Lot nad fortepianem.

1
Siedze na starym fotelu.
Szczyt elegancji socrealizmu.
Obskurny teatrzyk na krańcu miasta,
które nic nie pamięta.
Ktoś w pierwszym rzędzie kicha
tej w drugim rzędzie perfumy drapią,
( niemiłosiernie).
W trzecim rzędzie między zakonnicami,
siedzę kulturalnie ja.
Wychodzi dwóch zza kurtyny.
Potok artystycznych bzdetów,
siadają przy fortepianie.

Światło gaśnie.

Powoli badają morze klawiszy.
Palców ośmiornica tańczy zaciekle.
I odrywam się w wicher muzyki
Wznoszę się z nią,
lecę daleko za marny występ.
Na kraniec i na początek,
po smutek i radość.
W burzy nut poza horyzonty.
Ikar którego nie strącili bogowie.

I upadam trafiony strzałą ciszy.
Wstają poza, uśmiechy i ukłony.

Kurtyna w dół
Koniec przedstawienia.
Uniżony
Dyl Sowizdrzał

Lot nad fortepianem.

3
Sowizdrzał pisze: lecę daleko za marny występ.
Na kraniec i na początek,
po smutek i radość.
W burzy nut poza horyzonty.
Ikar którego nie strącili bogowie.
Dobry fragment. A całość po korekcie też byłaby niezła.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Poezja biała”