Heartfuck

1
Heartfuck

I

Patrzę: dużo niebieskiego i zielonego,
jakieś czerwono-pomarańczowe plamy,
ale raczej śladowe. Czego? Nie wiem.
Zarys ludzki unosi się głową w dół
w czymś jak kosmos lub Wszechocean,
choć bardziej może jest to łono pramatki…
formalina?, a dokoła niego inne zarysy:
ryb, gadów, ptaków, ssaków.
Tak jakby coś poszło nie tak.
Ta granica oddzielająca szczęśliwie
pierwszą komórkę od Wszechoceanu.
Tak jakby ta granica gdzieś się zapodziała,
może pękła. Takiego właśnie obrazu tam
doświadczyłam. (- Jesteś pewna, że obrazu
można doświadczyć? – To tak, jak doznajesz
muzykę uchem, a okiem postrzegasz grzmot.)

Ale widziałam też inny obraz.
Pomieszczenie w pomieszczeniu,
coś jakby patio przeszklone szybą,
a ja przez tę szybę widzę milczący uśmiech,
ręce zapraszające do matczynego uścisku.
Nie mogę tam wejść – trochę się boję
tego tajemniczego uśmiechu Mony Lisy.
Więc patrzę i napatrzeć się nie mogę,
bo nie widzę, aby wściekły pies znów
zmierzał w moją stronę, choć jakichś piór,
które by mi mówiły, że gdzieś tutaj,
w tym kurewsko opuszczonym miejscu,
była jego Obecność – też nie widzę.
Nie jest to piekło, jeszcze. I daleko
stąd do ogrodu - bardzo daleko.

II

Dźwięk tłuczonego szkła niczym muzyka
glitch opada na mnie i rani 90% mojej
powłoki duchowej. Biopsychologia do dziś,
a przecież który mamy wiek? XXI?
nie może znaleźć siedziby duszy ludzkiej.
Czasem jestem wielką zwolenniczą solipsyzmu
i wierzę, że ja, ty, on, ona, ono, my, wy, oni
to nadal tylko ja – samotny zarys ludzki
unoszący się w formalinie, w olbrzymim słoju
w Boskiej lodówce. Wielki eksperymentator
pomyślał sobie, że weźmie swoje szkiełko
i oko, aby zbadać cokolwiek, co nie jest Nim,
ah, ten biedny samotnik. Wariuję przez ten fakt,
choć wiem, że pewnego dnia nadejdzie ta chwila,
że wtoczę się pod łóżko, pragnąc być samą.
Ostatnia tajemnica zostanie zgłębiona.

Póki co składam witraże dla uspokojenia.

Heartfuck

2
Wciągnęło mnie bardzo. Trochę naukowo i filozoficznie, ale ja lubię takie klimaty. Te witraże, o których wspominasz stają się tutaj refleksją nad wielką niewiadomą jaką jest otaczająca nas rzeczywistość.
Noisette pisze: Czasem jestem wielką zwolenniczą solipsyzmu
i wierzę, że ja, ty, on, ona, ono, my, wy, oni
to nadal tylko ja – samotny zarys ludzki
Gdy czytam takie rzeczy to znowu się zaczynam zastanawiać czy sobie wszystkiego nie uroiłem :)

W kwestii formy się nie wypowiem, bo nie należę do znawców.

Pisz dalej i dzięki za ten tekst :)

Heartfuck

3
A ja dziękuję za ocenę ;).

Fakt, dużo jest tutaj różnych epistemologicznych refleksji. Dodam, że wiersz pisałam po wizycie w Muzeum Anatomicznym, które zrobiło na mnie ogromne wrażenie.

Nad formą będę jeszcze pracować, chciałabym, żeby ten utwór był dopieszczony pod każdym względem.

Heartfuck

4
Ciekawe, aczkolwiek w formie nie widzę tu poezji. Gdyby usunąć podział na wersy i nieco przeredagować, byłaby proza.
An artist can't tell you what the hell they're up to. They don't know. They can maybe guess. What they're actually doing when they're producing a piece of art is figuring out what they're up to. And that's when you know they're actually artists. They're moving beyond themselves.
Jordan Peterson
ODPOWIEDZ

Wróć do „Poezja biała”