16

Latest post of the previous page:

Kto samochód wymyśla, od samochodu ginie
W Polsce bardzo wielu kierowców jeździ rozsądnie, bardzo wielu jednak niesprawnymi rzęchami, w które nie opłaca się inwestować (nawet myć!). I fakt - nie opłaca się - jeżeli potrzeba wielu jazd po polskich drogach, opłaca się zajeżdżać byle co, bo naprawy nie pokryją zysków (latanie samolotem jest per saldo tańsze niż naprawa zawieszenia). Ego kierowcy rzęcha nazywanego mercem lub beemką bywa większe niż strefa zgniotu klepanego samochodu. Potrzeba gościa, by trasę przejechać o 16 minut wcześniej niż szwagier - nieodparta. I Polacy się spóźniają, bo mają jakoś inaczej zakodowane planowanie (idea przodownictwa?). Więc pędzą, pomimo że połowa koni im zdechła z niedoinwestowania i nie mają przyspieszenia, które obiecuje producent, a które jest przedmiotem dumy w opowieściach. Połowa dróg ledwie pamięta, że kiedyś miała asfalt gładki i śliczny, połowa dobrze pamięta mknące rączo dwukonne zaprzęgi.
Aha - uważam, że "kompleks szwagra" to jeden z ważniejszych powodów drogowych idiotyzmów polskich kierowców.
Pierwszy krok edukacji komunikacyjnej:
Polaku. Umyj samochód!
Granice mego języka bedeuten die Grenzen meiner Welt.(Wittgenstein w połowie rozumiany)

17
Natasza pisze:(latanie samolotem jest per saldo tańsze niż naprawa zawieszenia)
A możesz to jakoś szerzej rozwinąć ?
Natasza pisze:Pierwszy krok edukacji komunikacyjnej:
Polaku. Umyj samochód!
Szczególnie w zimę taką jaką teraz mieliśmy.
Wszechnica Szermiercza Zaprasza!!!

Pióro mocniejsze jest od miecza. Szczególnie pióro szabli.
:ulan:

18
Grimzon pisze:A możesz to jakoś szerzej rozwinąć ?
Fakturami za naprawę? ;)
Lot w tę i nazad Wrocław-Warszawa to koszt rzędu 600 - 800 PLN.
Granice mego języka bedeuten die Grenzen meiner Welt.(Wittgenstein w połowie rozumiany)

19
Obieżyświat pisze:To też nie do końca prawda. Jeśli jedziesz ponad 130 km/h na niemieckiej autostradzie i będziesz uczestnikiem wypadku, możesz zostać oskarżony o jego spowodowanie :)
Patrz, a mimo to ryzykują. I to całym przekrojem społecznym, żeby nie było. Nieusuwalna usterka natury ludzkiej? Wentyl bezpieczeństwa w restrykcyjnej, nakazowo-zakazowej konstrukcji życia społecznego?
Ciekawe, że Niemcy nie walczą ze zjawiskiem tak, jakby mogli. Zaryzykowałbym tezę, że sobie przeliczyli, iż bardziej się opłaca to, niż restytucja NSDAP albo wzrost przemocy domowej :-)
Jakąś godzinę temu przemknął mi przez ekran znak ograniczenia prędkości z jakiegoś Autobahnu. Do...hihi 300 km/h...
[
quote="Natasza"]Polaku. Umyj samochód![/quote]

Myję. Jej Bohu, że myję. Odkąd przesiadłem się z niezniszczalnego trzydziestolatka do zgrabnego piętnastolatka. Ale wydech i tylne zawieszenie i tak do roboty od pół roku :-) :-) Tylko szwagra ni ma :-( to się nie ścigam.

20
Tylko to jeden lot, a samochodem możesz kilkaset (kilka tysięcy razy?) przejechać tą trasą :P
Patrz, a mimo to ryzykują.
Do czego zmierzasz? :P
Ostatnio zmieniony ndz 10 mar 2013, 12:53 przez Obieżyświat, łącznie zmieniany 1 raz.

22
Obieżyświat pisze:Do czego zmierzasz? :P
A tak sobie kontynuuję wątek wzorcowych zachowań kierowców na zachód od Odry/nabijam licznik postów :-)

Poważnie: ciekawe to byłoby przyjrzenie się Skandynawii, tam zachowania kierujących mają istotny związek z uwarunkowaniami historycznymi, kulturowymi, religijnymi i społecznymi. I poziomem życia - oni rzadko kiedy mają się do czego spieszyć, chyba (jak w przypadku Norwegii) do sklepu, żeby wydać petrodolary.
Tyle, że nie wiem, czy chciałbym żyć w tamtejszych realiach.
Ale to całkiem inny temat.

