi. Plamiła jego honor w czasach Wielkiej Inkwizycji, ratowała przed samotnością i cierpieniem w czasach komunizmu, dodawała wiary prześladowanym na przestrzeni wieków.
Rozwój cywilizacji, pozornie ułatwiający nam egzystencję, poza ubocznymi efektami destrukcyjnego wpływu na otoczenie pociąga za sobą również te mniej odczuwalne, niedostrzegalne na pierwszy rzut oka- niszczy lub deformuje w znaczny sposób nasze przywiązanie do tradycji, rodziny, religii.
To właśnie te trzy czynniki przez wieki niczym artysta glinianą donicę mozolnie kształtowały społeczeństwa, obalały władze i dogmaty im towarzyszące. Jakich zatem argumentów użyć, aby wytłumaczyć to zjawisko rozwojowego cofania się we własnej świadomości?


Abyssus abyssum invocat


Przykładów można by przytaczać bez liku, jednak najłatwiej będzie oprzeć się na święcie, które właśnie ,,przeżywamy”. Wielkanoc to w tradycji chrześcijańskiej najważniejsza uroczystość- wspomnienie męczeńskiej śmierci i zmartwychwstania Jezusa z Nazaretu. Jednak w ciągu ostatnich kilkunastu lat ludzie jakoby kompletnie zatracili pierwotne znaczenie tego wydarzenia. Górę nad przeżyciem emocjonalnym, stricte duchowym wzięła nasza ciągła walka z czasem- człowiek, jako jego więzień, zatracony w wirze życia codziennego postrzega owe ,,święto" jako moment wytchnienia, przystanku w ciągłym biegu z punktu A, jakim stają się nasze narodziny, do punktu B- śmierci. Innymi słowy to wielkie wydarzenie traktujemy zwyczajnie jako długi weekend wolny od pracy. A gdzie celebracja, modlitwa i pokuta? Jeśli nie potrafimy ,,zmusić się" do tego już teraz, czy istnieje cień szansy, abyśmy inaczej przeżyli święta następne?

Ateista silnej wiary

Obchodzimy wszystkie święta kościelne, bo tak nas wychowano. Jednak wychowanie wyniesione z domu jedynie nastawia nas na tor wyznaniowy- to,czy ową drogą podążymy zależne jest jedynie od naszego sumienia. Nie bez znaczenia jednak pozostaje zaangażowanie naszych rodziców w
kwestii wiary. Z każdym pokoleniem siła wyznaniowa maleje. Czy zatem za kilkadziesiąt lat świat stanie w obliczu totalnego braku religii? Nie można tego wykluczyć.
Człowiek współczesny nie potrzebuje Boga w swoim życiu, nie utożsamia się z nim. Pochłonięty samo udoskonalaniem (nota bene według własnej definicji) na tor boczny odstawia wartości, które jeszcze parę pokoleń wstecz stanowiły podstawę ówczesnej cywilizacji.
Przy tym niezaprzeczalnym braku wiary potrafimy jednak obchodzić święta ustanowione przez Kościół, naginając je do własnych potrzeb, przemieniając ich bogactwo duchowe w kapitalistyczną fabrykę pieniądza.

Quo vadis?

Religia bez człowieka nie ma prawa bytu. Jak jest z człowiekiem bez religii? Czy takiego świata chcemy dla naszych potomków? Świata opętanego sidłami czasu, w którym nie ma miejsca na Boga, a co za tym idzie nie ma czasu na modlitwę (medytację)- tak potrzebną już teraz, aby kompletnie nie utknąć w matni własnego umysłu?
Si Deus pro nobis, quis contra nos?

2
Mój drogi. Zmiany są motorem rozwoju. Bóg nie jest już potrzebny jako stwórca, mamy bowiem naukę. Bóg nie jest też potrzebny jako zbawiciel, mamy pokój, UFO, nadzieję. Człowiek potrzebuje jedynie zasad moralnych, które kościół wciąż próbuje spersonifikować ("ubóstwić").

Prawda jest taka, że rola boga ogranicza się jedynie do tej trzeciej - strażnika sumień, a tego człowiek wkrótce przestanie potrzebować.

Wystarczy zastąpić boga filozofią, samodoskonaleniem się.

I nie - nie chcę krzyży w instytucjach publicznych, nie - nie chcę ingerencji kościoła w sprawy państwowe, i tak - chcę wychowywać dzieci na bezbożników.

3
personifikować - nadać pojęciom, zwierzętom, zjawiskom itp. postać ludzką (zwłaszcza w literaturze); uosobić

Radzę zajrzeć do słownika.


Dlaczego ciągle wałkujecie te stare, wysłużone tematy religijne? Wysilcie się w końcu na oryginalność.

Poza tym wiara w szeroko rozumianego Boga zawsze będzie towarzyszyła ludziom, bo on nie jest tylko osobą stwórcy, ale także tym, co wymienił Piaskowy. Nie mówię tutaj o pompatycznym chodzeniu do kościoła, tylko o
nowoczesnej filozofii religii opierającej się na scholastyce.

4
personifikować - nadać pojęciom, zwierzętom, zjawiskom itp. postać ludzką (zwłaszcza w literaturze); uosobić
Właśnie w takim znaczeniu użyłem tego słowa ;)
ODPOWIEDZ

Wróć do „Dziennikarstwo i publicystyka”