Zawsze był blisko mnie.
Przytulał, całował, pocieszał.
Oprócz nas, nic się nie liczyło.
Mówił : kocham cię, a ja czułam że to było szczere.
Wierzyłam w każde jego wypowiedziane słowo.
Pokażę ci narodziny świata…
Lecz to później ja umierałam, płonąc w jego ramionach.
Co wieczór ta sama melodia…
Spacer brzegiem plaży przy zachodzie słońca.
Teraz został żal. Smutek. Tęsknota.
I nienawiść. Ból.
Dlaczego?! – powtarzane w nieskończoność, bez odpowiedzi.
Nie wiem. Nie znałam odpowiedzi na tak wiele pytań…
Bo ja już nie istnieję. Nie bez niego.
Wyjedziesz za mnie?
Biel śniegu i my – zakochani.
Tak…! Wypowiedziane w zimowy wieczór.
Zamach.
Terroryści bez żadnych skrupułów pozbyli się moich nadziei na szczęście.
Samolot, którym leciał mój Narzeczony, pochłonęła woda, a wraz z nim miłość mojego życia.
Jedyną osobę którą kochałam - dwudziestoczterolatka, z pięknym orzechowym spojrzeniem i czarnymi włosami. To był mój narzeczony.
Był…jak to dziwnie brzmi.
Jasny poranek. Uosobienie życia i radości, jednak dla mnie potrafił zrodzić jedynie nowe paranoje.
Dzwonek do drzwi, który zmienił wszystko.
Jakby można było jeszcze coś zmienić…
Ta dziewczyna…nie wiem jak wyglądała, czy ją znam, po prostu nie wiem. Nie pamiętam.
Porozmawiajmy… Cichy, melodyjny głos rozbrzmiewał w mojej głowie jak dzwony.
O czym? Po co? Co ona ode mnie chce?
Prowadząc ją do salonu, czułam JEGO perfumy.
Nie wywietrzały, tak samo jak pozostały wspomnienia.
Nasze mieszkanie… jednak bez niego.
Tak naprawdę On był dla mnie obecny.
W srebrnej ramce było jedno z najładniejszych jego zdjęć.
Biało-czarne. Jego twarz, głowa oparta na ramieniu. Błyszczące oczy patrzące z czułością w obiektyw, usta rozciągnięte w uśmiechu.
Na odwrocie data: 22 II 205 napisana przez Niego.
Dla Juliette, mojego Słońca.
Dziewczyna wyjęła swój notes, podsuwając mi otwartą stronę.
„Wybacz, Jaqueline.
Wiesz, że kocham Juliette, jutro chcę się z nią zaręczyć.
Musisz o tym wiedzieć.
Domyślasz się, że to oznacza rozstanie…
Nie miej mi tego za złe.
Jesteś piękna, lecz to nie jest miłość.
Bo nią jest Juliette.
Zrozum i wybacz mi.”
Nagle powietrze wypełniające moje płuca zamieniło się w kleistą maź.
Kochał cię. żebyś wiedziała.
Wyszła.
To tak jakby wziąć do ręki kawałek plasteliny i zgnieść go na cienki plaster.
Porównanie do mnie.
Później wyrzucić plastelinę przez otwarte okno.
Tak się czuję.
„Wenn nichts mehr geht
Wer’d ich ein Engel sein
F??r dich allein…“
Czemu mnie tak zraniłeś?
Odpowiedz, proszę.
Krzyczę, lecz tylko w myślach.
Odpowiedz, do cholery!
Paranoja.
Dlaczego?!
Dlaczego nic nie powiedziałeś?!
Dlaczego mi to zrobiłeś?!
Dlaczego mnie zostawiłeś?!
Dlaczego tak to boli?!
Odpowiedz.
Gdziekolwiek jesteś…
Ten blondyn tak bardzo przypomina mi mojego narzeczonego…przecież w końcu jest jego bratem.
Była tu Jaqueline
Zrozumiał, kiedy ja w duszy krzyczałam z bezradności.
Gdzie jesteś, kiedy cię potrzebuję?!
On jej nie kochał. To było uzależnienie.
Czy czuł do niej cos, czego nie mógł czuć do mnie?
Gorzki szloch rozszarpywał ciało, a łzy, poczynając od pierwszej samotnej, toczącej się powoli po policzku, spływały kaskadami spod przymkniętych oczu.
