Rośnięcie

1
Tego dnia nie było żadnej zapowiedzi,
Że zacznie dziać się coś kuriozalnego.
Rozdarłem oskórek śmierdzącej pościeli
I spostrzegłem, że moje ciało zaczęło rosnąć.
Pomyślałem: Boże, dlaczego akurat mnie to spotyka?
Moim jedynym grzechem jest samotność.

To nie tak, że kogoś zamordowałem
Albo przechodziłem na czerwonym świetle. Zaledwie
Cztery ściany grzebały mnie żywcem, a ja obserwowałem
Brudnobiałe, spękane wieko i pozwoliłem, by je zasunąć.
Szczelnie. I chociaż mój garb zaczął ściskać płuca z powietrzem,
Wbijając kolejne igły w źrenice - było mi dobrze.

Jest tu okienko, przez które mogę patrzeć i nie być widzianym
Infostrada bajtów płynie światłowodem, po czym wpada do nerwu
Tak samo jak jedna rzeka wpada do drugiej.
Mali przyjaciele, którzy ożywiają i giną, kiedy wciskam guzik -
Z tą myślą jakoś mi raźniej: że istnieją tylko wtedy,
Gdy zaglądam przez okieneczko w ich malutkie twarze.

Roześmiane twarze bez ust. Zapłakane twarze bez oczu.

Lecz moje ciało... zaczęło rosnąć. Za zamkniętymi drzwiami
Powolutku owijałem ciasną przestrzeń długimi kończynami
Jak pająk. Wszystkie części ciała poczęły rosnąć szalone,
Rozrzucone po całym pokoju, nie do pozbierania z powrotem.
W gargantuicznym procesie nowotworzenia
Palce uciekły i garb zacisnął pięść wokół serca.

Kręgosłup wystrzelił jak łodyga do słońca i przebił dach
Teraz znam bycie ślepym i podpatrywanym.
Misery loves company for a little bit of sympathy
KMFDM

Rośnięcie

4
auslander pisze: ale może tak troszeczke wincyj rozwiń
Co mam ci rozwijać kolego po piórze. Przygrafomiłeś. Ot co. Treść gdzieś jest. Formy brak:)

Added in 5 minutes 26 seconds:
Szanuj poezję, szanuj słowo. Może kiedyś Ci się odwzajemni.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Poezja biała”