"Oda do straconych dni"

1
A przecież mogłem być teraz przy tobie,

a przecież mogłem trzymać twą dłoń.

Preludium westchnienia, rzucone z oddechem,

dotrze do ciebie, zaniesie je wiatr.

Nasączy przeszłością i sercem mym,

tam, w chmurach, by nikt nie dojrzał.



Westchnienie zachowam dla siebie,

zbyt cenne mi ono by trwonić

wśród pyłów powietrza pośpiechu.

Zbyt wiele w nim mnie i wspomnień

o tobie bezcennych, i marzeń

o nas dozgonnych.

Westchnienie mym skarbem,

niechaj wypełni te wszystkie dni,

które minęły.

Ja, sięgnąć tam nie mogę



Straconych dni tysiące,

przelanych minut i godzin,

w których wzrok błądził samotnie.

W pajęczynie wspomnień

utkanej przez życie-

-artystę, co włada pędzlem.

Pejzaż uczuć w mym portrecie.



Straconych chwil łzawe ślady

na pustej kartce papieru

pióro, co przyszłość tworzy,

niezapisanych tak wiele stronnic.

Zostały ślady po czyimś uśmiechu,

zostały ślady po czyichś stopach,

co przez me serce przewędrowały.

Zostało...tylko zostało.



Popłynęliśmy w innych kierunkach,

każdy do własnej życia przystani.

Wiatr dął w me żagle, pchał coraz dalej,

jednak nie rozwiał myśli różanych

pod prąd płynących, wbrew czyimś planom.

Wciąż nie dobiłem do brzegu.



Zostały samotne sny,

zostały głębokie ślady.

Straciłem wszystek ciebie,

straciłem setki dni.

A przecież mogłem być teraz przy tobie,

a przecież mogłem trzymać twą dłoń.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Poezja biała”