O życiu i miłości słów parę...

1
Taa... Tekst ten z początku miał wylądować w dziale polecania wartościowych książek, ale się porobiło refleksyjnie, więc - wylądował tu.



Dzisiaj chodzi mi o pierwszą, ale także najważniejszą powieść warszawskiego prozaika, felietonisty, tłumacza i scenarzysty filmowego Stanisława Dygata (5 grudnia 1914 - 19 stycznia 1978) - "Jezioro Bodeńskie" (1946). Dokładnie rzecz ujmując tekst ten dotyczy refleksji, które autor w książce zawarł. Skupimy się na dwóch "nurtach" refleksji - życiu i miłości.

Chciałbym zastrzec, że nie mam żadnej ekstragawanckiej itp. motywacji ideowej skłaniającej mnie do prezentacji poglądów, refleksji autora. Skończywszy już jakiś czas temu lekturę "Jeziora Bodeńskiego" uznałem, że zapoznam was drodzy czytelnicy z refleksjami które wzbudziły moje zainteresowanie. Może komuś to się przyda?





>> REFLEKSJE O żYCIU <<



Aby w pełni zrozumieć część wypowiedzi, warto wiedzieć, iż:

- akcja utworu rozgrywa się w obozie dla internowanych umieszczonym w gmachu niemieckiej szkoły. Obóz ten umieszczony jest w Konstancji nad tytułowym Jeziorem Bodeńskim.

- autor zastosował narrację pierwszoosobową, a wszelkie postacie wymieniane przez narratora to ludzie związani z jego życiem. Przeszłym (znajomi z przed wojny) oraz teraźniejszym (inni internowani).

- czas akcji to II wojna światowa.



Refleksja na temat przybierania masek, na temat przybierania poz.
"Maskują się wszyscy, ci, co o tym wiedzą, i ci, ci nie wiedzą, i jeszcze pozostała reszta. Tylko, że na szerokim świecie każdy ma swoją ciemną komórkę, w której zbywa się na chwile maseczki i wolną piersią oddycha, a tu, w tym miejscu, ograniczenia intymności do ustępów (...) odbywa się wszystko publicznie i jeżeli chcesz odetchnąć, musisz maseczkę uchylić wobec ludzi."


Wartościowa myśl.
"Czy wiesz o tym, że dziś jak nigdy prawo do życia legitymuje się czynem?"
Warto by zastanowić się nad tą myślą, gdyż po jej rozwinięciu uzyskujemy tezę, iż prawo do życia legitymuje się czynem. Przypomina to trochę stwierdzenie Demokryta z Abdery:

"Słowa są tylko cieniem czynu."



Refleksja ogólna, o "prezentacji się" światu.
"Zastanawiałem się często, dlaczego ludzie tak lubią, by ich widziano w towarzystwie znanych aktorów, muzyków, artystów czy nawet sportowców, jednym słowem wszystkich tych, którzy pojedynczo występują wobec wielu. Dzieje się tak po prostu dlatego, że naturalną tendencją społeczną człowieka jest chęć wyrwania się z tłumu ku niezależności pojedynczej i indywidualnej. Jest to jak wiadomo, sprawa niełatwa: człowiek wyrywa się coraz rozpaczliwiej ku tej górności indywidualnej, a życie coraz chwyta go za nogi i wtapia w tłum z powrotem. Aktorzy, artyści itd., którzy z istoty swojego zawodu występują pojedynczo i publicznie, są w mniemaniu tych wyrywających się, tak obficie obdarzeni ową górną indywidualnością, że wystarczy otrzeć się o nich (na oczach innych), aby samemu przysporzyć sobie nieco chwały pojedynczości i ubarwić się w monotonnej szarości tłumu."


Inna refleksja ogólna, dotycząca "prezentowania się" światu.
"Przecież w gruncie rzeczy w życiu człowiek nic innego nie robi, tylko pcha się do katedry, z której mógłby mówić o sobie."


Ostatnia juz refleksja. "Ogólnożyciowa".
"Jednak na scenie życia, m imo że przed niektórymi oczami zapada kurtyna na różne losy i dzieje, dramaty toczą się dalej, tak jak słońce zachodzi przecież za wzgórzami, m imo iż zapadła na nie chmura".






>> REFLEKSJE O MIłOśCI <<



Pierwsza refleksja to słowa jednego z internowanych - niejakiego Mac Kinleya.
"-Z miłościa to jest tal: leżysz w zimnym pokoju pod ciepłą kołdrą i jest ci dobrze, ale wcale specjalnie o tym nie wiesz, że jest ci dobrze. Jednak spróbuj wystawić nogę spod kołdry, zobaczysz od razu, jak ci było dobrze przedtem, i zapragniesz nogę cofnąć z powrotem.

