szósty kwietnia

1
był wyjątkowo mroźny wieczór
kiedy ktoś przyniósł mu ją
w mojżeszowym koszyku

i postawił w progu
na ośnieżonej wycieraczce

to był pierwszy raz
gdy pojawiła się u jego drzwi

owinięta ciepłym kocykiem
w haftowane stokrotki

kolejnym razem
była już ubrana w czerwoną sukienkę
i ciągnęła go za krawat w głąb jego mieszkania

szósty kwietnia

2
czerwona sukienka i krawat ale o co w tekście chodzi?
... Była to jedna z tych jasnych nocy, w których firmament gwiezdny jest tak rozległy i rozgałęziony, jakby rozpadł się, rozłamał i podzielił na labirynt odrębnych niebios, wystarczających do obdzielenia całego miesiąca nocy zimowych i do nakrycia swymi srebrnymi i malowanymi kloszami wszystkich ich nocnych zjawisk, przygód, awantur i karnawałów.

Bruno Schulz
ODPOWIEDZ

Wróć do „Poezja biała”