Obłuda pustaków

1
Po co malować, pisać lub komponować? Picasso był, Rafael do spóły z Bachem także, podobnie Norwid, Chopin czy inne Mozarty do kupy z pozostałymi Van Goghami, wobec tego jaka idea w twórczym przetwarzaniu ich dzieł? W inspirowaniu się nimi? Byli, ale się zmyli. I koniec tematu.

No, a poza tym wykorzystywali w swojej twórczości wciąż te same i do zerzygania marudne zestawy, aparaty, narzędzia do produkcji dzieł: pisali za pomocą kombinacji liter analfabetu posługując się stereotypowymi znakami przestankowymi i niemodną ortografią, pacykowali banalnym końskim włosiem, bębnili po szablonowym klawicymbale, słowem – nie robili niczego odkrywczego, bo wszystko już było jak łupież. A więc dajmy sobie spokój z nudną przeszłością, zamknijmy ten rozdział i idźmy do przodu.

Po cóż być kulturalnym w przestarzałym stylu, chorobliwie ciekawym różnorodności świata, jego umiejscowienia na mapie naszych pragnień, dążeń, aspiracji? Na jaką cholerę mamy ślęczeć nad poznawaniem historycznych korzeni, wiedzieć cokolwiek więcej od Neandertalczyka, mieć apetyt na świadome życie skoro mamy Internet, komputery i telewizję talerzową? Po co szkoła, studia, codzienna mordęga z ponurą rzeczywistością i czy nie lepiej imprezować, plotkować bądź uprawiać sybarytyzm? Czy nie wystarczy nam, że nie musimy myśleć i duchowo rozwijać się, bo myślą za nas i dbają o nasz mentalny rozwój ci, których nazywamy swoimi przywódcami, elitą, wybrańcami narodu?

Rekrutuję się z wyśmiewanych czasów, gdy słowo wolność oznaczało wolność, a nikt na serio nie ośmielał się interpretować wolności jako DOWOLNOŚCI. Nikt też - bez narażania się na kpiny - nie dokonywał definicyjnej woltyżerki tego słowa. Tak samo jak nikomu rozsądnemu nie zdarzało się mylić człowieka honoru z szubrawcem, kija z marchewką i plucia z deszczem. Dzisiaj jest to na porządku dziennym i mało kogo dziwi ciemnota.
*
Lubię sobie dotrzymywać słowa. Niedawno obiecałem, że nadal będę jak przysłowiowy rzep czepiał się tematu niszczenia kultury i, ogólnie mówiąc, celowego rozcieńczania dyskusji o niej lub ugodowego zagłaskiwania buraczanych poczynań.

Nie musiałem długo czekać by okazało się, iż bez pisania o wszechogarniającej nas degrengoladzie społecznej nie wyjdziemy z nor. I to bez mówienia otwartym tekstem, nazywania rzeczy po imieniu, bez ogródek czy zabawy w prawienie uprzejmościowych duserów.

Ostatni przykład z likwidacją czasopism polonijnych świadczy, że zawzięcie milcząc o ich finansowej kastracji, pośrednio, wspólnie i w porozumieniu zgadzamy się na jawne bezprawie. Innymi słowy: sankcjonujemy budowę kulturalnych szubienic argumentując ten fakt przy pomocy płaczliwego stwierdzenia, że owe szubienice są przecież bezbolesne, humanitarne, stosowane przez wszystkie światłe państwa Wspólnoty Europejskiej. W rezultacie stosowania podobnych argumentów dochodzi do tego, że sami, dobrowolnie, z pieśnią na radosnych ustach pchamy się pod topór.

Przypomnieć też trzeba o wstrząsającym apelu Radia Lwów http://www.pisarze.pl/publicystyka/2704 ... -lwow.html Także o zbieraniu podpisów pod protestem odnośnie „Migotań”. Jak też zwrócić uwagę na demolkę wydawnictw i czasopism krajowych (np. „Ossolineum”, o sprawie którego informowaliśmy).

Apele jednak trafiają jak kulką w płot: niczego nie zmienią, gdyż ludzie do których są adresowane nie przejawiają ochoty, by się z nimi zapoznać. A co dopiero sensownie odpowiedzieć; w trosce o rozwój kultury, niszczy się jej najlepsze przejawy.

Ta surrealistyczna polityka traktowania Polski jako własności władzy, kojarzy mi się ze schizofrenią rządowych apeli o trzeźwość narodu. Z jednej strony promuje się model społeczeństwa abstynenckiego i gromko popiera kluby AA. Z drugiej zaś wyobraźmy sobie, że pewnego dnia całe społeczeństwo postanowiło zrezygnować z picia i umówiło się, by grzecznie, zwartymi szeregami, przerzucić się na kumys. Toż to by była gospodarcza tragedia! Tyle litrów i bezużytecznych flaszek do wyrzucenia!

