Dialog o monologu
Lubię teatr. Lubię w teatrze przyzwolenie na widowisko, na podział na aktorów i widzów, odczuwaną obecność autora, reżysera. Nawet bileter pełni swoją symboliczną funkcję: z maleńką latareczką w dłoni przydziela każdemu miejsce w przedstawieniu. Tylko czasami zazdroszczę aktorom inspicjenta.
Ponieważ lubię teatr, zostałam nauczycielem. Do szkoły aktorskiej była straszna konkurencja i trzeba było mieć talent. Na wydział nauczycielski donosiłam tylko obowiązkowe zaświadczenie o przydatności do zawodu.
Certyfikat ten wypisywał lekarz. Miał za sobą ciężkie sześcioletnie studia, conocne wkuwanie, potem staż, praktyki…itd. I dzięki swemu uporowi, wiedzy jak Himalaje o ludzkim ciele (i umyśle) oraz doświadczeniu zawodowemu mógł wypisać mi zaświadczenie, że nadaję się do zawodu nauczyciela. Na takim świstku. Ostatni punkt formularzyka brzmiał: nie ma odrażającego wyglądu - tak/nie. Lekarz tam przybijał pieczątkę: doktor nauk medycznych. (Mój brat potrzebował na studia pozwolenie na pracę na wysokościach, a szedł na architekturę zieleni. Dla równowagi mógłby mu wystawiać to zaświadczenie ksiądz - z Wysokościami ma do czynienia.)
Potem tylko na egzaminie trzeba było wykazać się znajomością literatury (oficjalnego obiegu), historii (słusznej ideologicznie) i języka obcego (większość wtedy wybierała język zaprzyjaźniony).
Teraz na szczęście znieśli egzaminy na studia, a o przydatności do zawodu decyduje wiedza i doświadczenie maturzysty. Studia ze specjalnością nauczycielską to przeważnie n-ty wybór. Pewnie przez to doświadczenie!
No to zostałam nauczycielką polskiego. Bo lubiłam teatr. Do dziś świetnie gram nauczycielkę języka polskiego, zwłaszcza na maturach ustnych, kiedy gość idący na informatykę lub marketing i zarządzanie (wciąż to doświadczenie!) wygłasza mi monolog o „Motywie dojrzewania w wielkich monologach”. Monolog o monologach. Poezja.
Pierwsze parę minut zachwyca mnie ten „monolog o monologu”. Mam zachwyconą gębę i patrzę w oczy dojrzewającemu w monologu przyszłemu informatykowi. Koleżanka pod stołem grzebie paznokciem pod paznokciem (wygrzebuje kredę, bo przedtem miała lekcje) i mnie to rozprasza brutalnie w odbiorze. Skupiam się i słucham dwieście siedemdziesiąty siódmy raz o Konradzie w celi albo sto siedemdziesiąty siódmy raz o Kordianie na Mont Blanc. Konstatuję, że o Kordianie mówią uczniowie rzadziej i obiecuję sobie sprawdzić w domu, czy przy „wielki+monolog+dojrzewanie” Google rzeczywiście bardziej lubią Mickiewicza. Notuję to w pamięci i uśmiecham się do maturzysty. W wyobraźni daję Konradowi i Kordianowi pistolety, pojedynkują się. Konrad trafia Kordiana w kolano, dmucha w lufę i chichocze. Kordian rewanżuje się w rozchichotaną gębę samotnego więzionego i ten nie zdążył doliczyć do 17, a co dopiero do 44 . Nadlatują Duchy z Prawej z drabiną. Nie wiem czemu z drabiną, więc uśmiecham się do „dojrzewającego”. Mówi już zresztą o Arturze z Mrożka. Zapisuję w pamięci, żeby sprawdzić w google’ach, czy tam jest monolog Artura. Nie pamiętam dokładnie, bo nigdy w trzyklasowym liceum nie zdążam ze współczesną w kurcgalopku przez literaturą . Mówię przyszłym zarządzającym marketingowcom pod koniec ostatniej w życiu lekcji polskiego, że Mrożek był fajny i śmieszny. W dzienniku zapisuję temat: „"Tango" Sławomira Mrożka. Wskazywanie elementów groteski i parodii”. Znalazłam taki scenariusz lekcji w internecie, na wypadek, gdyby miała zdarzyć się hospitacja. Dyrektor wprawdzie uczył geografii, ale jest starszy nawet ode mnie i może lubić Mrożka. Obiecuję sobie dla siwych włosów dyrektora, że przeczytam znowu tego cholernego Mrożka.
Koleżanka z komisji wygrzebała już kredę i słucha. Może pamięta, co gadał Artur?
Czternasta minuta, spinam mięśnie do dialogu do monologach. Wniosków nie usłyszałam przez kontemplację wyrażenia „dialog o monologach”.
Jako gość w komisji pierwsza zadaję uśmiechnięte pytanie:
- Który z bohaterów jest ci bliższy? Z którym się utożsamiłbyś?
Mam ochotę zapytać o godzinę. W szkole syna wywiadówka o siedemnastej, a jeszcze musze kupić coś szybkiego do żarcia, bo mąż ma dzisiaj po południu zajęcia na prywatnej uczelni. Jest metodykiem nauczania. Pomagałam mu zrobić konspekt wykładu o funkcji motywacyjnej oceny szkolnej. Popatrzył na mnie smutno i powiedział, że kiedyś uniwersytety kształciły prawdziwych pedagogów. Popatrzyłam na niego smutno.
A jadąc na wywiadówkę, utknęłam w korku i z nudów napisałam wierszyk:
Odpowiedź w kwestii dylematów edukacji polskiej, a jako że w stylu lekkim i żartobliwym, więc z ryzykownym exemplum
Najpierw chcę zamiast wstępu
w dość brutalnym exemplum
wskazać- co według mnie - jest tu źródłem
Że gdy trzeba reformy,
co odbiegło do normy,
dobrym wzorem być może nam burdel
Kiedy z formą jest kiepsko
Zamiast martwić się kiecką
czy pokojach mebelki przestawiać
Lepiej skupić działania
na uroczych tych paniach,
Co z profesją nas mają zabawiać.
Mówiąc z sznytem już innym,
Przyzwoitym, niewinnym -
Sedno leży w kształcenia procesie
Kapitału ludzkiego.
Wszak zależy od niego
Czy nam przyszłość radochę przyniesie.
[ Dodano: Wto 06 Wrz, 2011 ]
Upraszam się o poprawienie ortografa, ponieważ wiem, jak się pisze co najmniej, tylko napisałam inaczej niechcący
Dialog o monologu (publicystyka osobista)
1
Ostatnio zmieniony wt 06 wrz 2011, 16:56 przez Natasza, łącznie zmieniany 1 raz.
Granice mego języka bedeuten die Grenzen meiner Welt.(Wittgenstein w połowie rozumiany)