(...)

-To jak z paleniem papierosów. Palenie papierosów nie jest specjalną przyjemnością, tylko brak papierosa sprawia dolegliwość.

(...)

-Chcę powiedzieć, że miłość nie jest szczęściem, tylko brak miłości jest męczarnią. Działanie miłości jest negatywne."
Po części mogę się zgodzić, ale to tylko cytat. (To co do mnie przemawia pogrubiłem ;)



Kolejna refleksja, ta dotyczy trudów kochania itp.
"-Umieć kochać jest bardzo trudno - mówię - to zadanie ciężkie, odpowiedzialne i często ponad ludzkie siły. Rozejrzyj się tylko dookoła. Te małżeństwa, te rodziny, kochankowie i filantropijni założyciele żłobków to wszystko patałachy, którzy swoją swoją miłością więcej szkody narobią, niż zdziałają pięknego i dobrego. Miłość między kobietą i mężczyzną. Hm. Może mogłaby być i piękna, tylko że szpeci ją piętno niewolnictwa, które ten rodzaj miłości nieuchronnie za sobą pociąga. Jeżeli dwoje młodych ludzi się kocha, powinni to przed sobą taić, nie wypowiadać tego w żaden sposób, ba, taić nawet przed samym sobą. I w ten sposób chronić swoją niezależność. Przecież mimo to ta miłość będzie, ale jakaś wolna, niezależna i wykraczająca poza zmysły."


A tu kolejna dłuższa partia tekstu. Cytat [moim zdaniem] szczególnie wart uwagi. W scenie tej główny bohater prowadzi dialog z niejaką Janką.
"- Przede wszystkim miłości nikt nie wzbudza, tylko z jej zapasem czy potencją przychodzi się do kogoś i tę potencję usiłuje się przelać na wybraną osobę. Próbuje się to w ten sposób, to w inny, na wesoło, na tragicznie, jak utrafi. Pożycza się różne muszki, laseczki i kapelusiki [nawiązanie do poprzedniej sceny, ale to nie jest znów tak ważne] , a jeśli to wszystko nie chwyta, nie zahacza, to wreszcie macha się ręką i odchodzi próbować gdzie indziej. Gorzej jest, jeżeli przez jakieś nieporozumienie chwyci się, ale nie tak jak powinna. Na przykład powinna chwycić na wesoło, a przez nadmierne nadużycie pożyczonych rekwizytów chwyta na tragicznie. Wtedy zaczyna się straszliwe szamotanie, zeby wydobyć się z oszukańczych więzów, ale to nic nie pomaga, tym bardziej więzy się zaciskają, bo fikcja miłości ma to do siebie, że z chwilą kiedy się chwyci, staje się jakąś prawdą - bez względu na to, czy chwyciła w sposób sztuczny czy naturalny.

- Hm, a w miłość od pierwszego wejrzenia pan nie wierzy?

- Nie bardzo.

- A w tak zwaną prawdziwą miłość?

