Zrozumieć szczęście

1
Mój pierwszy esej, pisany w wieku 14 lat i do końca nie wiem co mi z tego wyszło :) Odkopałam go sprzątając na dysku. Nic nie poprawiałam, jest taki jakim go zostawiłam. Na razie posucha jeśli chodzi o opowiadania, więc wrzucam co mam. Może porządny kopniak od was zmotywuje mnie do dalszego pisania.



Zrozumieć szczęście


„I żyli długo i szczęśliwie” – tak brzmi zakończenie niemal każdej bajki, którą opowiadamy dzieciom. Jednak gdyby jakiś bardziej dociekliwy brzdąc zaczął dopytywać was „Szczęście? A co to takiego?”, jakbyście mu odpowiedzieli? Szczęście jest pojęciem zawierającym w sobie zbyt wiele by zamknąć je w zdefiniowanym opisie , a co dopiero wyjaśnić maluchowi, który świat widzi w sposób dla nas niedostępny.
Tu przychodzi nam z pomocą filozofia. To „umiłowanie mądrości” jak nazwał ją Seneka Młodszy pojawia się zawsze tam, gdzie nauka rozłoży bezradnie ręce i zniechęcona wzruszy ramionami. A ponieważ szczęścia nie da się wyjaśnić naukowymi metodami, trzeba spojrzeć na problem z innej perspektywy. Niestety filozofia ma to do siebie, że nigdy nie odpowiada na nasze pytania w sposób łatwy do zinterpretowania. Zanim dotrzemy do celu, musimy wiele razy zabłądzić i poznać ogromną ilość nadprogramowych odpowiedzi.
W takim razie wybierzmy się na wspólny spacer po krętych uliczkach owego „szczęścia”. Wróćmy do malca, z którym poznaliśmy się na wstępie. Co jego czyni szczęśliwym? Co sprawia, że pomimo stłuczonego kolana, wstanie otrze łzy i się uśmiechnie? Dziecko potrafi czerpać radość z najmniejszych, najbardziej błahych rzeczy. Czesław Miłosz opisuje to doświadczanie „dziecięcego szczęścia” następująco „ Wydawało się, że moje szczęście wzięło się, jak by powiedział William Blake, z oczyszczenia wrót percepcji,
z chciwego widzenia i słuchania”. Jednak z biegiem czasu do szczęścia jest nam potrzebne znacznie więcej czynników. Przychodzi mi na myśli tylko jedna osoba, której, pomimo że dorosła nadal sprawiają przyjemność drobiazgi. Dla niej szczęściem jest chwila obecna .Żyje ona w taki sam sposób jak siedmioletni Miłosz „ (…) bez przeszłości i bez jutra w krainie wiecznego teraz”. Tym szczególnym wyjątkiem jest Indianin, który jak opisuje Wojciech Cejrowski „ (...) jak nikt inny potrafi smakować teraźniejszość”.
Wprost proporcjonalnie do liczby przeżytych lat wzrasta liczba problemów i liczba źródeł szczęścia, potrzebnych do ich zagłuszenia. Ale czy zmartwienia, aby na pewno przeszkadzają nam w osiągnięciu szczęścia? Otóż niekoniecznie. Wielu sądzi nawet, że są one niezbędne by szczęście w pełni odczuć. Taką osobą jest ks. Jan Twardowski, który
w swoich wierszach wielokrotnie wypowiada się na temat szczęścia „ małe wielkie nieszczęścia potrzebne do szczęścia”, „ a ja chcę właśnie trochę rozpaczy / takiej jak zawsze, więc bez tłumaczeń/ tego szczęścia, co jest nieszczęściem”. Również Adam
Mickiewicz w dramacie „Dziady cz. II” pisze, „Kto nie doznał goryczy ni razu, Ten nie dozna słodyczy w niebie”. W takim razie czy problemów kiedyś przestanie nam przybywać? Odpowiedź jest prosta. Skończą się one po śmierci. Jednak już pod koniec życia przychodzi taki moment, gdy robimy jego bilans. Wtedy silimy się na refleksje czy nasze życie, aby na pewno było szczęśliwe? Uśmiechamy się do dobrych wspomnień, do niemiłych krzywimy, a zmartwienia odchodzą w niepamięć. Czesław Miłosz o tej chwili pisze, „ Co przydarzyło się złego, zapomniałem. / Nie wstydziłem się myśleć, ze byłem kim jestem.” Przypomina to nieco moment, gdy bohater czytanej przez nas książki znajduje się w śmiertelnym niebezpieczeństwie i następuje zwrot „całe życie przeleciało mi przed oczami”. Jest to rodzaj retrospekcji, podczas której zastanawiamy się jak przeżyliśmy nasz czas na ziemi. Błądząc dalej zapytajmy, co może być źródłem szczęścia? Dla każdego jest nim coś zupełnie innego, lecz jak twierdzi Władysław Tatarkiewicz powinna być to rzecz cenna, budząca zaufanie i dostępna. Definitywnie nie określimy niezawodnego źródła. To, co nas uszczęśliwia, u kogoś innego powoduje wyłącznie nieznaczny uśmiech. Na każdym etapie naszego życia czerpiemy szczęście z innych czynników, choć niekiedy mogą się one powtarzać. Chłopiec, mężczyzna czy staruszek każdy z nich ma inne potrzeby, marzenia
i pragnienia.
Gdy osiągniemy już szczęście nie zastanawiamy się ile będzie ono trwać, ponieważ szczęśliwi jesteśmy tylko, jeśli, jak twierdzi Tatarkiewicz mamy pewność serca i możliwość patrzenia bez niepokoju w przyszłość. Tym właśnie różni się prawdziwe szczęście od euforii. Ta jest chwilowa, kiedy minie rzeczywistość powraca z jeszcze większą ilością problemów. Szczęście trwałe nie pozwala nam wątpić, że jutro również będzie wspaniały dzień.
Ale jak szczęście może być trwałe? Przecież Jan Kochanowski w swoich fraszkach pisze, że „Nie masz na świecie żadnej pewnej rzeczy”. Tak, ale szczęście nie jest rzeczą pewną, a trwałe jest tylko do czasu. Trwałość nie równa się wieczności. Nic nie jest niezniszczalne, może być, co najwyżej odporne. Wielka tragedia jest w stanie zniszczyć nawet najgłębsze szczęście, wtedy właśnie najtrudniej iść na przód. Bo, po co? Lepiej żyć wspomnieniami czy marzeniami, są one piękniejsze niż odrapany z barw szczęścia świat poza nimi. Lecz to co było (wspomnienia) i to, co może być (marzenia) same w sobie mogą uszczęśliwić, źródłem szczęścia nie musi być rzecz realna. W takim razie czy nie lepiej szukać szczęścia w iluzji? Marzeń nikt nam nie odbierze, wspomnień nie wymaże z pamięci, a nie można tego powiedzieć o wielu innych rzeczach, szczególnie materialnych, w których staramy się odnaleźć nasze szczęście.
Jak zatem zdobyć to nasze upragnione szczęście? Gdzie go szukać? Czy w ogóle istnieje? A może już sama nasza egzystencja jest największym szczęściem? W taki sposób można stawiać sobie pytania i poszukiwać odpowiedzi w nieskończoność gubiąc się, odnajdując i znowu błądząc. Ale jak słusznie zauważył Phil Bosmans „Szczęście znajduje się w tobie”. I tego należy się trzymać, cokolwiek dla was znaczą te słowa.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Dziennikarstwo i publicystyka”