Po pierwsze razem z budżetem upadają wszystkie gabinety cieni i cieniasów i w podskokach przechodzą na zasiłek dla prominentów, a prasa buraczana donosi, że przy dźwiękach marsza żałobnego plajtuje biedny przemysł kieliszkowy. Po drugie rozwija się bezrobocie wśród barmanów i psychoterapeutów od kaca. Po trzecie, reprezentacyjne Komnaty i Salony Izby Wytrzeźwień zasilają grono instytucji nieopłacalnych, a minister finansów razem z ministrem spraw polonijnych biegają z uniżonymi apelami po wszystkich osiedlach, domach i dworcach, by społeczeństwo raczyło wrócić do nałogu, bo w przeciwnym razie nie będzie już na nic pieniędzy i kraj się wykopyrtnie.
Marek Jastrząb (Owsianko) https://studioopinii.pl/dzia%C5%82/feli ... N9tKoJZNoo

nieważne, co mówisz. Ważne, co robisz.

2
1. Zacznijmy od czegoś prostego- czyli nagłej całkowitej abstynecji społeczeństwa polskiego i wpływu tego zjawiska na budżet państwa:
pomijając fakt, że środki, które obecnie są wydawane na walkę z alkoholizmem mogłby wtedy być przeznaczone na inne cele, to budżet zostanie zasilony innymi wpływami; lobby alkoholowe straci znaczenie więc zniknie ostatnia realna przeszkoda do legalizacji marihuany, która jako legalna będzie obłożona akcyzą jak wódka, więc wszystko wyjdzie na zero
a gdyby lud nie chciał pić ani palić a w dodatku zrezygnowałby z samochodów i zaczął jeździć rowerami- wtedy zostałby nałożony podatek rowerowy, byłyby obowiązkowe przeglądy techniczne rowerów- tak jak teraz samochodów- byłaby konieczność uzyskania prawa jazdy rowerowego- oczywiście bardzo kosztowna i odnawialna co roku, podobnie jak badania zdrowia rowerzysty =
przykładów podatków ludzkość zna bez liku, więc nie martw się o alko- to najmniejszy problem
ale dalej (wcześniej jest tylko lepiej):
Owsianko pisze:Rekrutuję się z wyśmiewanych czasów, gdy słowo wolność oznaczało wolność, a nikt na serio nie ośmielał się interpretować wolności jako DOWOLNOŚCI.
taa,

taaak, całe zło świata jest winą obecnego pokolenia, a za twojego pokolenia byli wspaniali, światli ludzie, nie mogę nie odnieść wrażenia, że dzisiejsze pokolenie wywołało i prowadziło wszystkie wojny w historii ludzkości (tak, otwarcie stwierdzam, że dzisiejsze pokolenie ma wehikuł czasu)
Owsianko pisze:Po co szkoła, studia, codzienna mordęga z ponurą rzeczywistością i czy nie lepiej imprezować, plotkować bądź uprawiać sybarytyzm?
taa, za sanacji, sarmacji, Krassusa i Ursusa nie mieli takich dyleamtów
Owsianko pisze:Tak samo jak nikomu rozsądnemu nie zdarzało się mylić człowieka honoru z szubrawcem, kija z marchewką i plucia z deszczem. Dzisiaj jest to na porządku dziennym i mało kogo dziwi ciemnota.
taa, jesteś przedstawicielem pierwszego pokolenia, które rzuca takimi stwierdzeniami,
poza tym to z twojego szlachetnego pokolenia wywodzą się i minister finansów i polonijny

wszyscy ubolewamy nad upadkiem kultury (tak jak ubolewali inni setki lat wcześniej) i wiemy, że motłoch jest motłochem, był i będzie

widzisz, w beletrystyce można pisać co się chce, w publicystyce sytuacja jest zero- jedynkowa; albo ktoś pisze mądrze albo uprawia bełkot- jego mądrość drewniana jest
bierzesz odpowiedzialność za czytelnika- być może czyta to ktoś, kto nie umie się sam obronić przed takim drewnem i weźmie to wszystko za dobrą monetę- dlatego konieczna jest krytyka taka jak moja, by stanowiła przeciwwagę

reasumując: [....]

4
Owsianko, wiesz, większość rzeczy o których piszesz jest słuszna, jednak z twoich tekstów aż bije po oczach sztucznie tworzony kontrast pomiędzy czasami dzisiejszymi a tym co było kiedyś, fakt jest źle ale nie rób wrażenia, że nie było źle bo naprawdę zacznę wklejać cytaty Flauberta i Balzaka, którzy też pisali
Ale teraz jest gorzej, niż beznadziejnie, bo mało komu się jeszcze coś chce.
gdyby w tym tekście była wzmianka, że wcześniej też nie było różowo ale teraz jest gorzej bo coś tam coś tam- efekt byłby zupełnie inny
ODPOWIEDZ

Wróć do „Dziennikarstwo i publicystyka”