Oskar dla Zbycha

1
Niedawno byliśmy świadkami spektaklu, w którym główną rolę grał niejaki Zbigniew Ch. Muszę się przyznać, że wyobrażałem sobie powtórkę z konferencji prasowej, która odbyła się tuż po pierwszych zarzutach dotyczących tzw. afery hazardowej. Jakiż był mój zawód gdy na sali pojawił się człowiek w pełnym makijażu, opanowany, uśmiechnięty. Dziennikarze oblegali świadka jak rekiny, które poczuły zapach krwi. Okazało się jednak że nie doceniliśmy "Zbycha". Już po pierwszych słowach okazało się, że poczynił on wielkie postępy w zdobywaniu wiedzy o wystąpieniach publicznych. Gdy oglądałem to przesłuchanie, zwłaszcza część swobodnej wypowiedzi świadka Zbigniewa, ożyły wspomnienia z niedzielnego kazania w kościele. Zbigniew uderzał w tony które wydobywa z siebie ksiądz, mówiący o tym że "zaprawdę, przyjdzie czas sądu..." (patetyczne słowa, i ta znakomita modulacja głosu). Mnie najbardziej uderzyła po uszach wzmianka o tragicznej śmierci siostry i te załamanie głosu kiedy o tym wspomniał. Według mnie twarda zagrywka, na którą ja bym się nie zdecydował. Dziwne okoliczności na tego typu wspomnienia. Powszechnie wiadomo, że ludzie bardziej identyfikują się z człowiekiem, który dostaje po dupie od losu. Ale to tylko moja opinia. Zaskoczyły mnie wypowiedzi, że Zbigniew wygrał starcie z komisją, wyszedł obronną ręką, itp. Według mnie wcale tak nie było, bo ja nie uwierzyłam w tłumaczenia jakimi nas uraczył pan Z. I przyznanie się że korzystał z pomocy poradników psychologicznych. To wskazuje, że długo się przygotowywał do spotkania z komisją. A to już woda na młyn dla ludzi podejrzliwych, którzy pomyślą że musiał mieć coś do ukrycia. Mimo całej sympatii jaką odczuwam do PO i pana Chlebowskiego, muszę powiedzieć że dużo bardziej podobał mi się ten człowiek z konferencji prasowej - spocony, stojący ze zmiętą chusteczką higieniczną w ręku. To można było tłumaczyc zdenerwowaniem z powodu wysuniętych oskarżeń. Pan Chlebowski wydawał się bardziej ludzki, niż ten pan który zmienił koszulę w trakcie przesłuchania, mówił jakby stał na ambonie i miał gotową odpowiedź na każde pytanie. Ale patrząc na ten występ aż chciałoby się powiedzieć : "And the winner Is...."

2
Tak - Zbychu i jego koledzy... Widziałem faceta zaraz po tym jak się sprawa rypła i ten obraz na zawsze pozostanie w mojej pamięci. Widać wtedy było, że facet tonie w g&%&$ i ma tego świadomość. W tamtej chwili wszyscy WIEDZIELI, że jest winny.

Wszystko co później mówił przed komisją nie zmienia faktu, że będę Zbyszka pamiętał jako trzęsącego się 'kolesia', którego brudne sprawki zostały wykryte. Jemu już nie pozostało nic więcej jak wykręcać się, zrzucać winę na niepamięć etc.

Nie uważam, że jest zwycięzcą - nie potrafił łgać z kamienną twarzą wtedy, kiedy to było potrzebne. Teraz, kiedy wszyscy uważają go za winnego, gdy dostał kupę czasu na oswojenie się z konsekwencjami największa erudycja i swoboda nie wyciągną go z bagna. W miom mniemaniu jest frajerem, oszustem. Co więcej zaszkodził swojej formacji bardziej niż kunktatorski premier i kryzys gospodarczy. A tego, jako wyborca głosujący na PO, nie zamierzam mu wybaczyć. Facet skończy podobnie jak Ola Jakubowska - w politycznym niebycie. Jeśli to jest zwycięstwo, to... gratulacje Zbyszku.

3
W rzeczach najważniejszych, sprawach o największym kalibrze, Chlebowski się gubił, zwłaszcza, po przytoczeniach cytatów z wywiadów. Piszecie, że zrzuca winę. Ale On nie ma teraz wyjścia. Musi się bronić.
Zadbał o PR, zadbał o mowę wstępną. Tak jak napisałem, gubił się w sprawach najważniejszych. To była największa bolączka.
Też jestem zwolennikiem PO, ale Zbigniew Chlebowski, Mirosław Drzewiecki - dla Nich nie ma już miejsca w polityce.
Zaś jeśli chodzi o komisję - ja patrzę na to z przymrużeniem oka. Bawi mnie widok plującej jadem na wszystkie strony posłanki Kempy, przedwczesnego zakończenia przerwy przez przewodniczącego Sekułę... ze wszystkich komisji, na poważnie traktuje tylko ds. zbadania sprawy Krzysztofa Olewnika, bo ta jakoś funkcjonuje.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Dziennikarstwo i publicystyka”