Rozżalona spojrzała na ostatnie zdjęcie jej przyszłego męża…
To co teraz przeżywałam, to była skrajność.
Miłości i bólu.
Nie mogłam się zdobyć na coś nowego – także nową miłość.
Nie, nie jestem na to przygotowana. Nie teraz…
Czy on…spał z nią?
Mój głos odbijał się głuchym echem od ścian mieszkania.
Powiedz. Nie okłamuj mnie. Nie teraz.
Proszę.
Nie wiem o co.
żeby to nie była prawda?
Złudzenia.
Bo kiwnął głową.
Ponownie, prośba wydała głuchy jęk w mojej duszy.
Rzuciłam się w ramiona jego Brata, wyobrażając sobie Narzeczonego.
Wiedział, wiedział lecz nic nie powiedział.
łzy rozpryskują się w ciszy.
Blask świec rozświetla oczy.
Gwiazdy błyszczą na niebie. Pełnia
Jak rozedrgany płomień,
Podmuchem wiatru kierowany raz w lewo, raz w prawo, wacham się.
Jeden ruch, a ogień gaśnie.
Gorąco roztapia wosk jak moje myśli.
Jestem takim rozedrganym płomieniem…
Co…?
Delikatna muzyka. Nie…
To głos.
Dotyk.
Ruch.
łudząco podobne do Narzeczonego.
On też tak całował.
Nie…proszę…ja…
Deszcz. Równy, miarowy.
Spadał na ciało, mocząc każdy jego kawałek.
Oczyszczający?
Na pewno nie…
To księżyc wyznaczał jej drogę.
Nie słyszała, nie czuła.
Widziała.
Kochała.
Nic więcej.
Szła pośród kałuż jej własnych łez i deszczu.
Nic nie słyszała, nic nie czuła.
Odrzucona siłą uderzenia leciała nienaturalnie wygięta.
…czekaj na mnie….
Ostatni szept wydobył się z jej ust. Wraz z wiatrem, który się nagle zerwał, uleciało jej życie.
…jak płomień który może zgasnąć za jednym ruchem…
„W zamyśleniu stała na moście. Patrzyła w dal. Podbiegł do Niej, a Ona po chwili milczenia zapytała:
Pamiętasz legendę, którą mi opowiedziałeś?
Serce pełne wiary pozwala ziścić marzenia. Pomyśl życzenie.
Zamknąwszy oczy, powiedział: Chcę, abyśmy razem wrócili na pustynię.
Gdy je otworzył, Ona już leciała w dół. Ku spełnieniu.”
Tymczasem czyjaś ręka kładła białe róże na marmurowych nagrobkach.
Usta, należące do tej samej osoby, wypowiedziały cicho:
„Spieszmy się kochać ludzi, tak szybko odchodzą…”
Blondyn uniósł głowę w kierunku nieba w chwili gdy pojedyncza chmurka odsłoniła słońce. Lekki szum wiatru zdawał się szeptać…
„Gdy nic się nie udaje,
Zostanę aniołem – tylko dla ciebie,
I będę ci się ukazywać każdej ciemnej nocy,
I wtedy odlecimy stąd jak najszybciej
Nigdy więcej się nie rozstaniemy…”
Jego stopy zdawały się wybijać rytm tej piosenki na żwirowej alejce cmentarza…
„Pomyśl o mnie, a zobaczysz mnie…”
Przystanął i spojrzał raz jeszcze w stronę spoczynku zakochanych
„Anioła, który koło ciebie jest…”
Dwie widmowe postacie trzymały się za ręce i uśmiechały się promiennie.
Po chwili rozpłynęły się, rzucając ostatnie spojrzenie blondynowi.
Wiedział, że oni tak naprawdę będą z nim…
Nie zostawili go.
___________________________
Możliwe że tandetne...że oklepany temat - tęsknota z miłoscia w tle. Tu są też zawarte moje prawdziwe przezycia tylko przelane na papier.
Cytowałam piosenkę "Wenn nichts mehr geht" w wersji niemieckiej i polskiej; a także fragment opowiadania mojej koleżanki.
"Spieszmy się kochać ludzi, tak szybko odchod
1"If you marry me.
Would you bury me?
Would you carry me to the end?"
Would you bury me?
Would you carry me to the end?"