11
autor: Leszek Pipka
Umysł pisarza
No nie da się w ten sposób. Paternalistyczne wymachiwanie szabelką, korzystające z modowskiego uprzywilejowania, tudzież odnoszenie się do stanu umysłowego adwersarza w niczym nie pomoże, ani na Wery, ani w realnym życiu, żadna to metoda dyskusji.
Co do mnie, to z niejakim podziwem patrzę na żarliwość ideowych poglądów, nawet jeśli się z nimi nie zgadzam. Ta uwierająca niektórych przeszłość z kombatanckim – dziś - zacięciem była między innymi po to, żeby każdy mógł gadać, co uzna za stosowne, nawet, jeśli są to głupoty. Kto tego nie rozumie, od jakiejkolwiek roztropności oddalił się na parseki. Jest natomiast owej roztropności oznaką olanie wypowiedzi, którą się uważa za głupią, już choćby po to, żeby nie dawać jej siły własnego sprzeciwu.
Ale po kolei: felieton jest dość zabawny. Pretensje o jakieś dane liczbowe, ustawy etc. są tyleż mądre, co potrzebne. Felietonista ma prawo do wyboru formy, ma też prawo ustawić krzywe zwierciadło, w którym odbija się rzeczywistość, kształtując owo krzywe zwierciadło po swojej myśli. I tyle.
Czy akurat w tym przypadku humorystyczne przerysowanie służyć może refleksji – to rzecz dyskusyjna, mnie raczej nie nakłoniło, a to choćby z tego powodu, że świat jest przewrotny i mniejszości potrafią się z większościami zamienić miejscami, argumenty za to zostają zawsze te same. Tak samo, jak mniejszości, bo JAKIEŚ mniejszości są zawsze.
Do tego, choć empatia to zjawisko wysoce pożądane, jednak apelowanie o nią jest rzeczą szlachetną, acz mało skuteczną, za to byłoby niezłym tematem na felieton zastanowienie się, gdzie tej empatii szukać i jak jej uczyć tych, którym brakuje.
Zupełnie natomiast inne zagadnienia Autor poruszył w swej glossie do felietonu. Kilka rzeczy, które przychodzą mi na myśl, po jej przeczytaniu:
1.Absolutna wiara w zbawienną moc czynnika społecznego, kooperacyjnego jest tak samo utopijna, jak podobnej mocy wiara w czynnik indywidualistyczny, rywalizacyjny. Obawiam się, że jak zwykle w takich razach możliwie akceptowalna, bo skuteczna, jest kombinacja obu.
2.To, że Szwajcarzy, czy Szwedzi pewne rzeczy robią mądrzej, sensowniej, niż Polacy zupełnie nie przesądza o ich „lepszości”.
3.Kooperatywy czy inicjatywy obywatelskie są innymi formami stadności, jeśli się pozostanie na zewnątrz nich, z automatu stanie się mniejszością.
4.Szklane sufity nie są naszym wynalazkiem, w zasadzie nie ma społeczności bez podziałów i granic między tak wydzielonymi grupami. To, że wszyscy mówią sobie po imieniu (Skandynawia) nijak nie oznacza, że społeczeństwo jest egalitarne. Bo nie jest.
5.Wykluczenie strukturalne nie jest niczym fajnym ani pożądanym, rzecz w tym, że naprawianie tego stanu rzeczy grozi leczeniem dżumy cholerą i wieloma krzywdami, wyrządzonymi ludziom dla szczytnej idei. Solidaryzm społeczny wynikający z przymusu, w majestacie prawa, a nie z wewnętrznego przekonania jest tylko inną formą ucisku.
6.Jakoś nie przemawia do mnie model społeczeństwa, w którym wszyscy dzielą się ze wszystkimi, co sprawia, że opodatkowanie przychodów pierwszego lepszego człowieka sięga 90%, przy czym niezliczone służby państwowe mogą ingerować w jego życie pod płaszczykiem „społecznego dobra”. Wolę klepać biedę w tej rzeczywistości, o której wiem, że gdybym był bardziej kreatywny i pracowity, mógłbym się łatwo katapultować do materialnej i życiowej pomyślności.
7. Rynek usług – w tym również kulturalnych w krajach rozwiniętych rośnie, bo one już nic nie produkują, cała produkcja przeniesiona została do stref, gdzie jest tanio, zatem ludzie muszą mieć jakieś zajęcie. W Polsce jeszcze to i owo się robi, ale sfera usług jako takich rośnie i będzie rosła, czy ten proces będzie dotyczył także kultury – to się zobaczy.
8.Pewnie kiedyś ci wszyscy, którzy mają dość kretynów przy władzy (partia, barwa polityczna nie ma tu znaczenia, kompletnie) marnotrawiących wszelkie dobro w naszym pięknym kraju wyjdą na ulicę w proteście przeciwko owemu marnotrawstwu. Na razie nie mają żadnej siły przebicia.
9.Ratunkiem przed wykluczeniem w żadnym razie nie jest promowana mocno ekonomia społeczna. Jak się spojrzy na zakładane spółdzielnie socjalne, to w 99 przypadkach na 100 są one organizowane przez liderów z uwagi na wygodne formy organizacyjne, a przede wszystkim podatkowe. Z dofinansowanych spółdzielni socjalnych 80% jest wydmuszką, której nie daje się zamknąć, bo akurat proces likwidacyjny nie jest prosty. Co więcej, spółdzielnie te są skazane na śmierć rynkową z powodu prostego mechanizmu: jeśli ktoś przytomny w ramach spółdzielni nauczy się ogarniać jakiś temat, to natychmiast się zwalnia i robi to na własną rękę, wygryzając swoją nauczycielkę z podziału tortu. W zarządzaniu operacyjnym procesami gospodarczymi nie ma miejsca na demokrację i równość głosów, to oczywiste. Śmiech ogarnia, jak się pomyśli, że kiedyś zupełnie poważnie teoretycy najlepszego z ustrojów zastanawiali się nad „kolektywnym zarządzaniem w modelu jugosłowiańskim” socjalizmu.
10.Nieprzypadkowo wspaniała sala koncertowa nazywa się Carnegie Hall, muzeum jest Guggenheima, a Bill Gates oddał kasę, przecież do grobu jej nie zabierze. Spokojnie, pomału, czy na pewno musimy robić rewolucję?
No i tyle.
Sep, zajrzyj no tu porządnie, polish się zreinkarnował :-P