Ludzkość jako tkanka nowotworowa

1
To będzie jedynie metafora, bez ambicji wydania oceny moralnej.

Z perspektywy Ziemi (a może i większej części kosmosu) pojawienie się ludzkości można porównać do mutacji życia prowadzącej do nowotworu. Pierwszy człowiek to jakby pierwsza komórka rakowa.

Tkanka nowotworowa początkowo powoli się rozrasta, jakby w uśpieniu, podobnie i ludzka populacja, jeszcze do niedawna dosyć nieliczna, przez wiele dziesiątków tysięcy lat trwała w prawie niezmiennym, prymitywnym stanie.

W pewnym momencie jednak następuje gwałtowny wzrost raka, powstają oddzielne naczynia krwionośne, które są niezbędne do ekspansji nowotworu i łączą ze sobą poszczególne komórki neoplazmu (nazwa brzmiąca może trochę mniej drastycznie niż rak, a przy tym bardziej medycznie). I znowu analogia – opanowanie przez ludzkość metody wytwarzania energii elektrycznej, zaledwie ok. 200 lat temu, która doprowadziła do błyskawicznego rozwoju ludzkości i wzrostu jej liczebności (między innymi na skutek ogromnego postępu w medycynie). Ten wynalazek przyczynił się do drastycznej zmiany wyglądu powierzchni naszej planety. Być może w niedalekiej przyszłości przeobrazi także jej wnętrze.

Podobnie jak nowotwór „rozpycha się” i przez swoją ekspansywność niszczy organizm, inne życie, w którym zaistniał, tak i ludzkość zajmuje wszelkie możliwe tereny na Ziemi i swoimi działaniami (nieświadomie) dąży coraz gwałtowniej do zniszczenia całości życia na planecie. I być może niedługo dojdzie do przerzutu na inne obiekty w kosmosie...

Gwałtowny wzrost nowotworu zazwyczaj zwiastuje rychłą śmierć całego organizmu, może i w tym aspekcie warto byłoby pociągnąć tę analogię? A może pojawi się kosmiczny chirurg? Kim mógłby być?

Pojedyncze komórki nowotworowe mogą wyglądać bardzo ładnie pod mikroskopem, natomiast nowotwór jako całość prezentuje się mało estetyczne. Coraz mniej estetycznie wyglądają także wielkie skupiska ludzkie.

Czy jako ludzkość postępujemy źle? Odpowiedziałbym tak: dążymy do tego, żeby przeżyć, podobnie jak nowotwór...

To nie jest miła perspektywa, dlatego nawet piszący te słowa nie sympatyzuje z nimi. Ot, kilka porannych refleksji.

[ Dodano: Wto 09 Lip, 2013 ]
Jeden z wielkich paradoksów: tkanka nowotworowa niszcząc organizm, w którym się rozwija, pośrednio niszczy samą siebie. Komórki rakowe nie mają bowiem świadomości, że ich ekspansywne dążenie do przeżycia w skali całego organizmu okazuje się autodestrukcyjne.

I jeszcze uwaga terminologiczna: nie wszystkie nowotwory złośliwe są rakami, ale większość.

[ Dodano: Wto 09 Lip, 2013 ]
Ten fragment był zbędnym powtórzeniem:

"i swoimi działaniami (nieświadomie) dąży coraz gwałtowniej do zniszczenia całości życia na planecie".

Powtórzę, że ciągle walczę z powtórzeniami :)
"Właściwie było to jedno z tych miejsc, które istnieją wyłącznie po to, żeby ktoś mógł z nich pochodzić." - T. Pratchett

Double-Edged (S)words

2
1. porównanie ludzkości do nowotworu nietrafione jest- natura rządzi się swoimi prawami a człowiek jest naturalną konsekwencją ewolucji
2. lwy będą zjadały zebry nie zważając, że mogą zjeść je wszystkie
3. świadomość, a dokładniej samoświadomość- to dla mnie magiczne słowo klucz, które tłumaczy większość życiowych dylematów- traktowanie tego w kategorii paradoksu nowotworu jest jak pisanie że aby schudnąć trzeba mniej jeść i więcej się ruszać
4. zaczynając pisać myślałem że dociągnę conajmniej do ośmiu punktów a tu zonk

nie wiem po co to komentuję, tak samo jak nie wiem po co to jest napisane, choć muszę przyznać, że przeczytało mi się niespodziewanie gładko- swobodnie przeprowadziłeś mnie przez tekst a to prawdziwa rzadkość :)

3
Ogólnie, wadą metafor jest trudność ocenienia ich wartości.

Gdy patrzę czasami na nocne zdjęcia Ziemi, miewam skojarzenia z tkanką nowotworową, oplecioną siecią żył, którą niedawno zaczęła gwałtownie obrastać nasza planeta.

Możliwe, że rozwój techniczny umożliwi ludziom skonstruowanie broni zdolnej do zniszczenia całego (lub prawie całego) życia na Ziemi; wtedy wydaje mi się kwestią czasu jej użycie.
Oby to było wyłącznie moje czarnowidztwo.

Nazywanie własnego gatunku nowotworem może być odebrane jako dziwaczne, również dlatego, że trudno podejmować próby opisu roli homo sapiens w całości przyrody, stosując "zewnętrzną" perspektywę. Oczywiście, milej jest pomyśleć, że jesteśmy najbardziej rozwiniętym organizmem, który wyewoluował.
"Właściwie było to jedno z tych miejsc, które istnieją wyłącznie po to, żeby ktoś mógł z nich pochodzić." - T. Pratchett

Double-Edged (S)words

4
porównanie to jest błędne:
nowotwór jest czymś niepożądanym, negatywnym, jest ciałem obcym
człowiek jest tym czym chciała natura, jest stworzony z natury, jest ułomny ale tak stworzyła go natura (planeta, ewolucja- można używać zamiennie)

bodajże Einstein powiedział, że gdyby szczury były dwa razy większe to nie człowiek rządziłby na tej planecie-

ale natura chciała pompować szczurów, zainwestowała w człowieka- a pytanie czy był to dobry wybór znacznie wybiega poza tę dyskusję

jakby człowiek zniszczył uprzednio skolonizowanego Marsa- tak, możnaby to rozpatrywać w kategorii nowotworu- na Ziemi jest jednak u siebie

5
Nowotwór nie jest ciałem obcym, właśnie dlatego zdarza się, że układ odpornościowy nie atakuje komórek rakowych.
"Właściwie było to jedno z tych miejsc, które istnieją wyłącznie po to, żeby ktoś mógł z nich pochodzić." - T. Pratchett

Double-Edged (S)words

6
Marcinie ,
Właściwie ilość własnego zachwytu tropem semantycznym (porównanie ludzkości do nowotworu) zjadła oryginalność tekstu. Jest swoiście "pusty" - jako metaforyczna definicja kultury ludzkiej nie wniosła niczego nowego w rozumieniu mechanizmów cywilizacyjnych. Przypomina tabloidowe zdjęcia paparazzich cellulitisu celebrytki. Ma cellulitis. I wsio.

Mam wrażenie, że przeczytałam to "po nico", bo nie wiem, co wynika z tych refleksji.
Granice mego języka bedeuten die Grenzen meiner Welt.(Wittgenstein w połowie rozumiany)

7
Przyjemnie jest myśleć o człowieku jako o niezwykłe udanym efekcie ewolucji albo jako o "koronie stworzenia".
Od pewnego czasu zastanawia mnie, dlaczego konklawe odbywa się w Kaplicy Sykstyńskiej, w miejscu, gdzie znajdują się freski przedstawiające Boga wyglądającego jak człowiek. Dlaczego akurat tam zbiera się elita intelektualna (przynajmniej teoretycznie) Kościoła Katolickiego? Przecież chyba żadnemu z kardynałów nie przyszłoby na myśl, że postać - w formie przedstawionej na tych pięknych freskach - realnie istnieje. Ponadto oni doskonale wiedzą, że w Biblii został zawarty zakaz wykonywania podobizn Boga.
Tę niełatwą kwestię można wyjaśniać odwołując się do tradycji, walorów artystycznych tych dzieł, ale można także wytłumaczyć próżnością przedstawicieli naszego gatunku.

Pisząc tekst w pierwszym poście, miałem na celu pokazanie jednego z alternatywnych, mało sympatycznych sposobów przedstawienia, czym jest nasz gatunek.
Nataszo, moje porównanie bynajmniej mnie nie zachwyca, nic a nic.
"Właściwie było to jedno z tych miejsc, które istnieją wyłącznie po to, żeby ktoś mógł z nich pochodzić." - T. Pratchett

Double-Edged (S)words

8
Marcin Dolecki pisze:Pisząc tekst w pierwszym poście, miałem na celu pokazanie jednego z alternatywnych, mało sympatycznych sposobów przedstawienia, czym jest nasz gatunek.
Ok. Ale po co? Daj mi jeden powód, dla którego mam tak widzieć istotę cywilizacji.
Granice mego języka bedeuten die Grenzen meiner Welt.(Wittgenstein w połowie rozumiany)

9
Np. dlatego, żeby się nie zdziwić w przyszłości, Ty lub Twoje dzieci, tym, co może się zdarzyć z Ziemią i z naszym gatunkiem.
Ostatnio zmieniony śr 10 lip 2013, 00:08 przez Marcin Dolecki, łącznie zmieniany 1 raz.
"Właściwie było to jedno z tych miejsc, które istnieją wyłącznie po to, żeby ktoś mógł z nich pochodzić." - T. Pratchett

Double-Edged (S)words

10
Ale czym mamy przyszłe pokolenia zdziwić? - to ja też edytuję i wycofuję pytanie

Zadam z innej beczki: czy nowotwór zdziwi się, że jest nowotworem?
Granice mego języka bedeuten die Grenzen meiner Welt.(Wittgenstein w połowie rozumiany)

11
Gwałtownym postępem degradacji środowiska, z którego się wyłoniliśmy, i w konsekwencji nawet autodestrukcją naszego gatunku, może powolną, a może błyskawiczną (wtedy już się nawet nikt nie zdziwi).