23
Nie leciałam do Piotrkowa. Ostatnio. ;)
Nie rozumiem pytania, a właściwie jego idei. Chodzi o to, że gadam bzdury? Rozmawiamy o problemie stanu polskich dróg, samochodów i umysłu (vs. umiejętności) kierowców. Wzniosłam się ponad, zwalniając przysługujące mojemu autu metry/godzinę autostrady (sic)
Powiedziałam per saldo - więc wliczałam koszty paliwa, amortyzacji, napraw, noclegów, godzin pracy i ryzyka. Nie jestem księgowym, ekonomicznego argumentu użyłam "odlotowego" z uwagi na problem infrastruktury nie tylko komunikacyjnej.
Granice mego języka bedeuten die Grenzen meiner Welt.(Wittgenstein w połowie rozumiany)

24
Natasza pisze:Powiedziałam per saldo - więc wliczałam koszty paliwa, amortyzacji, napraw, noclegów, godzin pracy i ryzyka. Nie jestem księgowym, ekonomicznego argumentu użyłam "odlotowego" z uwagi na problem infrastruktury nie tylko komunikacyjnej.
Samolot, a także kolej obecnie jest tylko alternatywą na trasach większych miast. Co do twoich wyliczeń brakuje uwzględnienia że w samochodzie może jechać więcej niż jedna osoba i trasie np Wrocław - Warszawa dodatkowy koszt jest większy rzędu nie więcej niż 10% natomiast w samolocie to dodatkowe 100%. Uwzględnijmy także jaki bagaż możesz ze sobą wziąć jednorazowo. Tak samo z godzinami pracy przy samolotach rejsowych zawsze jesteś uwarunkowany na pewne godziny i nic z tym nie poradzisz. Dodatkowo lotniska rzadko chcą być w miejscu do którego chcemy się ostatecznie dostać.
Tak utrzymanie samochodu kosztuje, ale ciężko znaleźć w Polsce alternatywę.
Zły stan samochodów na drogach w pierwszej kolejności jest spowodowany zarobkami w społeczeństwie. Przeciętnie samochód w Polsce ma 14 lat. Jeżeli ktoś kupuje 18 letni samochód to do niego niespecjalnie dokłada (tylko tyle ile niezbędnie musi) bo łatwiej mu odłożyć te pieniądze i zajeździć samochód na śmierć bo może kupić sobie inny tym razem powiedzmy 15 letni.
Stan dróg także pozostawia wiele do życzenia.
Natomiast co do fotoradarów. Nie jestem przeciwnikiem ich ustawiania. Pozytywne przypadki mogę podać (przykładowo znaczne zmniejszenie wypadków na Moście Poniatowskiego w Warszawie kto miejscowy i często tamtędy jeździł to zauważy że boczne barierki nie są już tak często wymieniane od czasu postawienia fotoradaru.). Natomiast jestem przeciwnikiem używania jakichkolwiek środków w celu dla nich nie zamierzonych. W szczególności mam tu na myśli "limity mandatowe" policji i sm.
Wszechnica Szermiercza Zaprasza!!!

Pióro mocniejsze jest od miecza. Szczególnie pióro szabli.
:ulan:

25
Grimzon pisze:brakuje uwzględnienia że w samochodzie może jechać więcej niż jedna osoba i trasie np Wrocław - Warszawa dodatkowy koszt jest większy rzędu nie więcej niż 10% natomiast w samolocie to dodatkowe 100%. Uwzględnijmy także jaki bagaż możesz ze sobą wziąć jednorazowo.
na marginesie tylko: nie organizuję wycieczki, tylko przejazd służbowy. :)
Granice mego języka bedeuten die Grenzen meiner Welt.(Wittgenstein w połowie rozumiany)

