„Opętanie”
Ciało spokojne, tchem podsycane
Wyrzucone w powietrze spazmem okrutnym
Krew z ust cieknąca, obmywa twarz cierpiącą
Bezbronna istota
Owładnięta niebezpieczną siłą
Przewraca się na boki
I
Przeraźliwie obraża
Tego, kto ją stworzył
Na czworakach, niczym dziecko
Czołga się ku ścianie
I
Uderza głową o mur
Oddzielający ją od innego świata
Wyrywa sobie włosy z głowy
Jęcząc przy tym przeraźliwie
Wierci się na podłodze, trzymając się za szyję
Jakby ktoś dusił ją
Z wielką siłą uderzając krwawiącą głową o posadzkę
Podnosi się, wstaje i płacze mówiąc „przepraszam”
I nagle upada jak zdzielona biczem
Znów leży na piekielnej podłodze
Ostrymi paznokciami rozdziera sobie twarz
Krew leje się wąskim strumieniem
Oczy okropnie wystraszone
Wpatrują się w coś oniemiałym wzrokiem
W ich głębi kryje się smutek i bolesna pustka
Wrzask, krzyk, płacz
Jęk, skowyt, szczekanie psa
Pisk kota, warknięcie drapieżnika
Ostre kły wynurzają się spod zakrwawionych warg
I straszą ludzi, których nie ma…
I znów okropny lament
świst bicza jakby słychać w powietrzu
Krzyk proszący o pomoc
Paznokcie obdarłszy ścianę
łamią się i wykrzywiają
Nagle najprzeraźliwszy krzyk
Na plecach dziwne czerwone kreski
Otwierają się i krwawią
Ktoś niewidoczny zadaje z wielkim okrucieństwem ból…
Ktoś, dla kogo cierpienie jest rozkoszą..
śmieje się głośno, patrząc jak szaleniec umiera…
I w jednej chwili
Spokój owładnął wyzute z sił ciało
Ręce sięgają po coś ze stołu
Ostry nóż wbija się w miękką skórę
Lecz oto ktoś bez pozwolenia
Wodą oblewa ciało
Piekące rany tętnią bólem
Przeraźliwy skowyt ucisza się
Pisk przeradza się w przyśpieszony oddech
Coś odpycha bezbronnego człowieka
Która wpada wprost w ramiona wybawiciela…
A.P
2
Samotność...
... nieustanna, chaotyczna walka myśli...
... próba przełamania swojej skorupy wad... metamorfoza człowieka...?
... możność otrzymania drugiej szansy...
Nie o tym opowiada wiersz, prawda? :( Nie ma ukrytego dna?
Możliwe, że się mylę, ale tak właśnie - podczas czytania twojej pracy - powstawały w mojej głowie myśli dot. prawdziwego tematu. Jednakże co kilka wersetów każdą z nich odrzucałam...
Brak metafor. Tytuł, który mówi nam wszystko... i nic. No właśnie. Jak już wspomniałam wcześniej - brak ukrytego dnia. Twój wiersz bardziej pasuje mi do prozy, niż poezji. żadnego przesłania. Przykro mi, nie zaciekawił mnie.
Pozdrowienia,
Adrienne.
... nieustanna, chaotyczna walka myśli...
... próba przełamania swojej skorupy wad... metamorfoza człowieka...?
... możność otrzymania drugiej szansy...
Nie o tym opowiada wiersz, prawda? :( Nie ma ukrytego dna?
Możliwe, że się mylę, ale tak właśnie - podczas czytania twojej pracy - powstawały w mojej głowie myśli dot. prawdziwego tematu. Jednakże co kilka wersetów każdą z nich odrzucałam...
Brak metafor. Tytuł, który mówi nam wszystko... i nic. No właśnie. Jak już wspomniałam wcześniej - brak ukrytego dnia. Twój wiersz bardziej pasuje mi do prozy, niż poezji. żadnego przesłania. Przykro mi, nie zaciekawił mnie.
Pozdrowienia,
Adrienne.
Dziękuję za krytykę!
3Dziękuję za przeczytanie wiersza. Uważam, że nie zawsze liryk powinien mieć ukryte dno. Ale każdy człowiek na swój sposób interpretuje wiersze. I to mi się właśnie w poezji podoba, że utwór, który w zamierzeniu autora mógł nie mieć drugiego dna, chociaż prawie wszystkie moje prace takowe mają to jednak każdy z nas w tym na przykład tekście szuka odpowiedzi na różne pytania, które sobie postawi, ile ludzi tyle pytań i tyle rozważań. Rzeczywiście bardziej pasuje on do prozy niż do poezji, ale słowa ułożyły mi się w strofy i tak powstał ten utwór. Ciekawią mnie tego typu tematy; śmierć, opętanie, parapsychologia, nastrój podał mi taką myśł przewodnia.
Pozdrawiam, A. P
Pozdrawiam, A. P

Adrian