straciłem miłość i sen
zawiedli mnie ludzie
wpajali mi fałsz i ułudę
ile razy mogę próbować
ile nowych początków mam znieść
to boli, wypala
uśmierca wszystko, co we mnie dobre
pośrodku sali zostałem sam
i krzyczę
z bólu zdycham
nie taki sam jak dawniej
osłabiony na zawsze
chciałem tylko szczerości
trochę prawdy
miłości
miłość dostałem
może prawdziwą, może fałszywą
to chwila mojego szczęścia, nie będę żałował
żałować będę tylko tych ludzi
których miłość jest warta mniej niż śmierć
zniszczony tym, co ludzkie
zniszczony tym, co kruche
zniszczony tym, co niedojrzałe
zniszczony tym, co niszczone było
zanim z prochu bladego powstało
i tracę siły
serce umiera
już się nie pali
już nie oddycha
nie umiem obudzić w sobie życia
zawiedzione miłości zabrały to, co ceniłem
ja kocham życie, czy ono mnie też?
wkładam w nie całego siebie
otrzymuje znacznie mniej
nawet, jeśli zbliżę się do nowych szans
już nie umiem po nie sięgnąć
już nie umiem im zaufać
już nie umiem siebie dać
straciłem
2Nie jestem, co prawda, specjalistką od poezji, ale nie bardzo widzę w tym utworze wiersz. Dla mnie to proza zapisana w formie pourywanych wersów. Właściwie to wstęp, szkic do prozy. Psychologicznie utwór być może spełnił swoją funkcję - pozwolił twórcy nazwać rozmaite przykre emocje. Natomiast literacko - to jest notatka, zapis tego, co powinien na końcu odczuć odbiorca. To należałoby dopiero w czytelniku wywołać, a nie nazywać wprost.
Psychologowie radzą, żeby nazywać emocje. Dlaczego? Bo to pozwala spojrzeć na nie z dystansu. W literaturze chodzi o coś przeciwnego - żeby to czytelnik odczuł to, co autor chce. Kiedy pokazujemy tylko efekt końcowy - to, co bohater myśli i czuje - i nazywamy to po imieniu, całość nie działa.
Pomyślałabym nad tym, jakie wydarzenia opisać i w jaki sposób, żeby przekazać odbiorcy rozpacz, rozczarowanie, nieufność bohatera. Tak, żeby czytelnik sam musiał je poczuć, zamiast przyglądać się z boku. Co bohater przeżył? Dostał miłość, tak? Myśli, że może fałszywą. Jak ta miłość się zaczęła (scenka), jak trwała (scenka), jak się skończyła (scenka)? Niech odbiorca nie słucha o szczęściu i bólu, niech poczuje jedno i drugie.
Psychologowie radzą, żeby nazywać emocje. Dlaczego? Bo to pozwala spojrzeć na nie z dystansu. W literaturze chodzi o coś przeciwnego - żeby to czytelnik odczuł to, co autor chce. Kiedy pokazujemy tylko efekt końcowy - to, co bohater myśli i czuje - i nazywamy to po imieniu, całość nie działa.
Pomyślałabym nad tym, jakie wydarzenia opisać i w jaki sposób, żeby przekazać odbiorcy rozpacz, rozczarowanie, nieufność bohatera. Tak, żeby czytelnik sam musiał je poczuć, zamiast przyglądać się z boku. Co bohater przeżył? Dostał miłość, tak? Myśli, że może fałszywą. Jak ta miłość się zaczęła (scenka), jak trwała (scenka), jak się skończyła (scenka)? Niech odbiorca nie słucha o szczęściu i bólu, niech poczuje jedno i drugie.
Oczywiście nieunikniona metafora, węgorz lub gwiazda, oczywiście czepianie się obrazu, oczywiście fikcja ergo spokój bibliotek i foteli; cóż chcesz, inaczej nie można zostać maharadżą Dżajpur, ławicą węgorzy, człowiekiem wznoszącym twarz ku przepastnej rudowłosej nocy.
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium
Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium
Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka