Wszystko o co proszę

1
„Wszystko o co proszę”



Wszystko o co proszę

Zamienia się w proszek,

W szarym popiele zagrzebane moje marzenia,

Los nie przydzielił mi żadnej misji do spełnienia.



Całe swoje bytowanie

Zająć ma mi staranie

By doznać tego co ma dusza pożąda,

Czego za me dobre czyny ona żąda.



Nie w głowie mi trony, ni korony,

życiem jestem zmęczony.

Nie pragnę złota czy nieśmiertelnego bytu.

To nie wzbudza we mnie żadnego zachwytu.



Odrzucam już od razu bogactwo, tego mi nie potrzeba,

To nie droga do mojego wyimaginowanego nieba.

Nie chce ciągle się cieszyć, uśmiechać i bawić,

Wolałbym się już w ochronie przed hedonizmem z własnej woli zabić.



Chciałbym tylko w związku, małżeństwie,

Osiągnąć proste, ludzkie szczęście.

By ta którą błagam o każde słowo i dotyk

Do końca była mi jak narkotyk.



By patrzyła błękitnymi oczy prosto w moje oczy,

Bym mógł pleść wiecznie z jej włosów złocisty warkoczyk.

Bym mógł muskać opuszkami palców jej skórę,

Bym jak pies skomlał gdy ją zranię i dostawał burę.



Pragnę jak nikt inny i jak wszyscy jednocześnie,

By w tej przyjemnej, miłosnej torturze pogrążyć się wiecznie,

By nie płakać nigdy więcej i nie czuć bólu niech się tak stanie

Bo mnie już chyba tylko czeka radość z nią lub z życiem rozstanie.



Chciałbym, o jak bym chciał, ażeby była mi ołtarzem

Którego darami i modlitwą darzę.

żeby była mi wszystkim

Bym nią karmił wszystkie zmysły.



O, niech mi tylko los pozwoli pięć minut tego szczęścia zażyć,

Odważyłbym się dla nich z diabłem pakt zawrzeć

I dla tej krótkiej chwili gotów byłbym oddać się piekłu w niewolę

By jej wspomnieniami oddalać od siebie ból, tam na dole.



Jest taka osoba,

O której cały czas mowa.

świata cud,

Słodki miód,

Którego czuję bez ustanku głód.

A karmić przyjdzie mi niestety się błotem, którego wokół w bród.



I teraz, gdy czytasz to ma kochana,

A w mym sercu ciągle pozostaje nie gojąca się rana.

Często nie potrafię zdrzemnąć się do samego rana

Gdyż zbyt głęboka pozostała we mnie szrama



Bym mógł zamknąć oczy

I w tym mroku nocy

Jedyne światło na drodze pominąć

I by w śnie móc zaginąć,



Kiedy jasnym blaskiem oświetlasz drogę

Choć wcale nie świecisz dla mnie.

I to mnie wpędza w trwogę,

I to mi wpycha w przepaść nogę...



że to nie ja jestem tym komu twa uroda,

że to nie ja księciem dla którego miłość

Lecz żebrakiem dla którego jeno czerstwy chleb i zimna woda,

A nie z boginią-latarnią bliska zażyłość.



Nieszczęśliwy jestem z tego powodu

Iż twego ciała i duszy pragnę z uczucia głodu.

Z tego wszystkiego tylko płaczę w poduszkę i ronię łzy,

O ukochana, w mym sercu jesteś jeno ty!



Nikt nigdy więcej

I nikt nigdy wcześniej!

2
Kiedy to czytałem, przed oczyma ukazał mi się obraz hiphopującego markiza z fatalnym makijażem. Efekt jak dla mnie komiczny, nieźle nadaje się do kabaretu, szczególnie ostentacyjnie klepane rymy.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Poezja biała”