26
Cóż, samochód w obiegowej opinii jest dla mężczyzny przedłużeniem pewnego (dość istotnego) organu. Z opinią się nie zgadzam, bo zagadką pozostawałoby czym jest dla kobiety. Natomiast faktem jest, że jakieś dziwne rzeczy dzieją się z niektórymi panami kiedy owi siadają za kierownicą. "Syndrom szwagra" jak najbardziej występuje, bo szwagier więcej zarabia i żonę ma ładniejszą, i na wczasy jeździ (a Hela twierdzi, że właśnie od tego jej cera padła - że nie jeździ) i w ogóle ma lepiej. To chociaż szybciej ten odcinek przejadę.
Niekiedy syndrom szwagra jest stały i nazywa się "syndrom każdej ludzkiej istoty w innym pojeździe" - i to dopiero problem. I tych drogowych problemów jest multum.
Począwszy od tych, którzy całe życie marzą żeby pruć ponad dwieście, i nagle w jakiś przedziwny sposób życie daje im do tego okazję, zapominając dodać, że droga w Jakimś Tam Wygwizdowie przystosowana jest ledwie do pięćdziesięciu.
Przez kobiety malujące się w czasie jazdy i nastolatków grających na PSP i telefonach.
Kończąc na tym, że osobiście słyszałem rozmowę dwóch panów, w czasie której jeden stwierdził że skoro już kupili to Audi to trzeba się wybrać na Authoban i sprawdzić "ile może".
Lubie testować różne rzeczy ale nigdy nie przyszło mi do głowy sprawdzić ile małe dziecko jest w stanie wypić mleka, albo jak długi stosunek jest w stanie znieść moja żona.
Na hasło "sprawdźmy ile może" dostaję drgawek.
Powyższy wywód - nie do końca składny i nie do końca na temat - kończę w tym miejscu.

G.
"Każdy jest sumą swoich blizn" Matthew Woodring Stover

Always cheat; always win. If you walk away, it was a fair fight. The only unfair fight is the one you lose.

27
Powiedziałam per saldo - więc wliczałam koszty paliwa, amortyzacji, napraw, noclegów, godzin pracy i ryzyka.
Nie widać nigdzie wyliczeń :)

Wrocław - Warszawa niecałe 400 km.

Załóżmy spalanie na poziomie 10 litrów na 100 km i 6zł za litr. To daje jakieś 240 złotych :P

Cena biletu na samolot, jak sama napisałaś, 600-800 zł.

I nie mam pojęcia, jak wyliczyłaś ryzyko :D Nocleg na trasie 400 km?

[ Dodano: Nie 10 Mar, 2013 ]
Duży plus dla samolotów to oczywiście oszczędność czasu ;)

28
Obieżyświat,
Nieważne. Zresztą to nie jest krótki kurs zarządzania i księgowości.
Obliczenia masz matematyczne inaczej albo z powrotem samochód będziesz przestawiał na owies. Samolot policzyłam z "górką". Nocleg (niekoniecznie na trasie) wynikać może z konieczności - jazda w nocy, od rana obciążające spotkania służbowe, powrót może być ryzykowny (por. temat wątku).
Przecież ja nie każę musowo latać z Wrocławia do Warszawy. Albo Piotrkowa. To tylko opcja i per saldo kazała się w jedne firmie korzystna.

Aha - ryzyko się oblicza, ryzykiem się zarządza, ale ja nie wiem jak.
Granice mego języka bedeuten die Grenzen meiner Welt.(Wittgenstein w połowie rozumiany)

29
(latanie samolotem jest per saldo tańsze niż naprawa zawieszenia)
Napisałaś: latanie jest tańsze niż naprawa zawieszenia. Myślałem, że chcesz udowodnić, że latanie samolotem na co dzień jest tańsze od użytkowania samochodu. W wypadku pojedynczego spotkania samolot może być faktycznie tańszym wyborem.

Można też powiedzieć, że latanie jest tańsze od naprawy roweru :D

30
Obieżyświat pisze:Można też powiedzieć, że latanie jest tańsze od naprawy roweru :D
Można. W każdym temacie będzie trafieniem w sedno problemu:)
Granice mego języka bedeuten die Grenzen meiner Welt.(Wittgenstein w połowie rozumiany)

31
Natasza pisze:Obieżyświat napisał/a:
Można też powiedzieć, że latanie jest tańsze od naprawy roweru :D

Można. W każdym temacie będzie trafieniem w sedno problemu:)
Łomatko. Państwo pojechali (polecieli) dość daleko :-)
Proste: Latanie zamiast jeżdżenia to nie jest rozwiązanie dla WSZYSTKICH. Za to dla NIEKTÓRYCH wydaje się bardzo rozsądną alternatywą.
Godhand pisze:Na hasło "sprawdźmy ile może" dostaję drgawek.
Bezlitosny jesteś. A jakość zdjęć z nowego smartfona to nie łaska sprawdzić?
Przedłużenie organu czy nie, próba wkręcenia silnika do 7 tysięcy obrotów na każdym biegu to męski obowiązek przy nowym nabytku :-) I pokopanie w opony także. Dla fasonu. Taki lajf. Niekoniecznie w Wygwizdowie, a raczej koniecznie nie tam. Autobana się nadaje jak najbardziej. I nie musi to mieć cokolwiek wspólnego z codziennym brakiem kultury czy rozsądku na drodze.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Dziennikarstwo i publicystyka”