- Może, ale tę prawdziwą miłość człowiek nosi w sobie niby energię od urodzenia, a nie gdzies tam nagle odnajduje. Jakiś cyniczny lumpiarz i dziwkarz nie wzbudzi w sobie prawdziwej miłości, żeby spotkał nie wiem kogo, bo nosi w sobie energię rozpustną, a nie miłosną. Oczywiście ta energia wyczerpuje się w końcu, dziwkarzowi znudziło się wszystko, tęskni za spokojnym, domowym zyciem, znajduje jakąś porządną dziewczynę, w której niby to się zakochuje, żeni i rzeczywiście odmienia się, jest porządnym mężem i ojcem, i wszyscy mówią: >> O, trafił na właściwą kobietę, znalazł prawdziwą miłość i patrzcie, jak się odmienił <<. Ale diabła tam. On się nie zakochał w żadnej >> właśnie tej dziewczynie <<, tylko w spokojnym zyciu, gdy wyczerpała się jego energia rozpustna. Dziewczyna mogła być ta albo inna, chodzi tylko o to, żeby nadawała się do spokojnego zycia. Naturalnie zdarza się, że lumpiarz i dziwkarz rzeczywiście zakochuje się naprawdę. Ale czy w takim wypadku jest to zasługa dziewczyny, którą spotka? Na pewno nie. To znaczy po prostu, ze całe jego lumpiarstwo i dziwkarstwo było rzeczą sztuczną i powierzchowną, zdarzoną na skutek szeregu zbiegó okoliczności ciągnących później swoje konsekwencje. W istocie nosił on w sobie potencję prawdziwej miłości, która wyładowała się, kiedy tylko natrafiła na właściwą podnietę. Przykład: Dama kameliowa. Niech pani nie wierzy w takie bajki, że człowiek nagle z gruntu i biegunowo odmienia się. To byłoby kontrnaturalne i negowałoby ludzką osobowość. Trzeba tylko odróżnić wewnętrzne oblicze człowieka, gdzies tam szczelnie ukryte przed wzrokiem bliźnich, które jest względnie niezmienne i niezależne od żywotności zewnętrznej, przypadkowej schlebiającej okolicznościom, uwarunkowanej tym i owym, złudnej i ustawicznie nie na serio. To, co się nazywa odmianą człowieka, jest tylko czystą formalnością: przystosowaniem i prawdziwym odwzorowaniem żywotności zewnętrznej do zasadniczego oblicza wewnętrznego. W istocie jest właściwie wszystko po dawnemu, tylko człowiek zbywa się fałszywej sztuczności i przestaje się wygłupiać. Wszyscy tak zwani nawróceni grzesznicy, jak s. Franciszek, Paweł czy inni pomniejsi nie byli z gruntu cynicznymi łobuzami, którzy ni stąd, ni zowąd doznali objawienia i nagle uświęcili się. świętość nosili w sobie zawsze i na pewno prześwitywała ona niejednokrotnie przez ich rozchłestaną i zapaskudzoną żywotność zewnętrzną. Owo objawienie zaś było właśnie aktem formalności, przystosowania żywotności zewnętrznej do oblicza wewnętrznego. - Zamyśliłem się. - To zgadzałoby się z nauką o predystynacji św. Augustyna. Szkoda, nie lubię go. Mniejsza jednak o niego, wróćmy do miłości. Ta ladacznica Małgorzata Gautier nie była dziwką z urodzenia, tak jak nawróceni święci nie byli z urodzenia łajdakami. Nosiła w sobie szlachetną potencję prawdziwej miłości i z pewnością piętno tej szlachetności musiało być na tych wszystkich świństwach, które robiła. Te jej świństwa na pewno musiały inaczej wyglądać niż świństwa innych ladacznic, tych z urodzenia. Sądzę, że posiadamy w sobie jakieś piękno tragicznego patosu determinacji. Mniemam zresztą, że nawet zewnętrznie Małgorzata Gautier różniła się od swoich koleżanek. Nie mogła być ani wulgarna, ani trywialna. Gdy wreszcie napotkała Armanda Duvala, tak jak ona noszącego w sobie potencje prawdziwej miłości, nastąpił ów akt formalności: objawienie. Dodam zresztą, że moim zdaniem to, iż był to Armand Duval, a nie kto inny, zawdzięcza się przypadkowi. Prawdziwa miłość następuje, kiedy zetknie się ze sobą dwoje ludzi noszących w sobie jej potencję. Ale kombinacji takich może być wiele.

-Czy pan przypadkiem nie baje swoim zwyczajem? Tyle pan gada o tej miłości. Niech pan przynajmniej powie, co to właściwie jest?

-Miłość? To unieruchomienie w cudzej rzeczywistości. Przeraźliwa rzecz. Niewola w rzeczywistości własnej to już dostatecznie straszne, ale unieruchomienie w cudzej to już okrucieństwo natury. Dlatego rzekłbym, że miłość jest rodzajem obłędu.

- Miłość to choroba. Banał.

- Nie należy lekceważyć banałów. Banał to prawda, ubrana, niby piękna dziewczyna, w strój niezbyt gustowny, który się wszystkim opatrzył. Przeróbmy jej trochę ten stój, a znów nas interesować i podniecać będzie."


I to tyle cytatów. Tyle refleksji. Troszkę tego jest. Powtarzam dla formalności, że wszystkie cytaty z tej notki pochodzą z powieści Stanisława Dygata zatytułowanej "Jezioro Bodeńskie". Ze swojej strony chciałem gorąco zachęcić wszystkich do lektury to naprawdę wartościowa książka.
Huginn ok Muninn flięga hverian dag



i??rmungrund yfir;

óomk ek of Huginn, at hann aptr ne komit,

þó si??mk meirr um Muninn.



-------------------------------------------------------



Witajcie w Kraju Umarłych!

Tutaj śmiech zniewoli Wasze lęki!

A marzenia i sny...

Spełni Wielki Papier!!!
ODPOWIEDZ

Wróć do „Dziennikarstwo i publicystyka”