Krytykować nie będę, bo krytyk ze mnie marny, ale pokażę swój punkt widzenia.
Wiersz jest bardzo ogólny, aż do puenty (ale o niej za chwilkę). Wróćmy do początku. W pierwszych czterech wersach mamy cztery ładnie namalowane słowem „obrazy”, z których każdy mówi coś innego i nie wydają się one być kontynuacją jednej myśli (przynajmniej na początku, kiedy nie znamy zakończenia). Są to więc cztery myśli ubrane w metafory. Czytając ten wiersz już za pierwszym razem zastanawiałem się, co je ze sobą połączy, jakie będzie główne przesłanie. W pierwszej zwrotce PL mówi, że odbiorca (być może słowa kieruje do konkretnej osoby, ale ja odbieram jakby PL mówił do mnie – czytelnika, w czym utwierdzają mnie ostatnie strofy) czujny (
Z uchylonym okiem) sypiałby bardzo uważnie, chodziłby po snach
niczym po tafli szkła.,
tak na wszelki wypadek, bo trzeba być zawsze czujnym. W drugiej zwrotce PL mówi, że jeśli sprzyjałyby mu „dobre wiatry”, mógłby z zapałem (
Z rozpostartymi ramionami) zajść bardzo daleko, pomimo że jest zwyczajnym szarym człowiekiem -
leciałbyś na szarych skrzydłach / aż do nieba. W trzeciej, że przy wsparciu modlitwy pokonałby przeciwności, by w końcu ujrzeć
iskierkę promienia, czyli iskrę nadziei (na spełnienie marzeń – dointerpretowałem sobie). Zastanowił mnie w tej strofie wers:
- jedynie na zapas –. Czyli te modlitwy miałyby być ostatecznym środkiem, jeśli inaczej się już nie da? W czwartej zwrotce jednak zgrzeszyłby
Z bukietem przebiśniegów, by poznać
smak bliskiej wolności., czyli po prostu spróbowałby owocu zakazanego w związku – zdrady lub rezygnacji ze związku na rzecz wolnych związków (przynajmniej ja tak to odebrałem).
Dopiero następna zwrotka tak naprawdę mówi nam (czy też powinna nam powiedzieć), o co w tym wierszu chodzi. Wydaje się, że –
całe życie, opisane na czterech powyższych przykładach (strofach), czytelnik mógłby przeżyć, jeśli pozwoli mu na to czas, bo
życie warunkuje czas; wszystko, o czym marzy, mogłoby się ziścić, zastanawia się nad tym, lecz nadal ma wątpliwości i zadaje sobie pytania aż do samej
puenty, czyli śmierci –
ale kiedy to wszystko się ziści (
w obliczu spełnienia), znowu pojawią się wątpliwości,
niepewność, czy to jest to, czego tak naprawdę chciał?
Puenta:
Pytasz o sens zagadki, / czemu wiara w marzenia jest taka... kończy wiersz i można by zadać pytanie – no właśnie, jaka? – ale to już zadanie czytelnika, o czym świadczy wielokropek.
Tak właśnie odczytałem ten wiersz (w wersji z poprawionym zakończeniem), ale mam świadomość, że mogłem się interpretacyjnie minąć z Twoim zamierzeniem. Od razu widać, że pierwsze cztery strofy są bardziej spójne pod względem budowy i wyraźnie odbijają się od pozostałych – później nagle zmienia się rytm i sam wyraz, co czuje się czytając. O ile pierwsza wersja interpretacyjnie była przejrzysta, to drugą zagmatwałaś. I zmieniłaś znaczeniowo, bo w pierwszej wersji przekaz był trochę inny. Dlatego nie bardzo wiem, której wersji się trzymać. Ja osobiście skupiłbym się na pierwszej i spróbował zapisać w inny sposób. I może nie pisać, co wydaje się odbiorcy? On chyba wie to najlepiej

– chodzi mi o wers:
Wydaje ci się, że twoje czyny. Podobnie zrezygnowałbym z pytania:
czemu wiara w marzenia jest taka…, pozostawiając większe pole dla czytelnika, a jednocześnie wzbudzić tym jego ciekawość. Ale to tylko takie moje drobne sugestie.
Ja bym jednak upłynnił zakończenie, by tekst nie wydawał się tak „podzielony”. Takie przykładowe zakończenie, może przyda Ci się na coś, może podda nowy pomysł (napiszę z pozostałymi strofami, żeby lepiej się czytało):
Z uchylonym okiem
- tak na wszelki wypadek –
stąpałbyś po snach
niczym po tafli szkła.
Z rozpostartymi ramionami
- w razie większego wiatru –
leciałbyś na szarych skrzydłach
aż do nieba.
Z rękami złożonymi do modlitwy
- jedynie na zapas –
przedarłbyś się przez puch biały,
by ujrzeć iskierkę promienia.
Z bukietem przebiśniegów
- na przeprosiny –
zgrzeszyłbyś, by poznać
smak bliskiej wolności.
A czyny przemyślane
- z zimną kalkulacją –
stopią się w realność
i pytania
Pozdrawiam
Dodane po 15 minutach:
Adrienne pisze:Hm, w zakończeniu właśnie znajduje się metafora. Dla mnie tymi marzeniami - nieosiągalnymi i przepięknymi - jest Bóg.
Ale tego w wierszu nie ma. I nie miało być?