nieuk

1
trzy wrzucam i trzy są.







W okno twoje wrzucę,

Odrobinę światła i uliczny tłum -

Tylko się zbudź

Pierwszy raz i ostatni zarazem.

Twoje dziecko w mrocznej starości kona,

Nie narodzone choć poczęte.

W bólach ciasnych zwojów transformatorów

I ciekłego azotu powiewach -

Plaża morze kiedyś była.

Minął nas zachód,

Oślepił wschód,

Tylko słowik zdążył na kolację,

W ciasną klatkę żywota wetkniętą.

Nas jeszcze nie ma,

Dopiero się staniemy,

Gdy minie czas ostatniego kuszenia











Gdy już usnę w fotelu bez oparcia

W kapciach bez podeszwy

Z wczorajszą gazetą na kolanach

Nie będzie malw płaczących

Ani koników zza bieguna

Ciepło pęknie na krzywej skali

Czas pożarł już rzeczy

Teraz bierze się za innych

śpiących z otwartymi oczami

I trzeźwiejących w poświacie zagłady















Jak tęskno, gdy matka odchodzi

Po bułki do sklepu i świeże mleko

Jak tęskno

Gdy na chwilę istnienia próżnego

Opuszczasz bezradnie ramiona

Wciąż gorąca kawa przy śniadaniu

Doniczki na balkonie drugą wiszą zimę

Jak tęskno

Odrzucić włos z ramion młodych

I wejrzeć w srebro osamotnienia

Bez czyjejś ręki

Bez do widzenia
nie trzeba być oceanem, by kłaść fale na plażę
ODPOWIEDZ

Wróć do „Poezja biała”

cron