oczy bolą wysoka rozdzielczość
zarośnięty cuchnący od potu
nieważne - jestem online
kanarek kupiony w internetowym
sklepie zdechł tak jak pies
przecież niczego im nie brakowało
przeczytałem w sieci wiersz;
wiatr który gna obłoki pamiętam -
mój napisany dawno temu
gdy łąka pachniała włosami dziewczyny
papierowe książki są potrzebne
czytałem na plaży Leonarda Cohena
wczoraj rozpaliłem nim kominek
teraz to nieważne mam www
słowa kontakty seksualność wszystko
dostarcza operator
jednak szkoda ptaka i kundla...
wiadomość - sklep internetowy
oferujemy najlepszej jakości usługi
u nas można kupić wszystko
czego dusza zapragnie
bo szczęście to my
w sieci
2I pomyśleć, że zostałem kiedyś zaproszony do komentowania...
Niemniej , w przeciwieństwie do Ciebie, postaram się być obiektywny, choć subiektywizm w odbiorze literatury jest rzeczą normalną.
Przede wszystkim, jak na biały wiersz, ten jest po prostu przegadany.
Pełno rekwizytów, miejscami barokowość fraz dopowiadających. Zupełnie nie wiem, po co, skoro to współczesna poezja (słowa, kontakty, seksualność, wszystko).
Jak wszystko, to po co te dopowiedzenia? Właśnie to taki popisowy ozdobnik robiący z odbiorcy nieco uchyniętego.
Pełno scen mających unaocznić złożoność sytuacji, a one po prostu męczą w natłoku.
Dobre są pierwsze dwie zwrotki.
Zdystansowane, oszczędne i z ciekawym pomysłem tej metafory psa i kanarka.
Trzecia a być kontrastem trochę romantycznym. Niby dobry pomysł, tylko wykonanie...
Kupy się nie trzyma ten wiatr z łąką. Trzeba by ujednolicić pomysł i skonfrontować wiatr współczesny z dawnym, moim, albo tego samego dokonać z obłokami.
Czwarta fajna z tym Coenem i kominkiem.
Piąta jest najgorsza. Poza tym barokiem, tu jest w zasadzie podstawowy problem przegadania.
Zostawiłbym tylko ostatni wers jako osobno funkcjonujący. Takie przypomnienie myśli metaforycznej z drugiej zwrotki, mówiącej - szkoda tego wszystkiego co było ludzkie i normalne. Cielesne i dotykowe.
Teraz rządzi wirtual, który nie wymaga ode mnie nic - nawet wyglądu.
Ostatnia zwrotka jest kontynuacją ględzenia o tym samym. Na Boga, to poezja, a nie miniatura prozatorska!
Zostaw że czytelnikowi trochę przestrzeni do wyobraźni i pomyślunku nad obrazem, który stworzyłeś wcześniej.
A tu kawa na ławę.
Na dodatek ze słabą, bezpłciową puentą. To "szczęście to my" kojarzy mi się jedynie z jakimś filmem s-f klasy "Z" o wpływie wirtualnego świata na nasze życie.
On jest faktycznie, ale tak go spuentować w poezji?
Pochwalony.
Niemniej , w przeciwieństwie do Ciebie, postaram się być obiektywny, choć subiektywizm w odbiorze literatury jest rzeczą normalną.
Przede wszystkim, jak na biały wiersz, ten jest po prostu przegadany.
Pełno rekwizytów, miejscami barokowość fraz dopowiadających. Zupełnie nie wiem, po co, skoro to współczesna poezja (słowa, kontakty, seksualność, wszystko).
Jak wszystko, to po co te dopowiedzenia? Właśnie to taki popisowy ozdobnik robiący z odbiorcy nieco uchyniętego.
Pełno scen mających unaocznić złożoność sytuacji, a one po prostu męczą w natłoku.
Dobre są pierwsze dwie zwrotki.
Zdystansowane, oszczędne i z ciekawym pomysłem tej metafory psa i kanarka.
Trzecia a być kontrastem trochę romantycznym. Niby dobry pomysł, tylko wykonanie...
Kupy się nie trzyma ten wiatr z łąką. Trzeba by ujednolicić pomysł i skonfrontować wiatr współczesny z dawnym, moim, albo tego samego dokonać z obłokami.
Czwarta fajna z tym Coenem i kominkiem.
Piąta jest najgorsza. Poza tym barokiem, tu jest w zasadzie podstawowy problem przegadania.
Zostawiłbym tylko ostatni wers jako osobno funkcjonujący. Takie przypomnienie myśli metaforycznej z drugiej zwrotki, mówiącej - szkoda tego wszystkiego co było ludzkie i normalne. Cielesne i dotykowe.
Teraz rządzi wirtual, który nie wymaga ode mnie nic - nawet wyglądu.
Ostatnia zwrotka jest kontynuacją ględzenia o tym samym. Na Boga, to poezja, a nie miniatura prozatorska!
Zostaw że czytelnikowi trochę przestrzeni do wyobraźni i pomyślunku nad obrazem, który stworzyłeś wcześniej.
A tu kawa na ławę.
Na dodatek ze słabą, bezpłciową puentą. To "szczęście to my" kojarzy mi się jedynie z jakimś filmem s-f klasy "Z" o wpływie wirtualnego świata na nasze życie.
On jest faktycznie, ale tak go spuentować w poezji?
Pochwalony.