Ślepy na kolory tęczy siedzę przygarbiony
lamentując nad brakiem mocy
Jakiś czas temu wiara we mnie była mocna
Widząc w tym sens, wierząc w siłę twoją
Wnosiłem regularne, wieczorne litanie
Do Ciebie mówiłem
Podobała mi się myśl, że możesz być ze mną
Ta myśl podoba mi się nawet dzisiaj
Regularnie oddalałem się od mowy twej
Widziałeś to, do Ciebie mówiłem
Nie rozumiem czemu tak się działo
Chciałbym wrócić do przyjaznych modlitw
Czy to Ty? Czy ja sam wystawiałem się na próby?
Do Ciebie mówię
Jestem pewien, że to słyszysz, myśli znasz
Wiesz jaki naprawdę jestem, a jednak...
Nie wiem czy wystarczy prawda w środku
Czego rządasz? Wystarczy stan umysłu?
Czy muszę określić drogę wiary?
Do Ciebie mówię
Powiem Ci, że ciężko ufać jest religiom
Kazałeś ludziom swym o religii prawdziwej pisać
Nie chcę spotkań, zgromadzeń, ludzi
Co mają być duchowymi przewodnikami
W to nie uwierzę
Jedynie chcę wierzyć, że jesteś
I, że z Tobą wszystko łatwiej będzie
Jak bardzo będę musiał się oddalić?
Czy może już wystarczy?
Pozwól mi się rozeznać
Do Ciebie mówię
3
Jak dla mnie jest to rodzaj osobistej rozmowy z Bogiem. Nie wypowiem się na temat tzw. poprawności językowej czy też jak określić twój utwór (są od tego inni), ale podoba mi się, że w dobie ogólnej krytyki wszystkiego co wiąże się z szeroko pojętą wiarą nawet bez wskazania na jakąkolwiek religię, ty nie boisz się wystawić na publiczny osąd! To co napisałeś ma największą wartość dla ciebie samego i dlatego ma w ogóle wartość.
alouette