Już wspomniałem, że to są moje obawy i mam nadzieję, że się nie sprawdzą.

[ Dodano: Wto 09 Lip, 2013 ]
Już zdążyłem odpowiedzieć, zanim edytowałaś pytanie, cóż za pech...

Oczywiście, że nowotwór się nie zdziwi, każde porównanie ma sporo minusów.
"Właściwie było to jedno z tych miejsc, które istnieją wyłącznie po to, żeby ktoś mógł z nich pochodzić." - T. Pratchett

Double-Edged (S)words

12
Marcin Dolecki pisze:Już wspomniałem, że to są moje obawy i mam nadzieję, że się nie sprawdzą.
sprawdzą się. to jest akurat "sprawdzalne" w wymiarze jednostkowym. Metoforą ostateczna i powszechną opisała to Apokalipsa.
Granice mego języka bedeuten die Grenzen meiner Welt.(Wittgenstein w połowie rozumiany)

13
W wymiarze jednostkowym to raczej nie sprawdzę. Jako filozof znasz zapewne to powiedzenie (parafrazuję): dopóki my jesteśmy, nie ma śmierci, gdy nastaje śmierć, wówczas już nas nie ma.

[ Dodano: Wto 09 Lip, 2013 ]
Dziękuję Ci za ciekawą dyskusję :)
"Właściwie było to jedno z tych miejsc, które istnieją wyłącznie po to, żeby ktoś mógł z nich pochodzić." - T. Pratchett

Double-Edged (S)words

14
Marcin Dolecki pisze:W wymiarze jednostkowym to raczej nie sprawdzę.
Dlatego próbujesz mitu ludzkości jako nowotworu (wszyscy, mamo, dostali jedynki) :D
Pascalem: nędza i kropla :D
Granice mego języka bedeuten die Grenzen meiner Welt.(Wittgenstein w połowie rozumiany)

15
Nie no, ludzkość jest zła z definicji? W takim wypadku nie ma ratunku, naszym zadaniem jest zniszczyć Ziemie i, w miarę możliwości, przenieść się na nowe światy. (skoro nowotwór)
Bardziej by mi odpowiadało jako bakteria (nie tylko ludzie, ale wszystko co żyje). Są miliardy dobrych bakterii, które współegzystują z organizmami (które właściwie działa tylko dzięki nim), ale i wiele groźnych, zabijających swoich nosicieli. No i rozmnażanie by nawet pasowało. Kwestia tylko tego, które bakterie wygrają w odwiecznej walce życia? No, ale to też zależy od nas, bo my nimi jesteśmy i my wychowamy kolejne pokolenia, które albo zniszczą nosiciela albo będą koegzystować z nim. Kwestia mutacji/ewolucji czy też wychowania i działania.
Marcin Dolecki pisze: Od pewnego czasu zastanawia mnie, dlaczego konklawe odbywa się w Kaplicy Sykstyńskiej, w miejscu, gdzie znajdują się freski przedstawiające Boga wyglądającego jak człowiek. Dlaczego akurat tam zbiera się elita intelektualna (przynajmniej teoretycznie) Kościoła Katolickiego? Przecież chyba żadnemu z kardynałów nie przyszłoby na myśl, że postać - w formie przedstawionej na tych pięknych freskach - realnie istnieje. Ponadto oni doskonale wiedzą, że w Biblii został zawarty zakaz wykonywania podobizn Boga.
1. Może się mylę ale Kaplica Sykstyńska m.in po to została zbudowana. To jak dlaczego msze odbywają się w kościołach, a nie na polach. Można? Można, ale czy trzeba to zmieniać? Skoro po to buduję się kościoły?
2. "Ponadto oni doskonale wiedzą, że w Biblii został zawarty zakaz wykonywania podobizn Boga." Zakładam, że nie jesteś osobą wierzącą. No cóż, nie wiem jak protestanci i Muzułmanie, słabo się orientuję, ale w Judaizmie jest to jako zasada. W kościele katolickim (taaa, znam wersy do których się zapewne odnosisz) jest to traktowane jako uwaga do pierwszego, czy też powtórzenie w innej formie Pierwszego Przykazania. Więc z tego punktu widzenia, nie ma tego zakazu, tylko nie można ich traktować (owych dzieł, rzeźb, obrazów) jako uosobienie Boga i oddawanie im czci.
3. Elita intelektualna Kościoła? Nie wiem czy ona w ogóle się zbiera gdzieś (mam tu namyśli tych księży, którzy działają w sferach nauki itp.) Miałeś raczej namyśli przywódców duchownych, nie? :)
4. Mam takie dziwne wrażenie, iż mówisz, że owi kardynałowie nie wierzą w Boga

PS: "Możliwe, że rozwój techniczny umożliwi ludziom skonstruowanie broni zdolnej do zniszczenia całego (lub prawie całego) życia na Ziemi; wtedy wydaje mi się kwestią czasu jej użycie. " Czas przyszły tu oznacza optymizm? :)
-Może jak będę dużym chłopcem, ludzie będą mnie prosić o pomoc.
-Albo żebyś się przesunął.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Dziennikarstwo i publicystyka”

cron